Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

sobota, 30 marca 2013

osobiście



chciałam złożyć wam najgorętsze i najserdeczniejsze życzenia. wszystkiego dobrego, dużo miłości, szczęścia, zdrowia. spełnienia najskrytszych i najbardziej pożądanych marzeń. 
mokrego dyngusa i smacznego jajka.

oraz oczywiście życzę wam spotkania one direction! :*

ps. wreszcie białe święta :D

sobota, 30 marca 2013

50. Zayn (część 10 ostatnia)



wersja I

-co ty robisz? -zapytałam zszokowana.
-wychodzę, wyjeżdżam, znikam. zapomnij o mnie. przepraszam, że namieszałem w twoim życiu. wybacz mi to... -powiedział naciskając klamkę.
-Zayn nie rób sb jaj... wracaj. -zaczęłam się śmiać, myśląc, że chłopak faktycznie żartuje.
-ale [t.i] to nie jest żart. ja mówię całkiem poważ...
-co ty do cholery gadasz? przespałeś się ze mną, powiedziałeś, że się zakochałeś i teraz jak gdyby nigdy nic chcesz tak po prostu odejść? mamy tu ukrytą kamerę? kręcicie jakieś funny moments? co? -wstałam zakładając jego koszulę na sb.
-nie, nigdzie nie ma kamery...
-no to po co zrobiłeś taki cyrk? Zayn na myślałam, że ty jesteś inny, całkiem inny. poznałam cię jako miłego, uczciwego faceta, a teraz? zachowałeś się jak największy dupek. wyjdź! wyjdź i nie pokazuj mi się nigdy więcej na oczy. -ryknęłam.
-przepraszam... myślę, że dasz radę i pozbierasz się po tym...
-i do tego jeszcze jesteś bezczelny! gówno mnie obchodzą twoje przeprosiny! wynoś się i to już! 
zdarłam z sb jego koszulę, wpakowałam mu ją do rąk, wypchnęłam go za drzwi po czym nimi trzasnęłam tak, że pewnie w całym hotelu było to słychać, a później osunęłam się na podłogę.
jak on mógł mnie tak skrzywdzić? jak on mógł mnie tak wykorzystać...? no jak? jak on mógł się zabawić tak mną? czy ja mam na czole napisane 'zabawka-kiedy ci się znudzę, odstaw w kąt'? no co za dupek...

rano pod budynek podjechała karetka. z recepcji dowiedziałam się, że Zaynowi coś się stało. kobieta powiedziała mi to tylko dlatego, bo wiedziała, że bliżej się z nim poznałam. przekazała mi też list.

'kochana [t.i], 
może to dla cb niezrozumiałe, że tak się zachowałem, ale nie chciałem ci tego wszystkiego mówić. nie chciałem pokazać jaki jestem bezsilny w tej sprawie. zakochałem się w tb od naszego pierwszego spotkania, wtedy, kiedy minęliśmy się na korytarzu.
zakochałem się w twoich oczach, ustach i nawet tych kilku piegach, które masz na nosie.
chcę, abyś była silna i żebyś znalazła oraz ułożyła sb życie z kimś innym. z kimś lepszym ode mnie.
wracając do sprawy... miałem raka. 
nie dało się tego wyleczyć. były przerzuty i komplikacje. 
zaraz po wyjściu od cb wziąłem całe pudełko tabletek, by ulżyć myślom i by nie umrzeć na raka, a na przedawkowanie, po prostu.
przepraszam raz jeszcze i pamiętaj, że zawsze bd przy tb.
tam, w sercu.
Zayn'

łzy spłynęły mi po policzku. zemdlałam. recepcjonistka ocuciła mnie, dała wody i pomogła przejść do pokoju.
straciłam miłość mojego życia.
tak, ja też się w nim zakochałam, ale ukrywałam to w sb, bo nie chciałam się oparzyć. czekałam na jego krok. przeżyłam z nim najpiękniejsze chwile w życiu. to była ta idealna połówka, która była mi pisana. nie wyszło nam...
a może jednak możemy być razem? 

obraz rozmazywał mi się coraz bardziej. upuściłam pudełeczko. po chwili można było dosłyszeć dźwięk wysypujących się kilku ostatnich tabletek. 
postanowiłam, że odejdę tak, jak Zayn. może w tym drugim świecie nam się uda...?



wersja II

-i co, teraz wyjdziesz tak bez słowa, tak? -zapytałam ze łzami w oczach.
chciałam je powstrzymać, jednak wiedziałam, że dłużej nie wytrzymam. miłość. Zayn wyznał mi miłość. ja też się w nim zakochałam, ale nie chciałam mu tego mówić. chyba sami wiecie czemu. ja, zwykła prosta dziewczyna z nim? dobre, dobre... oszukiwałam się i ukrywałam uczucie głęboko w sb. nie dopuściłam do sb tych myśli. myślałam, że to przejdzie. jednak kiedy on mi to powiedział prosto w oczy, poczułam, jak mój świat wywraca się do góry nogami.
-wygłupiłem się, przepraszam. chyba najlepiej bd jak wyjadę, a więc żegn... 
-oszalałeś?! już od ponad 10 lat, odkąd byliście w x-factorze, wymyślam sb historie z tb w roli głównej. wymyślam sb ten moment, kiedy mówisz mi, że mnie kochasz, a ja padam ci w ramiona i całujemy się namiętnie... wpadłam w desperację. mam jeden pokój oblepiony plakatami. twoimi plakatami. kubki, koszulki, zdjęcia... a jeszcze teraz poznałam cię na żywo. spędzam z tb tyle czasu... -łzy spływały mi po policzkach. jedna za drugą. 
-czyli ty też...? czemu nie powiedziałaś wcześniej? -podszedł bliżej.
czułam jak jego oddech muska moje ciało. był ciepły i płytki. nierówny.
-a skąd miałam wiedzieć, że ty czujesz to samo? Zayn, wygłupiłabym się mówiąc ci to pierwsza... jeszcze tb... -spuściłam wzrok.
-pamiętasz co mówiłaś wcześniej? że polubiłaś mnie jako mnie, za to co mam w środku, a nie za to, że jestem sławny. 
-wiem. i tak jest nadal. tylko po prostu bałam się, że możesz to wyśmiać. że to ja, zwykła dziewczyna... rozumiesz? -tym razem to ja utrzymywałam kontakt wzrokowy z tą ścianą. 
nie miałam odwago spojrzeć w oczy chłopakowi...
-ale uczucia nie można oszukiwać, przecież wiesz... i nie ważne kim jesteś-czy królową angielską czy nawet madonną. ja też pokochałem cb za to, jakim jesteś człowiekiem, a nie czy jesteś sławna.... -pocałował mnie.

