Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

wtorek, 26 maja 2015

Liam cz.3

Półtorej godziny później

- Tato! Co z dziadkiem? Gdzie leży?
- Nie jest z nim za dobrze. Znajduje się w ten sali. - wskazał na drzwi znajdujące się naprzeciwko mnie
- Dziękuję.
Weszłam po cichu do sali i usiadłam koło dziadka. Spał więc nie chciałam go budzić. Patrzyłam na niego a w moich oczach pojawiały się pojedyncze łzy. Moje przesiadywanie przy łóżku umierającego dziadka przerwał mój telefon. Ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Nie znałam numeru lecz odebrałam.
- Proszę.
- Hej, tu Liam.
- O! Cześć.
- Coś się stało?
- Czemu pytasz?
- Słyszę, że płaczesz.
- Siedzę właśnie przy łóżku dziadka i jak go widzę to płakać mi się chce. Nie przypomina tego dziadka, którego ja znam. - rozpłakałam się
- Cśśś, nie płacz. Będę u Ciebie za godzinę.
- Ale jak to?
- Powiedz mi gdzie teraz jesteś.
- Szpital Wojskowy w Krakowie.
- Daj mi godzinę, będę przy Tobie. - na mojej buzi pojawił się uśmiech
- Dziękuję.
- Do zobaczenia i nie płacz już.
- Pa. - chłopak się rozłączył
Byłam teraz w rozterce. Z jednej strony na moich oczach umiera bliska mi osoba. A z drugiej przyjeżdża specjalnie dla mnie chłopak, któremu się podobam i którego zdążyłam polubić. Siedziałam w ciszy i czekałam aż dziadek się obudzi.

Pół godziny później

- [T.I], to Ty?
- Ta dziadziu. Jestem przy Tobie. - złapałam go za dłoń - I chciałabym Ci podziękować za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Jestem Ci bardzo za to wdzięczna.
- Nie masz za co dziękować. Robiłem to wszystko ze względu na to, że Cię kocham i widziałem jak cierpisz przez mojego syna.
- Też Cię bardzo kocham.
- Opowiadaj jak tam było na weselu.
- Skąd Ty...a tak, tata. Było bardzo fajnie, świetnie się bawiłam do czasu jak odebrałam telefon, że jesteś w szpitalu.
- Przepraszam, że zepsułem Cię zabawę.
- Nawet tak nie myśl. Nic nie zepsułeś. A teraz odpoczywaj sobie a ja pójdę porozmawiać z lekarzem. Zobaczymy się później. - wstałam z krzesła i udałam się w kierunku drzwi
- Zaczekaj, muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. Jak się urodziłaś założyłem konto i odkładałem tam po 100 zł miesięcznie. Wszystko co jest na tym koncie jest Twoje.
- Ja nie wiem co powiedzieć. Dziękuję Ci bardzo. - przytuliłam się do dziadka
- Pamiętaj, że bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też. - wyszłam z sali i usiadłam na ławce koło mojego ojca
Siedziałam tak miętosząc kawałek mojej bluzy i rozmyślałam o mojej przyszłości bez dziadka. W moich oczach znów pojawiły się łzy. Powstrzymywałam je z całej siły, nie chciałam płakać. Musiałam być silna. On jeszcze żyje więc nie mogę się mazać. Postanowiłam przejść się po korytarzu bo nie mogłam usiedzieć w miejscu.
- Tato, ja idę się przejść. - poinformowałam go żeby się nie martwił i wstałam
Szłam pomału w kierunku wyjścia. Zatrzymałam się przy jednym z okien i podziwiałam park znajdujący się przed szpitalem. Gdy już znudziła mi się ta czynność powróciłam do spacerowania. Nie minęły 4 minuty jak znajdowałam się w czyichś ramionach. Na początku byłam zdezorientowana, spojrzałam w górę i ujrzałam Liam'a. Wtuliłam się w niego i poczułam się bezpieczna.
- Jestem już przy Tobie. - wyszeptał mi do ucha
- Dziękuję, - powiedziałam i pocałowałam go w policzek
- Co z Twoim dziadkiem? - usiedliśmy na ławce
- Nie jest dobrze. Źle się czuje. Nie ma na nic siły. Udaje, że dobrze się czuje.
- Tak mi przykro, - objął mnie - Jak się trzymasz?
- W ogóle się nie trzymam. Sama siebie oszukuję, że dam radę.
- Teraz masz mnie, będę dla Ciebie wsparciem, ramieniem w które będziesz mogła się wypłakać.
- To wiele dla mnie znaczy.
- A czy Ty coś czujesz do mnie?
- Bardzo Cię lubię ale nie wiem czy jest coś więcej. Przepraszam, ale nie mam teraz do tego głowy.
- Rozumiem. Ale lubisz mnie, chociaż tyle. - nagle usłyszałam przeraźliwy dźwięk, takie piszczenie. Dobiegało ono z sali dziadka. Podbiegłam pod nią najszybciej jak mogłam. Patrzyłam jak lekarze próbują przywrócić akcje serca. Po pół godziny przestali, odłączyli wszystkie maszyny, przykryli całego dziadka prześcieradłem i wyszli z pomieszczenia.
- Bardzo nam przykro ale nie udało się nam przywrócić akcji serca. - powiedział lekarz a ja poczułam, że zaraz zemdleję. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Na szczęście Liam wszystko zauważył, wziął mnie na ręce i usiadł ze mną na ławce. Wtuliłam się w chłopaka i nie dowierzałam w to co przed chwilą usłyszałam.
- On...nie żyje. Mój ukochany dziadek przed chwilą zmarł, - wyszeptałam i rozpłakałam się
Liam przytulił mnie jeszcze mocniej i robił wszystko żeby mnie uspokoić.
- Zabierz mnie stąd, proszę. - wyszeptałam gdy trochę się uspoiłam
Chłopak wstał a złapałam się mocniej żeby pomóc mu nieść mnie. Wiedziałam, że sadza mnie w jakimś aucie, z tyłu siedział tata. On podał chłopakowi adres i ruszyliśmy do domu. Po pól godziny brunet wynosił mnie do mieszkania.
- Zostań ze mną, proszę. - wyszeptałam mu do ucha jak mnie niósł
- Z Tobą zawsze księżniczko.

