środa, 24 grudnia 2014
Święta
Tak więc kochani, wpadłam tutaj na chwilkę żeby życzyć Wam spokojnych, radosnych, spędzonych w rodzinnym gronie Świąt Bożego Narodzenia. Żebyście zawsze byli szczęśliwi i Wasze marzenia się spełniły. Oraz żebyście znaleźli pod choinką to co sobie wymarzyliście. WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!
piątek, 28 listopada 2014
Zayn cz.1
Znam się z Zayn'em już od kilku miesięcy. Jesteśmy dobrymi znajomymi, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, iż nasza relacja to przyjaźń. Po długich rozmowach doszliśmy do wniosku, że chcemy pomieszkać trochę ze sobą i wykorzystamy do tego trzy tygodnie kiedy oboje mamy wolne. Plan jest taki, ja jadę do Zayn'a na tydzień, a później on przyjeżdża do mnie na taki sam czas.
~Dzień przed wyjazdem~
Jest 7 rano, śpię sobie a tu ktoś do mnie dzwoni. Zaspana sięgam po telefon.
- Halo?
- Hej, obudziłem Cię? - usłyszałam w telefonie głos Zayn'a
- Tak, dziękuję bardzo. - odpowiedziałam ze złością
- Nie ma za co. - w tym momencie oboje się roześmialiśmy - Spakowana już?
- W 90%. Muszę jeszcze spakować bagaż podręczny. Nie mogę się doczekać jutra.
- Ja też. - po słowach chłopaka rozległo się nagle głośne burczenie w brzuchu - To u Ciebie czy u mnie?
- To ja, przepraszam. Muszę iść coś zjeść.
- Ok, nie przeszkadzam. Smacznego życzę. I spakuj wszystko.
- Dobrze, dziękuję. Pa Zayn.
- Pa.
Po 5 minutach zwlekłam się z łóżka, założyłam swój ulubiony szlafrok i pomalutku udałam się w kierunku kuchni. Zrobiłam sobie tosty, usiadłam przy stole i włączyłam telewizor żeby nie jeść w ciszy. Po skończonym posiłku poszłam umyć zęby, zrobić lekki makijaż i spakować resztę rzeczy. Po dwóch godzinach usiadłam zmęczona na łóżku i doszłam do wniosku, że zadzwonisz do swojej mamy.
- Hej mamuś, o której będziesz dziś w domu?
- Tak jak zwykle czyli koło 18. A co?
- Pamiętasz, że jadę jutro do Zayn'a?
- Tak słonko.
- Chciałabym się z Tobą pożegnać bo nie będziemy się widzieć cały tydzień.
- Dobrze. To do zobaczenia koło 18.
- Pa.
Z myślą, że zdążę pożegnać się z mamą zebrałam się na spacer. Zabrałam ze sobą aparat, żeby mieć co pokazać Zayn'owi jak do niego przyjadę. Trzeba go przecież jakoś zainteresować miejscem w którym mieszkam. Po godzinnym spacerze wróciłam do domu. Była godzina 13:30. Postanowiłam więc zadzwonić do Zayn'a.
- Hej. Co tam u Ciebie?
- Właśnie kończę sprzątać mieszkanie i troszkę się zmęczyłem. A u Ciebie?
- Spakowałam się, muszę za chwilę zrobić obiad i czekam na mamę.
- To fajnie. A co dobrego robisz?
- Spaghetti.
- Mmmmm...daj mi trochę.
- Ugotuję Ci jak będę u Ciebie. Tylko będziesz mi musiał o tym przypomnieć.
- Na pewno przypomnę. Narobiłaś mi smaka.
- Tylko się nie popłacz. - roześmiałaś się.
- Hahahaha. Bardzo zabawne.
- Nie gniewaj się na mnie.
- Na Ciebie? No coś Ty. Nie gniewam się.
- To dobrze. - i nagle w tle usłyszałaś tłuczone szkło
- Co się stało? - spytałaś przerażona
- Zayn ciamajda rozbił szklankę. Brawo dla mnie.
- Tylko się nie pokalecz jak będziesz to sprzątać Panie ciamajdo.
- W tym momencie powinnaś dostać poduszką po łbie. Ale przez telefon się nie da.
- I bardzo dobrze.
- Nie pyskuj.
- Już będę grzeczna, obiecuję.
- Dobrze. Powinniśmy już kończyć tą rozmowę bo fortunę zapłacisz i jeszcze mi rachunek wystawisz.
- Podpowiedziałeś mi bardzo fajny pomysł.
- Ja już nic nie mówię. Pa.
- Pa, pa.
