Zimny pot oblał moje ciało.Okropny dreszcz który przeszedł mnie na wzkroś zaalarmował wszystkie moje instynkty o zbliżającym się niebezpieczeństwie.Chyba w tej chwili powinnam zacząć krzyczeć na całe gardło ale za miast tego zacisnęłam dłonie w pięści i byłam gotowa zaprezentować wszystko czego nauczyłam się na zajęciach z samoobrony za które zapłacił ojciec.Przynajmniej gdy wrócę do domu cała i zdrowa powie,że pierwszy raz w życiu zainwestował we mnie i nie pożałował.
Byłam gotowa uderzyć...
Któryś z sześciu chłopców w kapturach roześmiał się głośno.Ten śmiech ociekał arogancją i pewnością siebie.Przeważał nad wszystkimi innymi.Chłopak wyszedł do przodu.Reszta cofnęła się jak na alarm.Wyglądali jak stado,a ten wysoki był alfą którego słuchali się wszyscy.
Światło z najbliższej latarni rozświetliło jego twarz.Na prawym policzku widniała świeża rana która nieco krwawiła.Jego niebieskie oczy zmieżyły mnie od stóp do głów,a na ustach pojawił się obrzydliwy uśmiech.
Wiedziałam,że teraz już nie ma innego wyjścia.To już koniec.
Przełknęłam głośno ślinę.Cała determinacja uleciała ze mnie jak powietrze z balonika.
-Nie zbliżaj się.-Ostrzegłam drżącym głosem.Chłopak pokręcił głową pokonując dystans między nami.W ostatniej chwili cofnęłam się o parę kroków.
-Thomas są inne...-Zachrypnięty głos któregoś z chłopaków z tyłu sprawił,że pomyślałam o nadziei.Thomas odwrócił się do tyłu.Sposób w jaki to zrobił,jak szybko się odwrócił poczułam gniew który bił od niego jak żar.
-Coś ty powiedział?!-Krzyknął.Odwrócił się ode mnie i szybkim krokiem ruszył w stronę swojej bandy która odsunęła się tak aby Thomas mógł trafić tylko do tego który mu się sprzeciwił.
To twoja szansa.-Zabrzmiał głosik w mojej głowie.Nie zwracałam uwagi na krzyki.Wzięłam nogi za pas i ominęłam napastników.Przed oczami mignął mi obraz jak Thomas bił tamtego.On nawet się nie ruszył.
Szybko wyrzuciłam ten obraz z głowy i biegłam ile sił w nogach.Znalazłam się na głównej ulicy Londynu zachodniego.
Schowałam się w jednej z klatek schodowych gdy uszłyszałam zdenerwowane głosy niedoszłych gwałcicieli.
Wstrzymałam oddech gedy przeszli obok mnie w zalanej ciemnością chowającej się w klatce schodowej.
Wyszłam w światło latarni pewna,że nigdzie ich nie ma.Wolnym krokiem ruszyłam w dobrze znaną mi stronę domu.Serce nadal biło mocno w mojej piersi.
Przeszłam na druga stronę ulicy i starałam się nie patrzeć w strone ciemnej uliczki ale coś kazało mi spojrzeć.Na ziemi rozciągał się cień.Pisnęłam ale od razu zatkałam sobie usta.Przebiegłam przez ulicę i padłam na kolana przy ledwo żywym chłopaku.
Zsunęłam jego kaptur,a burza loków wypadła na mokry asfalt.Jego twarz była zalana krwią.Leżał zgięty w pół i cicho pokasływał. Z nosa ciekł czerwony płyn.
-Dasz radę wstać?-Zapytałam patrząc na chłopaka.Rozejrzałam się gorączkowo za pomocą ale skoro wcześniej nikogo tu nie było to czemu teraz miałoby być inaczej?
Jedynymi ludźmi którzy mogli tu znów zawitać byli ci którzy go tak urządzili.Ostrożnie pomogłam wstać lokowatemu.Chłopak złapał się za żebra i syknął z bólu.Wyszliśmy z uliczki.Sprawidziłam swoją kieszeń czy aby na pewno są w niej kluczyki mojego mieszkania.Odetchnęłam z ulgą.