Tydzień później

Dziś odbył się pogrzeb dziadka. Liam przez cały ten czas był ze mną, mieszkał w tym samymi mieszkaniu, wspierał mnie. Cały pogrzeb stałam wtulona w niego. A i jeszcze zapomniałabym Wam powiedzieć. Jesteśmy razem. Zrozumiałam, że go kocham. I choć ciężko mi się teraz z naszego związku cieszyć to wiem, że mam na kogo liczyć w tych ciężkich chwilach.


Tak jak chcieliście pojawiam się z trzecią a zarazem ostatnią częścią tego imagina. 
Czekam na Wasze komentarze =D

Pozdrawiam mordki <3 

sobota, 23 maja 2015

Zayn część 3





Byłam kompletnie zmieszana. Już nie raz wyobrażałam sobie spotkanie z Zaynem, co mu odpiszę w takiej okoliczności ale zawsze spychałam je na tył bo wiedziałam że to niemożliwe a teraz głównym pytaniem które mnie niezmiernie nurtowało było to czy Zayn z którym chodzę do klasy to Zayn z listów. Zastanawiałam się czy polubi mnie jako osobę, bo jednak korespondencja jest bardziej tajemnicza. Zawsze można wykreować się na inną osobę niż się jest. Czy Zayn był szczery pisząc do mnie. Kilkakrotnie spojrzałam na długopis i kartkę papieru leżących obok mnie myśląc co odpisać. Zdecydowałam, że zostawię to na jutro, aby przez noc ostygnąć a w ciągu następnego dnia sobie wszystko poukładać i przyjrzeć Zaynowi. Jeśli istnieje cień szans że jest to ten sam chłopak ze szkoły i jest trochę bystry będzie robił dokładnie to samo. A co jeśli odwoła spotkanie bo się wygłupię i uzna mnie za psychopatkę?
-[T.I] na pewno to zrobi jesteś chodzącą fajtułapą - odpowiedział mój piskliwy głosik w głowie
A co jeśli uzna że zrobił błąd? W głowie kłębiło mi się milion pytań i odpowiedzi na nie. Zepchnęłam je wszystkie w głąb głowy i położyłam się do łóżka. Co w takiej sytuacji zrobiła by America bohaterka jednej z moich ulubionych książek.
-Na pewno stawiłaby czoła wyzwaniu, a nie trzęsła portkami jak ty tchórzu! - odpowiedziała moja podświadomość
-Goń się głupi głosiku i tak jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni - zaklęłam pod nosem

***kilka godzin później***

-[t.i] wstawaj, bo się spóźnisz do szkoły. - ze snu wyrwał mnie krzyk taty
Spojrzałam na zegarek i w błyskawicznym tempie pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę w rekordowym tępię tzn. 10 minut gdy normalnie z samego rana przygotowania zajmują mi około pół godziny. Założyłam pierwsze lepsze ciuchy i zbiegłam po schodach do kuchni w której złapałam za banana, którego spakowałam do torby. Gdy zakładałam buty zorientowałam się iż zostało mi jeszcze sporo czasu i nie ma co się już tak spieszyć. Tym razem na spokojnie weszłam do kuchni by zrobić sobie jakieś śniadanie. Postawiłam na płatki z mlekiem i sok pomarańczowy. Gdy skończyłam jeść naczynia włożyłam do zmywarki dopakowałam wodę i spokojnym krokiem wyszłam z domu. Zauważyłam, że duży żółty autobus wyjeżdża zza rogu więc stanęłam i czekałam aż bus podjedzie pod mój dom. Okazało się iż zostało ostatnie miejsce obok rudowłosej, kościstej (było to widać nawet przez puchową kurtkę) dziewczyny.
-Um, czy mogę tu usiąść? – zapytałam wskazując na wolne miejsce
-Czy ty mówisz do mnie? – momentalnie się speszyłam czyżby była jakąś fuchą w szkole?
-Ta..tak – poprawiłam się
-Jasne, że możesz. Zwykle nikt się do mnie nie odzywa więc jestem zdziwiona, że jako nowa już chcesz psuć sobie reputację przez zadawanie się ze mną.
-Hej, niech nikogo nie obchodzi z kim rozmawiam. Jestem [t.i] a ty?
-Scarlet. – rudowłosa wyciągnęłam malutką dłoń którą uścisnęłam
Okazało się że Scarlet jest dość gadatliwą, a do tego przemiłą i przesłodką osóbką. Myślę, że już ją polubiłam a ona mnie. Dowiedziałam się od niej też, że mamy razem algebrę, historię i literaturę angielską. Przynajmniej wiem z kim będę mogła przegadać najnudniejsze zajęcia na świecie.
Po trzech pierwszych wspólnych godzinach umówiłyśmy się, że razem zjemy lunch, który także przegadałyśmy. Dzień w szkole minął błyskawicznie, a ja właśnie stałam przy mojej szafce pakując do niej niepotrzebne mi książki i umawiając się na spacer po okolicy z moją nową koleżanką. Gdy Scarlet odeszła pokierowałam się na szkolny dziedziniec.
-Masz na imię [t.i] prawda? - usłyszałam za ramieniem
-Tak - odpowiedziałam - a ty jesteś Zayn? Dobrze pamiętam? - dodałam po obróceniu sie i zobaczeniu twarzy Malik
-Doskonale. – uśmiechnął się - Słuchaj mam głupie pytanie. -chłopak zarumienił sie i nerwowo przeczesał włosy a w jego głosie słychać było nutę podekscytowania, zdenerwowania i nadziei.
-O co chodzi?
-Czy to przypadkiem nie ty jesteś dziewczyną z listów? – po wypowiedzeniu tego zdania zamarłam jednak szybko oprzytomniałam
-Nie, bardzo mi przykro ale to nie ja. Ostatni list wysyłałam trzy lata temu. – widziałam że Zayn się speszył, a ja do końca nie wiedziałam dlaczego odpowiedziałam w ten a nie inny sposób.
-Aha, czyli muszę szukać dalej. Tylko się zbłaźniłem – mruknął – To do zobaczenia na zajęciach.
-Zaryzykowałeś. A bez ryzyka nie ma zabawy nieprawdaż? –uśmiechnęłam się - Trzymam kciuki, żebyś znalazł dziewczynę z listu. – odparłam i powolnym krokiem uciekłam z dziedzińca. Przed państwem [t.i] królowa rujnowania sobie życia, szans na przyjaźń i kompromitacji. Dlaczego ja mu tak powiedziałam? Co we mnie wstąpiło? Gdy tylko dotarłam do domu rzuciłam się w stronę schodów i pokierowałam się do mojego pokoju. Złapałam za kawałek kartki i długopis. W końcu miałam odpowiedz na list Zayna.