Zayn miał rację. Rozmowa zajęła nam pół godziny. Zbankrutuję kiedyś przez tą znajomość. Ale teraz muszę zrobić obiad ponieważ zaczynam robić się głodna. Po godzinie cały obiad był gotowy. Zjadałam spokojnie i położyłam się na sofie żeby odpocząć sobie troszkę. Przy okazji włączyłam telewizor żeby sprawdzić czy leci coś ciekawego. Przeglądałam kanały i nie znalazłam nic co by mnie interesowało więc wyłączyłam telewizor i poszłam po laptopa. Włączyłam sobie swój ulubiony film i zasnęłam.
Nie bijcie mnie. Wena mnie opuściła i muszę znowu nauczyć się pisać. Wiem, że to co napisałam jest bez sensu i strasznie krótkie ale chciałam żeby się coś pojawiło w końcu na blogu. Mam nadzieję, że nie poleci fala hejtów po tym jak to przeczytacie. I druga część pojawi się pewnie za jakieś dwa tygodnie.
Pozdrawiam <3
środa, 5 listopada 2014
Witam wszystkich
Po bardzo długiej przerwie spowodowanej moimi prywatnymi problemami oraz brakiem czasu i weny powracam na bloga. I tu pojawia się pytanie do osób, które tu jeszcze zaglądają jeżeli są takie.
Chcecie reaktywacje bloga?
Odpowiedzcie proszę w komentarzach.
Jeżeli tak to ja biorę się do roboty, zaczynam pisać i jakoś sobie bez Vicky poradzę a przynajmniej taką mam nadzieję.
Tak więc czekam na Wasze odpowiedzi. I wiedzcie, że to od Was zależy przyszłość tego bloga.
Pozdrawiam <3
Paulina
Chcecie reaktywacje bloga?
Odpowiedzcie proszę w komentarzach.
Jeżeli tak to ja biorę się do roboty, zaczynam pisać i jakoś sobie bez Vicky poradzę a przynajmniej taką mam nadzieję.
Tak więc czekam na Wasze odpowiedzi. I wiedzcie, że to od Was zależy przyszłość tego bloga.
Pozdrawiam <3
Paulina
sobota, 23 sierpnia 2014
Pożegnanie
Hej wam z tej strony Vicky.
Szczerze to nie mam zielonego pojecia jak pisze się pożegnania.Pożegnania są zawsze długie więc ja na piszę krótko i zwięźle.
Odchodzę z bloga.
Pisanie imaginów dla was było samą przyjemnością ale to co przyjemne i dobre szybko się kończy.
Zaniedbałam bloga ale tylko i wyłącznie dlatego,że dopadł mnie brak weny na pisanie imaginów.Moja wyobraźnia podupadła przez ostatni czas.Może dlatego,że trochę dojrzałam?
Nie porzuciłam blgowania i instytucji blogspota.Co to to nie!
Jeśli chodzi o moje niedokończone imaginy.Bardzo mi przykro ale zostaną one take jakie są.Jeśli został wam niedosyt to może jeśli poprosicie Paulinę ona sama coś wymyśli.
Paulina to dziewczyna z którą najlepiej mi się pracowało przez ten okres.Bardzo Ci za to dziękuję.
No i to by było na tyle z mojej strony.
Dziękuję za wasze komentarza pod moimi pracami i za to,że je czytałyście.
Pozdrawiam Vicky.
poniedziałek, 28 lipca 2014
Niall
Był piękny sobotni poranek a Ty nie miałaś co zrobić z czasem wolnym tak więc wpadłaś na pomysł wycieczki samochodowej. Spakowałaś do piknikowego koszyka najpotrzebniejsze rzeczy czyli jakieś kanapki, owoce i picie. Ten bagaż wraz z kocem zaniosłaś do samochodu i ruszyłaś w kierunku znanego Ci miejsca, które jest idealne na letni wypoczynek. Włączyłaś radio i już myślałaś co będziesz robić na miejscu gdy nagle usłyszałaś pisk opon i za chwilę mocne uderzenie w bok pojazdu. Po kilku minutach podszedł do Ciebie jakiś mężczyzna.
- Wszystko z Panią dobrze? - zapytał
- Chyba tak. Ale co się stało?
- Nie zauważyłem Pani samochodu i uderzyłem Panią w bok.
