Harry cz.1 Harry cz.2 |
-Gdzieś ty był całą noc?!Thomas cie szukał.Był tak wkurzony...-Przywitał mnie głos Josh'a.Siedział na krześle przy barze popijając colę.Miał podbite oko i zdarte kostki.Przyjaciel spojrzał na mnie zdezorientowany i zmierzył wzrokiem całą moją posiniaczoną twarz-Co ci sie stało?-Zapytał.
Pokręciłem głową i usiadłem obok niego.Parę razy zakręciłem się na krześle po czym zamówiłem cos do picia.Mark stanął za barem i zaczął się ze mnie śmiać.Nie zwróciłem na to uwagi.Koleś brał codziennie i morda sama mu się śmiała.
Dym papierosów unosił się w powietrzu tworząc szare smugi,a zapach alkoholu bił moje nozdrza.
-Josh to ty nie wiesz co się stało?-Jękną w spazmach smiechu Mark wylewając trochę napoju.Josh popatrzał na niego ciekawy.-Nasz kochany Harry uratował niewiastę w opałach!-Odparł i runął na ziemię.Przewróciłem oczami i ciężko westchnąłem.Co z [t.i]?
Co ja teraz zrobię?Dlaczego zawsze muszę wpakować się w takie sytuacje?Czemu po prostu nie pozwoliłem im zrobić tego co chieli?Mogłem odejść na bok,nie patrzeć na to wszystko.
Przyszedłem do klubu jak gdyby nigdy nic zachowując się jak samobójca.Thomas mnie szukał,a ja sobie siedziałem przy barze i rozmawiałem z kumplem.
To było jasne-Thomas mnie dorwie.
Najgorsze było,że nie wiem co stanie się z [t.i].Nikt nigdy nie lubił niewygodnych świadków.Co jeśli po nią wrócą,a mnie tam nie będzie?Zabiją ją czy dokończą "zabawę" z zeszłego wieczoru?
Drzwi za barem otowrzyły się i wyszli z nich Damon,Peter i jako ostatni Thomas.Gdy Peter i Damon mnie zobaczyli dali znak Thomasowi który zacisnął pięści i kiwnął głową w moją stronę.
Josh klepnął mnie w ramię gdy schodziłem z krzesła.
Nie miałem pojęcia co się teraz stanie.Bałem się jak cholera ale próbowałem tego nie pokazać.Nie liczyłem,że Thomas nic mi nie zrobi,bo znaliśmy się parę lat.On taki nie był.Kara musi być.-Zawsze tak powtarzał,a później chłopaki wracali albo nie.
-Wreszcie...-Jęknął.
Chwilę później poczyłem jego pięść na swojej twarzy.Usłyszałem jak Josh mówi zdenerwowany do Thomasa i pomaga mi wstać z ziemi.
Krew sączyła się z mojej wargi i ściekała po koszulce.Potrząsnąłem głową i spojrzałem na Josha który mocno trzymał mnie za ramiona.
-Zapomniałeś?!Zapomniałeś o zasadach?!-Krzyknął rozwścieczony.-Masz przyprowadzić tu tą dziewczynę,zrób z nią coś ale nie chcę...słyszysz nie chcę mieć na głowie żadnej dziwki która wezwie policję!-Złapał za moją koszulę i zacisnął pięść-Lepiej żebyś się z nią sam uporał albo ja to zrobię.Co wybierasz?
Splunąłem na ziemię i odsunąłem się od niego.Wyprostowałem się i starłem krew z brody.
-To koniec Thomas.Mam dość...-Odparłem tonem którego użyłem po raz pierwszy w stronę Thomasa.
Chłopak zaczął się smiać,a Peter i Damon nie wiedząc co zrobić zanieśli się sztucznym chichotem.
-Koniec?-Szepnął-Koniec będzie wtedy kiedy ja powiem,a teraz zejdź mi z oczu!Masz czas do piątku żeby pozbyć się tej dziewczyny!-Wyszedł zdenerwowany trzaskając za sobą drzwiami.
Wyszedłem z klubu.Przeszedłem między graażami wychodząc na prostą ulicę prowadzącą w stronę jej mieszkania.
Co mam teraz zrobić?Ukrywać ją przez całe życie czy spełnić rozkaz Thomasa?
Co się ze mną stało?Kiedyś w ogóle nie zwróciłbym na nią uwagi.Przez klub codziennie przewija się dziesiątki chętnych dziewczyn,a ja akurat musiałem zainteresować się tą która nie była chętna.
Może po prostu powinienem wyjechać?Ukryć się gdzieś i zapomnieć o całej tej sprawie.Ale co jesli Thomas zacznie szukać jej na własną rękę?Nie mogę pozwolić mu jej skrzywdzić.Wczoraj gdy stała przy lustrze i sprawdzała każdy centymetr jej ciała chciałem po prostu przytulić ją jeszcze mocniej i sprawic aby nie płakała.
Zamyślony przeszedłem przez jezdnię niemal wpadając po samochód.Nie byłem dość daleko od klubu.Domy i mury nadal były ubazgrane "graffiti",a pożądni ludzie nie pokazywali się tutaj.Co chwilę mijałem jakieś kobiety ubrane w krótkie spódniczki i osiłków w skórach.
