Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 30 grudnia 2013

KONKURS

Ja i Paulina ogłaszamy konkurs na trzecią redaktorkę bloga.
Masz wenę?
Bujną wyobraźnię?
Lubisz pisać?
Chcesz spróbować?
Napisz do nas!
UWAGA: Imagin ma być jednopartpwcem z dowolnym członkiem zespołu.Może być śmieszny ale może być smutny.Wy decydujecie!
Prace wysyłajcie na oba adresy e-mail z nazwą "Imagin na współpracę"

wesolowska.paula@gmail.com

vickyhoran15@gmail.com

Na wysłanie prac macie dwa tygodnie czyli do 13.01.2014 !
Pozdrawiamy i życzymy wam dobrych pomysłów!

niedziela, 29 grudnia 2013

Niall








Wiem, że to dalekie od skromności ale możecie mi zazdrościć. Mam wspaniałą żonę i spodziewamy się dziecka. Dziś mamy iść na USG. Już nie mogę się doczekać momentu, kiedy dowiem się jakiej płci jest nasze maleństwo. Będę wiedzieć to tylko ja do chwili porodu ponieważ [T.I] chce mieć niespodziankę. Jest to powiązane z jej słowami  „Nie ważna jest płeć. Ważne by dziecko urodziło się całe i zdrowe”. Zgadzam się z tym ale chcę wiedzieć jak mam urządzić pokój dla maleństwa, jakie kupić zabawki, ubranka.
- Niall, przyjdź do sypialni, proszę. – zawołała moja żona
Gdy znalazłem się w pomieszczeniu kobieta nadal znajdowała się w łóżku.
- Coś się stało? – zapytałem z troską w głosie
- Nie. – odpowiedziała – Czy mógłbyś mi pomóc wstać?
Podszedłem do krawędzi mebla i delikatnie pomogłem [T.I] wstać. Trochę mnie zmartwił jej brak sił. Mam nadzieję, że mnie nie oszukuje i czuje się dobrze. W sumie to już 8 miesiąc ciąży i może nie mieć odpowiednio dużo siły.
- Nie martw się tak o mnie. – usłyszałem – czuję się dobrze tylko maleństwo już trochę sobie waży.
Ucieszyłem się ze słów matki mojego dziecka ale spokojny będę dopiero po wizycie u lekarza.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Z [T.I] i dzieckiem jest wszystko dobrze. Dowiedziałem się, że to będzie dziewczynka. Śliczne maleństwo podobne do mojej małżonki. Teraz pozostaje mi urządzić pokój, będzie on niespodzianką dla wybranki mojego serca i czekać na rozwiązanie.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Już niedługo na świat przyjdzie moje maleństwo. Wszystko jest przygotowane na przybycie nowego członka rodziny. Martwi nie jedynie to, że za tydzień zaczynamy z zespołem nagrywać nową piosenkę, a wtedy [T.I] ma wyznaczony termin porodu.

KILKA DNI PÓŹNIEJ

Właśnie mamy drugi dzień nagrań. Martwię się o moją żonę ponieważ nie czuła się rano zbyt dobrze. Ale muszę się zająć pracą. Gdy już wchodziłem do pokoju nagrań zadzwoniła moja komórka.
- Chłopcy, to [T.I], muszę odebrać. – zawołałem i wyszedłem na korytarz
- Halo?
- Dzień dobry. Z tej strony lekarz prowadzący pańskiej żony. Dzwonię aby poinformować pana, iż poród już się rozpoczął. Małżonka prosi o przybycie pana do szpitala.
- Dobrze, dziękuję bardzo za informację.
Pobiegłem do menagera i powiedziałem mu.
- Moja żona rodzi. Muszę do niej jechać. – i wybiegłem
Gdy po godzinie dotarłem na miejsce to dowiedziałem się, że moja córka się już urodziła. Właśnie miałem ją zobaczyć gdy zauważyłem lekarza [T.I]
- Przepraszam, co z moją żoną? – zapytałem
- Bardzo mi przykro. Wystąpiły komplikacje i pańska małżonka zmarła.
Załamałem się. Nasze dziecko tak bardzo mi ją przypomina.

DZIEŃ POGRZEBU          

Naszą córeczką, która dostała imię po mamie zajmuje się już rodzina zastępcza. Ja nie jestem w stanie jej wychowywać, nie mogę żyć bez [T.I]. Gdy już ją pochowaliśmy postanowiłem teraz ja coś ze swoim życiem zrobić.

DZIEŃ PÓŹNIEJ

Niall popełnił samobójstwo. Pozostawił przy sobie list
„Nie mogę żyć bez mojej żony. Nic nie ma sensu gdy jej nie ma przy mnie. Tak więc muszę ten żywot zakończyć. Jeżeli to czytacie ja jestem już szczęśliwy z moją [T.I].
Przepraszam Was za wszystko.
Niall”



4 komentarze czytelników = nowy imagin

wtorek, 24 grudnia 2013

Louis





Ho ho ho. Wszędzie roznosił się ten okrzyk. Przed świętami w sklepach roi się aż od Mikołajów a ja nie miałem czasu wcześniej kupić prezentów dla rodziny. Na szczęście dla sióstr mam już podarki, zostali mi rodzice. Im zawsze najtrudniej cokolwiek kupić, szczególnie, że tak rzadko się widujemy. O, mam pomysł. Tacie kupię zegarek o którym wspominała mi mama. A jej kupię śliczną biżuterię do niedawno zakupionej sukienki. Po dwugodzinnych poszukiwaniach miałem wszystkie prezenty. Pozostało dotrzeć do domu. Jak zwykle w świątecznym okresie napotkałem korki więc postanowiłem się przejść bo nie miałem daleko do domu. Przy okazji przypomniałem sobie jak wygląda okolica w której mieszkam. Pozmieniało się tu sporo przez 8 miesięcy, na lepsze oczywiście. Po 20 minutach stałem już pod domem. Przez zamknięte drzwi słyszałem kolędy śpiewanie przez moje rodzeństwo. Wszedłem więc cicho do domu i krzyknąłem
- Niespodzianka!!
Wszyscy zdziwili się na mój widok.
- Synku, przecież miało Cię nie być. - powiedziała moja mama
- No wiesz co, tak mnie witać. - zaśmiałem się - Uciekliśmy managerowi.
- Tak się cieszę. - wyściskała mnie i zaraz w jej ślad poszła reszta rodziny
- Bo mnie podusicie. Ledwo przyjechałem i Wam ucieknę. - rzekłem
- Nie tak łatwo. - moje siostry mnie zapewniły - Z nami nie będę tak łatwo
- Wiem coś o tym. - wyszeptałem - A teraz proszę mi nie przeszkadzać, potrzebuję odpocząć.
Tak naprawdę to chcę zapakować prezenty i nie chcę żeby je widzieli. No bo co to za niespodzianka jak wie się co kryje się pod choinką. Czynność ta zajęła mi trochę czasu bo postanowiłem rozpieścić trochę moją rodzinę i wynagrodzić im w pewien sposób moją tak długą nieobecność. Po godzinie spędzonej na pakowaniu upominków dla najbliższych zszedłem na dół aby pomóc mamie w przygotowaniach. Krzątała się ona po kuchni dokańczając potrawy których jak zwykle było bardzo dużo.
- Mamo, mogę Ci w czymś pomóc? - zapytałem
- O, dobrze, że jesteś. Trzeba sałatkę zrobić. Tu masz wszystkie produkty - wskazała na słoiki przede mną - pokrój je w drobną kostkę.
- Dobrze.
Wykonywałem więc polecone mi zadanie bardzo dokładnie i ostrożnie żeby się nie uszkodzić. Udała mi święta niełatwa czynność. Zostało tylko poukładać wszystko na stole i umieścić prezenty pod choinką. Nie zajęło mi to dużo czasu. Koło 18 zasiedliśmy całą rodziną przy stole podzieliwszy się uprzednio opłatkiem. Czas ten minął nam bardzo miło, dawno nie mieliśmy okazji siedzieć razem przy stole. Po wieczerzy przyszedł czas na prezenty, które nie mieściły się już pod świątecznym drzewkiem. Rozpakowaliśmy je wspólnie i zachwycaliśmy się podarkami. Cały wieczór minął nam w rodzinnej atmosferze. Na godzinę 24 udaliśmy się do kościoła na pasterkę, która była tajemnicza. Po powrocie do domu kolędowaliśmy jeszcze. I gdy dopadło nas zmęczenie udaliśmy się radośni do łóżek.



