Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 24 listopada 2013

Louis & Zayn cz.1

Imagin dla Marceli i Pauliny :D
-Będzie dobrze.-pocieszał mnie Louis-Nie martw się [t.i].
Siedziałam wtulona w jego koszulkę co chwilę zanosząc się płaczem.Nie potrafiłam myśleć o tym,że będzie dobrze skoro to nie prawda.
-Louis co ja teraz zrobię?Przecież kiedy Natalie się o tym dowie znienawidzi mnie albo co gorsza zabije!-panikowałam.Lou pogłaskał mnie po włosach i musnął moje czoło ustami.
Jestem najgorszą siostrą pod słońcem.Jak mogłam to zrobić?!
-Przesadzasz.Jeden pocałunek nic nie znaczy.-usprawiedliwił mnie grając smutnego.On się cieszył.Lou od zawsze podkochiwał się w mojej siostrze wiec perspektywa zerwania z jej chłopakiem dla niego była wspaniała.
-Wiem o tym!Ale ja całowałam się z jej chłopakiem.Rozumiesz Lou?-bulwersowałam się.
Lou ściągnął brwi.Na jego twarzy pojawił się strach.Zszedł z łóżka i stanął przede mną.
-Muszę ci o czymś powiedzieć [t.i].-oznajmił drżącym głosem...

Kilka dni wcześniej.