Na wstępie chciałam przeprosić za tak długie nieodpisywanie ale wiesz jak to jest przy przeprowadzaniu się. Nowa szkoła, nowi znajomi trzeba urządzić mieszkanie i takie inne pierdoły. A co do twojego listu nie zrozum mnie źle, ale wolałabym abyśmy zostali przyjaciółmi tylko przez korespondencję. To nie dla tego, że tego nie chcę chodzi o to, że co jeśli nie polubimy się w realu? Jeśli uznasz, że jestem dziwna, lub nudna? Albo gorzej uznasz, że mam ohydny charakter i będziesz chciał zerwać kontakt? Nie jestem na to gotowa nie teraz. Za dużo się dzieje, nie zniosę tyle emocji.
Xoxo [t.i]

Zapakowałam list w kopertę i odłożyłam na róg biurka by móc wziąć ją dziś gdy będę wychodzić ze Scarlet na spacer. Gdy wybiła osiemnasta zaczęłam się zbierać upewniając się, że zabrałam list. Zeszłam na dół do gabinetu taty prosząc go o jakieś pieniądze na wypadek gdybyśmy wpadły ze Scarlet do jakiejś kawiarni czy na pizze. Poinformowałam staruszka, że wrócę po 21 i żeby się nie martwił. Spojrzałam na termometr i uznałam iż jeśli nie założę ciepłych skarpet od babci nogi mi odpadną. Skusiłam się także złapać wełniany sweter który mi wydziergała założyłam jeszcze moją norweską parkę, która była najcieplejszą kurtką jaką kiedykolwiek miałam, na nogi nałożyłam ciepłe kozaki i wyszłam z domu kierując się w stronę poczty.
-Dobry wieczór.
-Panienka znowu bez adresu? – zapytał mężczyzna
-Jak pan widzi. – uśmiechnęłam się, a listonosz przejął moją kopertę
-Dowidzenia. – powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wybiegłam z poczty.
Spotkałam się ze Scarlet i zaczęłyśmy oprowadzanie mnie po okolicy która jest mega śliczna. Scar mówi, że wiosną jest jeszcze ładniej, a ja wieżę jej na słowo. Po wyczerpującym spacerze wstąpiłyśmy do malutkiej ale jakże przytulnej kawiarni w której zamówiłyśmy po herbacie z sokiem malinowym i kawałku ciasta cytrynowego. Do domu wróciłam jeszcze przed umówioną z tatą godziną dlatego mogłam zatrzymać resztę pieniędzy które mi dzisiaj dał. Po rozebraniu się z kilku warstw ubrań przeszłam do kuchni żeby zrobić sobie coś ciepłego do picia.
-Jak cię nie było listonosz przyniósł do ciebie list. Dziwny, bo nie podpisany.
-Gdzie jest? – zapytałam wcinając się w słowo
-Leży u ciebie na biurku. – tata uśmiechnął się a ja odwdzięczyłam się tym samym.
Zalałam herbatę i poszłam do swojego pokoju. Postawiłam kubek na biurku a sama usiadłam na krześle łapiąc za kopertę. Przejechałam po rogach i ostrożnie otworzyłam wiadomość.