*kilka lat później*

-mamusiu, a ja poznałaś tatusia? -zapytała Dracy.
-twojego tatusia poznałam przez przypadek, w hotelu. miałam jechać z wycieczką do francji, ale stało się tak, że wylądowałam w tym samym budynku co tata i tak się jakoś stało...
-nie oszukuj dziecka. -przerwał Zayn, po czym powiedział do dziewczynki.- mamusia po prostu uknuła plan doskonały i ukradła tatusia po koncercie. 
-chyba serce ci ukradłam. -powiedziałam wtulając się w swojego męża.

sobota, 30 marca 2013

49. Zayn (część 9)




siedzieliśmy tak dobre 30 minut. kiedy już się uspokoiłam, opowiedziałam Zaynowi kto to jest i jak to się stało.
-i czemu ty nie pójdziesz z tym do dyrektora? -zapytał oburzony.
-nie wiem. chyba nie chcę mu psuć życia... 
-czy ty słyszysz, co mówisz?
-tak, słyszę. nie chce chłopakowi robić gówna z życia... -powtórzyłam cicho.
-[t.i], nie to żebym się wtrącał w nieswoje sprawy, ale dziewczyno... -urwał i szybko zszedł z tonu.- a jeśli nie wszedłbym wtedy, to co?
-Zayn, nie lubię gdybania. nic się nie stało. koniec tematu... 
-no jak chcesz. -wzruszył ramionami, chociaż widziałam złość w jego oczach. złość z powodu olania sprawy.- to ja już chyba bd się zbierał. -powiedział chłopak, a ja złapałam go za rękę. rzucił pytające spojrzenie.
-zostaniesz? -zapytałam z błaganiem w głosie.
sama nie wiem czemu to zrobiłam. nie znałam go aż tak dobrze, żeby pozwalać mu zostać na noc. boże, co się ze mną dzieje? nie poznaję się. nigdy taka nie byłam. ten chłopak całkowicie zamącił mi w głowie. jednak wiedziałam, że jeśli wyjdzie to nie bd już całkowicie bezpieczna.
-no jeśli chcesz... -klęknął przy łóżku.
czułam w jego głosie tak jakby smutek i rozgoryczenie, a za razem złość. czemu? może myślał, że chcę się z nim tylko przespać, dlatego, że jest sławny, a na następny dzień wyjechać bez słowa...
-Zayn tylko wiesz, nie bierz tego do sb. nie chodzi mi o to, żebyś został na noc, bo chcę, żebyś mnie przeleciał. to nie tak... po prostu boję się zostać sama, wiem, że to jest hotel, że ktoś usłyszałby jeśli coś by się stało, ale widzisz jak było teraz. nawet nie wiem jak on się tu znalazł... -z każdym słowem mówiłam co raz ciszej, tak, że ostatnie słowa były praktycznie niedosłyszalne. 
-rozumi...
-i to też nie chodzi o to, że ty jesteś Zayn Malik z one direction i chcę spędzać z nim jak najwięcej czasu. to nie o to w tym wszystkim chodzi. ja spędzam czas z tb, ze zwykłym facetem, który jest o 2 lata starszy ode mnie. polubiłam cię, dobrze mi się z tb rozmawia, rozumiemy się praktycznie bez słów...
-strasznie dużo gadasz. -powiedział już wesołym głosem mutat.
usiadł obok mnie na łóżku. 
-jeszcze nie skończyłam. -zaśmiałam się.- a więc reasumując, chciałam ci bardzo podziękować za to, co dla mnie zrobiłeś, podziękować również za miło spędzone dni, a także dodać, że cieszę się, że cię poznałam, ale nie jako gwiazdę, tylko jako zwykłego, wrażliwego, inteligentnego, zabawnego, wesołego, ciepłego, opieku... -nie skończyłam, bo chłopak wpił swe usta w moje.
wreszcie poczułam jego smak. całowałam go namiętnie i wygłodniale, on odwzajemniał się tym samym.

-wiesz, nie wiedziałem, że w tak krótkim czasie znajdę taką kobietę... -powiedział chłopak patrząc mi głęboko w oczy, a zarazem wodził palcem po moich plecach.
-nie rozumiem, co masz na myśli. możesz jaśniej? -zapytałam ciekawa.
-no że t... nie to głupie, przepraszam. powinienem już pójść. -wstał i jednym ruchem wciągnął na sb spodnie.
-Zayn nie. zaczekaj... -niemal krzyknęłam.
jak on może tak po prostu wyjść? no jak? nie przesadzajmy. raz-miał zostać na noc, bo się bałam. dwa-po tym co się miedzy nami wydarzyło, on chce tak po prostu wyjść? namieszał mi w głowie i chce zniknąć. nie no spoko, dzięki.
-dokończ to, co zacząłeś. -powiedziałam szeptem. 
sama nie wiem czemu szeptałam, przecież na korytarzu na pewno nie było tego słychać... odpowiedziała mi cisza. cisza, która trwała dość długo. w końcu chłopak wziął głęboki wdech.
-zakochałem się w tb. -powiedział mi to patrząc swoimi pięknymi, brązowymi tęczówkami w moje, po czym niemal natychmiast wbił wzrok w ścianę.
ta ściana była tak piękna, a tak ciekawa, że chyba trzeba zwołać jakichś specjalnych od tego ludzi, by zajęli się nią. przecież to dzieło sztuki nie mogło tutaj tak po prostu zostać niezauważone...
kiedy z ust chłopaka wyszły te słowa, nie wiedziałam co powiedzieć. uderzyło mnie to, jak grom z jasnego nieba. mogłam się spodziewać po nim wszystkiego, nawet tego, że wyjedzie bez słowa, ale żeby to?
znów nastała cisza. trwała ona aż do momentu, w którym chłopak wstał i zaczął kierować się do drzwi.

piątek, 29 marca 2013

48. Niall (część 3)



-a więc słucham, co masz mi do powiedzenia? -
zapytałam siadając na kanapie.
-w sumie to ja nie wiem, jak mam zacząć i wgl od czego... -jego wzrok wbił się w tapicerkę skórzanej kanapy.
-nie denerwuj mnie Horan! -posłałam mu piorunujące spojrzenie.
-więc... a więc zaczęło się od mojej poprzedniej dziewczyny. zostawiłem ją dla cb, wiesz o tym, mówiłem ci.
-no i? -uniosłam brew ku górze.
-no i to jest powód, dla którego masz mieć och...
-a przepraszam co ona mi może zrobić? Niall nie, dość, miałeś swoją szansę, ale widzę, że sb lecisz w kulki i kłamiesz. -powiedziałam szybko z nutką nerwów w głosie. wstałam.
-nie ona! jej brat i jego spółka... a druga sprawa to gówno, w jakie wpakowałem się za czasów, kiedy z nią byłem. -z każdym wypowiedzianym słowem chłopak mówił coraz ciszej. dostrzegłam łzy w jego oczach.
-o czym ty mówisz? co się stało? jakie gówno? -chłopak nic nie odpowiedział. złapałam go delikatnie za rękę i przysunęłam się do niego.- Niall, skarbie... co jest? 
milczenie. znów odpowiedział milczeniem. wiedziałam, że nie mogę go tak zostawić. wiedziałam, że oboje jesteśmy w niebezpieczeństwie i oboje potrzebujemy pomocy, a także potrzebujemy sb nawzajem.
mogłam tylko domyślać się o co mu chodzi, ale tych domyśleń miałam milion na każdą sekundę..
-Niall? powiesz mi wreszcie o co chodzi? -poluźniłam nasze objęcie.
-[t.i] ja nie chcę cię zranić i bardziej w to wciągać... -urwał chłopak.
-co masz na myśli? 
-może powinniśmy od sb odejść, co? -nie spojrzał mi w oczy.
wiedziałam, że nie mógłby mi tego powiedzieć prosto w twarz i wiem nawet, że bardzo dużo kosztowały go te słowa. byłam pewna, że mnie kocha. wiedziałam to. nikt nigdy nie obdarzył mnie taką miłością. co wieczór dziękowałam bogu, że postawił właśnie takiego chłopaka jak Niall na mojej drodze.
-Niall czy ty żartujesz? po tym wszystkim co razem przeszliśmy ja miałabym pozwolić ci odejść? to jest kolejny problem, damy radę. tylko po prostu powiedz o co chodzi. -ścisnęłam dłoń chłopaka.
-ale to nie jest sprawa wagi zdrady czy jakiejś innej błahostki...
-no to wyrzuć wreszcie to z sb.
-słuchaj, wszedłem z nimi w układ. -powiedział wreszcie chłopak.
-jaki układ? -zapytałam z przerażeniem w głosie.
-taki układ, który polega na tym, że... -zadzwonił telefon chłopaka.
Niall wstał, by go odebrać. wyszedł na korytarz i mówił tak cicho, że nie wiem kto, ani w jakim celu dzwonił.
-[t.i] chodź, weź najpotrzebniejsze rzeczy, spakuj nas. wyjeżdżamy. -rzucił chłopak ściągając walizki z szafy.
-ale po co? -zapytałam zdziwiona.
-proszę cię, nie zadawaj teraz pytań, wyjaśnię ci wszystko w drodze. obiecuję... ok? -złapał mnie w pasie i spojrzał mi głęboko w oczy. ujrzałam w jego niebieskich tęczówkach strach i przerażenie.
-dobrze. kocham cię, pamiętaj. -powiedziałam, a już po chwili pakowałam nasze rzeczy do walizek.

