Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

piątek, 17 lipca 2015

Louis część 2



Tak jak mówiłam miejsce było totalnie opuszczone. A ja za każdym razem gdy tylko tutaj przychodziłam zastanawiałam się dlaczego tak jest. Według mnie to miejsce było najlepszym schronieniem przed cały złem i przykrościami czyhającym na moje potknięcie.Całe zło o którym chciałam zapomnieć właśnie tam się rozpływało. To nie był zwykły park czy zwykłe jezioro. Usiadłam na brzegu i myślałam nad tym co zrobiłam nie tak. Gdzie się potknęłam. Siedząc tu nie patrzyłam na zegarek więc nie sądziłam że czas płynie tak szybko, jednak z mojego świata wyrwał mnie dzwonek telefonu.
Karen

Zignorowałam połączenie, jednak kobieta w sumie moja macocha nie dawała za wygraną. Podniosłam telefon z ziemi na której leżał i rozebrałam go na części pierwsze. Siedziałam jeszcze przez chwilę i mogę się założyć, że trwałoby to dłużej gdyby nie mój brzuch, który oznajmił iż jest głodny. Otrzepałam spodnie, podniosłam torbę i poszłam dobrze znaną mi trasą do domu. Gdy wyszłam z parku zauważyłam jak ciemno zdążyło się zrobić, przypomniałam sobie także aby włączyć telefon.

10 nieodebranych połączeń od Tata

To mam przechlapane.-pomyślałam zwalniając krok
Im bliżej miałam do domu tym wolniej szłam. Została tylko jedna przecznica. Spojrzałam na telefon aby sprawdzić która dochodzi godzina i aż mnie zemdliło. Była dziesiąta wieczorem. Nie dawałam znaku życia od ponad siedmiu godzin. Nie bałam się szlabanu czy jakiejś innej kary którą mogli wymyślić rodzice tylko ich pogadanki. Karen jest prawnikiem więc ma gadane, a tata no cóż po numerze w szkole nawet nie ma po co się łudzić, że stanie po mojej stronie. Wręcz przeciwnie będzie zwolennikiem mamy. Zawsze zostaje wymówka, że uczyłam się z Gill ale nie wydaje mi się aby tym razem to łyknęli. Najciszej jak mogłam otworzyłam drzwi frontowe i już wchodziłam po schodach kiedy mój piekielny telefon odezwał się milionem powiadomień. Głupie WiFi.
-A ty dokąd się wybierasz? - z przedpokoju wyjrzała głowa Kate. 
-Yyy, bo ja... szłam odłożyć...yy.. torbę.
-Torba nie zając nie ucieknie. A my mamy gości więc zapraszam do salonu. - spodziewałam się babci, cioci, wszystkiego co możliwe, ale nie tego co ujrzałam. Na kanapie siedziała cała familia Tomlinsonów spokojnie popijając herbatkę. 
-[t.i] witaj. - powiedziała matka Louisa
-Dzień dobry. - powiedziałam lekko zaskoczona - W czym mogę pomóc? Może w znalezieniu wyjścia?
-[t.i]! - upomniała mnie mama
-No co? - zapytałam ale nie otrzymałam odpowiedzi
-Więc my przyszliśmy w sprawie Louisa. - jego tata skinął głową w stronę chłopaka
-Ooo mały chłopczyk nie umie sam zająć się swoimi problemami. - powiedziałam najbardziej dziecinnym głosem jaki potrafiłam wydusić i nie zacząć się przy tym śmiać. A wyraz twarzy Louisa trzymającego się za opuchnięte limo pod okiem bardzo mi to utrudniało. Wyglądał jak zbity pies. Cóż był pobity, ale mógł trzymać język za zębami. 
-Więc pewnie znasz już nasze wymagania co do ciebie. - zaczął pan Tomlinson - Ale chcielibyśmy aby korepetycje z algebry odbywały się tutaj jeśli nie masz nic przeciwko, 
-Właściwie to mam coś przeciwko. 
-Nie, nie masz. Od jutra Louis będzie przychodził do nas do domu na korepetycje, a ty będziesz dla niego miła.
-Ugh. - odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do pokoju.
Gdy tylko usłyszałam, że drzwi frontowe zamknęły się za Tomlinsonami zeszłam na dół do kuchni po jakieś jedzenie.
-[t.i] pozwól na chwilę do salonu.
-Co? - powiedziałam rozsiadając się na fotelu
-Gdzie byłaś przez cały dzień?
-Yyy u Gill. - skłamałam
-Zła odpowiedź. Spróbujmy jeszcze raz. Gdzie byłaś cały dzień?
-Uzgodniałam godziny pracy z moim alfonsem jednocześnie wciągając kokainę od ulicznego dilera.
-[t.i]!
-Co?! Czy ja się ciebie pytam gdzie jesteś całymi dniami kiedy to żekomo spędzasz czas z ciocią Kate? Nie więc daj mi spokój. Żyję, a reszta nie powinna cię interesować.
-Interesuje mnie, bo jesteś moją córką i się o ciebie martwię.
-Pasierbicą. Moja matka nie żyje, a ty nie masz prawa zachowywać się jakbyś nią była.
-Greg może coś powiesz? - kobieta zwróciła się do taty, ale on milczał
-Wiesz co daruj sobie bycie matką i zajmij się tym co zawsze czyli zakupami. - wyszłam i pokierowałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon aby zadzwonić do Gill, ale wtedy przypomniałam sobie że i ją straciłam. Wstałam z podłogi i zabrawszy swoje pseudo piżamy poszłam wziąć prysznic. Lałam wodę dopóki nie zdałam sobie sprawy z tego co tak właściwie robię. To ja pobiłam Louisa. To ja mam z nim problem, on tak naprawdę tylko raz się tak zachował. To ja pyskowałam Karen chociaż tak naprawdę ją doceniam. To ja byłam humorzasta. To ja zaczęłam kłótnię z Gill. To JA jestem problemem nie wszyscy dookoła. Wyszłam z pod prysznica i podeszłam do lusterka. Otworzyłam je i wyciągnęłam pojedynczą żyletkę mojego taty. Ostrożnie odwinęłam papierek i przez dłuższą chwilę patrzyłam na ostrze. Zbliżyłam je do nadgarstka, ale w tym samym momencie rozległo się pukanie.
-Kochanie mogę wejść muszę zabrać rzeczy. - odezwał się tata
-Sekundka. - Zawinęłam żyletkę z powrotem w papierek i odłożyłam na jej miejsce. - Proszę - powiedziałam otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz
-Wiesz, że to co zrobiłaś nie było na miejscu?
-Jutro przeproszę Karen. Nie miałam tego na myśli. Przecież wiesz.
-Wiem. Dobranoc kochanie. - tata pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami łazienki.
Leżąc w łóżku myślałam trochę o tym co powiedziała mi dzisiaj Gill i zdałam sobie sprawę że może miała rację. Myślałam o każdej okropnej rzeczy jaką jej powiedziałam o tym ile razy to ja na nią nawrzeszczałam za nic. O tym jaką okropną przyjaciółką byłam. Na samą myśl o tych strasznych uczynkach łzy płynęły po moich policzkach do momentu w którym zasnęłam z wielkim bólem głowy.