Zaryzykuj. Bez ryzyka nie ma zabawy czyż to nie twoje słowa?
PS. Sprawdź drugą stronę
Pps. To byłaś ty prawda?
xx Zayn

__________________________________________________________________________
Tak należy mi się ochrzan, bo bardzo dawno nic nie dodawałam, ale już wróciłam i teraz ima giny będą się pojawiać co tydzień J Mam nadzieję że podobał wam się ten i wiem że nie piszę jak wspaniała Vicky, jednak starałam się jak mogłam i jeśli w jakimś stopniu udało mi się temu zadaniu sprostać to jestem bardzo ale to bardzo szczęśliwa. Ps. Będzie 4 część i nie jestem pewna czy 5 też, ale mam na razie bardzo dużo pomysłów. Pomyślałam też, że jeśli chcecie aby coś się znalazło w następnej części a tego nie ma lub nie było, albo popełniam jakiś błąd który wam przeszkadza to miło by było gdybyście zostawili komentarz co mam poprawić czy coś J Buziaki Ola :*

środa, 20 maja 2015

Liam cz.2

Gdy oboje byliśmy zmęczeni poszliśmy na balkon. Poznawaliśmy się przez rozmowę. Niestety przerwał nam mój telefon.
- Przepraszam Cię bardzo. Muszę odebrać.
- Dobrze, nie krępuj się.
- Proszę.
- Paula, mam ważną wiadomość.
- O co chodzi tato?
- O dziadka. Wylądował w szpitalu i jego stan jest ciężki. - w moich oczach stanęły łzy
- Co się stało? - wyszeptałam
- Miał wypadek. Lekarze nie dają mu za dużo szans na przeżycie.
- Rozumiem. Ale ja nie jestem w stanie teraz wrócić bo piłam alkohol.
- Zdążysz się z nim pożegnać jak wrócisz jutro.
- Ok.
- To pa.
- Pa. - schowałam telefon i się rozpłakałam.
Koło mnie pojawił się Liam ze zdziwieniem w oczach.
- Co się stało? - spytał
- Mój dziadek miał wypadek i jego stan jest bardzo ciężki. - chłopak przytulił mnie
- Cśśśś, wszystko będzie dobrze. - głaskał mnie po plecach i pocałował w czubek głowy
- Nie będzie dobrze. - łkałam w jego koszulę - On umiera. A ja tak bardzo go kocham. I nie wybaczę sobie jak nie zdążę się z nim pożegnać. - odsunęłam się od chłopaka - Dziękuję za wsparcie.
- Nie masz za co dziękować. - starł opuszkami kciuków moje łzy - Nie płacz już.
- Przepraszam, ale chcę stąd iść. Pożegnam się tylko z młodymi.
- Idę z Tobą.
- Nie. Ty się baw. Ja się prześpię i wracam do domu.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić.
- Ok, nie denerwuj się.
Po chwili stałam już koło młodych.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale chciałam się pożegnać.
- Coś się stało? - spytała się moja kuzynka
- Mój dziadek miał wypadek. Muszę wracać do domu.
- Rozumiem. Przykro mi. - przytuliła mnie - Poczekaj chwilę, dostaniesz ciasto.
- Dziękuję,
Kilka minut później z paczką w ręce szłam do domu, w którym miałam spać. Zapakowałam jedzenie do bagażnika i udałam się do mojego pokoju. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i położyłam się. Już prawie zasypiałam gdy w drzwiach pojawił się nie kto inny tylko Liam.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć?
- Głupie pytanie, wiem. Ale widzę, że trochę się uspokoiłaś.
- To tylko maska, żeby nie przepłakać całej nocy.
- Musi być między Tobą a Twoim dziadkiem szczególna więź, że tak cierpisz.
- Siadaj. - poklepałam miejsce koło siebie na łóżku - Opowiem Ci.

Pół godziny później

- Ja nie wiem co powiedzieć. Tak dużo przeszłaś w życiu a teraz jeszcze takie cierpienie. Słów mi brak. - powiedział Liam
- Mogę się przytulić?
- No pewnie. Chodź tu. - po chwili leżałam wtulona w chłopaka
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś tu ze mną, wspierasz mnie. To miłe z Twojej strony.
- Czuję, że muszę i chcę Ci pomóc.
- To dziwne trochę.
- Czemu?
- Jesteś obcą mi osobą a leżymy tu razem, opowiedziałam Ci spory kawałek mojego życia, pomagasz mi. Jeszcze się przywiążę do Ciebie i będzie problem.
- Mam sobie iść?
- Jeżeli chcesz to droga wolna. Ale jeżeli możesz to zostań.
- Nigdzie się nie wybieram. Dobrze mi tu z Tobą. - ale mi się ciepło na sercu zrobiło
Leżeliśmy tak w ciszy. Chłopak rysował palcem na moich plecach różne wzorki a ja usypiałam. Po kilku minutach Liam zaczął nucić pod nosem jaką piosenkę.
- Możesz śpiewać głośniej. Mi to nie przeszkadza. Wręcz działa na mnie kojąco.
- To śpiewam dalej. A Ty śpij.
- Tak uprzedzam, że gdybym Cię uderzyła, gadała przez sen lub chrapała to wybacz.
- Dobrze. Dobranoc śliczna.
- Dobranoc.
Wsłuchałam się w głos bruneta i odpłynęłam.

