-Słuchaj, ja naprawdę nie chcę rozgrzebywać przeszłości. I mam swoje powody, a poza tym to chyba nie zabronione kogoś nie lubić czyż nie?
-Nie próbuj się wymigiwać [ti]
-Do cholery Louis nie szukaj problemów już bez takich rozmów mam ich dużo. - powiedziałam, a chłopak momentalnie zjechał na pobocze
-Tak duże, żeby sobie to robić? - podniósł moją rękę wskazując na pozacinane nadgarstki - Myślisz, że jak się do mnie nie odzywasz to cię nie obserwuję? Nie martwię się i inne gówna?
-Co cię to tak interesuje co ze sobą robię? Nie jesteś moim chłopakiem. My się nawet nie przyjaźnimy. - powiedziałam próbują wyrywając rękę z jego ciasnego uścisku, ale on tylko go zacieśnił - robisz mi krzywdę - syknęłam, wiedziałam, że Louis jest często nadpobudliwy, ale nigdy dotąd nie zrobił nic co mnie krzywdziło, a teraz robił to świadomie, jednak po moich słowach momentalnie rozluźnił ucisk
-Przepraszam - powiedział, a ja poczułam, że muszę jak najszybciej wydostać się samochodu.
Znowu ogarnęło mnie to okropne uczucie. Wiedziałam że to się zbliża. ATAK PANIKI. Od śmierci mamy miałam je regularnie, w sumie to po części je zaakceptowałam, ale nie chciałam aby ktokolwiek widział mnie w takim a szczególnie Louis.
-Hej hej.. co się dzieje? - chłopak wyszedł pośpiesznie z samochodu i podszedł do mnie
-To nic, ja...ja tylko.. - wzięłam głęboki oddech - ja tylko potrzebuję sekundy - powiedziałam i usiadłam przy barierce ochronnej ciężko oddychając i płacząc z niewiadomego powodu. Louis nic nie mówiąc usiadł obok mnie i czekał spokojnie dopóki się nie uspokoiłam. Szerze podziwiam go za to, że spędził ze mną półgodziny nie wymieniając ani jednego słowa. Po prostu siedzieliśmy i pusto patrzyliśmy na mijające nas samochody. Gdy doszłam do siebie, wyobrażałam sobie w jak okropnym stanie teraz jestem. Wszystko czego teraz chciałam to wrócić do domu, zakopać się w łóżku i oglądać durne seriale.
-Wszystko w porządku? - ciszę przerwał głos Louisa
-Yhm. - odpowiedziałam prawie niesłyszalnym łamiącym się głosem. Było mi tak bardzo wstyd. Może nie samego ataku, ale tego iż Louis dostrzegł we mnie słabość.
-[t.i] dlaczego kłamiesz? Przecież widzę, że wcale nie jest okej. Nie udawaj kogoś kim nie jesteś. Znam cię.
-Możesz przestać zachowywać się jak palant? Myślisz że wiesz wszytko bo kiedyś się przyjaźniliśmy. Zrozum ja nie jestem tą samą osobą co kiedyś. Dorosłam. Tobie też by się przydało.
-Nie bądź śmieszna [t.i] Czy gdyby wszystko było cudownie to robiłabyś sobie to? Co się z tobą stało? Dlaczego się okaleczasz [t.i] przecież dobrze wiesz, że to nie jest rozwiązanie. - miał rację i to najbardziej mnie denerwowało. Już miałam na niego nakrzyczeć ale wtedy zadzwonił mój telefon
-[t.i] gdzie jesteś? Czekam u ciebie już godzinę. - w aparacie rozległ się głos Gill
-O matko Gill. Totalnie wyleciało mi z głowy. Nie bądź zła. Jestem w mieście z Louisem. Może umówimy się na jutro? - wiem, nie wolno kłamać, ale nie pozwolę aby ktoś jeszcze wiedział jak szybko się załamuję niczym konkretnym.
-Jasne. - wiem że jest zła, ale jej przejdzie
Włożyłam telefon do kieszeni, podniosłam się z ziemi, a następnie wsiadłam do auta. Tomlinson powielił moje kroki, a po sekundzie włączał się do ruchu.
-To gdzie?
-Po prostu zawieź mnie do domu. - powiedziałam, a następnie wlepiłam wzrok w drogę
________________________________________________________
Wiem nie było mnie długo. Nie będę się tłumaczyła, bo to nie ma sensu. Po prostu nie mogłam, a może nawet nie chciałam ostatnio mieć doczynienia z internetem. Ale to tyle. Teraz jestem i do środy włącznie pojawiać się będą nowe części Louisa, a jeśli będę miała wenę i czas to może i nawet do końca tygodnia ale nic nie obiecuję. Miło byłoby zobaczyć jakieś komentarze dlatego pole do popisu zostawiam teraz Wam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz