Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 22 lutego 2015

Louis część 1



To już dzisiaj. Ostatni dzień szkoły, a po nim zaczną się najlepsze wakacje jakie dotąd miałam. Byłam bardzo szczęśliwa, ponieważ ja i grupka moich przyjaciół postanowiliśmy kupić Vana na który pracowaliśmy przez cały rok na zmywakach w chińskich knajpkach, i nim wyruszyć w drogę po stanach Ameryki. Po sprawdzeniu co działo się przez całą noc na różnych portalach społecznościowych wyszłam z łóżka i powędrowałam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i umalować się ładniej niż zazwyczaj. Po wykonaniu czynności łazienkowych wróciłam do pokoju i zaczęłam przebierać w szafie w celu znalezienia jakiegoś odpowiedniego na dzisiejszy dzień stroju. Po kilku minutach namysłu postawiłam na czarny top na ramiączkach odkrywający mój pępek, jeansowe szorty oraz białe conversy a do tego wzięłam biały sweter za pupę na wypadek gdyby miało się ochłodzić. Wychodząc z pokoju złapałam za wcześniej przygotowaną torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami, a następnie pokierowałam się schodami w dół do kuchni.
-Wystroiłaś się jak na zakończenie roku - było pierwszym co usłyszałam od mojej mamy, chociaż była to całkowita prawda. Na co dzień wolałam ubierać dresy i wygodną bluzkę co nie zmienia faktu, że lubiłam się wystroić od święta
-Prawdopodobnie po zakończeniu pójdziemy jeszcze kupić najpotrzebniejsze rzeczy na wycieczkę.
-A no właśnie, co do wycieczki - absolutnie zamieniłam się w słuch - moja przyjaciółka Joannah dzwoniła do mnie wczoraj i zapytała czy jej syn mógłby przyjechać do nas na kilka tygodni wakacji, aby nawiązać nowe znajomości, przed przeprowadzką tutaj - posłałam kobiecie spojrzenie które mówiło, żeby kontynuowała bo nie dokładnie wiem co ma na myśli - więc zgodziłam się i pomyślałam...
-O nie, nie wezmę go ze sobą! -przerwałam jej w pół zdania
-[T.I] nie bądź nie miła. - pouczyła mnie matka
-Ja go nawet nie znam, a pomijając to, to nawet nie wiem czy moi przyjaciele się na to zgodzą.
-Postaraj się, to naprawdę miły chłopak.
-Mówiąc miły masz na myśli nudny?
-Idź już, bo spóźnisz się do szkoły. - spojrzałam na zegarek i mało co nie dostałam ataku serca, na bank się spóźnię, wybiegając z domu rzuciłam krótkie "Pa" domownikom i pognałam na autobus który miałam za kilka minut. W czasie jazdy busem szkolnym rozmyślałam nad tym co powiedziała mi mama. Z jednej strony to miło co robi dla tego chłopaka, ale z drugiej dlaczego nie zapytała mnie o zdanie, przecież zdaje sobie sprawę z tego, że to nie zależy tylko ode mnie ale i od moich przyjaciół.
-Coś się stało? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos [I.T.BFF]
-Nah.. moja kochana rodzicielka chce, żebym wzięła ze sobą na wakacje syna jej najlepszej przyjaciółki.
-I co w tym takiego strasznego? Przecież miejsca starczy dla każdego, a poza tym słyszałam jak Danny mówił, że bierze ze sobą dziewczynę. A jej też nie było w planach.
-Ale [I.T.BFF] ja nawet nie znam tego chłopaka, a co jeśli to seryjny morderca?
-Wtedy zginiemy wszyscy razem kochanie. - do rozmowy włączył się Eliot
-Oj daj spokój, będzie fajnie [T.I]. Do rozmowy jeszcze wrócimy a teraz za mną moje parobki idziemy na rozdanie świadectw.
Po zakończeniu roku całką paczką po raz ostatni w tym roku szkolnym wyszliśmy na dziedziniec i zaczęliśmy dyskusję na temat co kto jeszcze musi kupić oraz o tym, że syn Johannah prawdopodobnie ma z nami jechać.
-To nie jest dobry pomysł. - mruknęłam
-Przestań, nie będzie źle a poza tym może jechać. Pamiętaj, że żaden frajer nam tego nie zepsuje tak? - powiedział Eliot
-[T.I]? - jakiś wysoki brunet z widocznymi tatuażami przerwał nam dyskusję podchodząc do nas - Jestem Louis, twoja mam powiedziała, że cię tu znajdę. Mówiła, że chcesz jechać po zakończeniu roku do centrum na ostatnie zakupy swojej wycieczki. 
-Louis, dobrze się składa. - zaczęła [I.T.BFF] - mamy propozycję nie do odrzucenia - chłopak spojrzał na brunetkę, a następnie błądził wzrokiem po pozostałych twarzach nie wiedząc o co chodzi - tak wyszło, że brakuje nam jeszcze jednej osoby na naszą wycieczkę więc może chciałbyś jechać z nami?