Rano

Otworzyłam swoje oczy i ukazał mi się przepiękny obrazek. Koło mnie spał Liam. Wyglądał tak uroczo. Musiałam wiercić się w nocy bo pamiętam, że zasypiałam z głową na jego klace piersiowej. Mam nadzieję, że nie nagadałam żadnych głupot przez sen. Głupio by było się zbłaźnić. Wstałam delikatnie, zabrałam sukienkę i udałam się do łazienki. Pół godziny później byłam już gotowa do wyjścia. Pozostało mi zanieść torbę do auta i zjeść śniadanie. Weszłam więc do pokoju. Chłopak jeszcze spał wiec po cichu zabrałam torbę i opuściłam pomieszczenie. Położyłam torbę na dole i zabrałam się za przygotowywanie kanapek. Stałam sobie przy blacie i kroiłam warzywa gdy poczułam, że ktoś mnie przytula.
- Dzień dobry. - usłyszałam zaspany i poczułam usta chłopaka na moim ramieniu
- Dzień dobry. Jak się spało?
- Dobrze. Słodko się uśmiechałaś przez sen.
- Jaka wtopa. - powiedziałam bardziej do siebie
- Żadna wtopa słonko. - ręce chłopaka zacisnęły się na moim brzuchu a ja poczułam się niezręcznie - Co tam dobrego szykujesz?
- Kanapki, żeby nie jechać na pusty żołądek. Chcesz?
- Poproszę. - Liam usiadł przy stole
- Smacznego. - postawiłam na środku talerz pełen kanapek
Zjadłam dwie, umyłam po sobie talerzyk i ubrałam buty.
- To pa. Dziękuję bardzo za pomoc i mile spędzony wspólnie czas. Przepraszam za zepsucie wieczoru.
- Nie masz za co przepraszać. Ja również Ci dziękuję. Zapamiętam tą noc na długo. - jego ręka znalazła się przy mojej twarzy. Założył mi włosy na ucho i złapał mnie za rękę. - Szkoda, że musisz już jechać.
- Muszę jechać do dziadka. Wiem, że tam jest obecnie moje miejsce. Chcę mu podziękować za to co dla mnie zrobił.
- Rozumiem. - przybliżył się do mnie i starł moją łzę - Do zobaczenia. - pocałował mnie w policzek
Popatrzyłam mu w oczy, były takie hipnotyzujące. Nawet nie wiem kiedy jego twarz znowu znalazła się przy mojej. Po chwili jego usta wylądowały na moich. Tak, całowaliśmy się. Nie potrafiłam się od niego oderwać. Znaczy się próbowałam ale trzymał mnie tak mocno, że nie mogłam. Nie stałam więc biernie i również go całowałam. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Liam się uśmiechał a ja byłam w szoku.
- Chciałem to zrobić odkąd Cię zobaczyłem. Bardzo mi się podobasz.
- Ja już muszę jechać. Masz tu mój numer. - podałam mu karteczkę - Jakbyś chciał się skontaktować ze mną.
- Dziękuję i przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć.
- Zrobiłeś to i czasu nie cofniesz. Jakbyś widział się jeszcze z młodymi to przeproś ich ode mnie.
- Oczywiście. To pa. - przytulił mnie na pożegnanie
- Pa.
Wrzuciłam torbę do bagażnika, usiadłam za kierownicą i odjechałam.


Mamy drugą cześć. Napiszcie mi czy chcecie abym pisała 3 część tego czy zostawić tak jak jest. 

Pozdrawiam mordki <3

czwartek, 14 maja 2015

Liam cz.1

Dziś kolejne wesele w moim życiu. Czy tylko ja mam takie mieszane uczucia wobec wesel? Niby cieszę się radością nowożeńców. A z drugiej strony szlag mnie trafia, przez to, że jestem sama. Nie mam z kim iść na wesele. Zawsze idę z rodziną bo nie sama jak debil jakiś. Leniwie wstałam z łóżka, zjadłam lekkie śniadanie, umyłam zęby i udałam się do fryzjera. Po godzinie pracy moje włosy był upięte. Wróciłam do domu, zrobiłam makijaż, zjadłam drugie śniadanie i wbiłam się w moją ulubioną sukienkę. Byłam już gotowa a do wyjazdu została mi jeszcze godzina. Miałam już włączyć jakiś film gdy przypomniało mi się, że nie spakowałam torby z rzeczami oraz torebki. Po chwili stałam już przed szafą.
- Spodnie, spodenki, dwie bluzki - wymieniałam na głos co pakuje - sukienka na poprawiny, bielizna i buty. Wszystko już mam.
Zapięłam torbę i zaniosłam ją do samochodu, nie zapominając o wzięci aparatu ze sobą. Gdy wróciłam do pokoju chwyciłam torebkę. Zaczęłam chować do niej portfel, kosmetyczkę, perfumy oraz telefon. Całe to pakowanie zajęło mi godzinę. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Wzięłam ze stolika w korytarzy kluczyki od samochodu i udałam się w drogę.

Godzinę później

O matko! Jak mnie tutaj dawno nie było. A tutaj jest przecież tak ładnie, nie rozumiem czemu tu nie przyjeżdżam. Zaparkowałam na parkingu, wzięłam torebkę oraz aparat i udałam się do kościoła. Usiadłam w ławce z przodu żeby mieć dobrą perspektywę do zdjęć. Po chwili koło mnie usiadł jakiś chłopak. Muszę przyznać, że był przystojny. Lecz nie on tu jest najważniejszy. Po chwili przy wejściu pojawiła się para młoda. Zrobiłam im kilka zdjęć i wróciłam do ławki. Podczas mszy zrobiłam jeszcze kilkanaście zdjęć. Gdy tylko para młoda udała się do samochodu ja wsiadłam za kierownicę swojego i odpaliłam silnik. Kilka minut później samochód z młodymi ruszył a ja zaraz za nimi.

