otworzyłam oczy. nie wiem ile nie było mnie przy życiu, ile czasu byłam omdlała.
-tato, co jest? -zapytałam kiedy tylko go zobaczyłam.
-o, [t.i], tak się cieszę, że się już obudziłaś. -powiedział przytulając mnie.
-tak, tak. -rzuciłam od niechcenia.- co się stało? czemu ja tu jestem? podpięta do tego wszystkiego? -zapytałam wskazując na kable i maszyny szpitalne.
-[t.i], bo hmm... -tata wziął głęboki wdech.
-co jest? co z Zaynem? gdzie on jest? tato co się stało?! -czułam, jak oczy napełniają mi się łzami, czułam, jak serce zaczyna szybciej bić.
-bo Zay... zacznijmy od tego, że dobrze, że tobie nic się nie sta...
-nie ważne! gdzie jest Zayn?! -krzyknęłam.
-[t.i], uspokój się, zaraz przyjdzie pani psycholog, porozmawiacie... -powiedział smutno i opuścił głowę na dół.
-Zayn nie żyje? -zapytałam drżącym głosem, a w odpowiedzi dostałam milczenie.
przyszła pani psycholog, rozmawiałam z nią na temat jakich beznadziejnych rzeczy, ogółem same niepotrzebne do życia pierdoły. dowiedziałam się zbędnych rzeczy, jednak tego, co z moim chłopakiem - nadal nie wiem.
-panie doktorze, mogę zostać odpięta? -spytałam lekarza, który akurat wszedł do mojej sali.
-tak, jasne. nic pani nie jest, wszystko wróciło do normy, zaraz przyślę pielęgniarkę i pani pomoże.
wybiegłam szybko na korytarz i pędem rzuciłam się by odnaleźć mojego chłopaka. zamiast tego zobaczyłam smutne miny, roztrzęsione ciała i ponurą aurę pomieszczenia.
-co jest? -zapytałam ze łzami w oczach.
-Zayn... on... -zaczęła moja mama, jednak nie skończyła.
-on nie żyje, tak? -zadałam kolejne pytanie.
-tak, pani chłopak nie żyje. zmarł w skutek obrony pani przed strzałem z rąk pani Styles, która w tym momencie jest przesłuchiwana na komisariacie. ponadto, pani chłopak zgodził się oddać potrzebne organy innym, między innymi Harry'emu Styles'owi. -mówił lekarz.
-Zayn nie żyje... -powtórzyłam jak echo i rozpłakałam się jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
-może pani odwiedzić pana Styles'a, jest po operacji płuca, które zostało uszkodzone na skutek upadku. -rzucił lekarz tak, jakby nie usłyszał moich wcześniejszych słów.
bez namysłu weszłam do pokoju Harry'ego.
-wiem, słyszałem... -nagle szepnął.
-nie wiem jak sobie z tym poradzę... kochałam go. nadal go kocham. i chyba zawsze będę go kochać... -buchnęłam płaczem, a Harry mimo bólu, przytulił mnie do siebie.
____________________
wiem, nie pisałam 912749823659 dni i bardzo przepraszam. do tego końcówka jest tak beznadziejna, ale uwierzcie, nie umiałam jej napisać inaczej.
do tego, kolejna przykra sprawa....
odchodzę z bloga.
nie mam czasu na prowadzenie go, ponieważ mam w tym roku maturę.
teraz chciałabym wam podziękować za to, że byłyście i czytałyście moje wypociny. chcę podziękować wszystkim i każdemu z osobna, za każde wejście, każdy komentarz i każde słowo otuchy.
bardzo miło będę wspominać czas na blogu.
dziękuję, przepraszam i kocham Was <3 <3 <3 <3
Boże ... Płaczę ;c piękne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 nie mogę się doczekać kolejnych imaginów ! :*
OdpowiedzUsuńPopłakałam się... Szkoda, z odchodzisz...
OdpowiedzUsuńA maturą się nie martw, nie jest taka przerażająca jak się wydaje :)
Ja wcale się nie uczyłam, a zdałam ją dobrze więc nie ma co się martwić :)
Ten imagin jest wspaniały. Popłakałam się jak przeczytałam, że Zayn nie żyje.
OdpowiedzUsuńMy też Cię kochamy. Ja będę bardzo tęsknić za Twoimi wspaniałymi imaginami :(
Cudny
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na mój nowy blog, dopiero zaczynam, liczę na obserwację <3
http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
Pozdrawiam xd