Weszłam do snackbaru.Od razu uderzył mnie obfity,gesty zapach hamburgerów i oleju do frytek.Mnóstwo ludzi siedziało przy stolikach i zajadało się przeróżnymi,tłustymi ale dobrze smakującymi przekąskami które zapewne stanowiły jeden z ich ważniejszych posiłków dziennie.
Dokładnie się rozejrzałam.W godzinach szczytu w Londynie,miejsca takie jak to były wypchane po brzegi głodnymi studentami i poważnymi mężczyznami w garniturach którym żona nie zrobiła drugiego śniadania i musieli pożywić się tym co tutaj serwują.
Usiadłam więc przy barze gdzie stało jedyne wolne krzesło.Szybko przeszłam przez lokal w obawie,że za chwilę ktoś tu wpadnie i z impetem zajmie mi miejsce przed nosem.
Zadowolona z siebie,że wygrałam walkę z tym kimś kto potencjalnie chciał zająć te miejsce ale jeszcze o tym nie wiedział,usiadłam wygodnie.
-Co dla ciebie?-Zapytała mnie kobieta za barem z miłym uśmiechem na ustach.Spojrzałam w górę,gdzie na długim ekranie wyświetlały się specjały dnia.Hamburgery,frytki,cola,cola i frytki,pizza...wielka kanapka.
-Poproszę jakąś kanapkę.-Odpowiedziałam tak samo się uśmiechając.
-Z czym dokładnie?
Obok mnie siedział jakiś facet,a krawat bezwładnie taplał mu się w ketchupie.Szybko zjadł ostatniego frytka,spojrzał na zegarek i wybiegł zabierając w pośpiechu swoją aktówkę.
-Z sałatą,ogórkiem,pomidorem i serem ale nie za dużo sera i ketchup jeśli można.-Kobieta zapisała wszystko w notesiku.Jeszcze raz posłała mi serdeczny uśmiech i odeszła.W gwarze rozmów muzyka która płynęła w moich słuchawkach była zagłuszona do tego stopnia,że szczerze mówiąc potrafiłam lepiej usłyszeć rozmowę sąsiadów którzy siedzieli obok mnie na dwóch krzesłach niż słowa piosenkarki.
Po kilku minutach czekania kobieta postawiła przede mną wielgaśną kanapkę,upaćkaną ketchupem na talerzyku i serwetkę.Podziękowałam jej uśmiechem,a ona zwróciła się do innego klienta.
Chłopak w czarnej czapce na głowie i dwudniowym zarostem usiadł na miejscu gdzie parę chwil temu siedział koleś z ubrudzonym od ketchupu krawatem.Kobieta zapytała go o to samo co mnie.On rozejrzał się,później popatrzał w górę na ekranik z jedzeniem ale nie wyglądał na głodnego do tego stopnia żeby truć się tłuszczem.Spojrzał na moją kanapkę.
-To samo.-Pokazał na w pół zjedzoną bułkę,a później na kelnerkę.
-Już się robi kochaneczku.-Odparła figlarnie i jeszcze bardziej figlarniej się do niego uśmiechnęła.
Cicho się zaśmiałam gdy zobaczyłam zmieszanie i skrępowanie na twarzy chłopaka.Nie wiem jak długo przyglądałam się temu chłopakowi ale on zdążył dostać tę samą kanapę co ja,a kobieta za barem zdążyła trzy razu uśmiechnąć się do niego zalotnie,a ja próbowałam przypomnieć sobie skąd go znam.Był do kogoś podobny.To było niemożliwe ale przypominał mi kogoś z tv albo miał głos jak z radia.
Spojrzałam na zegarek.
-Cholera jasna!-Krzyknęłam z pełnymi ustami.Wybiegłam z knajpki z prędkością światła.Kobieta zza lady coś za mną krzyczała ale jej nie zrozumiałam.Nie miałam wiele czasu.Za piętnaście minut miałam być na drugim końcu miasta.Wybrałam numer po taksówkę ale niestety nie było wolnych.Za dwadzieścia minut miałam autobus,a przecież w ciągu tych dwudziestu minut musiałam już być na miejscu.