Weszłam do zalanej światłem z lampy kuchni.Na krześle przy stole siedział Zayn.Patrzał się na swoje buty i ciężko oddychał zdenerwowany.
Wyjęłam z szafki nad blatem szklankę i napełniłam ją zimną wodą z lodówki.Oparłam się o granitowy blat.Popatrzałam na Zayn'a . Upiłam łyka napoju po czym postawiłam go obok siebie,bo ręce mi drętwiały od jego zimna.
-Pokłóciliście się?-raczej stwierdziłam.Natalie i Zayn często się kłócili.Śmiem myśleć,że częściej niż moi rodzice.Codziennie się na siebie denerwowali.Współczułam Zayn'owi.Moja siostra w ogóle nie zdawała sobie sprawy jak bardzo rani Malik'a tymi wszystkimi słowami i oszczerstwami.
Zayn kiwnął głową ale nadal nic nie powiedział.Wstał z miejsca i ruszył w stronę drzwi.Snuł się ja cień.Wiedziałam,że jest już tym wszystkim zmęczony ale zastanawiałam się też gdzie podziała się Natalie.
Malik zabrał z wieszaka swoją bluzę która wisiała tutaj od zawsze.To mnie zdziwiło.Nawet po najgorszej i najostrzejszej kłótni jej stąd nie zabierał.Musiało wydarzyć się coś gorszego.
-Zayn?O co się pokłóciliście?-spytałam zaniepokojona.Widziałam jak jego oczy błyszczą w półmroku przedpokoju.
-Daliśmy sobie tydzień.Nie dam rady dłużej.-wypowiedział to bez żadnych emocji.Teraz wiedziałam,że jego oczy świeciły się od wzbierających się w nich łez.Tak bardzo pragnęłam go przytulić ale nie mogłam.
Chciałam powiedzieć coś w stylu "wszystko się ułoży" ale w tej sytuacji miałam wątpliwości.Nie widziałam Zayn'a aż tak załamanego nigdy w swoim życiu.Byłam lekko oszołomiona.Posądzałam Zayn'a o brak uczuć przynajmniej teraz wiem,że się myliłam.
-Co się właściwie stało?-spytałam gdy odsunęłam się od Mulata.On wzruszył ramionami,na usta nałożył półuśmiech i wyszedł.
Wyszłam na balkon.Kochałam lato.Słońce powoli zachodziło.Niebo było przyjemnie fioletowe.Wciągnęłam ciepłe powietrze,a ciepły wiatr okalał moje nagie nogi i ramiona.Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam moją siostrę.Z kimś się żegnała ale to nie był Zayn.On zazwyczaj chodzi w drugą stronę.
Siedziałam jeszcze chwilę na balkonie i patrzałam w nieboskłon.Na piękne przesłonione białe chmurki.
-Cześć młoda!-przywitała się ze mną siostra.
-Hej.-mruknęłam-Kim był ten chłopak z którym się żegnałaś?-spytałam podejrzliwie.
-Jaki chłopak?Rozmawiałaś z Zayn'em?-spytał mnie pospiesznie.Mówiła takim tonem jak by w ogóle nie obchodził ją jej chłopak.
-Tak.Chyba będzie dobrze jeśli zerwiecie.
-[t.i] posłuchaj.Nie mam ochoty na twoje kazania.To moje życie.-odparła zdenerwowana.Zabrała swoją torebkę i wyszła trzaskając drzwiami.Nie wróciła na noc do domu.
Budzik zadzwonił równo o siódmej rano.Spojrzałam na puste łóżko Natalie.Powinnam była się o nią martwić,bać się,że coś złego jej się przydarzyło ale nie.Miałam do niej żal.Nie o to ci powiedziała mi wczoraj tylko za to co zrobiła Zayn'owi.Złapałam za telefon i wybrałam numer Louis'a.Jedyna osoba z którą mogłam porozmawiać o swoich problemach był właśnie mój najlepszy przyjaciel.
-[t.i] mam nadzieję,że masz dobry powód dla którego mnie budzisz.-odpowiedział po drugim sygnale.Mówił zaspanym głosem z tą charakterystyczną o poranku chrypką.
-Pokłóciłam się z Natalie.Nie wróciła na noc,a najgorsze jest to,że mam gdzieś co się z nią dzieje.Czy to źle?-powiedziałam na jednym oddechu jak bym bała się,że Lou mi przerwie.On tylko ciężko westchnął.Nie musiał pytać o co chodzi.Wiedział o wszystkim.
-Porozmawiaj z nią gdy wróci do domu.W końcu musisz powiedzieć jej co czujesz [t.i].-mówił cicho.Nie miałam pojęcia dlaczego.-Louis idź spać.-usłyszałam w słuchawce znajomy głos ale nie potrafiłam przypomnieć sobie do kogo należy.
-Nie jesteś sam?-spytałam zdziwiona-Masz dziewczynę i mi o niczym nie powiedziałeś?-powiedziałam z przekąsem.
-Spotkamy się w szkole i wszystko mi wyjaśnisz.-jego głos był zdenerwowany ale wiedziałam,że się uśmiecha.Szybo się rozłączył.
Dłużej nie rozmyślając nad zachowaniem przyjaciela wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.W domu nikogo nie było.Rodzice już dawno w pracy.Pewnie nawet nie zauważyli,że Natalie nie było w nocy w domu.Cały czas w głowie słyszałam głos tej dziewczyny.Wiedziałam kto to ale nie umiałam sobie przypomnieć.To jeszcze bardziej mnie dobijało.
Jedyne co trzymało mnie w miarę w dobrym humorze to to,że za chwilę spotkam się z Zayn'em. Może Lou miał rację?Może powinnam porozmawiać z siostrą i powiedzieć jej co czuję do Zayn'a?Może powinnam z nim porozmawiać i wyznać mi to co czuję?A co jeśli mnie wyśmieje?Co pomyśli Natalie?I tak jest już na mnie wkurzona.Jeśli powiem jej,że zakochałam się w jej chłopaku zabije mnie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.Szybko wyplułam pastę do zębów i wypłukałam usta.
-Cześć!-w drzwiach stał Zayn.W lepszym nastroju niż wczoraj.Był uśmiechnięty,a ja w piżamie.
-Natalie nie ma.-odparłam. Zayn wzruszył ramionami i wszedł do środka.Zamknęłam za nim drzwi.Chłopak w pewnym sensie był u siebie.Poszedł do kuchni,zrobił sobie kawę,a ja postanowiłam nie zawracać sobie nim głowy tylko pójść się przebrać.Gdy już byłam gotowa dołączyłam do Malik'a.
-Nie przyszedłem do Natalie.Tylko po ciebie,a po za tym wiedziałem,że jej nie spotkam,bo poszła na noc do Sam.Dzwoniła do mnie i mi nawrzucała,że jestem złym chłopakiem.-upił łyka kawy.Sposób w jaki to mówił był beztroski ale jednak widziałam,że był przygnębiony i zmęczony.
-Sam ci nawrzucała?Czy Sam to nie jest ta nieśmiała,zakompleksiona brunetka w za dużym sweterku?-nalałam sobie kawy i tak samo jak Zayn usiadłam przy stole.
-Tak właśnie ona.Nie sądziłem,że może używać takich słów jak "drań".-zaśmiał się.Jeszcze chwilę posiedzieliśmy w kuchni,a potem poszliśmy do szkoły.Natalie była na lekcjach.Nie opuściła by dnia szkoły.Nigdy.
Louis też był.Zostawiłam Zayn'a i poszłam do przyjaciela.
-To powiedz mi kim był ta laska.-powiedziałam zniecierpliwiona.Lou głośno się roześmiał.Czyli mi nie powie.-I tak wiesz,że się dowiem.
-Opowiedz mi co się wczoraj wydarzyło.-poprosił przejęty zmieniając wyraz twarzy.Opowiedziałam mu tylko to co zobaczyłam i Natalie żegnającą się z tym chłopakiem.Lou nie wyglądał na zdziwionego ani nawet poruszonego tym co mu powiedziałam.Czyżby spodziewał się czegoś takiego po mojej siostrze?
