Karen
10 nieodebranych połączeń od Tata
To mam przechlapane.-pomyślałam zwalniając krok
Im bliżej miałam do domu tym wolniej szłam. Została tylko jedna przecznica. Spojrzałam na telefon aby sprawdzić która dochodzi godzina i aż mnie zemdliło. Była dziesiąta wieczorem. Nie dawałam znaku życia od ponad siedmiu godzin. Nie bałam się szlabanu czy jakiejś innej kary którą mogli wymyślić rodzice tylko ich pogadanki. Karen jest prawnikiem więc ma gadane, a tata no cóż po numerze w szkole nawet nie ma po co się łudzić, że stanie po mojej stronie. Wręcz przeciwnie będzie zwolennikiem mamy. Zawsze zostaje wymówka, że uczyłam się z Gill ale nie wydaje mi się aby tym razem to łyknęli. Najciszej jak mogłam otworzyłam drzwi frontowe i już wchodziłam po schodach kiedy mój piekielny telefon odezwał się milionem powiadomień. Głupie WiFi.
-A ty dokąd się wybierasz? - z przedpokoju wyjrzała głowa Kate.
-Yyy, bo ja... szłam odłożyć...yy.. torbę.
-Torba nie zając nie ucieknie. A my mamy gości więc zapraszam do salonu. - spodziewałam się babci, cioci, wszystkiego co możliwe, ale nie tego co ujrzałam. Na kanapie siedziała cała familia Tomlinsonów spokojnie popijając herbatkę.
-[t.i] witaj. - powiedziała matka Louisa
-Dzień dobry. - powiedziałam lekko zaskoczona - W czym mogę pomóc? Może w znalezieniu wyjścia?
-[t.i]! - upomniała mnie mama
-No co? - zapytałam ale nie otrzymałam odpowiedzi
-Więc my przyszliśmy w sprawie Louisa. - jego tata skinął głową w stronę chłopaka
-Ooo mały chłopczyk nie umie sam zająć się swoimi problemami. - powiedziałam najbardziej dziecinnym głosem jaki potrafiłam wydusić i nie zacząć się przy tym śmiać. A wyraz twarzy Louisa trzymającego się za opuchnięte limo pod okiem bardzo mi to utrudniało. Wyglądał jak zbity pies. Cóż był pobity, ale mógł trzymać język za zębami.
-Więc pewnie znasz już nasze wymagania co do ciebie. - zaczął pan Tomlinson - Ale chcielibyśmy aby korepetycje z algebry odbywały się tutaj jeśli nie masz nic przeciwko,
-Właściwie to mam coś przeciwko.
-Nie, nie masz. Od jutra Louis będzie przychodził do nas do domu na korepetycje, a ty będziesz dla niego miła.
-Ugh. - odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do pokoju.
Gdy tylko usłyszałam, że drzwi frontowe zamknęły się za Tomlinsonami zeszłam na dół do kuchni po jakieś jedzenie.
-[t.i] pozwól na chwilę do salonu.
-Co? - powiedziałam rozsiadając się na fotelu
-Gdzie byłaś przez cały dzień?
-Yyy u Gill. - skłamałam
-Zła odpowiedź. Spróbujmy jeszcze raz. Gdzie byłaś cały dzień?
-Uzgodniałam godziny pracy z moim alfonsem jednocześnie wciągając kokainę od ulicznego dilera.
-[t.i]!
-Co?! Czy ja się ciebie pytam gdzie jesteś całymi dniami kiedy to żekomo spędzasz czas z ciocią Kate? Nie więc daj mi spokój. Żyję, a reszta nie powinna cię interesować.
-Interesuje mnie, bo jesteś moją córką i się o ciebie martwię.
-Pasierbicą. Moja matka nie żyje, a ty nie masz prawa zachowywać się jakbyś nią była.
-Greg może coś powiesz? - kobieta zwróciła się do taty, ale on milczał
-Wiesz co daruj sobie bycie matką i zajmij się tym co zawsze czyli zakupami. - wyszłam i pokierowałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon aby zadzwonić do Gill, ale wtedy przypomniałam sobie że i ją straciłam. Wstałam z podłogi i zabrawszy swoje pseudo piżamy poszłam wziąć prysznic. Lałam wodę dopóki nie zdałam sobie sprawy z tego co tak właściwie robię. To ja pobiłam Louisa. To ja mam z nim problem, on tak naprawdę tylko raz się tak zachował. To ja pyskowałam Karen chociaż tak naprawdę ją doceniam. To ja byłam humorzasta. To ja zaczęłam kłótnię z Gill. To JA jestem problemem nie wszyscy dookoła. Wyszłam z pod prysznica i podeszłam do lusterka. Otworzyłam je i wyciągnęłam pojedynczą żyletkę mojego taty. Ostrożnie odwinęłam papierek i przez dłuższą chwilę patrzyłam na ostrze. Zbliżyłam je do nadgarstka, ale w tym samym momencie rozległo się pukanie.