Wypatrywałam uważnie czarnych pojazdów ale jeśli już jakiś się zatrzymał to zawsze ktoś go zajmował.
-Przepraszam.-Usłyszałam za sobą głos.Mocno wnerwiona odwróciłam się.Stał za mną chłopak z baru.Czapkę miał lekko przekrzywioną i ciężko dyszał.
-Słucham?!-warknęłam.
-Wy-wybiegłaś t-tak sz-szy-ybko.Z-zapomniałaś zapłacić.-Zgiął się w pół i złapał za kolkę.Wydałam z siebie dziwny odgłos który słyszałam po raz pierwszy i sama się zdziwiłam.On wyciągnął wolną rękę i kazała odczekać chwilkę aż do siebie dojdzie.
-Naprawdę?!Do diabła!Nie zemdlejesz jeśli pójdę zapłacić?-Zapytałam pochylając się aby spojrzeć na chłopaka.
-N-nie musisz.J-ja zapłaciłem.-Odparł już się prostując ale nadal dysząc.-Zapłaciłem za ciebie,bo Doris chciała wzywać policję.
-Doris?To ta babka za barem?-Spytałam zdziwiona.-Ile jestem ci winna?
-Żartujesz?Dzięki tobie uświadomiłem sobie jak słabą mam kondycję.
-Ale...-jeszcze raz spojrzałam na zegarek.Byłam totalnie spóźniona.Przyjaciółka mi tego nie wybaczy.-Skoro nie chcesz pieniędzy to jak mogę ci się odwdzięczyć?
-Nie byłaś gdzieś spóźniona?-Zapytał.Poprawił czapkę na głowie która mu się lekko zsunęła.Popatrzał na mnie tymi brązowymi oczami,a ja zapomniałam o wszystkim.Znów się na niego gapiłam ale teraz centralnie twarzą w twarz.Chyba zachowywałam się gorzej niż Doris zza lady.
Widziałam jak brunet porusza ustami ale nie słyszałam jego głosu.Moja przyjaciółka która mnie zabije zawsze się ze mnie śmiała,bo gdy spotykam fajnego faceta wpadam w trans.Za nim z niego wyjdę chłopcy patrzą na mnie jak na oszołoma i wynajduję przeróżne kłamstwa żeby odejść.Jeden powiedział nawet,że musi lecieć na marsa aby kupić batonik.Tyle go widziałam.Miałam skrytą nadzieję,że rakieta mu się rozwaliła w kosmicznym korku.
-To co?Zawieść cię?
-Słucham?-potrząsnęłam głową-Znaczy...tak,tak.A gdzie?
-Mówiłaś coś o swojej przyjaciółce na końcu miasta...-Mówił gdy przeszukiwał kieszenie w poszukiwaniu kluczy.Kiwnęłam głową.Kilka minut później znaleźliśmy się w jego samochodzie.Nie miałam pojęcia jak on to zrobił ale ominął większą część korków.Pod domem mojej przyjaciółki znaleźliśmy się po nie całych czterdziestu pięciu minutach.
-Gdybyś chciała się jeszcze spotkać to...-Zapisał na kartce rząd cyferek-...tutaj jest mój numer.Uśmiechnęłam się do niego za bardzo podekscytowana aby wykrztusić z siebie choćby słowo i wyszłam z samochodu pożegnawszy się z brunetem.
Po kazaniu i krzykach wreszcie Sophie zaczęła ze mną normalnie rozmawiać.Była trochę naburmuszona ale nie zwracałam już na to uwagi.
-Martwiłam się.Chciałam dzwonić na policję.Codziennie słyszy się o porwaniach...-Dodała jeszcze na koniec.Usiadłyśmy w jej pokoju na łóżku.Mimo,że miała dwadzieścia lat jej sypialnia wyglądała jak wyjęta z katalogu dla nastolatek.Wszystkie ściany były obwieszone plakatami,a najczęściej pojawiały się plakaty jej ulubionego zespołu za którym szalała.Wspomniała o policji,a mi przypomniał się ten chłopak,a ta kanapka była przepyszna.