-Myślisz,że Natalie zdradza Zayn'a? Z kim niby?-spytał gdy wyszliśmy z klasy.Schowałam swoje książki do plecaka.Był strasznie ciężki.
-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami-Ale wczoraj nie wróciła na noc i jeszcze ten chłopak z którym się tak czule żegnała.-moje podejrzenia nabierały coraz większego sensu tylko fakt,że Sam zadzwoniła do Zayn'a mi nie pasował.Strasznie chciałam wierzyć,że Natalie zdradza Zayn'a. Okrutne ale tak by było lepiej.
-A skoro mowa o Zayn'ie.Porozmawiasz z nim?No wiesz o czym.-zmienił temat.Wyglądał na przejętego.Cieszyłam się,że mogę powiedzieć co mnie trapi.Lou słuchał mnie uważnie i co chwilę potakiwał głową i wtrącał swój komentarz.Zabawne z jaką łatwością potrafił mi pomóc i pocieszyć.
Następną lekcją była geografia z nauczycielem który delikatnie mówiąc za bardzo za mną nie przepadał,później angielski i francuski.Miałam już dość szkoły na dziś i ja na moje zawołanie odwołali nam ostatnie dwie lekcje,bo zbierała się rada pedagogiczna.
Przechodziłam łącznikiem.Szukałam Lou.Mieliśmy dzisiaj iść po zajęciach do galerii.Pani Tomlinson obchodziła niedługo urodziny i chcieliśmy jej kupić coś razem.Myślałam nad bransoletką czy ogólnie biżuterią,a Louis upierał się przy kwiatach i bombonierce.W końcu wyszło,że kupimy jej i kwiaty oraz biżuterię.
Usłyszałam za sobą chichot mojej Natalie.Odwróciłam się za siebie ale nikogo nie było.Postanowiłam sprawdzić o co chodzi.Moja siostra rozmawiała z Lou ale to nie wyglądało jak normalna rozmowa dwójki znajomych.
-Cześć.-przywitałam się zmieszana.Oboje spojrzeli na mnie wystraszeni i zdziwieni.Odskoczyli od siebie jak poparzeni.
Lou zdenerwowany pocierał dłońmi o uda,a Natalie udawała,że szuka czegoś w torebce.
-I-idziemy p-po prezent?-spytał mnie Louis lekko się jąkając.Pokiwałam przecząco głową i odeszłam.Co raz bardziej zastanawiał mnie ten głos w pokoju Lou i teraz mogłam się domyśleć,że to głos Natalie.Ten chłopak...To nonsens!Natalie miałaby zdradzić Zayn'a z Lou?!Przecież znam Louisa od piaskownicy.Nie zrobiłby czegoś tak obrzydliwego.
Wyszłam ze szkoły.Dziś było jeszcze cieplej niż wczoraj.Pogoda za iście letnia.Przeszłam kawałek od szkoły.Dalej znajdował się park z małą polaną przy fontannie.Usiadłam na trawniku i odchyliłam głowę w tył.Promienie delikatnie ogrzewały moją twarz i resztę ciała.
Choć przez moment zapomniałam o problemach z siostrą.Nie chciałam dopuścić do siebie myśli,że ona i Lou...
-Hej!Ciepło,prawda?-Zayn usiadł obok mnie.Użył plecaka jako poduszki i położył na nim głowę.Zamknął oczy.W tej chwili nie mogłam powstrzymać euforii i motylków w brzuchu.Bezwstydnie przyglądałam się jego idealnej twarzy.Wachlarz rzęs rzucał cień na jego policzki.Klatka piersiowa powoli unosiła się w dół i w górę.Mogłabym na niego patrzeć do znudzenia.Całą wieczność.
Gdy tak na niego patrzałam napadły mnie wyrzuty sumienia.On pewnie zamartwia się,nie wie co dalej zrobić,a ja wiem wszystko.Powinnam podzielić się z nim moim odkryciem ale nie chciałam psuć tej chwili ale z drugiej strony jeśli mu nie powiem,a on dowie się od kogoś innego może mieć do mnie żal.
Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam dłonie w pięści.
-Zayn muszę powiedzieć ci coś o Natalie...-Zayn wstał.Popatrzał na mnie z lekkim wyrzutem.Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie chcę na razie o niej rozmawiać.Za jakiś czas na pewno i ty będziesz pierwszą osobą z którą porozmawiam.Możemy się tak umówić?-zapytał.Pokiwałam głową,a on szeroko się uśmiechnął.Zrezygnowana położyłam się na trawę i odetchnęłam głęboko.Czułam jak jego brązowe oczy dokładnie lustrują mnie w tej chwili.
To było przyjemne uczucie ale nie chciałam robić sobie nadziei.Nie mogłam jednak pozbyć się obrazu jego twarzy jeszcze z przed paru chwil.Był perfekcyjny we wszystkim co robił i mówił.Słowa tak po prostu wypływały z jego idealnych ust które od paru tygodni pragnęłam pocałować.
-Masz ochotę na spacer?Nie jestem zwolennikiem siedzenia w jednym miejscu.-wyrwał mnie z zamyśleń.Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam otrzepując krótkie spodenki ze ździebeł trawy.Przeszliśmy przez parku pogrążeni w rozmowie.Kiedyś sądziłam,że ja i Zayn nie mamy za wiele tematów do prowadzenia jakiejkolwiek konwersacji.Wspaniałe uczucie wiedzieć,że się myliłam.
Zayn zaproponował,że mnie odprowadzi ale ja nie uważałam tego za dobry pomysł.Tak samo jak ja nie chciał spotkać Natalie ale uparł się,że pójdzie ze mną pod pretekstem,że światła drogowe się zepsuły i nie chce zbierać mnie z drogi.Nie maiłam więc wyboru i się zgodziłam.
-Dzięki.Dobrze mi zrobiła rozmowa z tobą [t.i].-odparł Zayn gdy stanęliśmy pod drzwiami mojego mieszkania.Pewnie wszedł by do środka gdyby nie moja siostra.Mulat pochylił się i złożył na moim policzku delikatny jak płatek śniegu pocałunek.Czułam jak cała się rumienię ale ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
Złapałam za klamkę.Chciałam wejść do środka ale jakby z pod ziemi wyłoniła się postać Natalie.Nie zwracając na mnie uwagi przytuliła Zayn'a który był tak samo zdziwiony jak ja.
-Porozmawiajmy.Proszę cię.-usłyszałam głos Natalie.Widziałam jak patrzy na mnie Zayn.Nie chciał z nią rozmawiać.
Zostawiłam ich samych choć chęć podsłuchania ich była większa ,przełamałam się.Rzuciłam plecak w kąt przedpokoju.Odwiesiłam sweterek na wieszak przyczepiony do ściany.Poszłam do kuchni i usiadłam na blacie.Nie chciało mi się jeść ani pić.Chciałam tylko aby Natalie znów nie zraniła Zayn'a kłócąc się z nim tylko nie słyszałam niczego.Nie krzyczeli.Czyżby Natalie próbowała to wszystko wyprostować?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.Natalie wkroczyła do kuchni z podniesioną głową,a za nią szedł Zayn nie co bardziej smętnym krokiem.Trzymała go za rękę.
Poczułam jak coś się we mnie łamie.Jak serce zaczyna krwawić i rozpadać się na miliony kawałków.Miałam ogromną chęć krzyknąć albo się rozpłakać ale najbardziej chciałam powiedzieć Zayn'owi o Natalie i Louis'ie.Zacisnęłam dłonie w pięści.Zeskoczyłam z blatu i poszłam do swojego pokoju.Rzuciłam Natalie spojrzenie pełne pogardy,a ona się uśmiechnęła.
Jutro mu o wszystkim powiem...