piątek, 29 marca 2013

47. Zayn (część 8)



matko boska częstochowska! józefie święty! boże najmilszy! 
Zayn Malik mnie pocałował!
no dobra, może nie pocałował, ale cmoknął w policzek!
jeeeeezu...! 
no umieram...!
ta sytuacja podnieciła mnie, jak jakąś 15-latkę... przyzwyczaiłam się już do niego, do naszych codziennych spacerów, rozmów. nie wyobrażam sb teraz wyjechania z powrotem do bradford i powrotu do normalnego życia.

po naszym spacerze poszłam do hotelu i zajęłam się sprawami 'szkolnymi'.
godziny ciągnęły mi się w nieskończoność.
18.03,18.30,18.52, 19.04, 19.49, 20.36, 20.57, 21.03. 
zaczęłam się szykować, bo na 22 miałam być przecież u mulata.
złapał mnie lekki stresik. co minutę powiększał się on coraz bardziej i bardziej... niby jak chodziłam z nim na spacery, to było normalnie, traktowaliśmy się jak starzy, dobrzy znajomi. jednak ta sytuacja była inna. w sumie nie wiele różniła się od innych naszych wspólnych chwil, ale... nie wiem. miałam wątpliwości? może. zastanawiałam się czy tam iść. musnął mnie na pożegnanie. może to ma oznaczać coś więcej? boże nie wiem. on jest tak cholernie seksowny, tak mnie pociąga... czuję, że mogę zrobić coś głupiego. kiedy patrzy na mnie tymi czekoladowymi oczami wpadałam w trans. zaczarowywał mnie. mogłabym wykonać każde jego polecenie, żądanie. wszystko. i najlepsze było to, że chciałabym to wykonać, jeśli by coś zlecił. nie wiedziałam jak mogę bronić się przed jego urokiem.
bałam się, że może pomiędzy nami dojść do czegoś poważniejszego... chociaż w sumie nie byłam panienką na jedną noc, która zaraz na pierwszym spotkaniu wskakuje facetowi do łóżka, a Zayn nie był takim facetem, który dopuściłby się takiego czegoś. chociaż mogłam się mylić. mogło nas ponieść. 
jezu nie wiem. może wszystko wyolbrzymiam, a on chciał być tylko miły i cmoknął mnie na pożegnanie. po prostu był kulturalny. tyle w tym temacie... nie wiem już sama. 
z tego całego myślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. 
-dobry wieczór. -ujrzałam Josha.
-a czy ty nie powinieneś być już w pokoju o tej porze? wiesz jakie są reguły. -powiedziałam zerkając na zegarek.
było już dość długo po 22, a ja o tej porze miałam siedzieć i popijać sb wino z muzułmaninem.
-pie*rzyć reguły! -krzyknął chłopak, po czym rzucił się na mnie i to dosłownie.
chciałam wyrwać mu się z 'objęć', jednak nie mogłam. był za silny. ja niby chodziłam na siłownie, ćwiczyłam, no ale moje sześćdziesiąt parę kilo do jego ponad 90... no właśnie. zaczął mnie obmacywać, dotykać, w końcu zabrał się za rozpinanie sukienki. nawet nie miałam jak krzyczeć, bo ten dupek włożył mi kawałek jakiegoś materiału do ust.
moja sukienka leżała już na podłodze, a on zaczął ściągać spodnie, później bokserki, a potem 'zajął się' mną. byłam przerażona...
niby co może 16- czy 17-latek zrobić 24-letniej kobiecie? wydawałoby się, że nic. a no też właśnie. wydawałoby. a jednak...
byłam sparaliżowana, nie wiedziałam co się wokół mnie. nie umiałam postawić się niepełnoletniemu gówniarzowi...?! nagle usłyszałam jak ktoś, tak jakby przez mgłę, woła moje imię, a później pamiętam tylko jakąś szarpaninę.
-wynocha stąd gnoju! żebym cię więcej na oczy nie widział! -trzask drzwi.- [t.i], nic ci nie jest? wszystko w porządku? zrobił ci coś? -powiedział ktoś, a już po chwili okrył mnie kocem.
nie wiedziałam kto to, bo miałam zamknięte oczy. bałam się je otworzyć. nie chciałam patrzeć na to, co robi Josh. nie chciała widzieć jego wrednej miny, jego obecnego wyrazu twarzy. tej satysfakcji, że za pierwszym razem mu się nie udało, ale jednak dopiął swego.
-[t.i]? -po czym znalazłam się w ciepłym uścisku.
otworzyłam delikatnie oczy, bo poczułam, że już nic mi nie grozi.
-Zayn? ja... eee... dz... chci... -zaczęłam płakać.
-nic nie mów, już spokojnie... ciii... -przytulił mnie jeszcze mocniej chłopak.- teraz już wszystko dobrze. tamten dupek sb już poszedł.

czwartek, 28 marca 2013

osobiście



dziękuję bardzo za 1000 odwiedzin.  jest mi bardzo miło, że ktoś wgl to czyta, te moje pożal się boże imaginy... :D
jestem mile zaskoczona, że w tak krótkim czasie dobiliśmy aż tysiąca! 

