-Wystroiłaś się jak na zakończenie roku - było pierwszym co usłyszałam od mojej mamy, chociaż była to całkowita prawda. Na co dzień wolałam ubierać dresy i wygodną bluzkę co nie zmienia faktu, że lubiłam się wystroić od święta
-Prawdopodobnie po zakończeniu pójdziemy jeszcze kupić najpotrzebniejsze rzeczy na wycieczkę.
-A no właśnie, co do wycieczki - absolutnie zamieniłam się w słuch - moja przyjaciółka Joannah dzwoniła do mnie wczoraj i zapytała czy jej syn mógłby przyjechać do nas na kilka tygodni wakacji, aby nawiązać nowe znajomości, przed przeprowadzką tutaj - posłałam kobiecie spojrzenie które mówiło, żeby kontynuowała bo nie dokładnie wiem co ma na myśli - więc zgodziłam się i pomyślałam...
-O nie, nie wezmę go ze sobą! -przerwałam jej w pół zdania
-[T.I] nie bądź nie miła. - pouczyła mnie matka
-Ja go nawet nie znam, a pomijając to, to nawet nie wiem czy moi przyjaciele się na to zgodzą.
-Postaraj się, to naprawdę miły chłopak.
-Mówiąc miły masz na myśli nudny?
-Idź już, bo spóźnisz się do szkoły. - spojrzałam na zegarek i mało co nie dostałam ataku serca, na bank się spóźnię, wybiegając z domu rzuciłam krótkie "Pa" domownikom i pognałam na autobus który miałam za kilka minut. W czasie jazdy busem szkolnym rozmyślałam nad tym co powiedziała mi mama. Z jednej strony to miło co robi dla tego chłopaka, ale z drugiej dlaczego nie zapytała mnie o zdanie, przecież zdaje sobie sprawę z tego, że to nie zależy tylko ode mnie ale i od moich przyjaciół.
-Coś się stało? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos [I.T.BFF]
-Nah.. moja kochana rodzicielka chce, żebym wzięła ze sobą na wakacje syna jej najlepszej przyjaciółki.
-I co w tym takiego strasznego? Przecież miejsca starczy dla każdego, a poza tym słyszałam jak Danny mówił, że bierze ze sobą dziewczynę. A jej też nie było w planach.
-Ale [I.T.BFF] ja nawet nie znam tego chłopaka, a co jeśli to seryjny morderca?
-Wtedy zginiemy wszyscy razem kochanie. - do rozmowy włączył się Eliot
-Oj daj spokój, będzie fajnie [T.I]. Do rozmowy jeszcze wrócimy a teraz za mną moje parobki idziemy na rozdanie świadectw.
Po zakończeniu roku całką paczką po raz ostatni w tym roku szkolnym wyszliśmy na dziedziniec i zaczęliśmy dyskusję na temat co kto jeszcze musi kupić oraz o tym, że syn Johannah prawdopodobnie ma z nami jechać.
-To nie jest dobry pomysł. - mruknęłam
-Przestań, nie będzie źle a poza tym może jechać. Pamiętaj, że żaden frajer nam tego nie zepsuje tak? - powiedział Eliot
-[T.I]? - jakiś wysoki brunet z widocznymi tatuażami przerwał nam dyskusję podchodząc do nas - Jestem Louis, twoja mam powiedziała, że cię tu znajdę. Mówiła, że chcesz jechać po zakończeniu roku do centrum na ostatnie zakupy swojej wycieczki.
-Louis, dobrze się składa. - zaczęła [I.T.BFF] - mamy propozycję nie do odrzucenia - chłopak spojrzał na brunetkę, a następnie błądził wzrokiem po pozostałych twarzach nie wiedząc o co chodzi - tak wyszło, że brakuje nam jeszcze jednej osoby na naszą wycieczkę więc może chciałbyś jechać z nami?
-Umm.. Ja.. - na chwilę przerwał i spojrzał na mnie pytająco, a następnie przybrał niewyraźny wyraz twarzy jakby bał się że zaraz go zamorduję, bo tak w tym momencie miałam taką ochotę, no bo ja bardzo przepraszam, ale pakować się w plany nieznajomych. Jednak po chwili zrobiło mi się trochę go szkoda więc skinęłam głową, na znak aby się zgodził. - Pewnie, czemu nie. - posłał brunetce uśmiech
-To który samochód jest twój? - zapytałam chcąc jak najszybciej zrobić zakupy i wrócić do domu aby się dopakować.
-Tamten. - chłopak wskazał na czarnego Land Rovera, o tak on na pewno jest dziany. Pożegnałam się z przyjaciółmi, na odchodne [I.T.BFF] rzuciła mi "tylko się w nim nie zakochaj, bo ja go zaklepuję" a następnie ruszyłam w stronę auta.
-To w którą stronę? - zapytał Louis gdy wsiadł na miejsce kierowcy
-Nie możesz sobie po prostu włączyć GPS'a? Jakoś nie mam ochoty na pogaduchy. - jedno jest pewne, ja i on nie będziemy przyjaciółmi
-Okej, jak nie masz ochoty na moje towarzystwo to wysiądź. - powiedział, a gdy zrobiłam to co powiedział szczęka opadła mu do kolan. - Ej, żartowałem wsiadaj. [T.I] nie zachowuj się jak dziecko. [T.I] nie wygłupiaj się!
-Nie mów mi co mam robić, w ogóle do mnie nie mów. Po prostu zawieź mnie do galerii - powiedziałam wsiadając do samochodu i włączyłam radio
A teraz usłyszycie państwo debiutancki singiel Louisa Tomlinsona! - ogłosił speaker, zaraz zaraz czy mama nie wspominała, że on ma na nazwisko Tomlinson, o mój Boże, czyli to jest jakiś nadęty gwiazdor? gorzej być nie może.. chłopak pod głosił radio i zaczął śpiewać, jego głos jest taki przyjemny, a muszę przyznać że śpiewający Louis jest trochę atrakcyjny...