***

OMG!OMG! 1D Day kto oglądał???? Matko Boska to było cudowne,zajebiste no i Nialll....aaa...i Harry z tą gliną....HAHAHAHA,a później YOU&I. <3 <3 <3 <3

A imagin się podoba?To pierwsza część i obiecuję,że druga będzie lepsza.Piszcie komentarze!!!
Pozdrawiam Vicky :D








środa, 20 listopada 2013

Niall




Wiem, że to dalekie od skromności ale możecie mi zazdrościć. Mam wspaniałą żonę i spodziewamy się dziecka. Dziś mamy iść na USG. Już nie mogę się doczekać momentu, kiedy dowiem się jakiej płci jest nasze maleństwo. Będę wiedzieć to tylko ja do chwili porodu ponieważ [T.I] chce mieć niespodziankę. Jest to powiązane z jej słowami  „Nie ważna jest płeć. Ważne by dziecko urodziło się całe i zdrowe”. Zgadzam się z tym ale chcę wiedzieć jak mam urządzić pokój dla maleństwa, jakie kupić zabawki, ubranka.
- Niall, przyjdź do sypialni, proszę. – zawołała moja żona
Gdy znalazłem się w pomieszczeniu kobieta nadal znajdowała się w łóżku.
- Coś się stało? – zapytałem z troską w głosie
- Nie. – odpowiedziała – Czy mógłbyś mi pomóc wstać?
Podszedłem do krawędzi mebla i delikatnie pomogłem [T.I] wstać. Trochę mnie zmartwił jej brak sił. Mam nadzieję, że mnie nie oszukuje i czuje się dobrze. W sumie to już 8 miesiąc ciąży i może nie mieć odpowiednio dużo siły.
- Nie martw się tak o mnie. – usłyszałem – czuję się dobrze tylko maleństwo już trochę sobie waży.
Ucieszyłem się ze słów matki mojego dziecka ale spokojny będę dopiero po wizycie u lekarza.


KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Z [T.I] i dzieckiem jest wszystko dobrze. Dowiedziałem się, że to będzie dziewczynka. Śliczne maleństwo podobne do mojej małżonki. Teraz pozostaje mi urządzić pokój, będzie on niespodzianką dla wybranki mojego serca, i czekać na rozwiązanie.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Już niedługo na świat przyjdzie moje maleństwo. Wszystko jest przygotowane na przybycie nowego członka rodziny. Martwi nie jedynie to, że za tydzień zaczynamy z zespołem nagrywać nową piosenkę, a wtedy [T.I] ma wyznaczony termin porodu.

KILKA DNI PÓŹNIEJ

Właśnie mamy drugi dzień nagrań. Martwię się o moją żonę ponieważ nie czuła się rano zbyt dobrze. Ale muszę się zająć pracą. Gdy już wchodziłem do pokoju nagrań zadzwoniła moja komórka.
- Chłopcy, to [T.I], muszę odebrać. – zawołałem i wyszedłem na korytarz
- Halo?
- Dzień dobry. Z tej strony lekarz prowadzący pańskiej żony. Dzwonię aby poinformować pana, iż poród już się rozpoczął. Małżonka prosi o przybycie pana do szpitala.
- Dobrze, dziękuję bardzo za informację.
Pobiegłem do menagera i powiedziałem mu.
- Moja żona rodzi. Muszę do niej jechać. – i wybiegłem
Gdy po godzinie dotarłem na miejsce to dowiedziałem się, że moja córka się już urodziła. Właśnie miałem ją zobaczyć gdy zauważyłem lekarza [T.I]
- Przepraszam, co z moją żoną? – zapytałem
- Bardzo mi przykro. Wystąpiły komplikacje i pańska małżonka zmarła.
Załamałem się. Nasze dziecko tak bardzo mi ją przypomina.

DZIEŃ POGRZEBU          

Naszą córeczką, która dostała imię po mamie zajmuje się już rodzina zastępcza. Ja nie jestem w stanie jej wychowywać, nie mogę żyć bez [T.I]. Gdy już ją pochowaliśmy postanowiłem teraz ja coś ze swoim życiem zrobić.

DZIEŃ PÓŹNIEJ

Niall popełnił samobójstwo. Pozostawił przy sobie list
„Nie mogę żyć bez mojej żony. Nic nie ma sensu gdy jej nie ma przy mnie. Tak więc muszę ten żywot zakończyć. Jeżeli to czytacie ja jestem już szczęśliwy z moją [T.I].                                             
Przepraszam Was za wszystko.                       
Niall”




Przepraszam, że imagin taki krótki ale nie mam czasu pisać nic więcej. Ktoś z Was mógł już go czytać na http://imaginy-1direction.blogspot.com/. Wszystkie zamówienia niedługo zostaną zrealizowane. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Zayn cz.3






PERSPEKTYWA MANAGERA ZESPOŁU

Za pół godziny w biurze zjawił się dyrektor domu dziecka. Od razu zaczął się wykłócać i krzyczeć.
- Co to ma znaczyć? Co Wy sobie wyobrażacie? Przyszły gwiazdki i mogą robić co im się podoba? O nie, nie pozwolę na to żebyście zniszczyli moją reputację i…
 - Proszę nie kończyć. Wiem, że jest Pan zszokowany tym, iż sprawa wylądowała w sądzie ale tak jak Pan przed chwilą wspomniał najważniejsza jest dla Pana reputacja a nie dzieci, które się w domu dziecka wychowują.
- Nie prawda, one też są dla mnie ważne. – tłumaczył się
- Co innego powiedział pan przed chwilą. A po za tym chłopcy wiedzą swoje po tym jak dzieciaki ich oprowadzały po ośrodku. To jakie metody Pan stosuje jest niestosowne i okropne. Nie powinien być Pan dyrektorem. Dlatego też sprawa trafiła do sądu.
- Nie odbierzecie mi ośrodka. Zainwestowałem w niego bardzo dużo. – nadal próbował nas przekonać do swojej racji dyrektor
-  O tym już sąd zadecyduje. A teraz wybaczy Pan, musimy już iść bo mamy kilka spraw do załatwienia.
- Do zobaczenia w sądzie.
- Żegnam Pana. – i pokazałem mu drzwi

PERSPEKTYWA [T.I]

Boję się o Zayn’ a. Mam nadzieję, że dyrektor nie wyrządził im żadnej krzywdy. Coś Ty narobił, ja bym sobie bez tej interwencji poradziła. Teraz tylko ściągnąłeś na siebie i na zespół kłopoty powtarzałam sobie w głowie gdy nagle mój telefon zawibrował.
„Musimy się spotkać. Za kwadrans w parku koło domu dziecka. Ubierz się ciepło. Całuję, Zayn”
Jestem bardzo ciekawa po co chce się spotkać. Muszę się szybko zebrać bo ciekawość mnie zżera. Gdy nadeszła godzina spotkania wybiegłam z budynku aby jak najszybciej go zobaczyć. Siedział na ławce w swojej ulubionej czarnej, skórzanej kurtce. Podeszłam do niego i zasypałam go pytaniami
- Nic Ci nie jest? Dyrektor nic Wam nie zrobił? Co to za pomysł z sądem? Problemy chcecie ściągnąć na siebie?… - mogłabym tak przez kilka minut nawijać
- STOP! Myślałam, że się martwiłaś a Ty mnie tu pytaniami zalewasz. – powiedział Zayn
- Martwiłam się i to bardzo, stąd to pierwsze pytanie. Miejsca sobie znaleźć nie mogłam jak wiedziałam, że on zaraz u Was będzie. – wyszeptałam smutna
- Ej, nie smuć się. Nic mi nie jest. Tak samo jak chłopakom i managerowi. – i mnie przytulił
- To dobrze. A kto wpadł na pomysł aby iść z tą sprawą do sądu? – zapytałam
- Paul. Powiedziałem mu, iż dyrektor domu dziecka większość pieniędzy przeznacza na siebie a nie na rozwój ośrodka i, że zastrasza on wychowanków.
- Ale nie opisałeś mu dokładnie, co mi robił? – wydusiłam to z siebie z przerażeniem w oczach
- Oczywiście, że nie. To jest Twoja prywatna sprawa a Ty ufając, że zachowam to w sekrecie powiedziałaś mi o tym. Nie mógłbym tego powiedzieć bez Twojej zgody.
- Dziękuję Zayn. – przytuliłam chłopaka
-Jeszcze nie masz za co dziękować. Za kilka dni powinno przyjść do Ciebie pismo, żebyś stawiła się jako świadek w sprawie. Pogadaj jeszcze z resztą wychowanków i spytaj się ich czy mogliby zeznawać w tej sprawie. Mając więcej zeznać opisujących jego prawdziwe zachowanie mielibyśmy większą szansę na wygranie tej sprawy.