-A wiesz już dzisiaj prawie miałam styczność z policją.Spóźniłam się,bo zapomniałam zapłacić za kanapkę.Poznałam fajnego chłopaka.
-Serio?Jak się nazywa?
Właśnie.Z tego całego zamieszanie nie przedstawiliśmy się sobie.Wiedziałam tylko jak wygląda.Opisałam go mojej przyjaciółce ale nie sądziłam,że może go znać.Świat jest mały ale nie do tego stopnia.
-Masz jego numer?!-Na prawdę się zdziwiła.Ja też byłam zdziwiona kiedy mi go dawał ale za bardzo nie kontaktowałam.Wolałam nie wspominać o tym Sophie.
Wyjęłam karteczkę z jego numerem.Sophie ją wzięła i wklepała ją w mój telefon po czym nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła mi go do ucha.
-Sophie ja nie wiem jak on się nazywa!Sophie...Halo?Cześć ee...-Spojrzałam na przyjaciółkę którą zatkało.Ściskała kartkę i zaczęła piszczeć.Wyrwałam jej papierek.-...Zayn?
-Cześć.Miałem nadzieję,że zadzwonisz...
-[t.i].Mam na imię [t.i].-przedstawiłam się próbując zachować spokój.Sophie nadal krzyczała,a Zayn dwa razy zapytał mnie czy wszystko w porządku.
-Tak,tak.Może chciałbyś się spotkać?Wieczorem?-Zacisnęłam mocno powieki.Byłam gotowa się rozłączyć.Kciuk drżał mi na czerwonym przycisku w gotowości aby zakończyć tę żenującą rozmowę.
Zayn zachichotał słodko do słuchawki.Mogłabym przysięgnąć,że ktoś tam jeszcze był ale Sophie piszczała za głośno.Usłyszałam tylko jak Zayn powiedział,że przyjedzie po mnie o dwudziestej.
Rozłączyłam się jeszcze bardziej zdenerwowana niż wcześniej.
-Czego się tak drzesz?-Zapytałam.Przyjaciółka wskazała na plakat One Direction. Później wklepała w wyszukiwarkę googlę Zayn Mailk.
-To on?To on!Powiedz,że to on!-Krzyczała,a mnie zatkało.
Wiedziałam!Byłam pewna,że go znam.Przynajmniej z widzenia albo,że gdzieś już słyszałam ten głos ale nigdy bym nie przypuszczała,że on może być kimś tak sławnym.Patrzałam na plakaty i na zdjęcie w google i strzeliłam się sama w łeb.
-Dlatego nosił czapkę...-powiedziałam sama do siebie.
-Co?Jaką czapkę?Nie ważne...będzie o ósmej,tak?Trzeba coś z tobą zrobić...
Za nim zdążyłam coś powiedzieć Sophie zaciągnęła mnie do łazienki.Usadowiła na krześle przed lustrem które swoją drogą nigdy tutaj nie stało albo ja znów na to nie zwróciłam uwagi.
Pomyślałam,że Zayn mógł poczuć się dotknięty faktem ,iż go nie rozpoznałam,a na dodatek musiał za mnie płacić,a przecież wcale się nie znaliśmy.
Sophie biegała z łazienki do swojej sypialni i tak w kółko aż w końcu uznała,że jestem gotowa.
Nadal nie mogłam wybaczyć sobie,że Zayn za mnie zapłacił.Miała swoją dumę i jakoś nie lubiłam kiedy chłopak,a na dodatek obcy płaci za mój posiłek.Mogłam szczerze przyznać,że uratował mnie od spędzenia nocy w areszcie i zawiadomienia przez moją przyjaciółkę policji o moim rzekomym zaginięciu.Znaliśmy się za ledwie godzinę,a on zdążył mnie dwa razu uratować.Kolejny powód do czucia się winną.