Kochani, imagin jest pisany dzisiaj więc wybaczcie mi to, że jest tak krótki.
Chciałabym Wam przy okazji życzyć spokojnych, rodzinnych i radosnych świąt Bożego Narodzenia w swoim i Vicky imieniu. Szczęśliwych Świąt <3

niedziela, 15 grudnia 2013

Margaret, Harry i Zayn



Dla: Cher




PERSPEKTYWA MARGARET

Dziś najważniejszy dzień w moim nastoletnim życiu. Mam odebrać wyniki z matury. Od nich zależy moja przyszłość. Ubrałam się, zrobiłam makijaż i ruszyłam w kierunku szkoły pewna, że egzamin dojrzałości zdałam. Lecz gdy tylko otrzymałam dokument rozczarowałam się. Ze wszystkich przedmiotów miałam poniżej 30% punktów. Nawet z matematyki, która była moim ulubionym przedmiotem. Wyszłam szybko ze szkoły nie zwracając uwagi na ludzi i gdy tylko dotarłam do domu to rzuciłam się z płaczem na łóżko. Cała moja przyszłość legła w gruzach. Jak ja to powiem rodzicom?
Nagle poczułam czyjś dotyk na ramieniu. To był tata.
- Gratuluję córeczko. Matura poszła Ci świetnie. – powiedział
- Że co? – wyrwałam mu dokument – Czyli to był tylko sen. – ulżyło mi.
- Mamy z mamą dla Ciebie niespodziankę. Jest to prezent z okazji urodzin i nagroda za bardzo dobrze zdaną maturę.
- Co to jest? – spytałam podekscytowana
Rodzice wręczyli mi do rąk coś wspaniałego. Coś o czym marzyłam od zawsze. Bilet do Londynu. Do miasta tętniącego życiem. Do miejsca gdzie powinnam mieszkać. Od zawsze wiedziałam, że to właśnie to miasto jest mi przeznaczone. To były marzenia 13 letniej dziewczynki. Marzenia, które teraz się spełnią.
- Aaa, dziękuję Wam bardzo. – już po chwili przytulałam rodziców – Tak bardzo się cieszę.
- Mamy Ci jeszcze coś do powiedzenia. – wpatrywałam się w mamę jak w obrazek – W Londynie czeka na Ciebie domek. Twój własny dom. Możesz go urządzić jak tylko chcesz. Mamy nadzieję, że Ci się spodoba. – dokończyli oboje
- Mój…własny dom. Wy żartujecie, prawda? Ja śnię? – pytałam w kółko
- Nie córeczko, to prawda. Masz tu zdjęcia posiadłości, która należy tylko do Ciebie.- tata wręczył mi mały album
- Jest prześliczny, nie wiem jak mam Wam dziękować. – skakałam z radości
- Kochanie .. wylot masz jutro wieczorem. – tata powiedział niepewnie
- Tak szybko chcecie się mnie pozbyć? – zaśmiałam się
Od razu zaczęli się wykręcać. Posłałam i pełen ciepła uśmiech i przytuliłam ich.
- Idę się pakować. – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju
Wyjęłam swoją walizkę ale jak popatrzyłam na to ile rzeczy muszę spakować to się przeraziłam i opadłam na łóżko. Jednak nadal cieszyłam się że wyjeżdżam. Nic już mnie tu nie trzyma.
- Londynie , nadchodzę. – uśmiechnęłam się do siebie i w niesamowitym nastroju zaczęłam się pakować