-Dobrze, pogadam z nimi i jak ktoś się zdecyduje to dam Ci znać.  
- Pomyśl sobie, jak dobrze pójdzie za niedługo będziecie mieli już zapewniony spokój i bezpieczeństwo.
- Bardzo się cieszę. – uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam – A teraz muszę już iść. Zadania domowe czekają.

 PERSPEKTYWA ZAYN’ A

- Czy Wy pamiętacie kto dziś u nas śpi? – wkurzyłem się gdy zobaczyłem bałagan w domu
- Nie za bardzo. – odezwał się Niall
- Bo masz łeb zajęty żarciem a nie myśleniem. – zabrałem mu talerz sprzed nosa – [T.I] dziś u nas śpi bo jutro jest rozprawa.
- O ku*wa. – powiedział Harry
- No właśnie, więc do roboty. Ona będzie tu za 3 godziny. Mamy tylko tyle czasu by to wysprzątać i zrobić zakupy bo w lodówce dzięki Niall’ owi mamy tylko światło.  
- Przepraszam, ale głodny byłem. – blondyn zaczął się tłumaczyć
-Już te gadki znamy. Teraz Louis pójdzie z Tobą na zakupy bo razem kupicie dużo potrzebnego i niepotrzebnego żarcia. – wręczyłem i siatki i kluczyki od auta – A my bierzemy się za porządki. Harry, Ty idziesz sprzątać obydwie łazienki, Liam zajmie się parterem a ja piętrem. – rozdzieliłem zadania
Po godzinie zaopatrzeniowcy wrócili więc Lou dołączył do mnie a Niall do Liam’ a. W ten sposób po dwóch godzinach cały dom lśnił. Byliśmy z siebie dumni.
- Dziękuję Wam, teraz dom bardzo ładnie wygląda. – powiedziałem opadając na kanapę tak jak reszta zespołu
Odpoczynek przerwało się pojawienie managera.
- Co tu tak wysprzątane? – zdziwił się
- [T.I] dziś spędza u nas noc bo w domu dziecka mogłoby grozić jej niebezpieczeństwo. – wytłumaczyłem
- No tak, mądrze postąpiliście. Mam nadzieję, że jesteście gotowi na jutro. A Ty – Paul wskazał na mnie – masz ją wspierać. Widzę, że jest dla Ciebie ważna, zapamiętaj sobie, iż będzie Cię potrzebować.
- Wiem o tym ale dziękuję za przypomnienie.
- Dobra, to ja już wracam do siebie. W razie czego jestem pod telefonem tak jak zawsze. Będę jeszcze rano do Was dzwonić.
Zostało tylko pół godziny do przybycia [T.I] więc powinniśmy coś ugotować.
- Hazza, chodź na chwilkę do kuchni!
- Co chcesz?
- Ugotowałbyś coś? Proszę.
- Ok, ale tylko ze względu na naszego gościa.

PERSPEKTYWA [T.I]

Dotarłam właśnie pod dom chłopców, jest ogromny. Gdy tylko dotarłam pod drzwi do mojego nosa dotarł zapach spaghetti. Nie wiem jak oni to zrobili ale to jest moje ulubione zadanie. Nie zwlekając dłużej zapukałam. Po chwili w progu stanął Hazza.
- Cześć. Wchodź i się rozgość a ja muszę lecieć do kuchni bo się jedzonko przypali i mnie Niall zatłucze.
Usiadłam więc na sofie uprzednio pozostawiając torbę z rzeczami w przedpokoju. Za chwile koło mnie pojawiła się reszta zespołu. Chwilę pogadaliśmy i Styles zawołał nas na obiad. Zjadłam całą ogromną porcję ponieważ bardzo mi smakowało.
- Było pyszne, dziękuję. – powiedziałam – czy mogłabym się dowiedzieć gdzie będę spać?
- Masz trzy możliwości – zaczął Zayn – pokój na poddaszu, mały ale fajny, pokój koło mnie, troszkę większy lecz mi osobiście się nie podoba oraz możesz spać ze mną.
- To ja zobaczę wszystkie trzy pomieszczenia i zdecyduję. Oprowadzi mnie ktoś? – rzekłam kierując się po swój bagaż.
Nagle koło mnie znalazł się cały zespół. Liam niósł moją torbę,  Lou i Hazza szli z przodu, Malik koło mnie a Niall tak samo jak Payne za nami. Po obejrzeniu wszystkich pokoi zdecydowałam, że będę spać koło mulata. Chcę żeby był blisko mnie.

NASTĘPNEGO DNIA

Noc minęła mi bardzo spokojnie. Obudziły mnie hałasy na parterze. Tak to jest jak w domu mieszka pięciu chłopaków. Zastałam ich w kuchni kłócących się o to co będzie na śniadanie.
- Cisza! Wynocha mi stąd. Ja zrobię śniadanie a Wy proszę salon ogarnąć bo wygląd jakby tornado prze niego przeszło.
- Dobra, już nas nie ma.
Jednak w pomieszczeniu został Zayn.
- To takie Twoje drugie wcielenie? – zażartował
- Czasami trzeba postawić na swoim. A przy Was nie zjadłabym pewnie żadnego śniadania. – powiedziałam
- Osz Ty. – chłopak zaczął mnie łaskotać
- Przestań…proszę…stop…zrobię wszystko co chcesz tylko przestań.
- Wszystko? – dopytywał się zaciekawiony
- Tak.
- No to poproszę całusa w policzek.
Zmieszałam się trochę ale dałam mu tego buziaka. Potem już w spokoju przygotowałam posiłek. 

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Już jest po rozprawie. Sędzia po przedstawieniu dowodów i po zeznaniach managera zespołu, chłopaków i moim uznał dyrektora ośrodka za winnego i skazał go na 15 lat pozbawienia wolności i 3 lata prac społecznych. Teraz wreszcie będziemy spokojnie żyć.
- Zayn, tak bardzo się cieszę. – rzuciłam się chłopakowi w ramiona.
- Ja też, szczególnie widząc Twój uśmiech.
- Dziękuję. – chciałam pocałować go w policzek lecz przekrzywił głowę i moje usta spoczęły na jego. Pocałunek z nieśmiałego zmienił się w namiętny.
- [T.I], ja muszę Ci coś powiedzieć. – zaczął Zayn – zakochałem się w Tobie.
- Też Cię kocham. – wyszeptałam mu do ucha.
Pocałował mnie i dołączyliśmy do chłopaków, którzy również cieszyli się z wyroku. Nie umknął im jeden szczegół, szliśmy za rękę.
- Gratuluję. – powiedział Hazza
Potem to samo usłyszeliśmy od Liam’ a, Niall’ a i Louis’ a. Szczęśliwi dotarliśmy do ich domu.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Jestem bardzo szczęśliwa z Zayn’ em. Nowy zarządca domu dziecka pozwolił mi zamieszkać z Malik’ iem i resztą zespołu. Nigdy nie przypuszczałam, że spotka mnie w życiu takie szczęście. 




Tak więc skończyła się już ich historia. Mam nadzieję, że Wam się spodobała. Dziękuję za wszystkie komentarze pod częściami tego imagina. I przepraszam za zepsutą końcówkę tego imagina. Miała być bardziej rozbudowana ale pewne zdarzenia w moim życiu spowodowały, iż nic więcej nie udało mi się napisać. 

