Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 8 września 2013

109.Niall cz.3

Przeczytajcie notkę pod imaginem ;)


Mimo,że znajdowaliśmy się w beznadziejnej sytuacji nadal próbowałem zachowywać zimną krew.Nie mogłem pokazać [t.i],że się boję.Raczej nie duma mi w tym przeszkadzała ale czysty lęk przed utratą jej.Wiedziałem,że jeżeli się poddam lub załamię równie dobrze mogę kupić jej prezent na pożegnanie. 
Nie miałem zielonego pojęcia jak się teraz zachować.Co powiedzieć aby jej nie urazić i co zrobić. 
Stała przede mną udawając złość ale dobrze ją znałem jak nikt inny.Nie była za dobrą aktorką.Nigdy nie potrafiła kłamać,a tym bardziej grać kogoś kim nie jest oraz ukrywać swoich uczuć. 
Powinienem być wdzięczny Bogowi za postawienie jej na mojej drodze.Nie miałem zamiaru teraz odejść.Zrozumiałem to gdy przez trzy długie tygodnie torturowałem sam siebie.Myślałem,że jej pomagam.Zachowywałem się jak dupek który dał jej nadzieję i zawiódł. 
Jak mogłem zostawić tę kruchą,cichą,nieśmiałą oraz piękną dziewczynę która zawsze była przy mnie i nie zostawiła w potrzebie?! 
-Przestań stroić sobie żarty!-powiedziała oburzona. 
-Jakie żarty?-zdziwiłem się-Nie wierzysz mi?-zapytałem unosząc jedną brew do góry. 
Nigdy nie żartował bym z takich rzeczy.Jak mogła mi nie wierzyć?Spędzamy ze sobą więcej czasu niż przeciętna para.Myślałem,że wie jakie żywię do niej uczucia.Przypuszczałem ,iż wszystko pójdzie łatwiej w końcu ją kocham mimo,że nie mówię tego na głos.
[t.i] ciężko westchnęła po czym przeczesując sobie włosy palcami usiadła na łóżku i oparła się o ścianę.Nie chciałem wprawić jej w zakłopotanie więc tocząc walkę sam ze sobą postanowiłem usiąść na krześle przy jej białym biurku zawalonym tonami książek oraz zeszytów. 
-Tym razem nie odpuszczę.-powiedziałem co mogło zabrzmieć jak groźba.
-Dlaczego miałabym ci teraz uwierzyć?-zapytała unosząc brew do góry.
"Bo cię kocham.Zawsze tak było."
-Zależy mi na tobie i nie chcę cie stracić...-wyznałem nie zdobywając się na odwagę aby spojrzeć jej w oczy. 
Raczej nie jestem typem człowieka który potrafi dzielić się z kimś sowim uczuciami,a na pewno nie wyznaję ich prosto w twarz.Właśnie to nas łączyło.[t.i] zawsze była nieśmiała i często nasze rozmowy kończyły się na odrabiani lekcji w ciszy,bo zazwyczaj wstydziła się coś powiedzieć.Natomiast ja zawsze byłem towarzyski nigdy nie przestawałem gadać ale moje konwersacje ograniczały się do głupot.Żadnych uczuć i żadnych przemyśleń.Pasowało nam to. 
Wszystko zaczęło się psuć gdy jej ojciec zaczął nas powoli od siebie separować.Nie chciał aby się ze mną przyjaźniła,a tym bardziej spotykała. 
-Zostawisz ją i każde z was pójdzie w swoją stronę.-powiedział grożąc mi palcem. 
-Mam rozumieć,że [t.i] pójdzie w wyznaczoną przez pana drogę?Zostanie lekarką czy jak pan adwokatem,będzie zarabiała mnóstwo pieniędzy,pan oczywiście wybierze jej męża,a po kilku latach dorobi się czwórki dzieci robiąc tym samym państwu wielką przyjemność oraz radochę.-zaśmiałem się.
Arogancja.Niby zawsze taki byłem ale często pakowała mnie ta dość niekorzystna cecha w kłopoty lecz tym razem było inaczej.W końcu pan [t.n] natrafił na kogoś gorszego niż on sam.Mnie. 
-Nie bądź bezczelny!-oburzył się-Masz ją zostawić!Ktoś taki jak ty powinien siedzieć w poprawczaku,a nie chodzić po ulicy!Ostrzegam jeszcze raz zobaczę was razem,a porozmawiamy w inny sposób!-zagroził po czym trącąc mnie ramieniem odszedł.
Nie przejmowałem się jego gadaniem.Rodzice zawsze marudząc ale nie potrafiłem zapomnieć jego słów.Byłem strasznie ciekawy co miał na myśli mówiąc "porozmawiamy inaczej" lecz nie chciałem narażać [t.i] na jeszcze większe nie przyjemności w domu. 
-...po za tym-kontynuowałem wypowiedź widząc zakłopotanie na jej wilgotnej od płaczu twarzy-moja mam bardzo chciałaby się z tobą spotkać.Martwi się o ciebie,bo nie bywasz już u nas tak często jak kiedyś.-zauważyłem układając usta w prostą linię-Jeśli chcesz możemy jutro urwać się z lekcji?-zapytałem choć i tak znałem jej odpowiedź. 
-Powiem,że idę do Emily i spotkam się z twoją mamą.Nie mogę się zerwać.-powiedziała patrząc w okno.
Obróciłem się na krześle uśmiechając się jak głupi.Może takie potajemne schadzki nie będą złe i trudne?Skoro moja mama lubi [t.i] na pewno coś nam doradzi tak jak to robiła dotychczas.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy kiedy ja w środku próbowałem nie wybuchnąć z nadmiaru szczęścia. 
Nie mogłem pojąć co uczucie robi z człowiekiem.Wiedziałem,że ją kocham,nie wypierałem się tego i nigdy bym tego nie zrobił nawet gdyby przystawiano mi nóż do gardła.
Łączyło nas coś czego nie da się opisać.Jednego dnia nie rozmawialiśmy,a drugie zachowywaliśmy się tak jak byśmy nie zamienili ze sobą choć by jednego sowa od roku. 
Każdy dzień w którym nie widziałem zieleni jej oczu,nie doświadczyłem jej uśmiechu był dniem straconym. 
Wstałem z krzesła nie pewnie zrobiłem pierwszy krok w stronę łóżka ale kolejne były jeszcze gorsze.Nie wiedziałem czy pozwoli mi się do siebie zbliżyć czy raczej zachowa dystans. 
Czasem wydawało mi się,że w ogóle jej nie znam. 
Usiadłem w tej samej pozycji co ona muskając opuszkami palców jej chłodną dłoń.Lekko się wzdrygnęła ale niczego nie zrobiła co sprawiło,że poczułem ulgę.
Spojrzała na mnie oczami w których tańczyły iskierki,a na jej ustach błąkał się uśmiech.Wyglądała tak niewinnie. 
Dlaczego to właśnie ja ten w którym miała mieć oparcie zraniłem ją najbardziej? 
Zbliżyłem się do niej delikatnie głaszcząc jej czerwony policzek.Smak jej ust był jedyną rzeczą której teraz potrzebowałem. 
Ktoś złapał za klamkę próbując otworzyć zamknięte drzwi.Po chwili po pokoju rozniosło się donośne zniecierpliwione pukanie. 
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-[t.i] otwórz!-doszedł nas ostry ton głosu jej ojca walącego do drzwi. 
Blondynka zeskoczyła z łóżka podobnie jak ja.Patrzała na mnie wystraszona i zdenerwowana.
-Idź.-szepnęła. 
Podszedłem do okna,podparłem się o parapet i przełożyłem nogę stawiając ją bezpiecznie na dachu.Uśmiechnąłem się do niej przelotnie i zwinnymi ruchami przemierzyłem tę samą drogę którą wszedłem.Rozglądając się w okół przeskoczyłem przez płot i znalazłem się na chodniku.