TRZY GODZINY PÓŹNIEJ

Wreszcie skończyłam się pakować. Mam trzy walizki. Nigdy bym nie pomyślała, że mam aż tyle rzeczy. Ale cóż, mówi się trudno. Przecież się wyprowadzam, zaczynam nowe życie we wspaniałym mieście. Poznam nowych ludzi, zarobię pierwsze pieniądze i będę w pełni samodzielna. Wzruszyłam się jak zerkałam w stronę pustych szafek. Będzie mi brakować tego miejsca, to tu się wychowałam, w tym domu stawiałam pierwsze kroki, przeżywałam pierwszy zawód miłosny, spędziłam tu całe dotychczasowe życie. Gdy tylko skończyłam wspominać piękne chwile poszłam się umyć. Po chwili leżałam już w łóżku, ostatni raz spędzam w nim noc. Z uśmiechem na ustach zasnęłam. Obudziły mnie promienie słońca. Zrobiłam poranną toaletę i udałam się w kierunku kuchni bo mój brzuch upominał się o posiłek. Gdy skończyłam jeść, ubrałam się szybko i poszłam się pożegnać ze znajomymi. Pożegnania były trudne i pełne łez. Nie chciałam zostawiać dotychczasowych znajomych ale przecież zdobędę nowych. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wróciłam na obiad. Po posiłku krótka drzemka, prysznic i znów pożegnanie. Zmoczyłam mamie ramiona moimi łzami, tacie też ale na lotnisku. Zapamiętałam tylko słowa taty: Nie wracaj na razie z wnuczkiem. Oboje się zaśmialiśmy i ruszyłam do odprawy. Przeszła pomyślnie i siedziałam już w samolocie. Po dwóch godzinach byłam już w Londynie, mieście z moich snów. Zamówiłam taksówkę i po pół godziny dotarłam do mojej posiadłości. Dom jest większy niż wydawał się zdjęciach i znajduje się w centrum miasta. Rodzice chyba czytali mi w myślach wybierając akurat to miejsce. Czułam się jak we śnie i nie chciałam się z niego budzić. To jest zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe mówiłam sobie. Otworzyłam białe drzwi i moim oczom ukazał się ogromny korytarz z wielką szafą na ubrania, wielkim lustrem i masą półek. Będę miała co sprzątać pomyślałam. Walizki pozostawiłam przy wejściu a sama wyruszałam na zwiedzanie domu. Na parterze znajduje się przestronny salon, kuchnia, łazienka i garaż. Na piętrze jest pięć sypialni, garderoba i druga łazienka. Wszystko do urządzenia tak jak sobie wymarzyłam. Wróciłam po swoje walizki i zaniosłam je do uprzednio wybranego pokoju. Wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam by zmyć z siebie całą podróż. Nałożyłam na siebie świeże ubrania, włożyłam na nogi baletki i ruszyłam w przechadzkę po okolicznych parkach, kawiarenkach i takich miejscach. Przytrzymałam się na minutkę na Tower Bridge by pozwolić odpocząć moim nogom. Potem ruszyłam dalej. Chodziłam po różnych uliczkach kiedy zobaczyłam pewne intrygujące ogłoszenie o pracę. W szpitalu potrzebują wolontariusza. Pomyślałam, że mogę spróbować takiej pracy ponieważ od zawsze lubiłam pomagać ludziom w potrzebie. Spisałam nazwę szpitala i pojechałam taksówką w to miejsce. Gdy tylko dotarłam na miejsce udałam się w kierunku gabinetu dyrektora. Po krótkim oczekiwaniu rozpoczęliśmy rozmowę podczas której omówiliśmy moje obowiązki. Nie było to nic trudnego a każda praca się przyda. Miałam się stawić następnego dnia punktualnie o 8 rano pod gabinetem zarządcy budynku więc jak najszybciej wróciłam do domu robiąc po drodze małe zakupy. Do domu wróciłam już późnym wieczorem bo trafiłam na fajne promocje w sklepach a takiej okazji nie można było przegapić. Przy okazji zjadałam już obiad. Więc gdy tylko przekroczyłam próg domu udałam się w kierunku łazienki aby zaznać relaksującego wpływu kąpieli. Po godzinie byłam już w łóżku i czytałam moją ulubioną książkę. Nawet nie spostrzegłam się kiedy Morfeusz mnie objął i zabrał do swojej krainy. Obudziłam się wraz ze słonecznymi promieniami. Przeciągnęłam się i zerknęłam na zegarek. 7:01. Idealnie. Wzięłam świeże ubrania z walizki i pobiegłam pod prysznic który ukoił każdy mój mięsień. Troszeczkę ogarnął mnie strach który i tak potem znikł. Wyszłam z łazienki i podążyłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapkę i nie spiesząc się specjalnie, zjadłam ją. Wzięłam torebkę z telefonem i portfelem i wyszłam z domu. Po drodze wstąpiłam po świeżą kawę. Popijając aromatyczny napój podążałam w kierunku szpitala. Gdy już byłam przed samym wejściem zderzyłam się z kimś. Podniosłam oczy, przede mną stał przystojny mulat z ślicznymi, brązowymi oczami.
- O mój Boże, nic Ci się nie stało? – zapytał chłopak
- Nie, nic mi nie jest. – odparłam wstając
- Przepraszam, zostawiłem gdzieś tu teczkę a zaczynam pracę i troszkę się śpieszę. – powiedział
- Tam coś leży. – wskazałam na ławkę – I ja też będę tutaj pracować.
- Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. – krzyknął gdy zmierzał w kierunku wskazanym przeze mnie
Już bez przeszkód dotarłam pod gabinet dyrektora. Po chwili pojawił się tam poznany przeze mnie przed kilkoma minutami chłopak.
- Jeszcze raz dziękuję. – pokazał rząd białych ząbków – A tak w ogóle to Zayn jestem.
- Margaret, miło mi. – podałam mu dłoń
W tym momencie sekretarka dyrektora szpitala poprosiła nas do gabinetu. Weszliśmy oboje. Nie czułam stresu myśląc, że nie jestem tu jedyna nowa.
- Witam panie Malik i pani .. heh to śmieszne. Też Malik – zaśmiał się dyrektor
Malik? Jaki to ogromny zbieg okoliczności że mamy takie samo nazwisko.
Popatrzyliśmy z chłopakiem po sobie. Nasze miny wyrażały kompletne zdezorientowanie. Dyrektor wytłumaczył nam dokładnie czym będziemy się zajmować. Przydzielił nas na oddział dziecięcy. To dobrze. Lubię dzieci. I z tego co zauważyłam już pierwszego dnia pracy to Zayn też. Jednak po mojej głowie nadal chodził ten dziwny zbieg okoliczności. Ironia losu? Może. Dzieciaki były ucieszone gdy na oddziale zobaczyły młode osoby a nie podstarzałe już pielęgniarki. Korzystając z tego wymęczyli nas do ostatków sił. Jednak zarówno ja jak i Malik wyszliśmy z budynku zadowoleni z pierwszego dnia.
- Zayn, może wpadniesz do mnie na kawę i ciastko. Pogadamy troszkę, poznamy się skoro mamy razem pracować.
- Ok. Ale to ja zamawiam taksówkę. – powiedział
- Dobrze. – uśmiechnęłam się
Nie minęło pięć minut i jechaliśmy w kierunku mojego domu. Cały czas po głowie chodziło mi pytanie Skąd on ma takie samo nazwisko jak ja? Przerwał mi jednak czyjś głos, to był Zayn.
- Wysiadamy, nie śpij.
- Nie, ja nie śpię. Zamyśliłam się. – powiedziałam opuszczając pojazd
Chłopak opłacił kurs i udaliśmy się w kierunku mojego domu
- Ślicznie tu masz. – rzekł
- Dziękuję. Rodzice mi to podarowali. Dzięki nim tu jestem.
- To fajnie jest mieć kochającą rodzinę?
- Tak. A Ty nie masz rodziny?
- Wychowałem się w domu dziecka.
- Współczuję. – zerknęłam niepewnie na chłopaka otwierając dom
- To nic. Przyzwyczaiłem się do spędzania dni bez rodziców i rodziny. Ale cieszę się że ty masz do tego okazję.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaprosiłam chłopaka do domu. Pochwalił mój niedokończony jeszcze wystrój wnętrza. Zaparzyłam mocną kawę która zarówno przydała się mi jak i Zayn ’owi po ciężkim dniu pracy. Rozmawiało nam się świetnie. Praktycznie to mieliśmy dużo wspólnych tematów. Niestety było już po 21 i musiał wracać do domu. Pożegnałam się z nim i udałam pod prysznic. Jednak podczas tej czynności moje myśli zajmowała jedna sprawa. A mianowicie nasza zbieżność nazwisk. Gdy tylko wyszłam z łazienki, usiadłam przed komputerem. Wpisałam w wyszukiwarkę nazwisko Malik i wyświetliło mi się kilka wyników. Weszłam w pierwszy. Pokazała mi się strona z gazety. Jej tytuł nosił nazwę „Zaginęło dwuletnie dziecko. Każdego kto go widział prosimy o kontakt.” Pod spodem było zdjęcie tego dziecka i numer kontaktowy rodziców. Przecież to nasz stary stacjonarny numer…Muszę pogadać z rodzicami. Zalogowałam się na Skype'a. Mama była dostępna więc do niej zadzwoniłam. Po chwili widziałam już twarz mojej rodzicielki.
- Nie masz mi czegoś do powiedzenia? – zapytałam
- O co Ci chodzi? – zmartwiła się
- A chłopak, Zayn Malik, coś Ci mówi?
- Margaret, możesz powtórzyć? – nie dowierzała w to co usłyszała
Napisałam więc imię i nazwisko chłopaka na kartce i pokazałam mamie.
- Kto to jest? – ponownie zadałam pytanie
- To Twój…brat. – wydukała
- Że co?? – wkurzyłam się
- Miał dwa latka i zaginął. Myśleliśmy, że nie żyje. Rok później urodziłaś się Ty.
- Mamo, dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
- Przepraszam kochanie, ja nie wiedziałam jak Ci to powiedzieć więc zachowałam to w tajemnicy.
- Gdyby nie moja praca nie wiedziałabym, że mam brata. Super. – wykrzyczałam – Muszę to wszystko przemyśleć. Odezwę się za jakiś czas. 
Z niemałym impetem zamknęłam komputer i nerwowo zaczęłam chodzić po pokoju. Jak ona mogła mi to zrobić? Jak mogli zachować to w tajemnicy przede mną? Zayn musi się o tym również dowiedzieć. Jeszcze raz otworzyłam laptopa i wydrukowałam znaleziony wcześniej artykuł aby dać mu jutro do wglądu. Zmęczona wydarzeniami ułożyłam się do snu. Byłam bardzo ciekawa reakcji Zayna. Mojego .. brata. Znów obudziły mnie miłe promyczki słońca opadające na moją twarz. Byłam strasznie ciekawa reakcji Zayn ’a jednak złość na rodziców nadal mnie nie opuszczała. Szybko się zebrałam nie zapominając o spakowaniu wczorajszego wydruku. Gdy tylko dotarłam do miejsca pracy podałam kartkę Malik 'owi i czekałam na jego reakcję. 
- Czy to jest.. czy na zdjęciu jestem ja? – spytał niepewnie bo dokładnym przeanalizowaniu kartki 
- Na to wygląda … – powiedziałam 
- Czy to znaczy że jesteś moją siostrą? 
- Tak Zayn.. .jestem Twoją siostrą … a Ty jesteś moim bratem – spojrzałam niepewnie na chłopaka
- Eee...to głupie trochę ale… na pewno rozmawiasz z rodzicami…mógłbym ich poznać? 
- Jasne! Wpadnij dziś do mnie to porozmawiamy z nimi przez Skype' a. 
- Jesteś pewna? Ja…ja ich nie pamiętam …nie znam i… 
Przerwałam mu.
-Jest w porządku Zayn. Jestem pewna, że chcą poznać swojego syna. Chodźmy do pracy. – przytuliłam go

PERSPEKTYWA ZAYN’ A

Ja mam siostrę, ja mam rodziców. To wszystko mnie przerasta, tak dużo się nagle pozmieniało z moim życiu. Margaret jest bardzo śliczną dziewczyną, nigdy bym nie powiedział, że jest moją siostrą. Mam w głowie tyle pytań. Ciekaw jestem jak wyglądają nasi rodzice, czy będę się z nimi dogadywać, czy pokochają mnie…
- Ej, co jest? – spytała się moja siostra
- Myślę o tym jak to teraz będzie. Czy rodzice mnie zaakceptują i pokochają. Czy Ty mnie nie odrzucisz, czy
- Stop, nie zapędzaj się z tymi pytaniami. Dziś popołudniu się wszystko okaże ale mówię Ci, że będzie dobrze. 
- Dziękuję. – powiedziałem
- Ale za co? 
- Za to, że mnie wspierasz siostro. 
- Od tego ma się rodzeństwo. – przytuliła mnie – Chodź, idziemy dalej pracować. 