-Umm.. Ja.. - na chwilę przerwał i spojrzał na mnie pytająco, a następnie przybrał niewyraźny wyraz twarzy jakby bał się że zaraz go zamorduję, bo tak w tym momencie miałam taką ochotę, no bo ja bardzo przepraszam, ale pakować się w plany nieznajomych. Jednak po chwili zrobiło mi się trochę go szkoda więc skinęłam głową, na znak aby się zgodził. - Pewnie, czemu nie. - posłał brunetce uśmiech
-To który samochód jest twój? - zapytałam chcąc jak najszybciej zrobić zakupy i wrócić do domu aby się dopakować.
-Tamten. - chłopak wskazał na czarnego Land Rovera, o tak on na pewno jest dziany. Pożegnałam się z przyjaciółmi, na odchodne [I.T.BFF] rzuciła mi "tylko się w nim nie zakochaj, bo ja go zaklepuję" a następnie ruszyłam w stronę auta.
-To w którą stronę? - zapytał Louis gdy wsiadł na miejsce kierowcy
-Nie możesz sobie po prostu włączyć GPS'a? Jakoś nie mam ochoty na pogaduchy. - jedno jest pewne, ja i on nie będziemy przyjaciółmi
-Okej, jak nie masz ochoty na moje towarzystwo to wysiądź. - powiedział, a gdy zrobiłam to co powiedział szczęka opadła mu do kolan. - Ej, żartowałem wsiadaj. [T.I] nie zachowuj się jak dziecko. [T.I] nie wygłupiaj się!
-Nie mów mi co mam robić, w ogóle do mnie nie mów. Po prostu zawieź mnie do galerii - powiedziałam wsiadając do samochodu i włączyłam radio
A teraz usłyszycie państwo debiutancki singiel Louisa Tomlinsona! - ogłosił speaker, zaraz zaraz czy mama nie wspominała, że on ma na nazwisko Tomlinson, o mój Boże, czyli to jest jakiś nadęty gwiazdor? gorzej być nie może.. chłopak pod głosił radio i zaczął śpiewać, jego głos jest taki przyjemny, a muszę przyznać że śpiewający Louis jest trochę atrakcyjny...
Nie nie myśl tak nawet! [T.I] jedna piosenka i już go lubisz? Ale ty jesteś płytka!-przeklęłam się w myślach
-Serio? Będziesz śpiewał swoją piosenkę? Myślisz, że się tutaj posikam ze szczęścia?
-A co nie podoba ci się?
-Piosenka jest fajna, ale mały problem. Nie jestem twoją fanką, nigdy o tobie nie słyszałam poza paplaninami mojej matki jak to dobrze się uczysz i że twoja mama jest z ciebie bardzo dumna.
-Aha. - mruknął chłopak i do samego powrotu do domu nie odezwaliśmy się do siebie słowem.  Po spakowaniu swoich rzeczy co zajęło mi dobre dwie godziny, zeszłam do kuchni aby zjeść zakupiony wczoraj jogurt truskawkowy.
-Mike!? - krzyknęła imię mojego brata
-Czego ode mnie chcesz?
-Jak mogłeś zjeść mi mój jogurt? 
-Nic ci nie zjadłem! - w tej samej chwili przenieśliśmy wzrok na wchodzącego z kubełkiem po jogurcie Louisa - Powodzenia stary. - powiedział Mike i wrócił stąd skąd przyszedł
-Matka nie nauczyła cię kultury, że nie wyjada się jedzenia innych?!
-Słucham?
-To był mój jogurt. - wskazałam na opakowanie
-Oh, twoja mama powiedziała, że mogę korzystać z lodówki.
-Ale najpierw wypadało by się zapytać czy dana rzecz nie jest kogoś tak?
-Oj daj spokój, to tylko głupi jogurt.
-Uhg, jaki ty jesteś denerwujący! - krzyknęłam i wyszłam z kuchni, a następnie poszłam do łazienki w której okazało się, że ów współlokator zużył mój szampon, piorunem wyleciałam z łazienki i zaczęłam się drzeć na cały dom, że Louis jest głupi i ma natychmiast jechać do sklepu odkupić mi szampon
-[T.I] uspokój się! To nasz gość - zostałam skarcona przez mamę
-Co nie daje mu pozwolenia, na tykanie moich rzeczy. 
-Ja mu pozwoliłam, po co ma się rozpakowywać skoro od razu musiałby się spakować na waszą podróż
-I właśnie o to chodzi, to MÓJ wyjazd z MOIMI przyjaciółmi, a on nie jest częścią nich
-To czemu mi nie powiedziałaś, że mam nie jechać? Nie chcę być piątym kołem u wozu - z pokoju wyszedł Louis
-Może dlatego, że zrobiło mi się ciebie żal, że zostaniesz w nieznanym mieście sam, bez przyjaciół. 
-Ty i uczucia? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. -prychnął
-Wież, albo nie pod tą skorupą okropnej osoby jestem inna. - powiedziałam, próbując ukryć swój smutek, a następnie wróciłam do swojego pokoju.