___________________________________________________________
To macie tutaj 2 część wiem mało Louisa ale planuję aby to był imagin na co najmniej 5 części bo mam na niego pomysł a kolejne rodzą się z każdą minutą. Mam nadzieję że się wam podobało i że zostawicie po sobie komentarz. Buziaki i pozdrowienia Ola :*

czwartek, 2 lipca 2015

Louis część 1





-Możemy przejść do rzeczy? - zapytałam zirytowana
-[t.i] nie możesz się tak więcej zachowywać. To nie stosowne. - upomniał mnie tata
-Ale o co ci znowu chodzi? To nie była moja wina. On mnie sprowokował. Tato, przecież o tym wiesz.
-Dobrze wiesz, że nie mogę ustępować tylko dlatego bo jesteś moją córką. - powiedział, chociaż wiedziałam że nie chce tak postępować. Zbyt dobrze mnie znał.
-Tak jest dyrektorze. To co koza? Praca społeczna? Pomaganie jakiemuś lamusowi?
-Taaak. - przeciągnął. - rodzice chłopaka zgodzili się nie wnosić oskarżeń za pobicie jeśli go przeprosisz przy całej szkole.
-Chyba nie! Tato, to jest większe upokorzenie niż sprzątanie w KFC. - zaprzeczyłam
-Kochanie, wiesz co się wiąże z wniesieniem oskarżeń. I to drugich w tym roku.
-Zawieszą mnie. - powiedział zrezygnowana. Wiedziałam, że moje argumenty i prośby nic nie wskórają. - Ugh, a czy jego rodzice mają jeszcze jakieś specjalne wymagania co do przeprosin?
-Taaak. - znów to samo przeciągnięcie
-Tata, ty wiesz, że jak mówisz taaak to nic się nagle nie zmieni i kara nie będzie milsza.
-Rodzice Louisa poprosili żebyś udzieliła mu korepetycji z algebry bo wiedzą że jesteś w niej dobra.
-Ugh, zgoda.. kiedy i gdzie?
-Jutro po szkole u nich w domu. A teraz wracaj na lekcje.
Odwróciłam się na pięcie i podnosząc torbę z fotela wyszłam na korytarz. "Łazienka teraz." wysłałam wiadomość do Gill. Ze wszystkich przyjaciół to jej najbardziej ufałam. Była moją ulubienicą.
Skręciłam w prawo i weszłam do damskiej toalety. Przejrzałam się w lusterku, poprawiłam włosy.
-Jak poszło? Bardzo był zły? - zapytała Gill gdy tylko weszła do łazienki
-Muszę go przeprosić i dać mu korki z algebry. - powiedziałam poprawiając makijaż
-Mogło być gorzej.
-Czy wspomniałam, że przeprosiny mają się odbyć przy całej szkole? -  odwróciłam się twarzą do przyjaciółki
-O mój... przecież to gorsze niż sprzątnie wymiocin z podłogi w KFC
-To samo powiedziałam!
-I kiedy ma się odbyć ten cały cyrk huh? To był jego pomysł? Bo jak coś to mogę wykonać kilka telefonów i nie będziesz musiała tego robić. - uśmiechnęłam się szeroko
-Jutro. Nie to pomysł jego durnych rodziców.
-Ale nadal mogę wykonać kilka rozmów.
-Obejdzie się Gill. Dobra zmywam się na biologię, bo ojciec mnie poćwiartuje jak się dowie, że nie byłam nawet na chwilę w klasie. Widzimy się na lunchu? - powiedziałam otwierając drzwi
-Jasne. - rzuciła różowo włosa odwracając się w stronę lusterka
Gdy tylko dotarłam przed klasę upewniłam się iż mam wyciszony telefon, a następnie włączyłam  wi-fi. Zapukałam i weszłam do środka.
-Popatrzcie tylko panna [t.n] raczyła zaszczycić nas swoją obecnością.
-Nie ma za co dziękować. - powiedziałam i zajęłam swoje miejsce
'Nienawidzę tej kobiety! Dlaczego nie może jej walec przejechać? Czy świat nie byłby wtedy piękniejszy?' napisałam wiadomość do Gill
'Co znowu?' 
'Po prostu mnie irytuje.'
'Jej twarz' dodałam
'Oj daj spokój. Wcale nie jest taka zła.'
'Co do twarzy się zgadzam. Jej zgryz jest okropny.'
'Co teraz masz?'
'Zajęcia z Louisem. Ps. Po lunchu mam algebrę. Będziesz mi podpowiadać co nie?'
Gill i Louis chodzili do słabszej grupy z algebry więc to co oni mieli teraz ja miałam rok temu.
'Jasne, a teraz wybacz ale Tiner się gapi, do zobaczenia na lunchu. xoxox'