WIECZOREM W DOMU MARGARET

Właśnie za chwilę mam zobaczyć moich rodziców. Ciekaw jestem tego jak wyglądają, czy mnie pamiętają. Mam do nich tyle pytań, chciałbym poznać moją przeszłość, dlaczego wychowywałem się bez rodziny. To wszystko nie daje mi spokoju. 
- Zayn, chodź na górę. Zaraz będę gadać z mamą i tatą. – zawołała mnie moja siostra 
- Już idę. – i podążyłem w kierunku pokoju dziewczyny
Po pięciu minutach rozmawialiśmy już z rodzicami. Są tacy kochani, Margs jest bardzo podobna do mamy, ja bardziej do taty. Z wyglądu i z charakteru.  Po dwugodzinnej rozmowie byłem bardzo szczęśliwy. Mam kochającą rodzinę, siostrę. Tak wiele się zmieniło w moim życiu, na lepsze oczywiście. 
- No i co się tak szczerzysz? – zapytała Margaret ale nie odpowiedziałem jej bo zadzwonił mój telefon, to Harry
- No hej stary, co tam u Ciebie? – usłyszałem w telefonie
- A pozmieniało się wiele. Jak chcesz pogadać to możemy się na mieście spotkać bo wiesz jakie są u mnie warunki. 
Nagle Margaret napisała mi na kartce „Zaproś go tutaj, to też Twój dom.”
- Wiesz co Hazza, zmiana planów. Zaraz wyślę Ci adres pod którym możesz mnie spotkać. 
- Czyżby jakaś nowa dupa?? – zaśmiał się 
- Zamknij się już. Do zobaczenia głupku. – rozłączyłem się aby wysłać chłopakowi SMS-a i pogadać z moją siostrą. 
- Czemu napisałaś, że to też mój dom? Przecież to Tobie podarowali go rodzice. 
- Ale jesteś moi bratem i nie będziesz mieszkał w jakiejś dziurze. Idź sobie wybrać pokój, ostrzegam, że są nie urządzone. 
- Dobrze, dziękuję. 
Po 10 minutach wybrałem sobie pokój idealny. Pozostało tylko przenieść trochę moich gratów z poprzedniego mieszkania. 

DWA DNI PÓŹNIEJ
PERSPEKTYWA MARGARET

Zayn, mój kochany brat, urządził się już w swoim pokoju. Jest stylowy i nowoczesny, podoba mi się. Ważne, żeby mulatowi dobrze się tu mieszkało. Robię wszystko z myślą o nim. Dziś wzięłam sobie wolne ponieważ chcę urządzić pozostałe pomieszczenia a nie chcę Zayn’ owi zawracać tym głowy. Otworzyłam więc laptopa i zaczęłam szukać mebli i farb. Czynność tą przerwał dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się żadnych gości ale poszłam otworzyć. Przede mną stał przystojny, zielonooki chłopak z burzą loków na głowie. 
- Cześć, zastałem Zayn ’a? – zapytał
- Niestety nie. Jest w pracy ale niedługo powinien wrócić. Jeżeli zechciałbyś na niego poczekać to zapraszam do środka. 
- Chętnie skorzystam z zaproszenia bo dawno się z tym durniem nie widziałem. – zaśmiał się chłopak 
- Czyli Ty pewnie musisz być Harry, tak? 
- Zgadza się. A Ty to?
- Margaret, Margaret Malik, siostra Zayn ’a.
- Że co?? – chłopakowi szczęka ze zdziwienia opadła 
- Sama niedawno się o tym dowiedziałam. Jak chcesz mogę Ci o tym opowiedzieć. – powiedziałam
Zrobiłam Harry’emu herbatę i zaczęłam opowiadać całą historię. Bardzo dobrze się mi z nim rozmawiało i nawet się nie spostrzegłam kiedy nadeszła godzina 22. 
- Ja już będę szedł. Mam kawałek do domu. – rzekł Loczek 
- To może zostaniesz na noc, ta sofa jest wolna a już jest późno i nie ma sensu żebyś po nocy jechał do domu. 
- Naprawdę?? – zadziwił się
- Tak. Po za tym przywykłam, że jest ktoś w domu a Zayn ’a jeszcze nie ma i tak trochę niekomfortowo czuję się z myślą, iż będę musiała spać sama w tak dużym domu. 
- Dobrze, zostanę. I dziękuję. – chłopak mnie przytulił – Słodko się rumienisz. – uśmiechnął się 
Za kilka minut leżałam już w swoim łóżku. Chciałam zasnąć lecz przyszła burza, której bardzo się boję. Zeszłam więc na dół po szklankę mleka zapominając o tym, że śpi tam Styles. 
- Ej, co się tu dzieje? – zapytał zaspanym głosem
- Przepraszam bardzo, że Cię obudziłam. Jest burza i nie mogę spać więc zeszłam po mleko. 
- Boisz się burzy? – zapytał 
- Tak. – i pisnęłam w przerażenia gdy usłyszałam hałas
 Chłopak wstał i mnie przytulił. 
- Już cicho, przy mnie jesteś bezpieczna. Chodź na górę. Pomogę Ci zasnąć. 
- Dziękuję.
Harry położył się cały czas mnie przytulając.
- Śpij słonko. – złożył na moim czole pocałunek
Już prawie zasnęłam gdy poczułam, że chłopak się ode mnie odsuwa. 
- Zostań, proszę. Jak Cię tu nie będzie to nie zasnę. – wyszeptałam trzęsąc się ze strachu. 
- Dobrze, nigdzie nie idę. 
Wtuliłam się mocno w chłopaka żeby mi nie uciekł. Spaliśmy tak całą noc. Rano obudziłam się wtulona w niego. Hazza tak słodko uśmiechał się przez sen. Przesunęłam się delikatnie żeby móc podziwiać jego twarz lecz chłopak się obudził. 
- Wyspałaś się? 
- Tak, dziękuję Ci bardzo. – chłopak uśmiechnął się oraz palcem pokazał na swój policzek. Zbliżyłam więc do niego lecz ten w ostatnim momencie przekrzywił i moje wargi trafiły na jego. Zwykły całus zmienił się w namiętny pocałunek. 
- No i teraz mogę uznać podziękowania za przyjęte.- zaprezentował rząd białych ząbków. 

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Dziś idę na kolejną randkę z Harry’ m. Na każdej mnie czymś zaskakuje. Jestem bardzo ciekawa co wymyśli teraz bo kazał mi się ładnie ubrać. 




Misiaki kochane, chcę Wam powiedzieć, że Vicky do końca roku nie będzie mieć internetu więc blog pozostaje tylko pod moją opieką. Ale po nowym roku będziemy już w dwójkę ;) 

Przepraszam, ten imagin powinien pojawić się już dawno ale miałam pewne problemy. No i nie jest dokładnie taki jak było zamówienie ale nic innego nie potrafiłam napisać. Jeżeli się Wam nie spodoba zrozumiem.
4 komentarze = nowy imagin 

niedziela, 8 grudnia 2013

Niall cz.7

Przeczytajcie notkę pod imaginem!Bardzo ważne!Dziękuję!