Pół godziny później

Dom weselny znajdował się naprzeciwko domu w którym miałam spać. Było mi to na rękę. Zaparkowałam swoje auto przed nim, zabrałam torebkę, prezent dla młodych oraz aparat i udałam się na salę. Właśnie ustawiała się kolejka do składania życzeń. Stanęłam więc za jakimś małżeństwem i pomału przesuwałam się w kierunku mojej kuzynki oraz jej męża. Po pól godziny wydostałam się z kolejki  usiadłam przy stole wraz z moją rodziną. Ciocie od razu zaczęły mówić jak to schudłam. W sumie było to miłe. Czułam się dowartościowana, uśmiech sam wdarł się na moją twarz. Po chwili przede mną pojawił się talerz pełen przepysznej zupy. Wreszcie coś innego niż rosół na weselu. Następnie na stołach pojawiły się półmiski z różnymi mięsami oraz miski z ziemniakami i surówkami. Nałożyłam sobie małą porcję i zajęłam się jedzeniem. A, zapomniałabym Wam opisać stoły. Są one okrągłe, przy każdym jest 10 krzeseł. Na nich znajdują się białe stoły oraz granatowe serwetki. Wszystko wygląda bardzo schludnie. Na środku stołu ustawione są wazony z bukietami podobnymi do bukietu panny młodej oraz świeczki. Wszystko wyglądało bardzo ładnie, tak nastrojowo. A ja jak zwykle sama. Wszyscy z mojego stolika poszli tańczyć a ja siedziałam sobie ze szklanką w dłoni, on jedyny dotrzymywał mi towarzystwa. Zawsze lepsze to niż być samemu. Przesiedziałam tak z pół godziny. Po tym czasie udałam się w kierunku łazienki w wiadomym celu. Gdy tylko wyszłam wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Przepraszam bardzo, nie zauważyłam Cię. - zawstydziłam się
- Spokojnie, nic się nie stało. Może zatańczysz ze mną?
- Tylko, że ja nie potrafię tańczyć.
- Każdy potrafi, Chodź, udowodnię Ci. - pociągnął mnie za rękę na parkiet
- Jakbym Cię podeptała to wybacz.
- Ej, uśmiech i oddychaj. Wczuj się w muzykę i daj mi się prowadzić.
- Dobra. - zaczęliśmy tańczyć i muszę przyznać, że nie szło mi nawet tak źle
- No i widzisz, dobrze Ci idzie.
- Tylko dzięki Tobie.
- Bo się zarumienię. - uśmiechnęłam się do chłopaka i nie skomentowałam jego słów. Po chwili skończyła się piosenka na taką do wolnego tańca.
- Masz chłopaka?
- A po co pytasz?
- Nie chcę dostać w twarz.
- Przyszłam sama, nie mam chłopaka.
- To dobrze, moja śliczna buźka będzie bezpieczna. - chłopak się zaśmiał, położył swoje ręce na moich bokach i zbliżył się do mnie. Moje ręce spoczęły na jego barkach i zsuwały się na ramiona.
- Możesz mi powiedzieć jak masz na imię?
- Liam jestem. A Ty?
- [Twoje Imię]
- Bardzo lubię to imię.
- Twoje też jest fajne. - uśmiechnęłam się - Ja po tej piosence idę sobie usiąść, stara kontuzja się odezwała.
- Ok. A co to za kontuzja?
- Kiedyś przez swoją głupotę uszkodziłam sobie kolano. I przy większym wysiłku się to odzywa. Muszę teraz zażyć leki przeciwbólowe, poczekać chwilę i będzie ok.
- To dobrze, bo już zaczynałem się martwić. - piosenka się skończyła i brunet odprowadził mnie do stolika - Pozwolisz, że się przysiądę.
- Proszę bardzo, dziwnie tak samej siedzieć.
- Może opowiesz mi coś o sobie.
- Moje imię już znasz. Mam [Twój wiek] lat. Mieszkam 70 km drogi od tej miejscowości, w Krakowie.
- Serio?
- Tak. Czemu Cię to tak dziwi?
- Właśnie planuję się do tego miasta przeprowadzić.
- O, to super.
- Jak tam Twoje kolano?
- Już trochę lepiej. Ale chyba pójdę zmienić buty bo długo w tych szpilkach nie wytrzymam.
- Idę z Tobą.
- Ok, to chodź.
- Nie dogonię Cię.
- Rusz się. - pogoniłam chłopaka - Ja walę! Nie dojdę w tych butach, muszę je ściągnąć.
- O nie! Nie będziesz chodzić na bosaka. - po chwili poczułam, że tracę grunt pod nogami - Gdzie masz auto?
- Pod tym domem naprzeciwko.
- Będziesz tam spać?
- Tak. To dom mojej kuzynki.
- Też tu śpię.
- To chyba przeznaczenie. A tak po za tym co Ty robisz?
- Niosę Cię.
- Ale ja umiem chodzić.
- Wiem.
- To postaw mnie,
- Nie pozwolę na to, żebyś się męczyła w tych butach. Jak je zmienisz to będziesz szła sama.
- Dzięki o łaskawco.
- To tak mi się odpłacasz?
- To była ironia, nie znasz się na żartach. A teraz mnie postaw i nie dyskutuj. - zmieniłam ton na bardziej poważny
- Ej, nie obrażaj się.
- To Ty się nie znasz na żartach i ironii nie wyczuwasz.
- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać i postaw mnie wreszcie. Jesteśmy na miejscu.
- Gniewasz się na mnie? - zapytał po chwili
- Nie, nie mam powodu.
- To dobrze. Bo bałem się, że zrobiłem coś nie tak.
- Wszystko jest dobrze. Możemy już wracać.
- Ok. Tylko nie zapomnij auta zamknąć.
- O to się nie martw.
- Zaczynam Cię lubić.
- O, a myślałam, że mnie da się lubić.
- Dlaczego?
- Mam swój charakterek po ojcu oraz nie byłam dla Ciebie zbyt miła.
- Ej, nie smuć się. - Liam spontanicznie mnie przytulił
- Wracamy?
- Tak. Bo będą się zastanawiać czemu zniknęliśmy. I gdy tylko będziemy na miejscu porywam Cię na parkiet, tym razem mi się nie wywiniesz tak szybko.
- Dobrze.
Po chwili tańczyliśmy już wśród innych par.