***Dzień wyjazdu***

Od samego rana nie zamieniłam z Louisem ani słowa. To już dzisiaj wyjazd, od dzisiaj zaczną się najlepsze cztery tygodnie mojego życia. Było ciepło, ale nie gorąco więc założyłam czarne jeansy z dziurami na kolanach, biały crop top a do ręki wzięłam czerwoną bluzę Mike'a, która była na niego za mała a na mnie wisiała, na nogi standardowo wciągnęłam białe conversy i z bagażem zeszłam na dół aby móc pożegnać się z rodziną. Gdy skończyłam wykonywać tą czynność dostałam sms'a od Eliota, że są pod domem, ale mamy mały problem.
-Co się dziej? - zapytałam gdy zobaczyłam znajomą twarz kolegi
-Więc, tak jakby dla was nie ma miejsca, bo okazało się że nasze bagaże zajmują więcej miejsca niż przypuszczaliśmy
-I co teraz?- zapytałam spoglądając to na Eliota to na Vana
-Możemy jechać na dwa samochody. - zaproponował Louis
-Co masz na myśli? - spojrzałam na niego
-To znaczy, że ty i ja w moim samochodzie, a reszta w Vanie. 
-Zróbmy tak - powiedział Lio, a ja chciałam go zabić -Widzimy się na pierwszym postoju w Waszyngtonie. - chłopak posłał nam uśmiech, aby po chwili zniknąć w Vanie i wyruszyć w kierunku uprzednio wyznaczonym.
-Wsiadaj. - powiedział Louis odpalając silnik swojego cudeńka
-Okej, teraz jesteśmy na siebie skazani, więc schowajmy topór wojenny. Pasuje?
-Spoko.
-Dobrze, od Waszyngtonu ja będę kierowcą. - zakomunikowałam
-Chyba zwariowałaś, że dam ci prowadzić Cheryl. 
-Dałeś imię samochodowi? - prychnęłam
-Jakiś problem kochanie? - rzucił mi ten swój olśniewający biały uśmiech jak z reklamy wybielanych zębów, na który odpowiedziałam tym samym.
"Tyko się w nim nie zakochaj" słowa [I.T.BFF] przebiegły mi przez myśl. To będzie zdecydowanie dłuuuuga droga pomyślałam, a następnie włączyłam radio i samoistnie zaczęłam rozmowę z Louisem.