środa, 6 listopada 2013

116.Harry

Imagin z dedykacją dla Klaudii69

Zapadał zmierzch.Księżyc oświetlał czarne niczym otchłań niebo.Chłodne powietrze szczypało mnie w policzki i okalało całe ciało.
Pocierałam dłonią o dłoń aby choć trochę się rozgrzać.Rozejrzałam się w okół.Cisza i spokój.O tej porze ulice Londynu przepełniały się pustkami.Ani jednej żywej duszy,a nawet najcichszy szmer pobudzał wyobraźnię.Nagle wszystko wydało się takie podejrzane,a za razem intrygujące.
Drzewa w parku na przeciwko mojego bloku tańczyły jak zagrał im jesienny wiatr.Barwne liście zataczały kręgi w powietrzu.Tak ja by cała natura budziła się w nocy i pokazywała swoje najpiękniejsze oblicze które mogli obejrzeć tylko nie liczni.
Siedziałam na balkonie wygodnie usadowiona w fotelu który zapomniałam schować do domu.Ogrzewana przez ciepłą,grubą,puchową kurtkę siedziałam patrząc w ciemność parku.
Wydychając powietrze przed twarzą pojawiała się mała zniekształcona mgiełka.Robiło się coraz zimniej,możliwe nawet,że termometr wskazywał temperaturę poniżej zera.Nie przeszkadzało mi to.
-Rozchorujesz się.-Usłyszałam znajomy głos ale jednak wzdrygnęłam się.Powoli obróciłam głowę w stronę gdzie dochodził głos.
Mój sąsiad.Nie dawno tutaj mieszka.Kilka tygodni nawet mniej.Na klatce schodowej zamieniłam z nim dwa słowa.Nic więcej.
Burzę jego loków rozwiał chłodny wiaterek.Jego głębokie zielone oczy patrzały na mnie z niezwykła przenikliwością.Tak jak by próbował czytać mi w myślach.
-Ja mam kurtkę,a ty?-zauważyłam nie patrząc na niego.Harry był osobą dość dziwną.Byliśmy w tym samym wieku ale on w ogóle nie zachowywał się jak przeciętny dziewietnastolatek.Był cichy,spokojny podobnie jak dzisiejszy wieczór.Nie puszczał głośno muzyki,nie imprezował ale za to często widywałam go ze stosem książek w rękach.
-Punkt dla ciebie.Ale chyba to ty siedzisz tutaj dłużej?
Wzruszyłam ramionami odchylając głowę delikatnie do tyłu.Wciągnęłam mroźne powietrze nosem co sprawiło,że poczułam się niesamowicie rozbudzona.
-Lubię tę porę roku,a ty?-Zapytał po chwili gdy nie odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie.
-Ja też.-przyznałam z lekkim uśmiechem na ustach-Przypomina mi grabienie liści z dziadkiem.
Harry zachichotał nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.
Poczułam jak na mojej otwartej dłoni spływał zimna kropelka,a po niej kolejne.Zaczęło padać.Szybko otworzyłam drzwi balkonu i weszłam do domu po czym szczelnie je zamknęłam.
Zdjęłam kurtkę w przedpokoju i powiesiłam na wieszaku.Postawiłam wodę na herbatę,a w pustym mieszkaniu jak echo rozniósł się dzwonek do drzwi.W ciepłych,puchowych skarpetka,ślizgając się na panelach poszłam otworzyć.
-Ale deszczu za bardzo nie lubię.-powiedział sąsiad.Uśmiechnęłam się do Harry'ego i zaprosiłam do środka ruchem ręki.
-Herbaty?-zapytałam gdy chłopak usiadł na kanapie.
-Poproszę jeśli to nie problem.-podarował mi jeden z piękniejszych uśmiechów,a ja odwzajemniłam.
Z szafki nad blatami wyjęłam dwa czerwone kubki w groszki i nalałam do nich gorącej wody która po kilku sekundach nabrała brązowego koloru i buchała ciepłą parą o zapachu malinowym.
Ostrożnie zaniosłam ciepłą ciecz do salonu gdzie był mój gość.
-Dużo czytasz?-raczej to pytanie zabrzmiało jako stwierdzenie.Chłopak stał przy jednym z regałów i dokładnie przyglądał się tytułom książek na ich grzbietach.
-Moja skromna biblioteczka mówi sama za siebie.Herbata.-podałam mu gorący kubek.Sąsiad podziękował mi skinieniem głowy,a za raz potem wygodnie usadowił się na niebieskiej kanapie okrytą brązowym,puszystym kocem.
Minęło kilka miesięcy.Na dworze robiło się coraz cieplej co zwiastowało nadejściem wiosny.Od czasu gdy Harry-sąsiad przyszedł na herbatę wiele się zmieniło.
Po pierwsze od tamtej pory widywaliśmy się codziennie i w salonie popijaliśmy ciepłą herbatę zawsze z tych samych czerwonych kubków w groszki.To się stało takim naszym rytuałem z którego z niewiadomych powodów byłam bardzo dumna.
Dużo rozmawialiśmy.Najczęściej o książkach.Często pożyczaliśmy sobie lektury które naszymi zdaniami były warte do przeczytania.
Co rano widywałam Harry'ego przez okno jak wsiadał do swojego czarnego samochodu i jeździł do pracy.Pracował w księgarni na przedmieściach.
Dość daleko od Londyn,a przynajmniej do naszego bloku ale on zawsze powtarzał:
-Nie ważne,że muszę wstawać wcześnie rano żeby zdążyć.Gdybyś tylko widziała te zafascynowane książkami buzie w księgarni sama zechciałabyś tam pracować.
Miał rację.Kilka razy odwiedziłam go w tej księgarni i mogłam szczerze przyznać mu rację.Były tam tony książek w twardej i miękkiej okładce które tylko czekały aż się je odkryje.Tyle nieprzeczytanych,nieodkrytych słów aż chciało się kupić je wszystkie.
Pewnego wieczoru to ja postanowiłam odwiedzić przyjaciela za ścianą.To było wygodne mieć kogoś z kim można porozmawiać drzwi obok.
Zapukałam,bo zepsuł mu się dzwonek.Nie musiałam długo czekać.Jego charakterystyczna czupryna wyglądała jak rozczochrane afro w świetle lampy.Oczy zielone jak trawa zabłysły gdy tylko mnie ujrzał,a usta wykrzywiły się w szeroki uśmiech.
Sama nie wiem dlaczego ale moje serce zbiło szybciej tak jak by za moment miało wyskoczyć mi z piersi.Od dawna za każdym razem gdy go widziałam właśnie tak się czułam.
-Cześć!Wejdź.Myślałem,że już nie przyjdziesz.-powiedział z wyraźną ulgą w głosie-Bałem się,że się rozchorowałaś.Miałem zamiar do ciebie iść ale nie wiedziałem czy chcesz się dziś ze mną spotkać.-zawołał z kuchni.Słyszałam jak kubki obijają się o siebie.
Martwił się o mnie?Zwykle nie wyznawaliśmy sobie takich rzeczy.Zazwyczaj w ogóle nie mówiliśmy o swoich uczuciach.Poczułam się dość dziwnie.
-Miałem proste włosy.Moja siostra bawiła się prostownicą.-wyznał podając mi herbatę.
Nawet nie zauważyłam gdy,że zaczęłam oglądać jego zdjęcia które stały na komodzie.
-Wyglądałeś śmiesznie.-przyznałam sztucznie chichocząc.
-Płakałem.Co się stało?Jesteś jakaś taka...smętna.-zauważył upijając łyka ciepłego napoju.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i usiadłam na białej kanapie.
W jego mieszkaniu byłam tylko dwa razy z tego teraz był trzeci.Mieszkanie było bardzo dobrze urządzone i zadbane bardziej niż moje więc to było dziwne.W końcu on jest chłopakiem.Z reguły mężczyźni bałaganią bardziej ale on był zupełnie inny i to mnie w nim kręciło.
-[t.i]!-pomachał mi rękom przed oczami-Wyglądasz ja by porwali cie kosmici,zrobili jakieś badania,a później wyczyścili ci pamięć i teraz właśnie wszystko sobie przypominasz.-zaśmiał się.
Czułam się jak kosmitka,a raczej jak bym siedziała z kosmitą w jednym pomieszczeniu.Jak to możliwe,że Harry tak bardzo różnił się od wszystkich moich kolegów?
Nie pasował do żadnego opisu chłopka.Nie był niegrzeczny.zboczony czy arogancki.Był dobrze wychowany i uprzejmy.Był jak bohater wyjęty w prost z książki romantycznej.Ideał.
Dlaczego więc nie miał dziewczyny?
-Cieszę się,że mnie słuchasz.-skwitował z kwaśną miną.
-Przepraszam.Już cię słucham.O czym mówiłeś?
-Opowiadałem jak siedziałem w księgarni...ale wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł.Zdjąłem ubrani i zacząłem latać po mieście zupełnie goły.
-Co?!-zdziwiłam się.Rzeczywiście to było nie miłe z mojej strony nie słuchać tego co ma do powiedzenia.
-Żartowałem.Chciałem zwrócić na siebie twoją uwagę i udało mi się.-odparł z triumfem w głosie znów upijając łyka herbaty-Powiesz co się z tobą dzieje?
-Chyba się zakochałam.-wyznałam sama nie wiem dlaczego.te słowa po prostu same ze mnie wypłynęły.
Harry zrobił wielkie oczy,a później mina mu zrzedła.Ściągnął brwi i wstał aby zabrać pusty już kubek do kuchni.
-Mam nadzieję,że będziecie szczęśliwi.-odparł z przekąsem-Czy on przynajmniej odwzajemnia twoje uczucia?-zapytał drżącym i nie pewnym głosem.
-Nie wiem.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Czy Harry dał mi kiedykolwiek do zrozumienia,że czuje do mnie więcej niż tylko przyjaźń?Nie mam zielonego pojęcia.Nigdy nie zwracałam na to uwagi.Byłam bardziej pochłonięta i uradowana faktem,że ktoś taki jak on jest przy mnie.
-A propos jeśli już ta rozmawiamy o osobach które zawładnęły naszymi sercami chciałbym żebyś kogoś poznała.-odparł tajemniczo.
-Masz dziewczynę?-zapytałam zdziwiona.
Czemu mi nie powiedział?Nie spędzałbym i nie traciła czasu na myśleniu o jego zielonych,błyszczących oczach,o dołeczkach które towarzyszą mu przy każdym uśmiechu.
-Tak jak by.To się okaże.Chciałbym żebyś poszła ze mną do kina w ten piątek.Poznacie się.-zaproponował.Uśmiechnęłam się blado oraz się zgodziłam.Co miałabym mu niby powiedzieć?
Harry kocham cię i nie chcę żebyś spotykał się z jakąś tam lafiryndą.
Uzna mnie za wariatkę albo co gorsza zerwie ze mną wszelkie kontakty.Tego bym nie zniosła.Wolałam już wzdychać do niego w tajemnicy ale być blisko.
Nadszedł dzień sądu ostatecznego.Piątek zapisany wielką literą z numer piętnastym na kalendarzu.Ciężko westchnęłam patrząc na liczby i literki.
Poczułam niemiłe ściśnięcie w żołądku.Dlaczego nie mogłam się rozchorować i nie pójść na to spotkanie?
Dzień miną dość szybko ale gdy zbliżała się umówiona godzina czas jak by zwolnił i wlekł się niemiłosiernie.Miałam ochotę zadzwonić do niego (nie miałam odwagi do niego pójść) i powiedzieć,że dostałam gorączki ale byłam pewna w stu procentach,że za chwilę by przyszedł i całe kłamstwo wyszło by na jaw więc nie miałam wybory.
Mimo iż mieszkaliśmy obok siebie Harry pojechał wcześniej.Ja natomiast zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam pod kino.
Już widziałam jak Harry czeka na mnie z rogalem na ustach,a obok niego stoi jakaś dziewczyna zakochana po uszy podobnie jak on.
Podjechałam pod kino lecz stał tam tylko Harry.Nie było nikogo innego.Czyżby się spóźniła albo potrąciła ją ciężarówka?
Osobiście wolałam tą drugą opcję.
Mój przyjaciel stał z bukietem kwiatów w ręce.Po za tym uśmiech nie schodził z jego malinowych ust które aż prosiły się żeby je pocałować.
-Cześć!-zawołał gdy wyszłam z auta.
Słońce powoli zachodziło.Ludzi na ulicach przybywało.Wszyscy się gdzieś spieszyli.Świeże wiosenne powietrze sprawiało,że na moich policzkach pojawiły się wypieki.Zapach wiosny unosił się i wprawiała w cudowny nastrój.Tylko patrzeć aż zrobi się ciepło,a ludzie zrzucą zimowe kagańce i zaczną królować krótkie rękawki.
-Hej!Gdzie twoja dziewczyna ,spóźnia się.-zauważyłam nie zbyt miłym tonem głosu.Nie lubiłam udawać i nie zamierzałam robić wyjątku w tej chwili.
Harry zaśmiał się tylko.
-Proszę to dla ciebie.-odparł uprzejmym tonem wręczając mi bukiet czerwonych róż.
-Z jakiej to okazji?-zapytałam zupełnie rozczulona.Bukiet był piękny tylko dlaczego wręczył go mi,a nie jego dziewczynie?
-Czy musi być okazja żeby dać komuś,a w tym przypadku osobie tak wyjątkowej jak ty,bukiet?Wracając od sprawy z moją dziewczyną.Muszę ci się do czegoś przyznać i zanim zlejesz mnie tymi kolczastymi niczemu winnymi roślinkami wysłuchaj mnie do końca.
Teraz to zaczęłam się denerwować?Niby dlaczego miałabym go bić?Nigdy nie skrzywdziłam nawet komara no oprócz jednego który brzęczał mi nad uchem gdy byłam dzieckiem.
-Nie ma żadnej dziewczyny i nie będzie ale podobało mi się gdy byłaś zazdrosna.W sumie to cię perfidnie okłamałem i tak na prawdę to o ciebie mi chodziło.Nie wiedziałem jak mam wyznać ci co do ciebie czuję,a ten pomysł wydał mi się najlepszy.-powiedział lekko zawstydzony.
Victoria!Unieśmy dwa palce do góry!
Zdecydowanie rano myślałam,że ten dzień będzie straszny i nawet piękna pogoda nie poprawiła mi humoru.Nie wiedziałam co powiedzieć czy zrobić.
Teraz nawet przez głowę przeszło mi zlanie go kwiatami,bo przez niego cały dzień się denerwowałam ale czuł to samo co ja.
Mocno trzymając prezent w postaci kwiatów jednej ręce,drugą dotknęłam jego policzka i pocałowałam jego malinowe usta.
-To oznacza,że jednak wyjdę z tego cały?-zażartował.
-Tak.-odpowiedziałam po raz kolejny łącząc nasze usta.