-Kochanie mogę wejść muszę zabrać rzeczy. - odezwał się tata
-Sekundka. - Zawinęłam żyletkę z powrotem w papierek i odłożyłam na jej miejsce. - Proszę - powiedziałam otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz
-Wiesz, że to co zrobiłaś nie było na miejscu?
-Jutro przeproszę Karen. Nie miałam tego na myśli. Przecież wiesz.
-Wiem. Dobranoc kochanie. - tata pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami łazienki.
Leżąc w łóżku myślałam trochę o tym co powiedziała mi dzisiaj Gill i zdałam sobie sprawę że może miała rację. Myślałam o każdej okropnej rzeczy jaką jej powiedziałam o tym ile razy to ja na nią nawrzeszczałam za nic. O tym jaką okropną przyjaciółką byłam. Na samą myśl o tych strasznych uczynkach łzy płynęły po moich policzkach do momentu w którym zasnęłam z wielkim bólem głowy.
___________________________________________________________
To macie tutaj 2 część wiem mało Louisa ale planuję aby to był imagin na co najmniej 5 części bo mam na niego pomysł a kolejne rodzą się z każdą minutą. Mam nadzieję że się wam podobało i że zostawicie po sobie komentarz. Buziaki i pozdrowienia Ola :*
-Ugh. - odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do pokoju.
Gdy tylko usłyszałam, że drzwi frontowe zamknęły się za Tomlinsonami zeszłam na dół do kuchni po jakieś jedzenie.
-[t.i] pozwól na chwilę do salonu.
-Co? - powiedziałam rozsiadając się na fotelu
-Gdzie byłaś przez cały dzień?
-Yyy u Gill. - skłamałam
-Zła odpowiedź. Spróbujmy jeszcze raz. Gdzie byłaś cały dzień?
-Uzgodniałam godziny pracy z moim alfonsem jednocześnie wciągając kokainę od ulicznego dilera.
-[t.i]!
-Co?! Czy ja się ciebie pytam gdzie jesteś całymi dniami kiedy to żekomo spędzasz czas z ciocią Kate? Nie więc daj mi spokój. Żyję, a reszta nie powinna cię interesować.
-Interesuje mnie, bo jesteś moją córką i się o ciebie martwię.
-Pasierbicą. Moja matka nie żyje, a ty nie masz prawa zachowywać się jakbyś nią była.
-Greg może coś powiesz? - kobieta zwróciła się do taty, ale on milczał
-Wiesz co daruj sobie bycie matką i zajmij się tym co zawsze czyli zakupami. - wyszłam i pokierowałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon aby zadzwonić do Gill, ale wtedy przypomniałam sobie że i ją straciłam. Wstałam z podłogi i zabrawszy swoje pseudo piżamy poszłam wziąć prysznic. Lałam wodę dopóki nie zdałam sobie sprawy z tego co tak właściwie robię. To ja pobiłam Louisa. To ja mam z nim problem, on tak naprawdę tylko raz się tak zachował. To ja pyskowałam Karen chociaż tak naprawdę ją doceniam. To ja byłam humorzasta. To ja zaczęłam kłótnię z Gill. To JA jestem problemem nie wszyscy dookoła. Wyszłam z pod prysznica i podeszłam do lusterka. Otworzyłam je i wyciągnęłam pojedynczą żyletkę mojego taty. Ostrożnie odwinęłam papierek i przez dłuższą chwilę patrzyłam na ostrze. Zbliżyłam je do nadgarstka, ale w tym samym momencie rozległo się pukanie.
-Kochanie mogę wejść muszę zabrać rzeczy. - odezwał się tata
-Sekundka. - Zawinęłam żyletkę z powrotem w papierek i odłożyłam na jej miejsce. - Proszę - powiedziałam otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz
-Wiesz, że to co zrobiłaś nie było na miejscu?
-Jutro przeproszę Karen. Nie miałam tego na myśli. Przecież wiesz.
-Wiem. Dobranoc kochanie. - tata pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami łazienki.
Leżąc w łóżku myślałam trochę o tym co powiedziała mi dzisiaj Gill i zdałam sobie sprawę że może miała rację. Myślałam o każdej okropnej rzeczy jaką jej powiedziałam o tym ile razy to ja na nią nawrzeszczałam za nic. O tym jaką okropną przyjaciółką byłam. Na samą myśl o tych strasznych uczynkach łzy płynęły po moich policzkach do momentu w którym zasnęłam z wielkim bólem głowy.
___________________________________________________________
To macie tutaj 2 część wiem mało Louisa ale planuję aby to był imagin na co najmniej 5 części bo mam na niego pomysł a kolejne rodzą się z każdą minutą. Mam nadzieję że się wam podobało i że zostawicie po sobie komentarz. Buziaki i pozdrowienia Ola :*