Mamy oto pierwszą część imagina z Liam'em. Ten imagin jest na podstawie mojego snu, tak więc może być trochę poryty. 
Mam jednak nadzieję, że Wam się spodobał. Za jakiś tydzień powinna pojawić się kolejna część. 

Pozdrawiam mordki <3

wtorek, 5 maja 2015

Harry cz.3

Dwa dni później
Perspektywa Pauliny

Dziś jest ostatni dzień kiedy mogę się wyspać. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie ta genialny pomysł obudzenia mnie. Jednak okazało się, iż jest osoba, która postanowiła mnie wkurzyć.
- Halo.
- Hej śliczna, spałaś?
- Tak. Ale kto mówi.
- Harry.
- O! Cześć!
- Przepraszam, że Cię obudziłem. Co powiesz na spotkanie dziś popołudniu?
- A tak dokładniej?
- Pójdziesz ze mną na randkę?
- Serio?
- Tak. To pójdziesz?
- Tak, tylko o której?
- Może być 17?
- Ok.
- Super. Możesz mi podać swój adres żebym mógł przyjechać po Ciebie.
- Zaraz Ci wyślę sms'em. To do zobaczenia później.
- Pa.
On mnie zaprosił na randkę! Taka gwiazda! Byłam wobec niego niemiła a on zaprasza mnie! Aaaaa! Jakie ja mam szczęście. Kurcze, jest już 10. Muszę wymyślić w czym pójdę. Wstałam więc z łóżka i stanęłam przed szafą. Po chwili przeglądania ubrań zdecydowałam się na żółtą sukienkę do kolan, baleriny i małą, czarną torebkę. Do tego zrobię delikatny makijaż a włosy pozostawię rozpuszczone. Leniwie udałam się w kierunku łazienki aby zająć się poranną toaletą. Umyłam się, przy okazji włosy oraz zęby. Wysuszyłam włosy i spięłam je w koka. Ubrałam bluzkę na ramiączkach oraz spodnie i zeszłam na dól aby zjeść śniadanie. W tym momencie przypomniało mi się, że miałam wysłać brunetowi mój adres. Zrobiłam to szybko i zajęłam się przygotowywaniem jajecznicy.

Pół godziny później

Zjadłam w pośpiechu, umyłam naczynia i zaczęłam się zbierać. Tak wiem, jest dopiero 11:30 ale wolę się wcześniej wyszykować i czekać na Harry'ego niż śpieszyć się z myślą, że będę spóźniona. Usiadłam więc przy toaletce i zabrałam się za makijaż. Na twarz nałożyłam krem BB, korektor pod oczy i wszystko lekko przypudrowałam. Wytuszowałam również rzęsy i pociągnęłam usta bezbarwnym błyszczykiem. Efekt bardzo mi się podobał. Następnie zajęłam się włosami. Rozczesałam je i lekko upięłam aby nie wpadały mi na twarz. Te czynności zajęły mi aż półtorej godziny. Doszłam do wniosku, że do przyjazdu chłopaka zdążę zgłodnieć. Zrobiłam sobie więc kanapki. Gdy skończyłam spożywać ten wyjątkowy obiad zerknęłam na zegarek, była godzina 14. Usiadłam sobie więc na sofie i włączyłam telewizję. Oglądałam jakiś film i czułam jak moje oczy się zamykają. Wyłączyłam więc telewizor, wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Tą czynność przerwały mi wibracje telefonu.
"A czy możemy się spotkać o 16?"
"Ok."
"Uff, już myślałem, że mnie zatłuczesz xD"
"Nie masz się czego obawiać. To do zobaczenia za godzinę."
Nawet cieszę się, że przełożył godzinę spotkania. Jestem już prawie gotowa. Zostało mi tylko ubrać buty i zapakować najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Klucze, telefon, kosmetyczka, portfel oraz chusteczki są. Dobra, torebka również gotowa. Wsunęłam swoje nogi w buty, pociągnęłam jeszcze raz usta błyszczykiem i użyłam ulubionych perfum. Chwilę po tym jak skończyłam usłyszałam pukanie do drzwi.
- Witam Panią. - przede mną stał Harry ubrany w garnitur - To dla Ciebie. - wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- Wspaniale wyglądasz.
- Ty jeszcze lepiej. Zapraszam.
- Tylko zamknę dom.
- Dobrze. Śliczna sukienka.
- Dziękuję bardzo. Gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz. Nic nie zdradzę.
- Już mnie zżera ciekawość.