***lunch***

Wypatrywałam Gill siedząc przy stoliku i skubiąc jedzenie, jednak gdy zobaczyłam z kim stoi momentalnie chciałam zabić ją wzrokiem. 
-[t.i] kochanie nie denerwuj się, ale Karmen zje dzisiaj z nami lunch
-To ja spadam. - wstałam jednak Gill przytrzymała mnie za rękę
-Nigdzie nie idziesz.
-Słuchaj G. wiem, że Karmen to twoja koleżanka, ale nie będę tolerowała nikogo z rodziny Tomlinsonów.
-Co ja ci takiego zrobiłam? To, że mój kuzyn jest dupkiem nie oznacza że ja jestem podobna.
-Może i nie, ale wciąż rodzina. Naprawdę miło się rozmawiało ale muszę iść. Jak skończysz przyjdź do sali chemicznej... Sama - dodałam po chwili spoglądając na Karmen

***sala chemiczna***

-Okej [pierwsza litera twojego imienia] co to miało być? Dlaczego się tak zachowujesz? - powiedziała widocznie wkurzona Gill tuż po wparowaniu do klasy 
-Uspokój się G.
-Nie mów tak do mnie! Nie rozumiem jak możesz się tak zachowywać. 
-To jego kuzynka!
-I? To moja przyjaciółka czy tego chcesz czy nie. A jeśli ci to nie pasuje to może znajdź sobie lepsze towarzystwo!
-Przecież wiesz, że nie chodzi o ciebie. 
-To o co? Co on ci takiego zrobił. Czym wszyscy którzy się z nim zadają zasłużyli sobie na takie traktowanie z twojej strony huh?
-Nie chcę o tym rozmawiać. 
-Dobrze! W takim razie nie musisz już o niczym ze mną rozmawiać. To koniec [t.i]. Nie chcę mieć do czynienia z kimś kto nienawidzi wszystkich dookoła. I wiesz co. Lubię Louisa czy ci się to podoba czy nie, 
-Świetnie!
-Super!
-Fantastycznie!
-Jeszcze jedno. - powiedziała zanim wyszła z klasy - zastanów się czy warto zanim wszyscy się od ciebie odwrócą. 
Właśnie straciłam najlepszą przyjaciółkę. A uczucie które mi teraz towarzyszyło ssało po całości. Nie pozostało mi nic innego jak siedzieć i płakać. Zebrałam swoje rzeczy i zrywając się z ostatnich lekcji poszłam nad jezioro do opuszczonego parku. To była moja miejscówka. Nikt po za Gill o niej nie wiedział. A nie sądzę, że chciałaby tam teraz być. 
___________________________________________________
Więc tak. to część pierwsza. Mam nadzieję, że jest tutaj jeszcze ktoś kto czyta moje i Pauliny wypociny. Wiem, że nie było mnie długo i nie mam nic na wymówkę po prostu jakiś czas nie miałam weny, a może i chęci do napisania czegoś. Ale mimo to teraz jestem i oddaję się teraz pisaniu więc życzcie mi powodzenia. Buziaki Ola :*