-Niall wstawaj!Spóźnisz się do szkoły!-wołała moja mama z kuchni. 
Przykryłem głowę poduszką próbując zignorować jej wołanie lecz moja mama jak nikt inny potrafiła głośno krzyczeć.Wolałem nie denerwować jej od rana i wstałem. 
Przetarłem oczy i ciężko westchnąłem patrząc na budzik stojący bezbronnie na mojej szafce który wskazywał piętnaście po siódmej. 
Mimo,iż wiedziałem o moim nieuniknionym spóźnieniu postanowiłem się nie spieszyć z poranną toaletą oraz śniadaniem. 
Parę minut w tę czy we w tę nie robiłoby mi różnicy gdybym zobaczył [t.i] idącą chodnikiem do szkoły.Dziś jej nie było. 
Zdenerwowany przy spieszyłem kroku który po paru sekundach zamieniłem w bieg.Przepychając się między uczniami wbiegłem na korytarz. 
Bałem się o nią.Może przesadzam ale sam wystraszyłem się pana [i.t.o] pukającego do drzwi.Ton jego głosu nie mówił niczego dobrego.Mógłby jej coś zrobić? 
Rozmyślając nadal biegłem przez korytarze rozglądając się we wszystkie strony.
-Horan!-zawołał do mnie Dylan machając ręką-Co ci jest?-zapytał przyjaciel. 
-Widziałeś gdzieś [t.i]?-zapytałem. 
-Nie,a co?Szukasz jej?-zapytał kpiąco.Rzuciłem mu pełne grozy spojrzenie,a on przestał się śmiać.-Pomogę ci.-zaoferował się. 
Razem przeszukiwaliśmy korytarze,a za każdym razem gdy dochodziliśmy do końca łączników jeszcze bardziej się bałem. 
Przechodziliśmy przez ostatni korytarz który nam został i wtedy ją zobaczyłem. 
Siedziała na parapecie słuchając muzyki z książką w ręce.Cały stres tak jak by się ulotnił i nie liczyło się nic po za nią. 
-Cześć.-przywitałem się z nią trochę jeszcze dysząc. 
-Co ci się stało?-zdziwiła się. 
-Nic takiego.-odparłem uśmiechając się do niej-Idziemy dziś do mnie?-zapytałem ciekawy jej odpowiedzi. 
-Jasne tylko...-nie dokończyła,bo spojrzała znacząco na Dylana.Chłopak kiwnął głową i skierował się do klasy która była już otwarta. 
Odprowadziłem go wzrokiem dając znak,że zaraz do niego dojdę.Gdy zniknął z mojego pola wodzenia,zająłem miejsce obok [t.i] i czekałem aż dokończy. 
-chciałam cię przeprosić za wczoraj.Po prostu...sama nie wiem czemu się tak zachowałam.Dziękuję,że przyszedłeś.-odparła nie patrząc mi w oczy-Myślisz,że twoja mama mi pomoże?-zapytała podnosząc na mnie wzrok. 
-Nam pomoże.-poprawiłem ją.Na jej ustach błąkał się uśmiech,a jej policzki zalały się czerwienią.Zamknęła książkę i spakowała ją do plecaka zeskakując z parapetu. 
Przez chwilę patrzała na mnie  czymś w rodzaju zachwytu i zakłopotania jednocześnie. 
Po szkolnym korytarzy rozniosła się melodia dzwonka.Jej usta delikatnie się rozwarły aby coś powiedzieć lecz po chwili tak jak by nie była pewna co powiedzieć zamknęła je i żegnając się ze mną uśmiechem powędrowała do klasy.