dziękuję! <3

czwartek, 28 marca 2013

46. Louis (część 6)




po występie świętowaliśmy z Louisem moje przejście dalej. miałam 1 miejsce w głosowaniu widzów.
tak mijały następne tygodnie i występy. zawsze znajdowałam się na podium. 
zbliżałam się też coraz bliżej Tomlinsona. sama nie wiem czy byliśmy razem. niby chodziliśmy na obiady, kolacje, spał kilkanaście razy u mnie, ale nie było tekstu 'czy chcesz być ze mną?' nigdy. nawet nie wiedziałam co odpowiadać znajomym i rodzinie.
w końcu był ostatni tydzień programu i w sobotę miał odbyć się finał. w sumie to nie byłam zdziwiona, że do niego doszłam, a nawet pewna byłam, że się tam znajdę. w związku z tym, zostałam zaproszona razem z moim mentorem do 'dzień dobry tvn'.
-3, 2, 1, jesteście na antenie! -krzyknął jeden z operatorów.
-witam państwa bardzo serdecznie, dziś w programie wielka gwiazda Louis Tomlinson, trener [t.i] [t.n]! witam was bardzo serdecznie, cześć [t.i].
-dzień dobry. -uśmiechnęłam się do kobiety.
-jak się czujesz, wiedząc, że już za kilka dni staniesz na scenie z dwoma innymi wokalistami, z którymi się zmierzysz? -zapytała prowadząca.
-raczej tak samo jak zawsze. nie robi dla mnie różnicy czy to odcinek finałowy czy nie. wiem, że muszę dać z sb wszystko i bd dobrze.
-tak... a jak pracuje ci się z Louisem?
spojrzałam na chłopaka. nie wiedziałam co powiedzieć. może powinnam powiedzieć jak jest między nami. może powinnam go przeprosić na wizji za to, co mówiłam na samym początku...
-ehm... z Louisem? z Louisem pracuje mi się bardzo dobrze. dogadujemy się świetnie. -uśmiechnęłam się sztucznie, a tym samym ukryłam moje myśli.
-jesteś bardzo wymagający? -zwróciła się do chłopaka.
-haha, no nie wiem, nie wiem. z [t.i] nie muszę być taki. ona wie co ma robić i jest tego pewna, więc nie mamy problemów. -zaśmiał się.
-tak. słuchajcie, chodzą plotki, zdjęcia, w internecie i na stronach plotkarskich aż huczy od tego, że jesteście parą. możecie potwierdzić bądź zaprzeczyć to? -spojrzała z cwaniackim uśmiechem na nas.
no kurde... i co teraz? siedziałam i czekałam na odpowiedź Louisa. chociaż może nie. może powinnam zaprzeczyć. już otwierałam usta, by to powiedzieć, jednak ktoś mi przerwał.
-tak, jesteśmy razem. -z wielkim uśmiechem powiedział Tomlinson zbliżając i obejmując mnie w pasie.- chcieliśmy to ukrywać, bo wiesz, fotoreporterzy i takie tam inne, zero prywatności. no ale nie wyszło... prawda kochanie? -zwrócił się do mnie, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. 
siedziałam wmurowana na niewygodnej kanapie. w końcu się ocknęłam.
-tak, tak. fotoreporterzy... -powtórzyłam jak echo.
reszta wywiadu minęła już jakoś lepiej. w końcu wyszliśmy.
-czy ty do cholery oszalałeś?! co ty zrobiłeś?! przecież nie jesteśmy razem! -wykrzyczałam.
-no właśnie chciałem o tym z tb pogadać przed programem, ale nie było czasu... -powiedział chłopak otwierając mi drzwi od samochodu.
-o czym pogadać?! Louis, czy ty wiesz co zrobiłeś?!
-tak, oświadczyłem całemu światu, że jestem z tb. to źle? [t.i], serio mi się podobasz i chyba się w tb zakoch... -nie dokończył, bo zaczęłam go całować.

-cześć skarbie. -powiedział Louis rano kiedy się obudził.

-cześć, jak się spało? -uśmiechnęłam się.
-dobrze, która godzina? -zapytał spoglądając na zegarek.- cholera! spóźnię się! -krzyknął chłopak i wyskoczył z łóżka jak oparzony.- mam dzisiaj wywiad, w sumie za 30 min. chłopaki mnie zabiją. zrobisz mi szybko jakąś kanapkę i kawę? -zapytał nerwowo zapinając rozporek.
-z mlekiem? -wstałam z łóżka i założyłam na sb szlafrok.
-obojętnie, byleby szybko. -posłał mi oczko i wybiegł do łazienki.

Louis pojechał na wywiad, a ja zostałam sama w domu. postanowiłam trochę ogarnąć, bo dawno nie sprzątałam. włączyłam muzykę i zaczęłam sprzątać w salonie.

byłam szczęśliwa. miałam chłopaka. znanego chłopaka. bożyszcza nastolatek. a on był mój. mój na wyłączność. cały czas było mi głupio, bo na początku tak na niego naskoczyłam. mimo, że go przeprosiłam mam wrażenie, że on cały czas o tym pamięta. resztę zespołu też poznałam i co do nich również się myliłam.
po chwili znudziło mi się to sprzątnie, więc odłożyłam ściereczkę, a do ręki wzięłam laptopa. nie był wyłączony, tylko uśpiony. ostatni raz korzystał z niego Tomlinson. otworzyłam go. moim oczom ukazała się poczta chłopaka. nie jestem taką osobą, która grzebie komuś w jego prywatnych sprawach, ale chciałam zobaczyć kto do niego pisze. nie było żadnych dziewczyn. weszłam w pozycje wysłane, w ostatnio wysłanego mejla, tzn. sprzed ponad dwóch tygodni. to był zły pomysł.
jak on mógł mi coś takiego zrobić?! no jak?! co za świnia! o boże. jaka ja byłam głupia i naiwna. ale dobra, co teraz? co mam teraz zrobić? powiedzieć mu? wygarnąć? a może milczeć?

środa, 27 marca 2013

45. Niall (część 2)



-posłuchaj [t.i], ja nie bd się wtrącał w wasze życie i w wasz związek. to Niall powinien ci to powiedzieć i tyle w tym temacie. ode mnie się nic nie dowiesz. -powiedział Liam.
nie spodziewałam się tego po nim. on zawsze był takim grzecznym, poukładanym i pomocnym chłopcem, a tu nagle taki tekst.
-myślałam, że jesteś moim przyjacielem. Liam posłuchaj, to nie jest nasz związek i nasze życie, tu chodzi o mnie. po co ja mam mieć tę cholerną ochronę. powiesz mi to w końcu?! -wybuchnęłam.
jednak w odpowiedzi dostałam tylko wzrok wbity w podłogę, szum zakładanej bluzy i trzask drzwi.
-ja też ci nic nie powiem. -powiedział Zayn wyprzedzając mnie, bym ja cokolwiek z sb wyrzuciła, a potem wyszedł.
zostałam w domu sama. całkiem sama. z problemami. z tysiącem myśli w głowie. z niebezpieczeństwem w powietrzu.
po co mi była ta głupia ochrona? no po co? co było nie tak. postanowiłam zadzwonić do mojego chłopaka. *biiiip*, *biiiip*, *biiiip*, *biiiip*, *biiiip*, *biiiip*, cały czas nie odbierał, *biiiip*, *biiiip*, *cześć, tu Niall Horan, nie mogę teraz odebrać, bo za pewne mam jakiś ważny ku temu powód, albo po prostu jestem w nando's, hahaha, zostaw wiadomość, a na pewno oddzwonię!*. 
aha, nie no ok, miło, bardzo. najpierw wyskakuje mi z ochroną, mówi, że nie powinnam być sama i takie tam duperele, a teraz nie odbiera. no szczyt szczytów. postanowiłam wziąć sweterek i wyjść się przewietrzyć. 