_________________________________
Tak więc mamy 1 część opowiadania o Louisie jak Wam się podoba? Jak myślicie co wydarzy się podczas wycieczki? Planuję jakieś 4 części tego imagina, ale to wszystko zależy od Was kochani :) Pozdrawiam Ola :*

wtorek, 10 lutego 2015

Niall

***teraźniejszość***

-Zoe coś ty sobie myślała?
-Że będzie zabawnie? – brunetka lekko uśmiechając się spojrzała się na blondyna gigantycznymi oczami
-Jak możesz zauważyć siedzimy w więzieniu.
-Tylko czekamy, aż przyjdą po nas Liam i Blair, więc nie panikuj.
-Panna Glory i pan Horan możecie wyjść, wasi opiekunowie czekają z oficer Montgomery. – milczenie nastolatków przerwał głos dobiegający z głośników
-Macie szczęście, że to my odebraliśmy telefony, a nie rodzice. – powiedział Liam gdy tylko zobaczył młodszą siostrę i jej przyjaciela
-Co wy dwoje sobie wyobrażaliście? – naskoczyła Blair – Jak mogliście… a tak w ogóle za co ta cała akcja?
-Więc, my.. – zaczęła Zoe


****kilka godzin wcześniej***


-Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie. – powiedział Niall wpadając do mojego pokoju, nie miałam zielonego pojęcia o czym ten człowiek do mnie mówi dlatego posłałam mu pytające spojrzenie, nie fatygując się rozmową, cóż nie jestem rozmówna, a na pewno nie po przebudzeniu – Nie odbierasz moich telefonów, myślałem, że coś ci się stało, czy zostałaś porwana czy coś.
-Serio Horan o 9 rano ktoś miałby mnie porwać?
-Nie wiem, ale się martwiłem. – powiedział i rzucił się na moje łóżko tym samym łamiąc mnie swoim ciężarem w pół. Niall jest moim jedynym przyjacielem od dwóch lat. To fajne uczucie wiedzieć, że mam kogoś na kim mogę zawsze polegać, jasne mam też brata, ale to nie to samo. Z Niallem mogę spędzić cały dzień milcząc ale tym samym się nie nudzić, dzisiaj było trochę inaczej niż w każdy niedzielny dzień.
-Zoe, umieram z nudów. Zróbmy coś. – zaczął skamleć odrywając wzrok od monitora laptopa i przenosząc go na mnie.
-A co chciałbyś robić? – zapytałam znad książki
-Coś śmiesznego, głupiego i nielegalnego zarazem. Ale najpierw kopsnij się po jakieś ciastka do kuchni.
-Nie możesz iść po nie sam? – zapytałam nie odrywając  wzroku znad lektury
-To twój dom, nie wypada mi. – chłopak wydął wargi i oczami szczeniaka spojrzał na mnie
-Jakby to była najgorsza rzecz jaką zdarzyło ci się tu robić. – powiedziałam wstając z krzesła. Po kilku minutach wrzeszcząc od progu na Nialla żeby mi pomógł wróciłam do pokoju obładowana wszelkimi rodzajami ciastek.
-Więc mówisz, że chciałbyś zrobić coś nielegalnego? Co na przykład? – zapytałam blondyna wpakowując kolejne ciastko do buzi
-Sam nie wiem, może chodźmy do centrum i zacznijmy się wydzierać na całe gardło? Zróbmy scenkę czy coś takiego.
-Nie chcę cię martwić ale to nie jest nielegalne mój przyjacielu. Więc jak zwykle to ja muszę myśleć za ciebie. Okej także pójdziemy pomalować kible na komisariacie na różowo. Wchodzisz w to?
-Brzmi świetnie i nielegalnie. Jestem gotowy. Tylko weź coś zrób ze swoją twarzą, bo jak tak na ciebie patrzę to myślę, że ty już łamiesz prawo. – gdyby wzrok mógł zabijać Horan już by poległ, ale niestety oberwał tylko poduszką. Po ogarnięciu twarzy i ubraniu jakiś normalnych ciuchów w których można pokazać się publicznie wyszliśmy z domu w kierunku policji, po drodze kupując dwa różowe spreje.
-Więc, żeby było zabawniej chcę żeby to był zakład. – spojrzałam na mojego kompana zbrodni
-Jaka jest stawka malutka? – nienawidzę jak mnie tak nazywa, może i jestem niska, ale do najmniejszych osób nie należę
-Jeśli wygram ty wozisz mnie gdzie chcę i o której chcę bez marudzenia przez dwa miesiące, a jeśli przegram, co się nie zdarzy masz prawo do ubrania mnie, pomalowania i ogólnie czego tam chcesz żeby mnie ośmieszyć publicznie. Pasuje? – wyciągnęłam rękę, którą uścisnął Horan – Więc kto pierwszy ten lepszy spotkamy się przy tych krzakach, uważaj żeby cię nie złapali. Powodzenia. – powiedziałam poczym zniknęłam chłopakowi z pola widzenia wchodząc do budynku.   