Eskortowałam mojego wybawiciela który szedł powoli robiąc małe kroczki.Łzy ciekły po moich policzkach.Nie wiedziałam dlaczego.
Ogromny,wysoki blok niczym fatamorgana rozciągnał się przed nami i miałam ogromną nadzieję,że to nie złudzenie.Byłam zmęczona podobnie jak chłopak.
Z trudnościami wciągnęłam go na czwarte piętro.Zła,że na windzie wisiała karta z napisem "Przepraszamy,winda nie działa." otworzyłam drzwi.Zapaliłam światło w salonie i położyłam lokowatego na kanapie.Wyjęłam z szafki apteczkę.Zboczyłam gazik zimną wodą i zmyłam zaschniętą już krew z jego twarzy.Spirytusem ostrożnie zdezynfekowałam jego rany.Chłopak ściągnął brwi i otworzył oczy.Gwałtownie podniósł się z kanapy i zajęczał z bólu.
Odskoczyłam wystraszona.
Lokowaty rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu,a później jego wzrok padł na mnie.
Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.Jego wzrok padł na moje usta,a na moje policzki zapiekły pod wpływem gorąca które mnie ogarnęło.
Cały zdrowy rozsądek wyleciał jednym uchem,a pragnienie wpadło drugim i już tam zostało.
-Jestem [t.i].-Przedstawiłam się drżącym z emocji głosem.
-Harry.-Chrypnął chłopak.Pomasował żebra i znów zasyczał.-Nic ci nie zrobili?-Zapytał Harry z czułością w głosie.Miałam wrażenie,że ten chłopak nie pasował do reszty bandziorów z którymi się zadawał.
Nie mogłam mysleć o nim jak o bandycie.Próbowałam pochamować myśl o tym,że mogłabym poczuć jego usta na swoich.Miał zamiar mnie skrzywidzić.
Podniosłam wodę utlenioną z ziemi i wacik które mi wypadł.Zbliżyłam się do chłopaka i na moment spojrzałm w jego pełne zielone oczy.Zrobił to samo.Koniuszkiem języka zwilżył swoje malinowe osta.Spuściłam głowę.Westchnęłam.
-Dziękuję.-Szepnęłam.-Za pomoc.
Łzy napłynęły mi do oczu.Nie chciałam wracać do tamtego wydarzenia.Demony z czasów dzieciństwa powróciły.Banie się ciemności i potworów to jedno,a znalezienie się w ciemności i spotkanie potworów to drugie.
Opatrzyłam rany Harry'ego i zaniosłam apteczkę do kuchni.Spojrzałam w zlany ciemnością korytarz.Bałam się,że za chwilę wyskoczą.
Zaparzyłam herbaty.Parząc swoje palce zaniosłam dwa kubki do salonu i postawiłam je na stole.Harry wziął jeden kubek niepwnie do ręki i upił łyka parującej cieczy.
Siedzieliśmy w ciszy.Słyszałam szumy ulicy dochodzące zza okna.Słyszałam jak sąsiedzi bawią się na górze.Slyszałam jak ludzie chodzą po klatce schodowej.
-Pójdę już.-Głos Harry'ego rozbrzmiał w mojej głwowie i przywrócił mnie na ziemię.Skinęłam głową.Wstałam i odprowadziłam chłopaka do drzwi.Otworzyłam je ale od razu je zamknęłam.
Zaczęłam zastanwiać się czy z moją głową wszystko dobrze.Ogromny strach objął mnie w swoje szpony gdy otworzyłam te drzwi.Było ciemno.Oaza spokoju i bezpieczeństwa gdy były zamknięte.
Słowa same ze mnie wypłynęły.Ruszałam ustami ale myślałam sercem nie głową.
-Zostaniesz ze mną?
Cześć wam!
Chciałam wam powiedzieć,że Crazy odeszła z bloga.Często nie dochodziłyśmy do porozumień i to nie miało sensu.Oczywiście nie będę wchodziła w szczegóły.Jest tam po części przykro ale trzeba prowadzić bloga dalej.
Mam nadzieję,że Harry przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam was Vicky :D
5 komentarzy==nowy imagin