Zauważyłem coś co nie pasowało do obrazka czrnej dzilnicy.Blond włosy i czarne jeansy.Ściągnąłem brwi i ruszyłem w stronę dziewczyny.
Na prawdę aż tak bardzo chce umrzeć?Dlaczego ona nie może być tą rozsądną?
Złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie po czym weszliśmy w boczną uliczkę.[t.i] wyrwała się zdenerwowana.
-Życie ci nie miłe?Szukasz adrenaliny?-Spytałem bardziej zachrypniętym głosem mnie wcześniej.
Na twarzy [t.i] przez moment pojawił się grymas który mówił mi żebym lepiej jej nie denerwował.Blond włosy opadały na jej zaczerwienione od zimna policzki.Niebieskie oczy mierzyły mnie od stóp do głów.Na chwilę zatrzymały się na mojej krwawiącej wardze ale nic nie powiedziała.Sięgnęła ręką do kieszeni i wyciągnęła z niej scyzorki z zaschniętą krwią na trzonku.
Patrzała na niego zobrzydzeniem.
Wyciągnąłem rękę w jej stronę i zabrałem swoją własność.
-Tylko po to tutaj prszyszłaś?Myślałem,że...
-Że się boję?To prawda.Ale bardziej wystraszyłam się gdy rano cie nie było.Myślałam,że coś ci zrobili i wolałam sprawdzić,a przy okazji oddać.-Odpowiedziała szybko po czym spojrzała na swoje buty.Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.Ciekawe co pomyślała sobie o tym scyzroyku i krwi.Pierwszy raz zrobiło mi się wstyd za to kim się stałem.Kiedyś zwisało mi wszystko.Podobało mi się to,że ja i Thomas byliśmy wystarczająco blisko aby wszyscy traktowali mnie z równym szacunkiem.Czułem się jak pan i władca.A teraz jak ostatni śmieć i cienias który nie potrafi oprzeć się dziewczynie która miała być jego ofiarą.
Usłyszałem jakieś głosy i wolałem nie ryzykować.W żelaznym uścisku zamknąłem jej nadgarstek i wbrew temu czy chciała iść czy nie pociągnąłem ją w stronę ulicy.Przebierając nogami najszybciej jak potrafiłem i jednocześnie próbując się zwracać na nas większej uwagi przeszliśmy przez dzielnicę.
-Co teraz?-Zapytała mnie gdy stanęliśmy na chodniku przed jej blokiem.-Nie sądzę żebyś tam wrócił,prawda?
Pokiwałem głową nie mając ochoty zagłębiać się w temat.Od wczoraj zadała tylko jedno pytanie co zdziwiło mnie jeszcze bardziej,bo myślalem,że nie wytrzyma.
Wiedziałem,że chce dowiedzieć się więcje.Zasługiwała na wyjaśnienia.Bałem sie tylko,że jeśli powiem jej kim jestem,co robiłem i co kazał zrobić mi Thomas znienawidzi mnie tak bardzo,że będzie brzydziło ją spojrzeć mi w oczy.
-Opatrzę ci tę ranę,bo wygląda paskudnie.-Odparła łapiąc mnie za rękę.Pociągnęła mnie w stronę drzwi.Gdy weszliśmy do jej mieszkania uderzył mnie zapach słodkich perfum.
[t.i] zdjęła kurtkę i odwiesiła ją na wieszaku.Kiwnęła głową w stronę łazienki,a sama poszła do kuchni po apteczkę tak gdzie wczoraj ją schowała.
Usiadłem na umywalce i rzuciłem jedno spojrzenie w stronę lustra.Jak to możliwe,że moja zmasakrowana twarz jej nie przeraża?Nie przyprawia o mdłości.
Po chwili wróciła z wodą utlenioną,plastrem i białym ręcznikem w ręce.Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i zmoczyła skrawek białego materiału zimną wodą.Przyłożyła go do mojej dolnej wargi i starła krew.Syknąłem z bólu gdy woda utleniona zaczęła musować na mojej ranie.
Poczułem jak bicie mojego serca drastycznie przyspieszyło.Patrzałem na jej skupioną minę próbując powstrzymać konciki ust od uśmiechnięcia się ale po kilku próbach nie udało mi się.
[t.i] spojrzała na mnie,a w jej oczach pojawiły się iskierki.Złapałem za biały ręcznik i wodę utlenioną które trzymałą w rękach i odłożyłem je na bok.
Położyłem dłonie na jej biodrach i przyciagnąłem ją do siebie tak blisko,że czułem jakby jej serce chciało wyskoczyć z piersi.Lekko drgnęła gdy musnąłem jej malinowe wargi swoimi ale nie odsunęła się.
Na jej twarzy pojawił się szkarłatny rumieniec.Patrzeliśmy sobie w oczy i nic nie mówilismy.Cały czas trzymałem ją w obięciach.
Ona nie była zupełnie świadoma tego,że w piątek może jej tutaj nie być...
***
Czesc misiaki!!
Mam nadzieje,ze was nie zwiodlam ta czescia opowiadania z Harrym.
Napiszcie mi co myslicie.
Pozdrawiam was Vicky :D
5komentarzy-nowy imagin