***powrót do teraźniejszości***


-I to tyle? Ale nadal nie rozumiemy jak was złapali? – powiedział Liam patrząc to na mnie to na Nialla
-Jest jeszcze dalsza część – powiedział chłopak


***Perspektywa Nialla***


Więc kiedy skończyłem to wyszedłem z komisariatu i poszedłem pod krzaki, czekałem na Zoe, ale długo nie wychodziła więc wróciłem do budynku, mówiąc jakiejś babce, że była tu moja koleżanka i zapytałem czy mogłaby iść sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Jak się okazało malutka wyszła przez okno i tak jakby nas wkopałem, bo kobieta zobaczyła pomalowaną toaletę i nie czekając dłużej zakuła mnie, a potem wysłała kilku posterunkowych żeby jej poszukali i znaleźli… w drzwiach bo geniusz wpadł na to samo co ja i przyszedł mnie szukać .


***teraźniejszość***


-Zaraz czekaj, to gdzie ty byłaś? – zapytała Blair
-Zgłodniałam, więc poszłam kupić sobie jakiegoś batona. Dla ciebie też mam- spojrzałam na wspólnika i szeroko się uśmiechnęłam.

Oczywiście nie obyło się bez wpadki, bo po powrocie do domu okazało się, że dzwonili z komisariatu, że Niall zapomniał kurtki więc obydwoje zostaliśmy uziemieni przez naszych rodziców, ale przynajmniej będziemy mieli co wspominać na starość.


***
Cześć czołem kluski z rosołem! Witajcie, kochani więc jestem nową adminką. Mam na imię Ola, i mam nadzieję, że podobał wam się mój pierwsze imagin. :)

sobota, 7 lutego 2015

O pewnej głupiej dziewczynie i jej rozśmieszaczu.

Nie będę znowu pisać, jak to bardzo mi głupio, że tyle nie pisałam bo pewnie mi nie uwierzycie. 
Wracam na bloga i z całego serca przepraszam za moją nieobecność. 



Teraz kilka słów wyjaśnienia.
Pewnie zastanawiasz się o co chodzi z tym tytułem. Ten imagin będzie o mnie o moim koledze z roku. Opisze poniżej jak złą interpretacją czyjejś wiadomości można zniszczyć swoje szczęście.