*z perspektywy Nialla*

-[t.i], jestem już. nie oddzwoniłem, bo rozładował mi się telefon i nie miałem jak. włączyłem go, zobaczyłem, że dzwoniłaś, chciałem się odezwać, ale za moment się wył... [t.i]? [t.i]? 
kurde, gdzie ona jest? czemu ja ją zostawiłem? czemu nie naładowałem telefonu? 
wyciągnąłem telefon z kieszeni, podłączyłem go szybko do ładowarki. 
-halo? Matt? wiecie co macie robić? -powiedziałem zdenerwowany.
-tak, tak. ale to już?
-tak, już i to nie są żadne ćwiczenia. -krzyknąłem.
już po chwili w obrębie kilometra od naszego miejsca zamieszkania wyły syreny policyjne, jeździły auta. trwały poszukiwania. poszukiwania [t.i].
ja siedziałem bezczynnie w domu. nie mogłem nic zrobić. a jeśli [t.i] by się coś stało, to nigdy w życiu nie wybaczyłbym sb tego. wiedziałem, że jak się pojawi, bd chciała wyjaśnień. wiedziałem to. ale nie wiedziałem, czy mogę jej to powiedzieć. może bd lepiej dla niej, kiedy nie bd o niczym wiedziała? cholera! czemu musiałem wpakować sb i ją w takie gówno?! czemu ja zawsze muszę pchać się w jakieś kłopoty? 
po jakichś 15 minutach Matt odstawił znalezioną, ale przerażoną dziewczynę do domu.
-kochanie, nie płacz. wszystko już jest w porządku. -powiedziałem kiwając na znak podziękowań Mattowi, a za razem tuląc moją dziewczynę.
-ale Niall, nic nie jest w porządku. -oznajmiła mi trzęsącym się od płaczu głosem.
-jak to? przecież jesteś bezpieczna.
-ale powiedz mi czemu jestem w niebezpieczeństwie?! -krzyknęła [t.i].
-to nie jest czas na wyjaśnienia. lepiej bd dla cb, jak nie bd o tym wiedziała. a teraz połóż się i śpij. -powiedziałem wskazując na górę.
-no ty chyba żartujesz teraz ze mnie?! ty chcesz zrobić ze mną kompletną idiotkę?! Niall nie udawaj! widzę, że coś się dzieje. coś poważnego. nikt nie chce mi o tym powiedzieć. cała ta gówniana sprawa dotyczy mnie, a ja oczywiście o tym nic nie wiem. każdy inny może epopeję narodową na ten temat napisać, a ja nawet jakiegoś rymu nie wymyślę... chociaż nie, może uda mi się coś skleić: 

jest taka sprawa, która dotyczy mnie.
każdy o tym coś wie, jednak ja - nie.
może wreszcie powiesz mi, o co chodzi ci,
jeśli nie, wyjdę zamykając za sb drzwi.

-haha, no słuchaj, od jutra pracujesz dla zespołu, bd pisała teksty. -zaśmiałem się.
-Niall! to nie jest czas na żarty. czy ty nie rozumiesz tego, że chcę się wreszcie dowiedzieć o co chodzi?
-ale [t.i]... to nie jest czas na takie gad...
-nie! -krzyknęła.- albo powiesz mi o co chodzi, albo ja się wyprowadzam. tyle. masz ultimatum.
-jeśli to zrobisz, bd w niebezpieczeństwie.
-gówno mnie to obchodzi. więc?
-[t.i], nie mogę ci teraz tego powiedzieć. 
-nie, tego już jest za dużo. ja mam po dziurki w nosie takiego życia. wiedziałam, że bd ciężko, bo fanki, koncerty, wyjazdy, trasy, wywiady, hejty, nagrody, ale Niall, ja już nie mam siły. sam sb wydałeś wyrok. wychodzę. żegnaj. -powiedziała kierując się w stronę drzwi.
w te kilka sekund moje myśli stoczyły wojnę. jedne były za tym, żeby ją zatrzymać i powiedzieć jej co się stało, choć wiedziałem, że to byłoby złe, a te drugie pozwalały jej odejść. oczywiście wygrały te 'złe'. nie mogłem pozwolić 't.i' odejść. nie po tym wszystkim co razem przeszliśmy. co dla mnie zrobiła. tyle się poświęcała. wiedziałem, że płakała po nocach, jednak nic innego nie mogłem zrobić. zatrzymałem ją. złapałem za rękę i przyciągnąłem do sb. wpiłem w nią moje usta. odwzajemnił pocałunek, jednak chwilę później wyrwała się z moich objęć i chciała wyjść.
-dobra, powiem ci, ale proszę nie wychodź. zostaw ten sweter i chodź na kanapę. porozmawiamy spokojnie... -powiedziałem z błaganiem w oczach.