***
Witajcie czytelnicy moich wypocin!!!

Kochamy was i dziękujemy za tyle wejść.Jesteście zajebiaszcze!!!
Jak podoba wam się imagin?
Końcówka trochę zryta wiem ale reszta historyjki chyba dobra?
Oceńcie same.
Pozdrawiam Vicky :D







niedziela, 3 listopada 2013

Zayn cz. 2




PERSPEKTYWA ZAYN’ A

Jak mówiłem tak i zrobiłem. Telefon i laptop kupiony. Teraz muszę znaleźć chwilę czasu aby to dać [T.I]. Próby naprawdę są teraz ciężkie więc będzie trudno ale mam nadzieję że się uda. 

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

No i się udało! Wreszcie wolny dzień. Pierwszy od tygodnia. Tak długo na to czekałem. Popryskałem się moimi najlepszymi perfumami , wziąłem mój prezent dla [T.I] i wsiadłem do swojego samochodu.  Widok domu dziecka mnie zasmucił i rozdrażnił. My żyjemy tak zajebiście a oni? Nie mają takich dobrych warunków. Wielu uzdolnionych ludzi tu się marnuje. [T.I] też . Wziąłem torbę i podążyłem do budynku. Szukałem dziewczyny i ją znalazłem. Siedziała w swoim pokoju na parapecie i patrzyła w okno .
- Mam coś dla Ciebie. – powiedziałem
- Zayn? – zapytała i odwróciła głowę
- Płakałaś? – zdziwiłem się
- Nie, czemu pytasz?
- Przecież widzę. – starłem łzę z jej policzka – Nie oszukuj mnie.
Usiadłem na łóżku i nastolatka do mnie dołączyła.
- Mi możesz wszystko powiedzieć. – wyszeptałem
- Dziś rano dyrektor mi powiedział, że jak nie będę posłuszna to będzie mnie molestował.
[T.I] po zakończeniu wypowiedzi się rozpłakała. Przytuliłem ją więc aby poczuła, iż ma wsparcie.
- Cicho, nie płacz już. Przy mnie jesteś bezpieczna.
- Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. Przecież Ci obiecałem, że zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. A teraz zobacz co dla Ciebie mam. – i podałem jej dwie paczuszki
- Nie musiałeś wydawać tyle pieniędzy ponieważ i tak będę musiała to co mi podarowałeś tutaj zostawić.
- Nie prawda. Zabierzesz  telefon i komputer ze sobą. Załatwiłem Ci to.
- Nie wiem co mam powiedzieć. Jestem Ci bardzo wdzięczna.
- Cieszę się, że sprawiłem, iż chociaż na chwilę jesteś szczęśliwa. W telefonie masz już wpisane numer mój i chłopaków wraz z naszymi zdjęciami żeby łatwiej było Ci nas rozpoznać.
- Dziękuję.
- Gdy tylko będziesz potrzebowała bądź chciała pogadać to dzwoń lub pisz, nawet w środku nocy.
- Tak bardzo się cieszę, że to właśnie mnie wybrałeś jako odpowiednią osobę do oprowadzenia Cię po budynku. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak wyglądało by moje życie gdybyś się w nim nie pojawił.
- Jestem przy Tobie i łatwo się mnie nie pozbędziesz ponieważ Cię polubiłem.
 - Bardzo się z tego cieszę i gdy tylko będę potrzebować to się z Tobą skontaktuję.
- Wspaniale. – spojrzałem na telefon – Bardzo Cię przepraszam ale ja już muszę iść bo mamy próbę.
- Rozumiem.
- Do zobaczenia. – przytuliłem dziewczynę
- Pa, pa.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

Właśnie mamy próbę, którą przerwało pojawienie się naszego managera. Powiedział nam, że możemy iść w odwiedziny do domu dziecka. Ucieszyłem się jak nigdy w życiu! Perspektywa zobaczenia dziewczyny była piękna.  Znów ujrzę jej piękną  twarz, śliczne i duże oczka.
- Kiedy? – spytał Horan
- Choćby za chwilę. – Paul odpowiedział , klikając na Iphon' ie.
- No to możemy już wyruszać ? – niecierpliwiłem się
- A co Ty tak się spieszysz?  – zaśmiał się Louis
- No .. polubiłem ich . I jeśli możemy dać im trochę radości to zróbmy to. – powiedziałem i wyszedłem do samochodu .
Cała podróż strasznie mi się dłużyła a trwała raptem 15 minut! Pragnąłem już ujrzeć twarz [T.I].  Zobaczyliśmy dom dziecka. Znów okropny widok. Weszliśmy do środka i poszliśmy do gabinetu dyrektora aby powiadomić o tym, że jesteśmy tutaj.

PERSPEKTYWA [T.I]

- Ostrzegałem Cię [T.I]. – dyrektor się uśmiechnął.
Ale ten uśmiech nie był jakiś życzliwy. Był okropny.
- Ale ja nic nie zrobiłam. – pisnęłam przerażona
- To jest teraz nieważne. – przybliżył się
Mój oddech przyspieszył. Nie wiedziałam co zrobić. Strach mnie sparaliżował. W moich oczach pojawiły się łzy. W tym momencie z impetem wszedł ktoś do gabinetu. Dyrektor szybko odskoczył. Poczułam nieprawdopodobną ulgę ponieważ tą osobą był Paul. 
- Dzień dobry. One Direction przybyli na dłużej dzisiaj. – zaśmiał się menager
- Oh to wspaniale! Chodźmy. Akurat teraz mają czas wolny więc są na boisku. Ruszajmy. – dyrektor powiedział jakby gdyby nigdy nic  - Mam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam u Ciebie takiego zachowania.
Spuściłam głowę i wyszłam razem za nimi z gabinetu. Chłopcy czekali przed pomieszczeniem. Nie chciałam się zatrzymywać. Zayn to zrobił.
- Cześć [T.I]. – uśmiechnął się
Odwróciłam głowę aby nie widział że moje oczy są pełne łez. Nie dałam im jeszcze upustu ale i tak nie chciałam aby to zobaczył.
- Zayn, idziesz? – spytał Liam przy wejściu na boisko
- Tak .. zaraz.
Dyrektor, Paul i chłopcy znikli za rogiem. Wtedy Zayn ujął moją twarz w dłonie i popatrzył mi w oczy pełne łez. Wyrwałam mu się i przytuliłam do niego. Zaczęłam płakać.
- Co się stało? – Spytał z troską w głosie .Głaskał mnie przy tym po głowie.
- Dyrektor .. on .. się .. dobierał .. do mnie. – z trudem łapałam powietrze
- Boże .. – przycisnął mnie mocno do siebie
- Zayn, nie chcę tu być. Boję się. - szlochałam
- Zrobię coś z tym. Obiecuję. – powiedział ze złością w głosie – Nie płacz. – to wypowiedział łagodnie i ciepło

PERSPEKTYWA ZAYN‘ A

Nie mogę jej tak zostawić. To niedopuszczalne. Jak można być tak podłym? Tak nieczułym i okropnym? W mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Po naszej wizycie wpadłem na chwilę do gabinetu dyrektora ośrodka.
- W czym mogę służyć panie Malik? – spytał nie odrywając nosa od papierów
- Chcę adoptować [T.I]. – powiedziałem twardo
Dyrektor domu dziecka roześmiał się donośnie co mnie zdziwiło i wkurzyło.
- Nie możesz. – spoważniał momentalnie
- Dlaczego? Mam skończone 18 lat. – założyłem ręce
- Masz dopiero 19 lat. Nie możesz tego zrobić . Jesteś za młody – znów wrócił do papierów
- Znajdę sposób aby ją stąd zabrać ! – krzyknąłem i wyszedłem z gabinetu trzaskając drzwiami
To nie może tak być aby wychowankowie domu dziecka tak cierpieli. Zmienię to. Pomogę wszystkim, nie tylko [T.I] na której szczęściu bardzo mi zależy. Wytoczę dyrektorowi sprawę w sądzie, Paul załatwi mi najlepszych prawników i uwolnię te dzieciaki z bagna zwanym „Dom dziecka”.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Ostatnia próba przez trasą koncertową. Jeszcze tylko tydzień spędzony w kraju i wyjeżdżamy na całe pięć miesięcy. Będę tęsknić za [T.I]. Mam nadzieję, że nic złego w tym czasie się jej nie stanie. Miałem właśnie napisać do niej sms’ a gdy telefon wydał z siebie dźwięk informujący mnie o pojawieniu się nowej wiadomości tekstowej.
„Dyrektor dostał wezwanie na rozprawę i idzie do Was wkurzony. Co Ty najlepszego narobiłeś? Martwię się”
Wiadomość tą wysłała [T.I]. Poinformowałem managera o tym, że dyrektor ośrodka chce się z nami spotkać. Nawet się ucieszył bo ma mu parę słów do powiedzenia. 



Dziękuję wszystkim za bardzo miłe komentarze pod pierwszą częścią imagina. Cieszy mnie to, że moja pisanina się Wam spodobała. A co do imagina to przewiduję jeszcze jedną część. 
P.S. Oglądaliście teledysk do "The Story Of My Life"? Co o nim sądzicie?

piątek, 1 listopada 2013

Zayn cz.1




PERSPEKTYWA [T.I]