Nie nie myśl tak nawet! [T.I] jedna piosenka i już go lubisz? Ale ty jesteś płytka!-przeklęłam się w myślach
-Serio? Będziesz śpiewał swoją piosenkę? Myślisz, że się tutaj posikam ze szczęścia?
-A co nie podoba ci się?
-Piosenka jest fajna, ale mały problem. Nie jestem twoją fanką, nigdy o tobie nie słyszałam poza paplaninami mojej matki jak to dobrze się uczysz i że twoja mama jest z ciebie bardzo dumna.
-Aha. - mruknął chłopak i do samego powrotu do domu nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Po spakowaniu swoich rzeczy co zajęło mi dobre dwie godziny, zeszłam do kuchni aby zjeść zakupiony wczoraj jogurt truskawkowy.
-Mike!? - krzyknęła imię mojego brata
-Czego ode mnie chcesz?
-Jak mogłeś zjeść mi mój jogurt?
-Nic ci nie zjadłem! - w tej samej chwili przenieśliśmy wzrok na wchodzącego z kubełkiem po jogurcie Louisa - Powodzenia stary. - powiedział Mike i wrócił stąd skąd przyszedł
-Matka nie nauczyła cię kultury, że nie wyjada się jedzenia innych?!
-Słucham?
-To był mój jogurt. - wskazałam na opakowanie
-Oh, twoja mama powiedziała, że mogę korzystać z lodówki.
-Ale najpierw wypadało by się zapytać czy dana rzecz nie jest kogoś tak?
-Oj daj spokój, to tylko głupi jogurt.
-Uhg, jaki ty jesteś denerwujący! - krzyknęłam i wyszłam z kuchni, a następnie poszłam do łazienki w której okazało się, że ów współlokator zużył mój szampon, piorunem wyleciałam z łazienki i zaczęłam się drzeć na cały dom, że Louis jest głupi i ma natychmiast jechać do sklepu odkupić mi szampon
-[T.I] uspokój się! To nasz gość - zostałam skarcona przez mamę
-Co nie daje mu pozwolenia, na tykanie moich rzeczy.
-Ja mu pozwoliłam, po co ma się rozpakowywać skoro od razu musiałby się spakować na waszą podróż
-I właśnie o to chodzi, to MÓJ wyjazd z MOIMI przyjaciółmi, a on nie jest częścią nich
-To czemu mi nie powiedziałaś, że mam nie jechać? Nie chcę być piątym kołem u wozu - z pokoju wyszedł Louis
-Może dlatego, że zrobiło mi się ciebie żal, że zostaniesz w nieznanym mieście sam, bez przyjaciół.
-Ty i uczucia? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. -prychnął
-Wież, albo nie pod tą skorupą okropnej osoby jestem inna. - powiedziałam, próbując ukryć swój smutek, a następnie wróciłam do swojego pokoju.
***Dzień wyjazdu***
Od samego rana nie zamieniłam z Louisem ani słowa. To już dzisiaj wyjazd, od dzisiaj zaczną się najlepsze cztery tygodnie mojego życia. Było ciepło, ale nie gorąco więc założyłam czarne jeansy z dziurami na kolanach, biały crop top a do ręki wzięłam czerwoną bluzę Mike'a, która była na niego za mała a na mnie wisiała, na nogi standardowo wciągnęłam białe conversy i z bagażem zeszłam na dół aby móc pożegnać się z rodziną. Gdy skończyłam wykonywać tą czynność dostałam sms'a od Eliota, że są pod domem, ale mamy mały problem.
-Co się dziej? - zapytałam gdy zobaczyłam znajomą twarz kolegi
-Więc, tak jakby dla was nie ma miejsca, bo okazało się że nasze bagaże zajmują więcej miejsca niż przypuszczaliśmy
-I co teraz?- zapytałam spoglądając to na Eliota to na Vana
-Możemy jechać na dwa samochody. - zaproponował Louis
-Co masz na myśli? - spojrzałam na niego
-To znaczy, że ty i ja w moim samochodzie, a reszta w Vanie.
-Zróbmy tak - powiedział Lio, a ja chciałam go zabić -Widzimy się na pierwszym postoju w Waszyngtonie. - chłopak posłał nam uśmiech, aby po chwili zniknąć w Vanie i wyruszyć w kierunku uprzednio wyznaczonym.
-Wsiadaj. - powiedział Louis odpalając silnik swojego cudeńka
-Okej, teraz jesteśmy na siebie skazani, więc schowajmy topór wojenny. Pasuje?
-Spoko.
-Dobrze, od Waszyngtonu ja będę kierowcą. - zakomunikowałam
-Chyba zwariowałaś, że dam ci prowadzić Cheryl.
-Dałeś imię samochodowi? - prychnęłam
-Jakiś problem kochanie? - rzucił mi ten swój olśniewający biały uśmiech jak z reklamy wybielanych zębów, na który odpowiedziałam tym samym.
"Tyko się w nim nie zakochaj" słowa [I.T.BFF] przebiegły mi przez myśl. To będzie zdecydowanie dłuuuuga droga pomyślałam, a następnie włączyłam radio i samoistnie zaczęłam rozmowę z Louisem.
_________________________________
Tak więc mamy 1 część opowiadania o Louisie jak Wam się podoba? Jak myślicie co wydarzy się podczas wycieczki? Planuję jakieś 4 części tego imagina, ale to wszystko zależy od Was kochani :) Pozdrawiam Ola :*