Niall cz.6

Jechaliśmy już długo.Londyn zostawiliśmy dwie godziny temu.Spojrzałem na licznik paliwa.Powoli wypuściłem powietrze z ust.Spojrzałem na [t.i].Spała obok mnie nadal kurczowo trzymała moją rękę.Nie potrafiłem jej puści.Pogrążona w głęboki śnie wyglądała tak niewinnie.Rząd gęstych,ciemnych rzęs rzucał cień na jej policzki.Nadal były wilgotne od płaczu.
Zjechałem do pobliskiej stacji benzynowej.Zatrzymałem samochód aby napełnić bak do pełna.Jeszcze raz spojrzałem na moją dziewczynę.Nie wiedziałem czy ją obudzić.Bałem się,że ktoś przyjdzie i ją zabierze.
Oparłem głowę o zagłówek siedzenia.Popatrzałem na sklepik przy stacji.Mimo,że było dobrze po północy klientów nie brakowało.Co chwilę ktoś wchodził i wychodził.
Zamknąłem na moment oczy.
Co miałem dalej zrobić? Wyjechaliśmy z Londynu,zostawiliśmy wszystkich i wszystko.Przypomniałem sobie głos jej ojca "Miarka się przebrała moja panno!".Słyszałem go zza drzwi.Ten donośny baryton mogło usłyszeć pół okolicy.Mogli pomyśleć sobie wszystko.Ja wiedziałem tylko jedno:Tak dłużej być nie mogło.
Nie przejmowałem się teraz nie obecnościami w szkole.To był nasz najmniejszy problem.Nie obchodziła mnie reakcja ojca [t.i].Nie myślałem nad mamą która teraz pewnie się martwi cho wie o co chodzi.Cieszyłem się tylko,że byłem tu razem z [t.i].
Usłyszałem pukanie w szybę.Odwróciłem głowę.Jak długo tutaj stałem?
Popatrzałem w lusterko.Za mną rozciągał się sznur samochodów i głośne klaksony.
Spuściłem szybę w dół.Pochylony mężczyzna patrzał na mnie zdenerwowany ale głos miał spokojny.
-Zatankował już pan?Czekamy dobre piętnaście minut i nie zamierzamy dłużej.-odparł w imieniu wszystkich kierowców za mną.
Facet trochę przypominał mi mojego wuja Stef'a.Te same czarne włosy i niebieskie oczy.Miał trzydniowy zarost i śmierdział papierosami.
-Już,przepraszam.-powiedziałem ze skruchą.Popatrzałem na [t.i].Nie wiarygodne,że te klaksony jej nie obudziły.Cicho się zaśmiałem.Wyszedłem z auta i zatankowałem.Zrobiłem to w dość ekspresowym tempie,bo niektórzy za kierownicą mieli taki wyraz twarz jak by chcieli mnie pobić.Uśmiechnąłem się do mężczyzny podobnego do mojego wujka i odjechałem.
Wjeżdżając na autostradę popatrzałem na tablice informacyjne z nazwami miast.Żadne nie mówiło niczego znajomego.Nigdy w nich nie byłem.Chyba po raz pierwszy wyjechałem tak daleko od domu.
-Na następnym zjeździe skręć.-obudziła się.Patrzała tak przytomnym wzrokiem na drogę przed nami,że aż nie mogłem uwierzyć,że dobrze się wyspała.Włosy miała rozczochrane i odstające na każdą stronę.
-Wyspałaś się?-spytałem zerkając na tablicę.Następny zjazd był za dziesięć kilometrów i prowadził do Bridgwater.Nie kojarzyłem tego miasta ale ufałem [t.i] i skręciłem na najbliższym zjeździe.
Po chwili zobaczyliśmy miasto.Światła domów z daleka świeciły jak gwiazdy,a lampy rzucały cienie na ulice i chodniki.Miasteczko pogrążone w ciemności wyglądało wspaniale.Ciekaw byłem jak prezentowało się za dnia.
-Dlaczego chciałaś tutaj przyjechać?-zaparkowałem samochód przed jakimś domem gdzie było miejsce.[t.i] rozglądała się wyraźnie czegoś szukała.Otworzyła drzwi i wyszła z samochodu.Przeczesała włosy rękom i okalała spojrzeniem miejsce w którym się znajdowaliśmy.Nagle poczułem nagłą potrzebę pocałowania jej albo przytulenia.Chciałem aby w tej chwili była blisko mnie.
-Pamiętasz opowiadałam ci kiedyś o mojej cioci?Zmarła pięć lat temu i od tej pory nikt nie mieszka w jej domu.Możemy zatrzymać się tam na parę dni.-zaproponowała.Mówiła to całkiem poważnie.Może to nie był tak zły pomysł?
[t.i] z powrotem wsiadła do auta.Kazała mi jechać prosto,a później skręcić.Kiedy dojechaliśmy pod dom zmarłej ciotki przeszyły mnie ciarki.Dom był zapuszczony ale na pewno dało się w nim mieszkać przynajmniej do puki czegoś nie znajdziemy.
-Jak tam wejdziemy?Drzwi są zamknięte,prawda?-spytałem.Moja dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo.Chwilę później staliśmy w ogrodzie za domem.Z tyłu nie wyglądał tak źle-Jaki masz pomysł?
-Widzisz to okno?Jest otwarte.Na szczęście mój kuzyn jest takim kretynem,że na stypie zapomniał je zamkną.Kiedyś mu za to podziękuję.-pokiwałem zdziwiony głową.Na ustach miałem szeroki uśmiech.Wyjąłem z szopki drabinę i podstawiłem ja pod okno.Zacząłem się wspinać na górę.Rzeczywiście okno było wystarczająco uchylone abym mógł wejść do środka.Z jedną noga w domu,a z drugą na drabinie zapytałem:
-Twoja ciocia nie zmarła w tym domu?-To pytanie było dość istotne.Chyba nie mógłbym mieszkać w domu gdzie parę lat temu ktoś zmarł.Czułbym się nieswojo może nawet bym się bał.tak,na pewno bym się bał.
-Nie,była w drodze do pracy!-odpowiedziała.
Usatysfakcjonowany i bardziej spokojny wszedłem do domu.Jak się okazało kuzyn [t.i] nie przez pomyłkę nie zamknął okna.To była łazienka.Wszystko jasne
Na piętrze znajdowała się łazienka i sypialnie.Od środka wyglądało tu trochę jak w antykwariacie.Zszedłem po skrzypiących schodach na dół.Ogromny salon urządzony podobnie jak górna partia mieszkania połączony był małą wysepką z kuchnią.W niej znajdowały się tylne drzwi.Otworzyłem je.Stanęła przede mną [t.i].Była piękna w świetle księżyca.
Wpuściłem ja do środka.Ona zapaliła światło i sprawdziła lodówkę.
-Niestety dziś będziemy musieli obyć się bez kolacji.-z cichym trzaskiem zamknęła drzwiczki lodówki.Nie przejąłem się wiadomością,że będziemy musieli głodować.Jedyne czego byłem głodny to jej dotyku.
-Miała wypadek samochodowy?-spytałem.Nie miałem pojęcia o co ją zapytać.Najlepiej by było porozmawiać o najbliższych dniach ale na razie nie chciałem zaprzątać nam tym głowy.Nie w tej chwili.
-Można tak powiedzieć.Zasłabła na schodach przed domem gdy wychodziła do pracy.-zrobiłem wielkie oczy.Jej ciotka zmarła tutaj,a my mieliśmy pobyć tu kilka dni?Oparłem się o blat.Ciężko przełknąłem ślinę.Rozejrzałem się po ciemnym domu i kolejny raz przeszły mnie ciarki.
Z tego transu wyrwał mnie śmiech [t.i].Nie rozumiałem dlaczego się śmiała.Czy to było aż tak bardzo zabawne?
Zrobiłem się blady jak ściana.Jedyne czego bardziej bałem się przed utratą ukochanej były duchy.Zrobiło mi się słabo.
-Niall,Niall żartowałam.-powiedziała głaszcząc mnie po policzku-Przepraszam.Dobrze się czujesz?-spytała z troską.Spojrzałem w jej niebieskie oczy.Były piękne tak samo jaki ich posiadaczka.Położyłem dłonie na jej biodrach.Lekko wzdrygnęła się gdy jej dotknąłem.Była tak perfekcyjna w swojej perfekcyjności,że to niemożliwe.Za każdym razem gdy na mnie patrzała miałem ochotę pływać w oceanie błękitu jej oczu.Tak bardzo jej pragnąłem,że bolało.
Pocałowałem ją.Najdelikatniej i za razem najbrutalniej jak potrafiłem.Trochę zdziwiona oddała pocałunek.Ten pocałunek nie był tak jak poprzednie.Ten był wyjątkowy.Pełen miłości i pożądania.
Nagle w domu rozległo się donośne pukanie.[t.i] odskoczyła ode mnie jak poparzona.Patrzała wystraszona w stronę drzwi.Czy to możliwe aby jej ojciec nas znalazł?
Spojrzałem na nią.Musiałem coś zrobić żeby poczuła się bezpieczna.Sam przekonywałem siebie w myślach,że to nie jej tata.
Podszedłem do drzwi i powoli je uchyliłem.
-Dobry wieczór!Mieszkam w domu obok.Kim pan jest?-kobieta nachalnie wepchała się do domu.Pewnie myślała,że jestem złodziejem.Miała siwe włosy i zgnito różowy szlafrok.Miejscowy monitoring.
-Dobry wieczór proszę pani.-uśmiechnęła się [t.i]-Mam nadzieję,że nie obudziliśmy?Zgubiłam gdzieś klucze do domu i musieliśmy jakoś wejść.-wytłumaczyła.Kłamstwa tak swobodnie wypływały z jej ust.
-[t.i] tak dawno cię nie widziałam!Co u twoich rodziców?-pytała starsza kobieta.Ja natomiast przysłuchiwałem się uważnie tej rozmowie.Wyglądało na to,że sąsiadka i [t.i] się znają.Kamień spadł mi z serca.Kobieta jeszcze chwilę posiedziała.Zaczęła chodzić po domu i od czasu do czasy rzucała mi dziwne,ostrzegawcze spojrzenia.
Stałem oparty o blat kuchenny.Patrzałem jak [t.i] swobodnie porusza się po mieszkaniu.Oprowadzała sąsiadkę która bardziej zagłębiała się w głębię domu.Widziałem jak moja dziewczyna co parę chwil nawilża językiem usta...
-Nigdy jej nie lubiłam.-zatrzasnęła drzwi za staruszką i ciężko westchnęła.Uniosła prawą dłoń w górę i zadzwoniła kluczykami-Miała zapasowe.Czasem może się do czegoś przydać.-chytrze się uśmiechnęła i położyła klucze na szafce obok drzwi.W sposób jaki to zrobiła wydał mi się strasznie pociągający.Chyba chciała aby to tak wyglądało.
Przygryzłem dolną wargę tak mocno,że poczułem metaliczny smak krwi w ustach.Odepchnąłem się od blatu.Nie pewnym i chwiejnym krokiem,bo za długo stałem w jednej pozycji podszedłem do mojej dziewczyny.
Patrzała na mnie swoimi dużymi oczami,a na zaróżowionych policzkach ukazały się jej dołeczki które tak uwielbiałem.Uśmiechnęła się szeroko.
-Niall,boję się.-Wyszeptała chowając głowę w zagłębienie przy mojej szyi.
Dokładnie wiedziałem jak się teraz czuła.Oboje się baliśmy.Najbardziej jutra.W każdej chwili mógł zadzwonić jej telefon i odezwać się jej ojciec.W każdej chwili do drzwi mógł ktoś zapukać i ją zabrać.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.Chciałem powiedzieć coś w stylu "Ja też." ale chciałem aby wiedziała,że przy mnie jej nic nie grozi,że zawsze przy niej będę,że zawsze może na mnie liczyć ale teraz nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa.Jej obecność sprawiała,że zapominałem o całym Bożym świcie i liczyła się tylko ona.Gdy jej nie było nie umiałem zabrać się do niczego.Prace domowe,sprzątanie czy nawet wstanie z łóżka stały się tak trudnymi do zrobienia rzeczami.Odległymi i nierealnymi.
A teraz była w moich objęciach i czułem się tak jak bym śnił i za chwilę miał się obudzić i już nigdy jej nie ujrzeć.
-Kocham cię.-Wyszeptałem tak samo cicho jak ona.
W tym momencie uświadomiłem sobie,iż to był pierwszy raz gdy powiedziałem to nagłos.Pierwszy raz kiedy [t.i] mogła to usłyszeć.
Za każdym razem gdy próbowałem wyznać jej co czułem od razu się poddawałem.Nawet nie próbowałem zrobić tego drugi raz.Sądziłem,że to będzie porażka ale po tym co przeszliśmy było jasne,że ją kochałem.Było jasne,iż w końcu muszę jej to powiedzieć za nim będzie za późno i nasze uczucie odejdzie w niepamięć.
-Ja ciebie też.-Oznajmiła,jeszcze ciszej chichocząc.
***
Rano obudziły nas hałasy nadchodzące z ulicy.Nie było słychać niczego po za klaksonami samochodów.Oparłem się na łokciach i zaspany przeczesałem włosy dłonią.Spojrzałem na [t.i] która tak samo jak ja miała jeszcze ochotę pospać z godzinkę.Grymas na jej twarzy mówił,że jest w stanie zabić każdego kto ją obudzi.
-Co to do...-Zacząłem ale moją przemowę przerwało ziewnięcie.[t.i] się zaśmiała i pocałowała mnie w policzek.Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
Wyglądał ślicznie w mojej koszulce.Była oczywiście za duża i za długa ale to sprawiało,że była jeszcze bardziej seksowniejsza niż zwykle.Jej włosy były rozczochrane,a oczy w pół zamknięte.
Podeszła do okna i je otworzyła.Długie,zawzięte skrzypnięcie framugi zapiszczało mi w uszach.
-Będziemy musieli jechać na zakupy.-Oznajmiła,odwracając się w moją stronę.Pokiwałem twierdząco głową.Kiszki mi marsza grały,a przez całą noc myślałem,że wykituję.Burczało mi w brzuch tak głośno aż myślałem,że jakiś sąsiad zadzwoni po policję za zagłuszanie ciszy nocnej.
-Niall...-Zaczęła wskakując na łóżko-...może ty pojedziesz kupić coś do jedzenia,a ja zostanę i tu trochę ogarnę?-Spytała stykając nasze czoła.Pocałowałem ją.
Sam nie wiem ale miała w sobie to coś co od razu mnie przekonało.Ani się obejrzałem,a byłem już w super markecie którego swoją drogą szukałem przez godzinę.[t.i] zrobiła mi listę zakupów i podkreśliła te produktu które były niezbędne do przyrządzenia naleśników.
Właśnie stałem przy samochodzie gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Niall przyjedź szybko do domu.-Odezwał się zdenerwowany głos [t.i].Od razu pomyślałem o najgorszym.Szybko wrzuciłem wszystko do bagażnika auta,a wózek zostawiłem na parkingu i pojechałem do niej.