Tak więc poznaliśmy się 1 października 2012 roku. Ja i Michał studiujemy na tym samym kierunku. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać po tym jak wstawiłam na fb obrazek o treści „Jakby mnie kiedyś naszła głupia myśl żeby obciąć włosy to macie mnie powstrzymać”. Znaliśmy się 3 miesiące a on napisał komentarz  „No to ja się podejmuję tego zadania :-D” I od tego czas zaczęliśmy regularnie ze sobą rozmawiać. Stał się dla mnie jak starszy brat, którego nie mam. Można by nawet powiedzieć, iż jest moim przyjacielem. I gdy zauważył, że często udaje mu się wywołać uśmiech na mojej buzi to nazwał się rozśmieszaczem. Spełnia on swoją rolę bardzo dobrze. A ja przez swoja głupotę dnia 12 października 2013 roku mogłam wszystko zepsuć. Miałam doła i napisałam do niego bo miałam nadzieję, że mi pomoże. Zaczęłam mu pisać, że się do niczego nie nadaję a Michał cały czas zaprzeczał. W pewnym momencie napisałam „A i jak twierdzisz, że moja opinia jest błędna to musisz mnie przekonać o tym, że Twoja jest ta lepsza i prawidłowa.” I teraz już wiem ,że bardzo źle zrobiłam. Chłopak na to odpisał, że jestem jak jeden z wykładowców z roku. Każę mu wszystko udowadniać. Zamiast potraktować to jako żart uznałam to za obelgę i się na niego wkurzyłam. „Fajnie wiedzieć. I teraz już nie musisz mi tego udowadniać. Bo i tak Ci nie uwierzę.” Chłopak nieświadomy, iż ja jestem zła napisał „Prawda, nic Ci nie muszę udowadniać bo sama doskonale musisz sobie zdawać sprawę jaka jesteś zajebiście fajna” To miłe co napisał ale ja już byłam na niego wściekła za poprzednią wypowiedź i postanowiłam nie odpisywać na jego wiadomości aby pokazać mu jak bardzo mnie zranił. Michał zorientował się, że coś jest nie tak i napisał „ej...nie obraziłaś się chyba” Później się pojawił jeszcze wiadomości o treści „Chyba jednak tak. Ale nie masz o co”. Postanowiłam więc odpisać aby rozjaśnić mu trochę sytuację. „”Obraziłam się” to nie jest dobre określenie. Bardziej się zawiodłam bo zaufałam Ci, opowiadam o swoich problemach a Ty raz na jakiś czas za pomocą słów ranisz i to bardzo.”. A Michał jak to chłopak odpisał „nie rozumiem”. Tak więc dotarło do mnie, że muszę jaśniej się wyrażać. Pojawiła się wiec wiadomość „No to się teraz troszkę rozpiszę. Może ułatwi Ci to zrozumienie. A jeżeli będą jakieś literówki lub stylistyczne błędy to przepraszam ale łzy utrudniają pisanie. Wczoraj mnie obraziłeś i uniosłeś się gniewem nawet nie wiem na jakiej podstawie. Choć nie, przepraszam, że cokolwiek od Ciebie wymagam lub o coś Cię proszę. Mogłeś mieć gorszy dzień i to rozumiem ale żeby od razu się na mnie wyżywać. I jeszcze jakiś czas temu też sprawiłeś mi przykrość. Wybaczyłam Ci ale straciłeś tym zachowaniem troszkę mojego zaufania. To boli jak osoba, której zaufałam czasami traktuje mnie jak natrętną osobę, która ma się zamknąć. Pewnie przejdzie Ci przez myśl, że przesadzam. Ale wiesz jaką mam sytuację i, że najzwyczajniej w świecie sobie nie radzę. I Ty jesteś czasami wsparciem. Ale przychodzą takie chwile kiedy słowami wymierzasz cios, który bardzo boli.” Na odpowiedź czekałam 5 godzin. I czas ten bardzo mi się dłużył. Lecz w końcu odpisał „Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. Po prostu nie jesteś pierwszą osobą, która mi się zwierza w ten sposób...że jest do niczego i wgl. I czasem mnie to denerwuje bo całkowicie mija się to z prawda. Bo nie rozumiem jak można mieć o sobie tak niskie mniemanie. I w większości takich przypadków denerwuje się głównie na siebie. Bo nie jestem jakiś tam wygadany...ciężko sobie radze w sytuacjach poważnych, nie wiem jak się zachować. Staram się jakoś podbudować, raz uprzejmie a raz walnąć w stół bo myślę, że to może coś pomoże. Chce pomagać ale często nie widzę skutku wiec staram się coś zmienić, obrać inną taktykę. Nie miałem gorszego dnia, przynajmniej gorszego niż normalnie więc nie jest to dla mnie usprawiedliwieniem. Jedynie to co napisałem wyżej. Przepraszam” Popłakałam się jak to przeczytałam i poczułam się winna bo ta de facto nie powinnam tak postępować. Gdy już się uspokoiłam napisałam „Ja też przepraszam. Miałam gorszy dzień i zamiast wziąć jedna wypowiedź to przyczepiłam się do niej. Teraz wiem, że źle zrobiłam i jest mi głupio. Mogłam się przymknąć i nie wypominać Ci tego. I nie pisz już tych smutnych minek. Bo mam jeszcze większe wyrzuty sumienia, że tak a nie inaczej się zachowałam. Wybaczysz mi?”. Boję się, że zniszczyłam naszą relację. Czekam niecierpliwie na to co mi odpisze i mam nadzieję, że uda nam się pogodzić bo bez niego moje życie nie będzie takie samo.

I jakby coś to pisałam to wcześniej na blogu http://imaginy-1direction.blogspot.com/. Tak więc proszę nie posądzać mnie o podkradanie ludziom opowiadań.

Pozdrawiam.
Paulina