-Panie Horan jaki jest wynik tego działania?-zapytała nauczycielka ostrym tonem głosu. 
Spojrzałem na tablicę i w ogóle nie miałem pojęcia o co chodziło z tymi cyferkami i literkami.Szczerze matematyka nie była moją mocną stroną,a na pewno rozwiązywanie tych głupich działań i problemów. 
Cały dzień myślałem tylko o jednym.[t.i]. 
Strasznie się denerwowałem w końcu jeśli nawet moja mama nie będzie umiała nam pomóc to kto? 
Jeszcze nigdy nie bałem się aż tak bardzo jak dziś. 
W mojej głowie od porannej rozmowy z [t.i] układało się miliony scenariuszy naszego popołudnia razem.Chciałem pokazać jej,że na prawdę jest dla mnie ważna.Skoro nie wierzyła mi gdy jej o tym mówiłem musiałem jakoś jej pokazać moje uczucia. 
-Panie Horan!-ponagliła mnie nauczycielka.Ocknąłem się tak jak by ze snu i kolejny raz popatrzałem na tablicę. 
No pięknie!Jeszcze tego mi brakowało!  
Spojrzałem na srogą minę nauczycielki,a moje serce zabiło mocniej.Jeśli będzie kazała zostać mi po lekcjach nici ze spotkania z [t.i]. 
Chciałem odpowiedzieć gdy w naszych uszach rozbrzmiał się ostatni dzwonek dzisiejszego dnia.Z uśmiechem na twarzy zwróciłem się do nauczycielki pakując swoje rzeczy to plecaka. 
-Odpowiem pan jutro! 
Wybiegłem z klasy i kolejny raz dzisiejszego dnia przepychając się między uczniami biegłem korytarzem pod klasę [t.i]. 
-Idziemy?-zapytałem podekscytowany gdy wyszła z sali. 
-Tak,chodźmy.-odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem na ustach.Denerwowała się. 



Witam was kochane Directioners!
Dziękuję za miłe komentarze które znalazły się pod poprzednimi częściami.Jesteście super!
A jak ta część się podoba?
Jest dłuższa niż ostatnia czy nie za bardzo?
Jak sądzicie co się dalej wydarzy?Jakieś pomysły?
Teraz ważna część:
JEŚLI CHCIAŁYBYŚCIE DEDYKACJĘ TO PISZCIE POD MOIMI IMAGINAMI.
DEDYKACJE BĘDĄ DZIAŁAŁY W TEN SPOSÓB.
PIERWSZA OSOBA KTÓRA O NIĄ POPROSI DOSTANIE NASTĘPNEGO IMAGINA Z DEDYKACJĄ RESZTA BĘDZIE MUSIAŁA ZACISNĄĆ PALCE NA KLAWIATURZE ŻEBY W NASTĘPNYM IMAGINEI KTÓRY SIĘ POJAWI BYĆ PIERWSZĄ.
Rozumiecie?
Jeśli nie to chętne wam wytłumaczę jeśli napiszecie w komach,że nie zrozumiałyście.
Pozdrawiam was Vicky :D







4 komentarze:

  1. Ja chcę!!! KOCHANA ten imagin jest piękny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Imagin jest cudowny :* Czekam na kolejny :D
    Zapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super imagin ;) Nie mogę się już doczekać kolejnej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham ! Tak bardzo na niego czekałam ! Wpadaj do mnie jak chcesz :* Pozdrowionka <3

    OdpowiedzUsuń