środa, 27 marca 2013

44. Zayn (część 7)



następnego dnia również byliśmy na spacerze i kolejnego też, i następnego, i jeszcze kolejnego także. codziennie robiliśmy co raz to dłuższe trasy. dogadywaliśmy się świetnie, tak jakbyśmy znali się od przedszkola. 
on opowiedział mi o swoim dzieciństwie, o tym, że miał bardzo ciężko z powodu bycia muzułmaninem, jednak po jakimś czasie zrozumiał, że to go wyróżnia i inni powinni to szanować, tak jak on szanował ich, za to, że byli katolikami. opowiadał o swojej rodzinie-mamie, tacie, siostrach. później zaczął się okres sławy, od castingów do x-factora, poprzez odcinki na żywo, stres, nerwy, złość, zdezorientowanie, aż do podpisania kontraktu i pierwszych koncertów z chłopakami w zespole pod nazwą one direction.
-a co później? -zapytałam kiedy Zayn zamilknął.
-później? -odpowiedział nieco smutniej.- później poznałem Perrie. zaczęło się od zwykłego zapytania 'gdzie toaleta?'. potem wpadliśmy na sb jeszcze raz, a ona zażartowała, że to przeznaczenie, więc zaproponowałem wspólny lunch. poszliśmy. dogadywałem się z nią wspaniale. była zabawna, ale za razem mądra. śmieszna, ale zachowywała się tak, jak na prawdziwą damę przystało. poprosiłem o jej telefon i dzień później zadzwoniłem. umawialiśmy się prawie codziennie. kino, park, kawiarnia, zakupy, kino, knajpa, zakupy, park, spacer, kino i tak w kółko. któregoś dnia zrozumiałem, że znaczy dla mnie coś więcej niż tylko przyjaciółka czy znajoma. powiedziałem jej to, choć bałem się reakcji. w sumie po niecałym miesiącu jej to powiedziałem, więc sama rozumiesz. jednak nie było tak, jak sb wymyśliłem-ona też poczuła do mnie coś więcej. i oto w tym dniu zostaliśmy parą. powiedzieliśmy o tym najpierw jej, później moim rodzicom. powiadomiliśmy chłopaków, dziewczyny od niej z zespołu. widywaliśmy się jak najczęściej było można, bo wiesz, w jeden dzień ja miałem wolne, ona koncert, a w drugi dzień było na odwrót. każda chwila się dla nas liczyła. była bardzo ważna. każdą docenialiśmy. w końcu po 6 latach bycia ze sb, zamieszkaliśmy wspólnie. w sumie to nie widywaliśmy się często w tym mieszkaniu, nawet często w nim nie bywaliśmy. był jak hotel. na 7 rocznicę bycia ze sb kupiłem jej psiaka, którego i tak za jakieś 3-4 miesiące musieliśmy oddać w dobre ręce, bo zdarzało się, że sąsiedzi go dokarmiali, ponieważ nas nie było całymi tygodniami w domu. na te 2,5 roku przed rozstaniem nasze kariery trochę się zmniejszyły, przystopowały,  już nie wyjeżdzaliśmy na 10- czy nawet 11-miesięczne trasy koncertowe. dużo więcej czasu mieliśmy dla sb i właśnie wtedy, Perrie zaczęła tematy ślubu, dzieci, przeprowadzki w inne, spokojne miejsce. myślałem o tym i myślałem. było mi z tym bardzo ciężko, bo nie chciałem jej zranić. kochałem ją, ale wiedziałem, że jeśli ożenię się z nią, to później bd jeszcze bardziej cierpieć. niecałe 2 tygodnie temu spotkaliśmy się w naszym mieszkaniu. wykorzystałem to i powiedziałem jej, co myślę na ten temat. powiedziałem jej, że nie jest tą jedyną i że nie chce jej zranić na dalszym etapie życia, i że lepiej bd, jeśli od sb odejdziemy. - po tych słowach chłopak nic nie mówił. 
nie wiedziałam co mam zrobić. czy mam mu coś powiedzieć, że mi przykro i wgl, czy może mam być cicho. popatrzyłam kątem oka na niego i dostrzegłam, że łzy spływają mu po policzkach.
-Zayn, nie płacz. nie powiem ci, że 'jakoś się ułoży', bo te słowa jeszcze bardziej dołują. posłuchaj, kiedyś znajdziesz sb inną kobietę, z którą bd tak szczęśliwy jak z Perrie, a może nawet bardziej. bd chciał mieć z nią dzieci, dom, psa. bd chciał budzić się przy niej co dzień i zasypiać co noc. mówię ci, głowa do góry, uda ci się! -powiedziałam po czym bardzo mocno, jednak niepewnie przytuliłam mulata.
chłopak odwzajemnił objęcie. to był nasz pierwszy tak długi i uczuciowy kontakt cielesny. poczułam się cudownie. ale nie chodziło mi tu o to, że Zayn Malik z 1D mnie ściska. chodziło o to, jakim jest facetem. troskliwy, wrażliwy, zabawny, poważny, inteligenty, pomocny. fakt, dużo czasu poświęca swojemu wyglądowi i układaniu włosów, ale żeby lepiej się prezentował, choć i tak wygląda idealnie bez żelu oraz lakieru. nie leciałam na jego kasę, sławę i resztę, poznałam go 'dogłębnie'. możecie się dziwić, bo to przecież tylko 4 dni, jednak widywaliśmy się ponad 10 h dziennie, a to już jest dużo, by poznać człowieka. nawet jeśli byłby to jakiś zwykły, nierozpoznawany na całym świecie mężczyzna, to i tak by mi się spodobał. no właśnie, spodobał. nie dość, że śnił mi się po nocy, wzdychałam do jego plakatów, szalałam przy jego muzyce, nawet miałam kilka jego zdjęć w telefonie, to teraz jeszcze go poznaję i dane mi są 3 tygodnie, w sumie sam na sam, z nim...
-dobra, koniec smutów. masz może ochotę na jakieś wino? -zapytał chłopak rozluźniając objęcie.
-hmmm... no możemy się napić. -uśmiechnęłam się. 
-to o 19 u mnie w pokoju, ok? 
-kurcze... trochę wcześnie... -powiedziałam smutna.
-ale że co? bo nie rozumiem.
-no wiesz, jestem opiekunką i nie mam całych dni na siedzenie z tb. -zaśmiałam się.- bd wolna dopiero koło 21-22. może być, czy zbyt póź...
-może, może. -przerwał mi chłopak i musnął mnie w policzek.

wtorek, 26 marca 2013

43. Louis (część 5)




-Louis, stresuję się... nie wyjdę tam, nie zaśpiewam tego... -powiedziałam łamiącym się głosem. miałam nawet łzy w oczach.
-ale [t.i], co z twoją odwagą?
-nie żartuj sb ze mnie... nie czas na takie żarciki.
-ja nie żartuję, przecież ty zawsze sb radzisz, nie poddajesz się w najbardziej trudnych momentach. nie zrobiło nawet na tb większego wrażenia nasz zdjęcie na okładce, kiedy się całowaliśmy... -szepnął chłopak przytulając mnie mocno. -ej, musisz już wychodzić, bd trzymał kciuki. 
uśmiechnęłam się sztucznie do niego i po chwili czułam spojrzenia prawie tysiąca ludzi na mnie, a milionów sprzed telewizorów. lampy zaświeciły mi prosto w oczy. byłam przerażona. nie wiedziałam co mam robić. zapomniałam pierwszej zwrotki. nie słyszałam dobrze muzyki, nie wiedziałam nawet kiedy mam wejść, bo wypadł mi odsłuch. dobrze, że facet od tego to zauważył, więc miałam chwilę na przypomnienie sb tekstu. 


if tomorrow is judgment day
and i'm standing on the front line
and the lord asks me what i did with my life
i will say i spent it with you

poleciały pierwsze nuty i zaczęłam śpiewać. kiedy wypowiedziałam pierwsze słowa, dalej już nie miałam problemu z odśpiewaniem piosenki. 

'cause your love is my love
and my love is your love
it would take an eternity to break us
and the chains of amistad couln't hold us
'cause your love is my love
and my love is your love
it would take an eternity to break us
and the chains of amistad couln't hold us


refren zaśpiewała ze mną cała widownia. kiedy skończyłam i wsłuchiwałam się w brawa, gwizdy i owacje na stojąco, zastanawiałam się nad tym, jak mi poszło. ale było świetnie. idealnie. czułam to. postarałam się tak, jak najbardziej mogłam. w sumie to nie wychodziło mi z wielkim wysiłkiem. śpiewałam od dziecka. mój tata był w zespole, więc od małego miałam styczność z muzyką. kiedy ludzie jeszcze nie skończyli wiwatować poczułam dłonie na swojej talii. za pewne był to Tomlinson. utonęliśmy w krótkim uścisku. powoli odsunęłam się od niego, jednak cały czas miałam z nim kontakt cielesny.
-[t.i], ja nadal jestem zdania, że to ty powinnaś wygrać ten program. tyle. -powiedział Kuba.
-dziewczyno, kiedy ty wychodzisz na scenę, ja nie wiem co powiedzieć, zapiera mi dech w piersiach. świetnie. 
-powiem ci, że ta piosenka idealnie do cb pasuje. a Louis pewnie nie musi się dużo z tb napracować, bo jesteś świetna i myślę, że jeśli dostałabyś kawałek kilka godzin przed programem, wyszłaby ona tak samo-czyli idealnie! -dodał Czesław.
-dziękuję bardzo. -powiedziałam z wielkim uśmiechem i satysfakcją schodząc ze sceny, kiedy to prowadzący informował jeszcze telewidzów o tym, że mogą głosować na mnie wysyłając smsa o treści 7 pod nr 73221.