Sophie dosłownie wepchnęła mnie do sypialni.Na łóżku leżały ubrania w które jak sądzę miałam się ubrać.Co chwilę zza drzwi wołała żebym się pospieszyła,bo mam mało czasu.
W rzeczywistości miałam dziesięć minut do ósmej.To sporo czasu.Pewnie zdążyłabym jeszcze wypić kawę czy coś.Kiedy założyłam kurtkę,podskoczyłam.Sophie uderzyła z całej siły w drzwi.
-Już jest!Już jest!O matko,o matko...Zayn Malik w moim domu!O Boże...ja zemdleję![t.i] wyłaź!-W śmiechu opuściłam jej sypialnię.Miała rację Zayn właśnie zaparkował i szedł dróżką w stronę drzwi.Za nim rozbrzmiał dzwonek Sophie wypiła dwie szklanki zimnej kranówy.Jeszcze głośniej się roześmiałam i otworzyłam.
-Cześć.-Przywitał się z uśmiechem na ustach.Bez czapki na głowie wyglądał doroślej.Odwzajemniłam uśmiech.Spojrzałam na Sophie która ze zbielałymi piąstkami trzymała się blatu w kuchni i ścisnęła usta w prostą linię.Była czerwona na twarzy jakby zapomniała oddychać.
-Cześć.Przepraszam ona...ona jest fanką.-wyjaśniłam zamykając drzwi.Przeszliśmy przez kamienną dróżkę,a ja jeszcze raz spojrzałam w stronę domu.Sophie nie dość dyskretnie podglądała nas z okna.Na zewnątrz było chłodniej niż w ciągu dnia.Żałowałam,że nie mam szalika.Na niebie zagościło już parę gwiazd.Wietrzyk delikatnie rozwiewał moje długie włosy których nie pozwoliłam Sophie dotknąć.Za długo je zapuszczałam żeby je stracić.
Zayn otworzył mi drzwi samochodu.
-Czyli już wiesz?Przepraszam,że ci nic nie powiedziałem.-Odparł gdy odpalił silnik samochodu.Nie maiłam pojęcia gdzie jedziemy.Nawet kiedy był gwiazdą powinnam mu ufać?W końcu tyle słyszy się o porwaniach...przypomniały mi się te słowa Sophie.Ciekawe co by...
-[t.i] na prawdę ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję.Nic się nie stało.Szczerze mogłam sama się domyślić.Pokój Sophie jest cały w waszych podobiznach więc...muszę popracować nad spostrzegawczością.-Stwierdziłam głęboko. Zayn głośno się roześmiał.Kilka minut drogi spędziliśmy w miłej rozmowie. Zayn praktycznie cały czas mi przytakiwał,bo byłam gadułą.Był dobrze wychowany i nie śmiał mi przerwać co dobrze o nim świadczyło.
Opowiedziałam mu o histerii mojej przyjaciółki i o tym jak prawie padła na zawał gdy dowiedziała się,że Zayn to ten Zayn.Brunet parsknął śmiechem (był zaraźliwy).
Stanęliśmy pod snackbarem.Wysiedliśmy z samochodu.
-Nie boisz się Doris?-Zapytałam.
Nie byłam zdziwiona tym miejscem.Jakoś uśmiechało mi się bardziej niż pięciogwiazdkowa restauracje czy Bóg jeden wie co jeszcze.Kochałam spotkania na neutralnym gruncie i Zayn też wyglądał na takiego.
Wieczorem nie było już wielu ludzi.Szczerze mówiąc dopiero gdy zamówiliśmy kanapki zauważyłam,iż byliśmy jedynymi kelnerami,a Doris nie było za barem.
-...i wtedy się na niego przewróciłam.-Dokończyłam anegdotę o biologii na zajęciach.Zayn był trochę zdziwiony i przestraszony faktem,że ktoś taki jak ja (niezdarny,roztrzepany,z głową w obłokach) chce zostać lekarzem.