***

Wiem,dałam ciała z tym imaginem,bo miałam go dodać wieki temu ale zupełnie zapomniałam o Niall'u.Przepraszam.
Wiecie chciałam napisać jakąś scenkę z 18+ ale nie potrafię się przełamać.Przepraszam jeśli was zawiodłam.
Pod ostatnią częścią napisałam,że TO jest ostatni imagin z Horankiem w roli głównej ale jak widzicie teraz i tak jest już długi,a jak bym miała zmieścić wszystko teraz to pewnie czytałybyście go godzinę dlatego w tym roku postaram się jeszcze napisać prawdziwą OSTATNIĄ część ale musicie mi w tym pomóc,a mianowicie jeśli chcecie coś PIKANTNEGO to napiszcie mi jedną z waszych wersji i wyślijcie 
na ten adres: vickyhoran15@gmail.com

4 komentarze=nowy imagin

P.S Dziękujemy za ta miłe opinie pod ostatnimi imaginami.Nawet nie wiecie jak nas to ucieszyło.
Zauważyłam,że pod moim ostatnim postem zapomniałam o pozdrowieniach dla was.
Pozdrawiam x2 Vicky :D










piątek, 6 grudnia 2013

Liam


20.06.2012
-Odejdź Liam!-Krzyknęłaś zza drzwi łazienki.
-Nie odejdę dopóki ze mną nie porozmawiasz!-Oznajmiłem, podnosząc ton głosu.
-Zostaw mnie! Słyszysz?!-Warknęłaś zdenerwowana i bezsilna.Głośno westchnęłaś dając mi tym do zrozumienia,że nie masz ochoty dłużej ze mną rozmawiać.
-Prędzej czy później stamtąd wyjdziesz!-Krzyknąłem kopiąc w jasno-drewniane  drzwi.

Zaparkowałem motor tam gdzie zawsze.Zdjąłem czarny,połyskujący w świetle księżyca kask i wziąłem go pod ramię.
Kluczyki schowałem do skórzanej kurtki.Usiadłem na ławce i odchyliłem głowę do tyłu.
Miliony migających gwiazd okrążyło świecący księżyc.Wciągnąłem świeże letnie powietrze przez nos.Zielone liście na drzewach szumiały w rytm melodii lekkiego wiatru.Przydługawa trawa kołysała się powoli i leniwie.
Uniosłem kciuk do góry i przymknąłem jedno oko.Księżyc wydawał się nie być większy niż mój palec.

17.07.2012
-Powinieneś się leczyć!-Krzyknęłaś zatrzaskując za sobą drzwi.
-Przestań krzyczeć!-Warknąłem,patrząc ci prosto w oczy.Nie mogłem określić co dokładnie w nich było ale na pewno nie mogłem nazwać tego tym co było w nich kiedyś.
-Nie!Nie przestanę Liam! Mam cie dość!Zachowujesz się jak...-Westchnęłaś nie kończąc zdania.Kucnęłaś i przy rozbitym wazonie który stłukłem.
-Jak kto?!-Spytałem zrywając się z kanapy.Podszedłem do ciebie na tyle blisko aby wyczuć delikatny zapach perfum łaskoczący w nosie.Cofnęłaś się krok do tyły,a w dłoni trzymałaś większy kawałek stłuczonego szkła.
-...jak kretyn.-Jęknęłaś ledwo dosłyszalnie.

Spojrzałem w stronę jej bloku.Światło w kuchni się zapaliło,a przez chwilę myślałem,że wygląda przez okno w prost na mnie ale się myliłem.
W ciszy,słuchając muzyki wieczornego lata przesiedziałem dwie godziny.Tak jak zwykle wieczorem.Dokładnie wiedziałem jak chodzi po swoim domu,bo tak czy inaczej jej przechadzki zawsze kończyły się w kuchni.
Cicho zaśmiałem się pod nosem.Wstałem z ławki i założyłem kask.Wsiadłem na motor i odjechałem.
Gdy dotarłem do domu zapaliłem światło w przedpokoju i zdjąłem kurtkę.
Poszedłem do kuchni.
Nalałem sobie kawy do kubka.Upiłem łyka gorącego napoju parząc sobie podniebienie.Oparty o czarny blat przypomniałem sobie jak płakała w salonie.

19.07.2012
-Nawet nie masz pojęcia jak strasznie mnie denerwujesz!-Odkrzyknąłem, wchodząc do salonu.Zapaliłem światło.Siedziałaś na kanapie z nogami podciągniętymi pod samą szyję.
-Zamknij się.-Szepnęłaś nie podnosząc na mnie wzroku który wlepiłaś w podłogę.Przymknęłaś oczy,a łzy powoli zaczęły spływać po twoich policzkach znacząc mokrymi plamkami dywan.