poniedziałek, 25 marca 2013

42. Niall (część 1)



-cześć skarbie, musimy pogadać. -powiedział niepewnie uśmiechając się blondyn.
-co jest? -zapytałam całując go w policzek na powitanie.
-eee... słuchaj, od jutra bd miała ochronę.
-że co bd miała? -zaczęłam się śmiać.
-ochronę. -powtórzył z kamienną twarzą chłopak.
-a na co mi ochrona?
-tak bd lepiej dla cb. -powiedział nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. w sumie nigdy nie widziałam go tak poważnego. Horan był taką osobą, której uśmiech nie schodził nigdy z twarzy. nawet, gdy było źle, on szukał pozytywnych stron.
-Niall, ja nie chcę ochrony. słuchaj, jestem zwykłą, normalną dziewczyną, która chodzi sb do szkoły, do klasy maturalnej i nie potrzebuję ochrony. do czego? do wyjścia do sklepu, który jest za zakrętem?
-chociażby do tego...
-nie, dobra. koniec żartów. co jest?
-[t.i], bd miałam ochronę, powiedziałem ci i tyle.
-kochanie, czy ty nie rozumiesz co ja do cb mówię? ja nie chcę żadnej ochrony. szkołę mam 500 metrów od domu i w sumie codziennie z kimś idę do niej, a gdzie indziej też nie wychodzę sama, zawsze z kimś. czy ty nie rozumiesz, że ja nie chcę mieć życia takiego jak wy? nie obrażając was oczywiście. nie chce, żeby jakiś napakowany koleś chodził za mną nawet do toalety szkolnej, bo pewnie tam też czyha niebezpieczeństwo-może mnie coś wciągnąć... -powiedziałam ironicznie.
-[t.i], już od jutra bd chodziła z now...
-z nikim nie bd chodziła! nie rozumiesz, że ja nie chcę żadnej cholernej ochrony? nie dociera to, co mówię? nie i koniec. kropka. koniec tematu. niby co może mi się stać? ktoś gardło mi poderżnie w biały dzień? a za jakieś 2 godziny bd trąbić w radio, że dziewczynie, która szła do szkoły, podcięli gardło? nie przesadzasz trochę? powiedz mi czy Dan, El albo Perrie mają ochronę. dobra, Perrie to inna sprawa. ale no reszta? Niall nie rób ze mnie bóg wie czego. nie jestem chodzącą skrzynką pieniędzy, nikt mnie nie ukradnie.
-no nie byłbym tego taki pewien... -powiedział chłopak po czym wyszedł z pokoju. 
zostawił mnie samą z milionem myśli w głowie. po co mi ochrona? co jest nie tak, jak być powinno? co się dzieje? siedziałam tak, aż do momentu, kiedy poczułam ciepło dłoni na plecach.
-jak leci?
-no właśnie nie leci... -odpowiedziałam zmieszana.
-co się dzieje? -zapytał Liam i już po chwili usadowił się naprzeciw mnie na kanapie.
-Niall powiedział, ze muszę mieć ochronę. wiesz coś o tym?
-a jednak...
-a jednak? a więc ty wiedziałeś? nie no spoko, każdy wie co jest grane, a oczywiście ja się dowiaduję ostatnia. -krzyknęłam ze łzami w oczach i wyrzutem w głosie.
-[t.i], uspokój się. -chciał zapanować nad sytuacją.
-ale jak ja mam się uspokoić? jakieś 5 min temu dowiedziałam się od mojego szanownego chłopaka, że potrzebna mi jest ochrona. nawet nie wiem po co... może łaskawie mnie oświecisz? co?
-wiesz, lepiej bd jak Niall ci to powie. -powiedział chłopak wstając.
-nie Liam, nie. masz mi to powiedzieć tu i teraz. -zatrzymałam go i nie pozwoliłam odejść dalej.

niedziela, 24 marca 2013

41. Louis (część 4)



weszłam do sali, w której czekał już Louis.
-cześć piękna. -rzucił z wielkim, pięknym uśmiechem  kiedy mnie zobaczył i zanim ja cokolwiek powiedziałam.
-cześć piękny. -powiedziałam dając mu gazetę do ręki.
-no i po co mi to? -zapytał zdziwiony.
-popatrz na okładkę, a później przewróć na następna stronę. -chłopak zrobił to, co mu kazałam, jednak nic nie mówił.- no co? nic nie powiesz?
-no [t.i], co mam ci powiedzieć? przepraszam?
-ale Loui...
-nie [t.i]. nie Louis, nie. no co ja mogę? no powiedz mi co? przecież nie bd gonił kogoś, kto mi zdjęcia robi... oni też muszą zarabiać. szukają sensacji, a ludzie to kupują, nie patrząc nawet czy to prawda, czy jakieś jedno wielkie bulszit. więc ja tutaj nic nie pomogę, a ty powinnaś przestać się tym przejmować, bo im mniej wiesz, tym lepiej sypiasz. -puścił mi oczko i przyciągnął do sb.
-no w sumie to masz rację... -powiedziałam przytulając się do niego. 
znowu nie wiem czemu to zrobiłam. przecież na samym początku go nie znosiłam. a teraz? teraz rozmawiam z nim normalnie, otworzyłam się przed nim, a nawet całowałam się z nim... 
-zaczynamy próbę? -zapytał chłopak uwalniając mnie ze swoich objęć.
-no zaczynajmy, w końcu już za 2 dni pierwszy odcinek na żywo. bardzo się boję...
-wiem co czujesz, bo ja kilka lat wstecz miałem to samo...
-tyle, że ty miałeś jeszcze chłopaków. -powiedziałam ustawiając się na środku sali, żeby wykonać piosenkę, tak jak ma wyglądać ona na występie.
wczułam się całkowicie w słowa i w muzykę, wyszło świetnie. wiedziałam o tym. kiedy śpiewałam myślałam o Louisie, o naszej znajomości. niby nie byliśmy razem, a spędzaliśmy ze sb bardzo dużo czasu, świetnie się dogadywaliśmy, doszło do kilku pocałunków. nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. nie był taki zły, jak myślałam, kiedy go jeszcze nie znałam.
-no było ok. -powiedział kiedy skończyłam.
-ok? ok? nie przesadzaj i nie udawaj. -zaśmiałam się i podeszłam bliżej.
-no dobra, powiem inaczej. jeśli zrobisz takie show, jak teraz, w sobotę, to na bank nie odpadniesz z programu. 
-postaram się jeszcze bardziej. -powiedziałam ironicznie.
-nie wiem, czy się da. -uśmiechnął się i objął w pasie.- idziemy na jakiś obiad?
czekałam na tę propozycję. w sumie to prawie zwątpiłam, że wgl ten moment nastąpi.
-no możemy iść. ale yyy...
-ale? znowu do szpitala?
-nie, nie. chciałam zapytać, czy do jakieś restauracji, czy może do mnie, bo miałam zamiar schabowe robić. -uśmiechnęłam się niepewnie.
-kobieto, uwielbiam schaboszczaki. jedziemy do cb! -krzyknął po czym wziął mnie na ręce, a już po chwili byliśmy w drodze do mnie do domu.