-Nie chciałbym się u ciebie leczyć.Jak ty mogłaś przewrócić się na pacjenta?-Zapytał jeszcze raz.Wzruszyłam ramionami nadal się śmiejąc.Sama się nad tym czasem zastanawiałam.
-Teraz ty opowiedz mi coś o sobie.-poprosiłam upijając łyka lemoniady.Alkoholu tutaj nie podawali. Zayn już otwierał usta żeby coś powiedzieć ale weszłam mu w słowo.-Albo nie!Sophie wie wszystko na wasz temat.Może nawet więcej niż wy sami wiecie.-Zayn zachichotał.Później opowiedziałam mu jeszcze parę żenujących historyjek z mojego życia. Zayn prawie ciągle się śmiał.Jego brązowe oczy świeciły się jak dwa diamenciki.
Za oknem za iście zimowa pogoda.Zaczął prószyć pierwszy w tym roku śnieg.Światła latarni odbijały się na oblodzonym asfalcie.Uwielbiałam zimę bardziej niż inne pory roku.Zima miała swój własny charakter.Wydawało mi się,że lato kopiuje od wiosny pogodę,a jesień w ogóle do niczego nie pasuje.Biały śnieg,minusowe temperatury,lekkie promienie słońca miały w sobie to coś czego nie miały inne pory.Mogłabym żyć na Alasce i nigdy bym się nie znudziła śniegiem.
-Hmm...[t.i] może chciałabyś przejść się na spacer...?-kiwnęłam twierdząco głową.Ubraliśmy się.Podziękowałam mężczyźnie który nas obsługiwał i wyszliśmy z knajpki.Chłodne powietrze szczypało mnie w policzki i sprawiało,że palce u rąk skostniały.Głęboko wciągnęłam powietrze.Rozłożyłam ręce i odchyliłam głowę do tyłu.Zamknęłam oczy.Pozwoliłam aby zimne płatki śniegu muskały moją zarumienioną twarz.Czułam się tak swobodnie.Otworzyła oczy i ujrzałam szeroko uśmiechniętego Zayna.Nadal świeciły mi się oczy.Stał bliżej mnie.Znacznie bliżej niż wcześniej.
Złapał mnie za rękę i złączył nasze palce.Tak samo jak ja odchylił głowę do tyłu.Znów zamknęliśmy oczy.
-Wszystkiego najlepszego.-Wyszeptałam.
-Wiedziałaś?-Zdziwił się nie na żarty.Zachichotałam.
-Moja przyjaciółka uzbroiła mnie w wieli informacjo o tobie.Na przykład wiem,że nie lubisz fasolki...-Patrzał na mnie rozbawiony.I powtarzał pod nosem "fasolka,fasolka..." kręcąc głową.Wyglądał słodko gdy to robił.Staliśmy tak jeszcze przez chwilę ale zaczynało być już bardzo zimno,a ja na razie nasz "spacer" zatrzymał się przed knajpką.
-Dziękuję za życzenia.-Odparł szeptem jakby bał się,że gdy powie to głośniej coś się stanie.Trzymał mnie nadal za rękę.Przyciągnął do siebie i pocałował.
***
OMFG!!
DWADZIEŚCIA-JEDEN
Niemożliwe co,nie?
Nie dano Zayn miał 17 lat i wstydził się zatańczyć w x-factory :D
Happy B-day!!
A imagin się podoba???
7KOMENARZY=nowy imagin
Pozdrawiam Vicky :D
P.S Love u Zayn <33
Awww <3 Boskie! Fasolka, fasolka xd
OdpowiedzUsuńSłodko ;33
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin :)
Mmmmm! Niesamowity!
OdpowiedzUsuńBoziu jak ten czas szybko leci!
Zayn ma już 21=}
Jejciu! Nasz słodziak dorasta tak szybko! :-)
Weny czekam na nn!
Sry za krótki kom. Ale piszę z fona xdxd
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
świetny !! Strasznie mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://still-the-one-blog.blogspot.com