Odłożyłem pusty kubek z kawą do zapełnionego zlewu.Odkręciłem wodę w karanie ale nie chciałem zmywać.Chciałem zagłuszyć swoje myśli odgłosem lejącej się wody.
Włączyłem telewizor w salonie i wygodnie usiadłem na kanapie.Trzymałem pilota w ręce,a palcami jeździłem po guzikach nieświadomy tego,że cyferki układają się w numer telefonu [t.i].
Wszystko w domu mi ją przypominało.Każda plamka,każda napotkana przez moje oczy rzecz.
Głośno westchnąłem.Wyłączyłem telewizor i rzuciłem pilotem o kanapę.
Spojrzałem na zdjęcie które stało na dębowej komodzie.Nie potrafiłem go wyrzucić.

12.11.2012
-Liam uśmiechnij się!-Zawołałaś trzymając obiektyw aparatu przy oku.Wiatr rozwiewał twoje włosy i szczypał policzki.
Była jesień.Słońce wypuszczało swoje promienie zza ciemnych chmur.Drzewa gubiły liście które tańczyły na chodnikach i dróżkach w parku.
Zrobiłem zeza i pokazałem ci język.Zaświergotałaś radośnie odgarniając blond włosy z twarzy.
-Uśmiechnę się jak staniesz obok mnie!-Zaprotestowałem chichocząc.Cicho westchnęłaś łapiąc się za brzuch.Bolał cię tak samo jak mnie od śmiechu.
Rozejrzałeś się wokół.Chwilę zajęło nam znalezienie kogoś kto zrobi nam zdjęcie i nie ukradnie aparatu ale w reszcie się nam udało.
-Uśmiech!-Oznajmił ciemnowłosy chłopak z niebieskimi oczami w czarnym płaszczy z kożuchem i czerwonymi puchowymi rękawiczkami.
Przytuliłaś się do mnie,a ja objąłem cię ramieniem.Wtuliłaś się w mój granatowy szalik który dostałem od babci zeszłej gwiazdki.

Podszedłem do komody i wziąłem zdjęcie w dłoń.Pogładziłem dłonią jej policzek naiwnie myśląc,że w jakiś sposób poczuje się lepiej i wyrzuty sumienia nie będą mnie męczył tej nocy.
Zgasiłem światło  w salonie i poszedłem prosto do sypialni.
Wygląd tego pokoju zawdzięczałem tylko [t.i].To ona wybrała kolor ścian i tapetę,dywan,panele i łóżko.Położyłem się na nim wygodnie.Pościel przebrałem dwa dni temu sam i w ogóle nie pasowała do wystroju ale nie przeszkadzało mi to.

30.11.2012
-Jeszcze tam!-Wskazałaś pędzlem na ścianę.
-Jest pomalowana.-Odparłem rozkładając ręce w geście kapitulacji.Spojrzałaś na mnie tym wzrokiem który mówił,że ty zawsze masz rację.Nie miałem wiec wyboru i przejechałem pędzlem po ścianie.Twój triumfalny uśmiech przyprawił cię o dołeczki które tak bardzo kochałem.
Pomazałem twój nos farbą,a ty zrobiłaś to samo.Gdy w końcu byliśmy bardziej kolorowi niż nasza sypialnia pocałowałem cię.

Nie potrafiłem zasnąć.Czułem się tak jak bym zrobił coś strasznego i godnego dużej każe ale tak nie było.Próbowałem wszystkiego aby zasnąć.Liczyłem owce.Powtarzałem alfabet.Liczyłem od 1 do 100 w trzech różnych językach które znałem ale nadal miałem otwarte oczy.

05.01.2013
-Co ty robisz?-Spytałem zdziwiony gdy wszedłem do mieszkania.
-Pakuję się nie widzisz?Wyprowadzam się!-Odpowiedziałaś,spokojnie i zamknęłaś suwak torby.Byłaś śmiertelnie poważna,a ja nie mogłem uwierzyć,że chcesz to na prawdę zrobić.
-Jak to się wyprowadzasz?Ale...-Jęknąłem nie zdecydowany i nie pewny tego co tak na prawdę chcę powiedzieć.
-Nie ma żadnego "ale" Liam.To koniec.Zmieniłeś się,a ja już nie chcę być z tym Liam'em którym jesteś teraz.Wolałam tego dawnego...-Łza ściekła po twoim policzku.Głośno przełknęłaś ślinę ze zdenerwowania.Złapałaś uchwyt walizki na kółkach i wyszłaś zamykając za sobą drzwi.

Obudziłem się o dziewiątej rano.Promienie słońca przedzierały się przez niedokładnie zasłoniętą roletę.Zwlokłem się z łóżka i niemalże potykając się o buty poszedłem do łazienki.Popatrzałem w lustro.
-Liam weź się w garść!
Złapałem za zieloną szczoteczkę do zębów i nałożyłem na nią pasty.Każdego poranka próbowałem zrobić to jak ludzie w reklamach ale nigdy mi to nie wychodziło.
Gdy po raz ostatni wyplułem miętową panię z ust dokładnie przyjrzałem się swojemu odbiciu.
Podkrążone oczy,włosy sterczące na wszystkie strony i dwudniowy zarost.
-To dziś Li.
Wziąłem zimny prysznic aby się rozbudzić.Umyłem włosy,a później ogoliłem.W ręczniku poszedłem do salonu.Zostawiałem za sobą mokre ślady moich stóp.
Zrobiłem kawę w ekspresie.Dźwięk sączącej się wody lekko rozpraszam mnie gdy szukałem odpowiedniej ilości kopert i znaczków.
Gdy je w reszcie znalazłem,ułożyłem je starannie na stole,a obok położyłem długopis z obgryzioną końcówką.
Szybko się ubrałem i nastroszyłem włosy.Wróciłem do salonu.Usiadłem na kanapie.Wziąłem kartę papieru i napisałem ostatni list.

04.06.2013
Siedziałem w salonie i myślałem o tobie.
Każdej nocy próbowałem zasnąć.Zamknąć oczy i nie widzieć twojej zapłakanej twarzy.Nie słyszeć twojego krzyku który mówił jak bardzo mnie nie na widzisz.
Codziennie widywałem cię pod twoją klatką schodową jak sprawdzasz pocztę.Gdy uśmiechasz się na widok listu,a nie rachunku.
Co wieczór siedziałem na ławce w parku.Nigdy mnie nie widziałaś ale ja widziałem ciebie taką jak rok temu.Uśmiechniętą i pełną chęci do życia.
Nie potrafię wybaczyć sobie tych słów którymi cię raniłem.Nie potrafię opisać jak się czułem gdy zamykałaś się w łazience i płakałaś.
Nigdy nie byłem dobry w wyznawaniu uczuć.Sama dobrze o tym wiesz.
Przepraszam.
Liam.
P.S Kocham cię.

Postawiłem ostatnią kropkę i odłożyłem długopis.Szybko zapakowałem listy do kopert i ponaklejałem znaczki.Wziąłem kurtkę i kask.
O tej porze były długie korki które zabierały z byt wiele czasu.Wystarczająco dużo abym się rozmyślił i wyrzucił listy...
Przycisnąłem gaz i wjechałem w boczną drogę.Miałem nadzieję,że będzie prowadziła prosto do poczty.Kiedy jednak okazało się,że "skrót" wcale nie skrócił mojej drogi zacząłem jechać po chodniku.
Zaparkowałem motor pod pocztą ale była za długa kolejka.Dziś miałem pecha.
Nie zastanawiałem się ani minuty dłużej.Pojechałem pod blok [t.i].Wrzuciłem listy do jej skrzynki i uciekłem.Nie byłem gotowy na spotkanie z nią przed przeczytaniem listów.
Pojechałem do domu.
Cały dzień przesiedziałem w mieszkaniu.Te cztery ściany były moimi najlepszymi przyjaciółmi.Właśnie robiłem kolację gdy usłyszałem charakterystyczne skrzypienie drzwiczek skrzynki na listy wbudowanej w moje drzwi.
Wytarłem dłonie ręcznikiem i poszedłem po pocztę.Zdziwił mnie list bez adresata ale otwarłem go.

[t.i]
P.S Kocham cię.