-dobra, weź talerze z tamtej szafki i postaw na stole.
-się robi. a gdzie szklanki?
-tutaj. -wskazałam palcem.
kiedy już wszystko było przygotowane usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-w sumie to ja o tb nic nie wiem. -zaczął Lou.
-no w sumie ja o tb też nie. -zaśmiałam się.
-nie no, ale tak na poważnie pytam. co robisz w życiu?
-no co robię? uczę się. teraz jestem w x-factorze. tyle.
-ooo, bogato widzę. -uśmiechnął się.- a oprócz tego? gdzie twoi rodzice? masz chłopaka? gdzie się uczysz? co lubisz robić? jakie plany na przyszłość?
-więc tak rodzice od roku nie żyją, zginęli w wypadku samochodowym. uczę się w liceum. lubię gotować, śpiewać, tańczyć, malować, grać w siatkówkę. a plany? wygrać program, zdać maturę i dostać się na jakieś studia może.
-kurcze. przepraszam za rodziców... nie wiedziałem. -powiedział zawstydzony z opuszczoną głową.
-nie no spoko, skąd mogłeś wiedzieć. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-a co z chłopakiem? -zapytał.
-nie mam chłopaka. rozstałam się z nim jakieś 2 tygodnie temu...
-kurde, znowu wtopa. ja się już lepiej nie bd nic odzywał. -znowu opuścił głowę.
-nie no Louis, spokojnie. nic się nie dzieje. skąd mogłeś wiedzieć o tym wszystkim? tak po prostu jest i tyle. poznajemy się i wiesz... no a właśnie, a u cb jak tam z tym wszystkim? -powiedziałam szybko.
-no nie uczę się, mam zespół, rodzinę w doncaster, lubię śpiewać, imprezować, leniuchować, lubię dziewczyny, a co do tej kwestii to też jestem wolny, a z planami to nie wiem, żyję dniem, nie myślę o tym co bd jutro. 
-rozumiem. -uśmiechnęłam się.
-[t.i], mogę ci zadać pytanie? 
-no wal, najwyżej nie odpowiem. 
-po co pojechałaś wtedy na mokotów, do szpitala?
-Louis, to nie rozmowa na teraz, ok? kiedyś na pewno ci to wytłumaczę.
-nie no, rozumiem. jak chcesz. -powiedział ciszej, po czym zaraz energicznie dodał.- to co? sprzątamy, a potem leżakowanie na tv, tak?

niedziela, 24 marca 2013

40. Zayn (część 6)




kiedy szłam sb poprzez malowniczą okolicę słuchając muzyki, nagle ktoś mnie zaczepił. wystraszyłam się, bo byłam święcie przekonana, że nikt tutaj nie może iść, nikogo tu nie bd... a jednak.
-cześć. -usłyszałam po wcześniejszym wyciągnięciu słuchawki z mojego ucha.
-wystraszyłeś mnie. wgl my się znamy, że tak mnie zaczepiasz? -powiedziałam zdenerwowana.
-przepraszam, po prostu pomyślałem, że może razem się przejdziemy... no ale jeśli nie, to ok. pójdę sb. cześć.
-nie, zaczekaj. po prostu nie spodziewałam się, że ktoś może się tu pojawić. to takie spokojne miejsce...
-to mogę się dołączyć? nie bd przeszkadzał? -zapytał chłopak uśmiechając się. 
kogoś mi przypominał, ale za chiny nie mogłam sb uświadomić kto to jest. widziałam go i to pewnie nie raz...
-nie, nie. spokojnie. -odpowiedziałam zwijając słuchawki.
-czego słuchasz?
-nie powiem ci, bo bd się śmiał. tak wgl, to kogoś mi bardzo przypominasz, ale nie mogę sb przypomnieć kogo...
-no mów. -lekko uderzył mnie z bara i szeroko się uśmiechnął.
-matko...
-co? -zapytał.- ej czekaj. widziałem cię już gdzieś kiedyś... znamy się?

-ja cb znam, ty mnie nie... -kiedy to powiedziałam, on posłał mi pytające spojrzenie.- ty jesteś Zayn? tak?
kiwnął twierdząco głową.
-ale proszę cię, nie rób z tego sensacji, dobra? mam teraz czas wolny, chcę odpocząć od tego życia, które mam na co dzień. ale kurcze... no ja widziałem cię gdzieś.
-na waszym ostatnim koncercie. -zaśmiałam się.
-aaa, czyli słuchasz one direction? -uśmiechnął się.
-nie tylko, nie jaraj się aż tak bardzo. -rzuciłam i pewnie zaraz zrobiłam się czerwona jak burak, a później dałam mu kuśkańca w bok.
-to co? gdzie idziemy?
-no a gdzie tu można iść? w las pooglądać sosny chyba. -powiedziałam z ironią w głosie.
-sosny w lesie zawsze spoko, ważne z kim się idzie.
podczas spaceru rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. bardzo dobrze się dogadywaliśmy. czułam się, jakbym znała Zayna od wieków.
-czemu tu przyjechałaś? -zapytał w pewnym momencie.
-przez przypadek. miałam jechać z uczniami na wycieczkę do francji, ale brakło nam paliwa w autobusie, a że było już późno, to postanowiłam zamówić nocleg tutaj w hotelu, no i później odleciał samolot i dzisiaj dzieci powiedziały, że wolą zostać tutaj, niż lecieć do francji.
-na jaki czas zostajecie?
-3 tygodnie.
-no to jesteśmy umówieni codziennie na długi spacer po śniadaniu, ok? -spojrzał mi głęboko w oczy tak, że aż przeszły mnie ciarki. poczułam się tak, jakby chłopak rzucił na mnie czar. nagle nie docierało do mnie nic. kompletnie nic.- hej, wszystko ok? 
-yyy... -otrząsnęłam się.- nie, już wszystko w porządku. zamyśliłam się, przepraszam. a to ty robisz sb tak długą przerwę? -zapytałam ciekawa.
-wiesz, nie układa mi się teraz w życiu prywatnym, chcę odpocząć i wgl... -powiedział smutno.
-a co się stał... znaczy nie. jak nie chcesz rozmawiać o tym, to ok, zrozumiem. w sumie to znamy się od niecałej godzi...
-chodzi o to, że nie jestem już z Perrie. byliśmy ze sb blisko 10 lat. było mi z nią dobrze, ale tak, jak było wtedy. ona zaczęła wchodzić na tematy ślubu. z początku myślałem, że jej to przejdzie, ale zaczęła pokazywać mi garnitury, suknie ślubne. zaczęły się rozmowy o dziecku, przestała brać tabletki... kochałem ją, ale to nie była miłość na zawsze, na całe życie. w sumie kocham ją nadal, ale wiem, że muszę przestać, bo to koniec. wiem, że mam już 26 lat i że już w sumie czas na rodzinę i dzieci, no ale jak mam ją później skrzywdzić i odejść? zostawić z dzieckiem? to chyba lepiej teraz, bez żadnych rozwodów i takich tam spraw związanych z tym wszystkim.
-a jak ona to przyjęła? -zapytałam po chwili milczenia.
-no jak można przyjąć wiadomość, że już się nie chce z kimś być po 10 latach? nie skakała przecież z radości. była załamana, ale wierzę, że jakoś ułoży sb życie i życzę jej tego z całego serca, bo to fajna dziewczyna, tyle, że nie dla mnie...
-rozumiem, znaczy staram się to wszystko zrozumieć, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc wiesz...
-wiem. wgl to sorry, że tak zacząłem o sb, ale musiałem się komuś wygadać, a że trafiło na cb...
-nic się nie stało. -uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-a u cb jak życie prywatne? -zapytał zerkając na prawą rękę, pewnie w celu zobaczenia czy mam obrączkę.- matko... ale ze mnie głupek. nawet nie zapytałem jak masz na imię... kurde...jaka wtopa.
-nic się nie stało Zayn, spokojnie. jestem [t.i]. -po czym podałam mu rękę na to spóźnione powitanie. 
chłopak uścisnął moją dłoń, po czym lekko musnął ją ciepłymi i delikatnymi ustami. poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. pewnie znów się zrobiłam czerwona, ale mniejsza z tym. nie mogłam uwierzyć, że Zayn Malik, chłopak, właściwie mężczyzna, który od wielu, wielu lat mi się podobał, za którym szaleje pół świata, ze mną rozmawia i że przez najbliższe 3 tygodnie bd z nim spędzała czas. nawet nie marzyłam o tym, bo wiedziałam, że to nierealne spotkać i rozmawiać z taką osobą, a jednak...