Pół godziny później

- Już jesteśmy na miejscu.
- To super.
- Zapraszam ze mną. - podał mi swoją dłoń, którą złapałam - Dzień dobry. Miałem rezerwację na nazwisko Styles.
- Tak, zgadza się. Zapraszamy Panie Styles. - kelner odprowadził nas na miejsce
- Poproszę dwie wody i kartę.
- Oczywiście.
- Wow! Ślicznie tu. - wreszcie coś powiedziałam
- Cieszę się, że Ci się podoba. - pokazał swoje śliczne ząbki
- Możesz mi jedno wytłumaczyć. Czemu mnie tu zaprosiłeś? Nie chodzi mi o miejsce tylko o moją osobę. Byłam przecież dla Ciebie taka niemiła.
- Również nie jestem zadowolony z początku naszej znajomości ale mam nadzieję, że się to zmieni. Zaintrygowałaś mnie swoją osobą, dlatego tu jesteśmy.
- Zaczynam się czuć jak małpa w ZOO.
- Wszystkie małpy się przy Tobie chowają. Jesteś od nich o wiele ładniejsza. - zarumieniłam się - Podobasz mi się. - jego palec zaczął rysować na mojej dłoni różna wzory
- Ja...ja nie wiem co mam powiedzieć. Jestem w szoku.
- Teraz wcinaj. Smacznego.
- Ale ja nie jestem głodna.
- Zjesz sama czy mam Cię karmić?
- Dobrze, zjem sama.
- Grzeczna dziewczynka.
- Wiem, że to głupio może zabrzmieć ale czy moglibyśmy się przenieść do mnie do domu? Tu czuję się trochę dziwnie, rzadko bywam w takich miejscach. A u mnie moglibyśmy spokojnie pogadać.
- Zabrzmiało to trochę tak jakbyś chciała zaciągnąć mnie do łóżka.
- Zboczeniec.
- Ale rozumiem, że chcesz porozmawiać na osobności. Mi to pasuje. Pozwolisz tylko, że dokończę posiłek.
- Oczywiście. I dziękuję za zrozumienie.
- Coraz bardziej się mi podobasz, wiesz. - nie wiedziałam co powiedzieć więc uśmiechnęłam się

Godzinę później

- Tak więc zapraszam w moje skromne progi. - uśmiechnęłam się do chłopaka i ściągnęłam szybko buty. Moim oczom ukazały się dwie rany na piętach - Ałł.
- Coś się stało?
- Buty mnie trochę obtarły. To nic wielkiego.
- Pozwolisz, że się Tobą teraz zaopiekuję. - podszedł do mnie i wziął mnie na ręce
- Ja umiem chodzić.
- Nie mogę pozwolić na to, żebyś cierpiała przeze mnie.
- Głuptasie, to przeze mnie i moje roztargnienie. A po za tym jestem za ciężka żebyś mnie nosił.
- Nie prawda, jesteś lekka. Tylko wygodniej by mi było gdybyś tak nie machała tymi rękami.
- Przepraszam. - instyktownie wtuliłam się w chłopaka i zaciągnęłam się jego zapachem
- Który to Twój pokój.
- Na górze, z zielonymi drzwiami.
- Ok. A łazienka?
- Mam w pokoju.
- To dobrze, bo trzeba się zając tymi ranami.
- Dziękuję.
- Nie masz za co słonko.
- Nigdy nikt się tak mną nie opiekował.
- Rozumiem. - położył mnie na łóżku. - Gdzie znajdę plastry oraz wodę utlenioną?
- W szafce nad umywalką.
- Zaraz będę. - było słychać jak przeszukuje szafkę - Mam już wszystko. Daj stopy. I nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy.
Po chwili moje rany były już zabezpieczone przez plastry.
- Pozwolisz, że się przebiorę. rzytulić
- Ok, ja ściągnę sobie marynarkę bo ciepło tu masz.
- Dobrze,  za chwilkę wracam. - zamknęłam się w łazience. Ubrałam szybko jeansy i luźną bluzkę.
- W takim wydaniu jeszcze bardziej mi się podobasz.
- Bo się zarumienię. Rozgość się.
- Wracając do rozmowy z restauracji naprawdę mi się podobasz. Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Nawet mi się śniłaś.
- Ja nie wiem co powiedzieć. Muszę przyznać, że Ty też mi się spodobałeś.
- Mogę Cię przytulić?
- Głupie pytanie. Oczywiście, że tak. - po chwili siedziałam wtulona w męskie ramiona w których czułam się bardzo bezpiecznie. Niestety ta chwila po chwili została zepsuta.
- Co tu się dzieje? - do pokoju wpadł mój ojciec
- Kolega do mnie przyszedł.
- Przecież Ciebie nikt nie chce.
- Wyjdź stąd, nie masz prawa tak do mnie mówić.
- Cicho bądź gówniaro. - ojciec wyszedł a ja przekręciłam klucz w drzwiach, zjechałam po drzwiach i rozpłakałam się
- Przepraszam Cię za to. Mój ojciec jest trochę wybuchowy. - szepnęłam do Harry'ego siadając koło niego
- Trochę to mało powiedziane. On nie powinien Cię traktować.
- A jest tak już od 10 lat.
- Chodź tu do mnie. - chciał mnie przytulić
- Zniszczę Ci koszulę moim makijażem.
- To się jej pozbędę i będziesz mogła się przytulić.
- Wiesz, że możesz wyjść i mi nie pomagać?
- Wiem, ale chcę tu z Tobą zostać. Czuję, że muszę tu być bo mnie potrzebujesz. - po chwili leżałam wtulona w chłopaka
- Ja już sobie z tym nie radzę. Czuję się jak niepotrzebny nikomu śmieć. On zniszczył całe moje poczucie wartości.
- Tak mi przykro. Zrobię wszystko żeby Ci pomóc.
- Tylko jest jeden problem. Jak zaczniesz mi pomagać to przywiąże się do Ciebie.
- Nie przeszkadza mi to ponieważ Cię kocham.
- Też Cię kocham wariacie. - chłopak zawisł nade mną a po chwili jego usta znalazły się na moich


Tak więc mamy ostatnią część imagina z Hazzą. Mam nadzieję, że się Wam spodobał =D

Pozdrawiam <3