Nigdy nie zapomniałbym tego pisma.Założyłem kurtkę i wybiegłem na klatkę schodową.Rozejrzałem się ale nigdzie jej nie było.Nie zamknąłem za sobą drzwi.W tej chwili nie było ważne czy ktoś mnie okradnie lub czy poczęstuje się moją kolacją.Zbiegłem na dół po schodach.Wtedy ją zobaczyłem.
Stała w bordowej bluzie z kapturem i krótkich spodenkach pod drzewem.Włosy rozwiewał jej wiatr zupełnie tak samo jak gdy robiliśmy sobie zdjęcie w parku.Była olśniewająca.
Podszedłem do niej.
Nie czekałem na jej reakcję.Na nic po prostu działałem.
Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem usta za którymi tęskniłem przez cały rok.

***
Ho.Ho.Ho!!!

Na Mikołajki macie Liam'a ,a,że dzisiaj święto to dałam szczęśliwe zakończenie (jest lepsze niż gdyby Lam'a miał walnąć samochód gdy do cb biegł).
Mam nadzieję,że się spodoba.Dobranoc.

4 komentarze=imagin





czwartek, 5 grudnia 2013

Zayn






Dziś jest ten dzień. Dzień koncertu One Direction, na który dostałam bilety od moich rodziców na urodziny. Tak bardzo się cieszę, dziś spotkam moich idoli. Będę mogła z nimi porozmawiać, zdobyć autograf, może się przytulić. Muszę przygotować sobie ubrania. Przecież nie mogę się pokazać w byle czym. Postanowiłam skorzystać z pomocy przyjaciółki, więc wysłałam do niej SMS-a
„Możesz przyjść do mnie. Nie wiem co ubrać na koncert.”
Po chwili przyszła wiadomość o treści
„Będę za 10 minut. Znajdziemy wspaniałe ciuchy  ;) ”
Ucieszyłam się bardzo, bo chciałabym się spodobać jednemu z członków zespołu. Ale jak taki przystojniak jak on może zwrócić na mnie, szarą myszkę uwagę. Mam nadzieję, że [I.T.P] mi pomoże. Właśnie zjawiła się ona w drzwiach mojego pokoju.
- Co tak siedzisz? Szykujemy Cię na koncert. – powiedziała i pociągnęła mnie w stronę szafy.
Po przymierzeniu pięciu zestawów znalazłyśmy ten idealny. Podkreślał on moją figurę. Przyjaciółka zrobiła mi jeszcze śliczną fryzurę i delikatny makijaż, który podkreśla moje hipnotyzujące oczy. Gdy [I.T.P] opuściła moje mieszkanie zamówiłam taksówkę aby dotrzeć na miejsce koncertu. Po 15 minutach, gdy taksówka znajdowała się pod moim blokiem zabrałam torebkę i wsiadłam do samochodu. Po godzinie byłam już na miejscu. Do wyjścia chłopaków na scenę zostało już tylko 10 minut. Cały koncert minął mi bardzo miło. Cały czas byłam wpatrzona w mojego ulubionego członka zespołu, czyli Zayna. Po koncercie zdobyłam autografy wszystkich chłopaków oprócz Zayna, ponieważ musiał on wyjść. Smutna opuściłam teren na, którym odbywał się koncert i udałam się w poszukiwaniu taksówki, aby dotrzeć do domu. Po chwili zauważyłam jeden samochód, ale uprzedziła mnie jakaś dziewczyna. Wkurzona i zmartwiona usiadłam na krawężniku. Dosiadł się do mnie jakiś chłopak z kapturem na głowie.
- Widzę, że uciekła Ci taksówka. – powiedział
- Zgadza się. I muszę teraz czekać na kolejną, aby wrócić do domu. A jest mi troszkę zimno. – wyszeptałam trzęsąc się z zimna
- No to proponuję podwózkę do domu. Przy okazji się zagrzejesz.
- Naprawdę?
- Tak. Nie śmiał bym z Ciebie żartować. I masz moją kurtkę, bo zaparkowałem kilka przecznic stąd. I zdradź mi jak masz na imię.  – wyszeptał
- [T.I]
Ubranie podane przez chłopaka po chwili znalazła się na moim ciele. Tak ładnie pachniała jego perfumami. Popatrzyłam na jego bluzę, którą miał na sobie i była mi ona dziwnie znajoma. Gdy znaleźliśmy się już w jego samochodzie postanowiłam się odezwać.
- Ja Cię skądś kojarzę. Ta bluza wydaje mi się znajoma. – powiedziałam
A chłopak ściągnął kaptur i popatrzył w moją stronę.
- Teraz już wiesz kim jestem? – zapytał
- Wow! Nie mogę w to uwierzyć. Siedzę w samochodzie samego Zayn’ a  Malik’ a, rozmawiam z nim i mam na sobie jego kurtkę. Ja tak bardzo Cię uwielbiam i zależało mi na tym aby się do Ciebie przytulić oraz zdobyć Twój autograf. Dlaczego zniknąłeś? – wyrzuciłam z siebie będąc pod wrażeniem tego co się aktualnie działo
- Chciałem się z Tobą spotkać. Spodobałaś mi się na koncercie. – powiedział patrząc prosto w moje oczy. A ja zatopiłam się w jego brązowych tęczówkach.
- Zayn, błagam Cię, patrz na drogę. I masz tu karteczkę z moim adresem bo zapewne nie wiesz gdzie jechać.– wykrzyczałam
- Jak dasz mi całusa w policzek. – powiedział z uśmiechem na ustach.
Zrobiłam to bo chciałam jeszcze trochę przeżyć. I zapadła niezręczna cisza. Ja się zamyśliłam a po moich policzkach popłynęły łzy. Chłopak je niestety zauważył.
- Co się stało? Powiedziałem lub zrobiłem coś nie tak? – zapytał z troską w głosie
- Nie. To są łzy radości. Nie dociera jeszcze do mnie to, że spotkałam mojego idola. – wyszeptałam próbując się uśmiechnąć
- Dobra, powiedzmy, że Ci uwierzyłem.
Zasmuciły mnie słowa chłopaka. Bałam się popatrzeć w jego stronę więc skupiłam swój wzrok na widoku za oknem. Tę czynność  przerwało mi otwarcie drzwi. To był Zayn.
- Księżniczko, jesteśmy już na miejscu. Wysiadasz czy mam Ci pomóc? – z wyraźnym rozbawieniem z głosem powiedział
Opuściłam więc pojazd i udałam się pod mój dom. Popatrzyłam jeszcze raz w stronę mulata. Ten wykrzyknął
- Sprawdź co masz w lewej kieszeni spodni. – i odjechał
Weszłam do domu i tak jak mówił zajrzałam do kieszeni mych spodni. Znajdowała się tam karteczka o treści
„Zadzwoń do mnie lub napisz jak będziesz chciała pogadać. Będę czekać. Zayn”
Uśmiechnęłam się do tego kawałka papieru. Ktoś tu czyta mi w myślach pomyślałam. Postanowiłam się umyć a potem napisać do chłopaka. Gdy dotarłam do łazienki zauważyłam, że mam cały czas na sobie jego kurtkę. Zaciągnęłam się po raz kolejny zapachem jego perfum i wskoczyłam pod prysznic. Gdy zakończyłam czynności związane z wieczorną toaletą wzięłam do ręki telefon i wystukałam na klawiaturze
„Dziękuję bardzo za dzisiejszy wieczór. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy bo bardzo chciałabym mieć Twój autograf. [T.I]”
Po chwili dostałam odpowiedź o treści
„Bardzo mnie to cieszy. Może nawet jutro się spotkamy ;) ”
„Coraz bardziej mnie zaskakujesz” odpisałam
„Ktoś musi. Dobranoc księżniczko :*” napisał w ekspresowym tempie
„Dziękuję. I Tobie też życzę miłych snów :*”
I na tym zakończyła się nasza rozmowa. Po około 30 minutach zasnęłam przytulona do bluzy Malik’ a. Rano obudziło mnie pukanie to drzwi. Pierwsze co się ukazało moich oczom to śliczny i ogromny bukiet. Za chwilę zza niego wyłonił się Zayn.
- Dzień dobry. Ubieraj się prędko, porywam Cię na randkę. – wyszeptał tym swoim seksownym głosem
Po 20 minutach byłam już gotowa. Spędziłam bardzo miły dzień z chłopakiem moich marzeń.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Dziś idę na kolejna randkę z moim chłopakiem Zayn’ em Malik‘ iem. Jestem przy nim taka szczęśliwa. Powiedział mi, że szykuje dziś jakąś niespodziankę. Nie mogę się już jej doczekać. Chciałabym spędzić z tym człowiekiem całe moje życie.


Mam nadzieję, że imagin się Wam spodobał. 
4 komentarze = nowy imagin
Zostałyśmy zmuszone to wprowadzić bo czytacie ale nie komentujecie.