Tak bardzo chciałabym być szczęśliwa. Mam na myśli posiadanie chłopaka. Niestety na dzień dzisiejszy nie jest to możliwe. Spowodowane jest to moją przeszłością. Mężczyźni wyrządzili dużo zła w moim życiu. W wieku 5 lat przez bezmyślnego  kierowcę TIR-a straciłam rodziców i trafiłam do domu dziecka. Większość osób tam znajdujących się było płci męskiej. Jako dziecku nie przeszkadzało mi to. Lecz gdy byłam już nastolatką obecność tak dużej liczby facetów w moim otoczeniu mi doskwierała. Zaczęły się molestowania, wykorzystywania seksualne. Moje życie w tym ośrodku z sielanki zmieniło się w horror. Uczęszczałam na większość zajęć dodatkowych w szkole aby jak najmniej czasu spędzać w domu dziecka. Nie mogłam się doczekać dnia 18 urodzin. Dnia, w którym będę wolna. Kiedy już żaden mężczyzna z ośrodka nie będzie mnie krzywdził. Wtedy stanę na własne nogi, znajdę na mieszkanie, pójdę na studia i może uda mi się znaleźć miłość, której tak bardzo pragnę. I nie chodzi mi to o miłość fizyczną tylko o uczucie, które łączy dwojga ludzi. Tylko zanim pokocham jakiegoś mężczyznę muszę się uporać z moją zranioną psychiką. A nie jest to łatwe zadanie. Teraz w każdym osobniku płci męskiej widzę osobę, która może mnie skrzywdzić. I jeszcze zapomniałam dodać, że teraz mam 17 lat. Jeszcze tylko rok i może uda mi się poznać uczucie szczęściem zwane.
„Wszyscy proszeni są o udanie się do jadalni” rozległo się w głośnikach
Pewnie pan dyrektor ma nam coś do zakomunikowania. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu wszyscy już tam byli. Po chwili pojawił się mężczyzna zarządzający ośrodkiem z piątką chłopaków.
- To jest zespół One Direction. Przybyli oni tutaj aby chwile z wami porozmawiać. Proszę ich ładnie ugościć. – zwrócił się do nas. – Chłopcy przedstawcie się i wybierzcie osobę, która ma was oprowadzić po budynku. – powiedział do gości
- Ja jestem Harry. Najmłodszy i najprzystojniejszy. Wybieram tego chłopca w zielonej bluzie. Czuję, że się dogadamy.
- A ja jestem Louis. Najzabawniejszy i najstarszy członek zespołu. Wybieram tę brunetkę w różowej bluzie ponieważ przypomina mi moją siostrę.
- Witajcie. Jestem Liam. Najpoważniejszy i najbardziej odpowiedzialny z zespołu. Chciałbym być oprowadzony przez chłopaka w brązowej koszuli.
- Które z Was najbardziej lubi jeść? – zapytał Niall – O, tu jest taki chłopak w fioletowych spodniach. Na pewno spędzimy miło czas.
- No to zostałem ja. Jestem Zayn. I pragnę aby o domu dziecka opowiedziała mi ta dziewczyna w szarej bluzie. Jak masz na imię?
- Jestem [T.I]. – odpowiedziałam
- Miło mi Cię poznać. Oprowadzisz mnie?
- Ok.
Ruszyłam w stronę sali komputerowej licząc, że Zayn podąży za mną. Lecz pozostał on w pomieszczeniu, które poznał jako pierwsze. Gdy dotarłam do niego chłopak bawił się swoim telefonem.
 - Jak mam Cię oprowadzić to musisz mnie pilnować a nie telefonu. – powiedziałam
- Przepraszam. – wyszeptał
- Nie przepraszaj tylko rusz tyłek bo nie mamy całego dnia.
Po tych słowach mulat złapał mnie za rękę a ja podskoczyłam ze strachu.
- Przepraszam. Nie chciałem żebyś mi uciekła.
- Dobrze, chodźmy już.
I udaliśmy się w stronę sali z komputerami.

PERSPEKTYWA ZAYN’ A

Zdziwiła mnie reakcja dziewczyny na mój dotyk. Nie było to normalne. Mam nadzieję, że uda nam się nawiązać kontakt ponieważ wydaje się ona wartościową osobą. Nie rób nic głupiego. [T.I] się Ciebie boi powtarzałem sobie w myślach. Czynność tą przerwał głos mojej towarzyszki.
- Sam widzisz jaka to sala. Mamy 15 komputerów na 75 osób. Głównie używamy je do nauki ponieważ nie mamy swoich własnych.
Miałem wrażenie, że ze zdziwienia szczęka mi opadnie. Ale powstrzymałem się aby zachować pozory normalności. Oni mają tu takie marne warunki a ja siedzę sobie w luksusie i mogę mieć co tylko zapragnę. Muszę coś dla nich, a raczej dla niej zrobić. [T.I] zasługuje na dużo dobra i postaram się jej to dać. Tyle mogę dla dziewczyny zrobić. Następnie znaleźliśmy się na sali gimnastycznej, która również nowością nie pachniała.
- Zayn co się dzieje? – usłyszałem pytanie
- Zamyśliłem się. – odparłem
- No właśnie widzę. Jesteśmy u mnie w pokoju. Chciałam abyś również to pomieszczenie zobaczył.
Usiadłem na łóżku najdelikatniej jak potrafiłem bo bałem się go zniszczyć.
- I co sądzisz o domu dziecka? – zapytała dziewczyna
- Jestem zszokowany warunkami w jakich mieszkacie.
- Nie jest źle.
 - [T.I], powiedz mi, czy Ty jesteś tutaj szczęśliwa?
 - No wiesz… - zaczęła
- Nie, nie wiem. I chcę usłyszeć prawdę.
- No dobrze. Odpowiem Ci na Twoje pytanie tylko muszę opowiedzieć trochę mojej historii.
- To słucham.
- Ja nie jestem szczęśliwa. A jest to spowodowane tym co wydarzyło się 12 lat temu. Moi rodzice zginęli, zostali potrąceni przez ciężarówkę, którą kierował mężczyzna. Po tym zdarzeniu wylądowałam tutaj. Gdy byłam młodsza to było mi tu dobrze. Lecz gdy stałam się nastolatką zaczęły się akty wykorzystywania  seksualnego. I tak jest po dziś dzień. Na szczęście jeszcze tylko rok i uwolnię się od moich prześladowców.
- Zatkało mnie. Nie wiem co mam powiedzieć.
- Teraz znasz już moją historię. Wiesz, że uczucie szczęścia nie jest mi znane.
- Zrobię wszystko żebyś poczuła co to szczęście. Zasługujesz na to.
- Nie musisz. Ja już niedługo będę miała szansę aby sama na to wpłynąć.
- Ale ja chcę, więc nie dyskutuj ze mną.
- Dobrze

PERSPEKTYWA [T.I]

Naszą rozmowę przerwały słowa dyrektora, które informowały o tym, że czas poświęcony na wizytę zespołu się kończy.
- Powinniśmy iść do miejsca w którym się poznaliśmy aby nie narazić się na gniew.
- Ok, prowadź. – powiedział Zayn
Udałam się więc w kierunku jadalni i za chwilę dołączył do mnie chłopak.
- Nie smuć się. Obiecuję Ci, że niedługo się spotkamy. – wyszeptał
Gdy już znaleźliśmy się w pomieszczeniu usiadłam na jednym z krzeseł a mulat dołączył do Liam’ a, Harry’ ego, Louis’ a i Niall ’ a.
- Chłopcy, mam nadzieję, iż miło spędziliście czas i spodobał się wam nasz ośrodek. – powiedział zarządca
- Wizyta przebiegła nam bardzo przyjemnie. Dziękujemy za ugoszczenie i mam nadzieję, że do zobaczenia. – rzekł Liam

PERSPEKTYWA ZAYN’ A

Widziałem w oczach [T.I] smutek. Jest mi przykro, iż ta wizyta się kończy. Chciałbym aby dziewczyna się uśmiechała. Zasługuje ona na szczęście po tym co przeszła w życiu. Taką wspaniałą osobę spotkało takie nieszczęście. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy aby choć trochę radości na tej smutnej buźce. Pierwsze kupię jej telefon i komputer żeby mogła się ze znajomymi oraz ze mną kontaktować. Poczekam jeszcze rok aż opuści dom dziecka i się nią zaopiekuję. Znajdę mieszkanie, wyślę na studia, potem pracę jej załatwię. Angażujesz się za bardzo mówił mi głosik w mojej głowie. I zacząłem się nad tym zastanawiać. Może faktycznie zależy mi odrobinkę za  bardzo niż powinno w stosunku do nowo poznanej osoby. Ale [T.I] na to zasługuje. Po takiej przeszłości ta dziewczyna zasługuje na dużo szczęścia w przyszłości.
- Ej stary, co jest? – wyrwał mnie z zamyślenia Louis
- Myślałem o warunkach w domu dziecka. To jest jakaś ruina a Ci młodzi ludzie mają tam mieszkać.
 - Nie jest tak źle, nie wyolbrzymiaj. – powiedział Liam
- Ja mam swoją opinię na temat tego miejsca i go nie zmienię.
- Ok, nie denerwuj się i masz żelka żeby zamknąć buzię. – wymamrotał Niall

Wreszcie się odczepili i mogę realizować mój plan. 


Tak jak zapowiadałam pojawiła się pierwsza część imagina z Zayn' em. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. U góry pojawiła się zakładka "Zamówienia". Chyba nie muszę tłumaczyć do czego ona służy :p Pozdrawiam :*