- O matko. - złapałaś się za głowę
- To ja zadzwonię po policję i karetkę. - powiedział odchodząc w kierunku swojego samochodu
30 MINUT PÓŹNIEJ
Na miejscu pojawiły się już odpowiednie służby. Policja wypytywała Cię o szczegóły wypadku a Ty opowiedziałaś wszystko co wiedziałaś. Potem podeszli do drugiego uczestnika zdarzenia drogowego i zadali mu te same pytania. On od razu przyznał się, że jest sprawcą. Policjant wystawił mu mandat i odjechali. Następnie zajął się Tobą lekarz pogotowia. Zabrał Cię do karetki i zszył ranę głowy oraz usztywnił złamaną nogę. Następnie udał się do pana Horan'a, bo tak na nazwisko miał sprawca stłuczki. Jemu na szczęście nic nie było ale wezwali do niego drugą karetkę aby zabrała go na rutynowe badania do szpitala.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Od lekarza na SOR-ze dowiedziałaś się, że musisz zostać na dwa tygodnie w szpitalu bo Twoja złamana noga wymaga opieki szpitalnej. Gdy zawieziono Cię do pokoju ktoś zjawił się w drzwiach wejściowych do pomieszczenia. Był to mężczyzna z wypadku.
- Jak się Pani czuje? - zapytał się
- Jest dobrze. Tylko noga trochę boli. - odpowiedziałaś - A i jestem [T.I]
- Miło mi poznać. Niall Horan. - uśmiechnął się - Ja już muszę iść ale zapiszę Ci na kartce mój numer. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. I przepraszam.
- Dobrze, dziękuję. - i wyszedł
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Przez cały Twój pobyt w szpitalu Niall odwiedzał Cię prawie codziennie i dziś, kiedy masz opuścić szpital obiecał, że odwiezie Cię do domu ponieważ na Twojej nodze nadal znajduje się gips. Pakowałaś właśnie swoje rzeczy gdy w sali zjawił się Horan.
- Cześć. Spakowałaś już wszystko.
- Tak mi się wydaję. Muszę jeszcze sprawdzić dokładnie. - po 5 minutach rozglądania się po pokoju - Zabrałam już wszystko, możemy iść.
Chłopak zabrał Twoją torbę i pomógł dotrzeć Ci do samochodu.
- To gdzie jedziemy? - zapytał
- Do mnie do domu. Tu masz adres. - podałaś mu karteczkę
- Ok, to zapinaj pasy i ruszamy.
Po pół godziny byliście na miejscu.
- Na którym piętrze mieszkasz?
- Na 3. A tu nie ma windy więc muszę kuśtykać po schodach.
- A właśnie, że nie musisz.
- Co Ty robisz wariacie? Przecież ja ciężka jestem, szczególnie z tym gipsem.
- Nie jest źle, poradzę sobie. - i Niall wyniósł Cię do Twojego mieszkania
Po chwili dotarły również Twoje rzeczy.
- Mogę zrobić jeszcze coś dla Ciebie? - chłopak spytał
- Jest jeszcze jedna rzecz. Mógłbyś pójść do apteki i wykupić mi leki, które zostały mi przepisane w szpitalu. Oczywiście dam Ci pieniądze.
- Pójdę po nie za chwilkę. A o pieniądzach nic nie chcę słyszeć. To ja Ci uszkodziłem nogę więc teraz pomagam jak mogę.
- Ale Ty uparty jesteś.
- To tylko jedna z moich licznych zalet.
- Panie skromny, mógłby się Pan już pofatygować do tej apteki? - zapytałaś z uśmiechem na ustach
- Już pędzę. - odpowiedział i znikł w drzwiach.
Po 15 minutach wrócił z kilkoma siatkami.
- Ja myślałam, że tylko kobiety tak mają, że jak je wyślesz po jedną rzecz to kupią pięć ale widzę, że się myliłam. Coś ty tu nakupował?
- Lekarstwa o które prosiłaś i trochę jedzenia. Na pewno Ci się przyda.
- Dziękuję bardzo. To już wszystko w czym mogłeś mi pomóc.
- Jesteś pewna?
- Tak. I jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
- Nie ma za co. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń, masz mój numer.
- Dobrze. Pa, pa. - przytuliłaś się do chłopaka.
- Pa. - dał Ci buziaka w policzek.
Gdy tylko wyszedł rozpakowałaś swoja torbę ze szpitala, dałaś rzeczy do prania i usiadłaś na sofie żeby odpocząć po tak zwariowanym dniu.
Przepraszam, że tak dawno nic nie pisałam ale wcześniej nie miałam weny. A teraz gdy wena powróciła to przez kontuzję kolana ciężko mi usiedzieć przed komputerem i wszystko piszę na raty :(
Ale i tak mam nadzieję, że imagin się Wam spodobał. I proszę napiszcie mi czy chcecie żebym rozwinęła dalej tego imagina czy mam go zostawić tak jak jest teraz i pisać kolejnego.
Pozdrawiam <3
30 MINUT PÓŹNIEJ
Na miejscu pojawiły się już odpowiednie służby. Policja wypytywała Cię o szczegóły wypadku a Ty opowiedziałaś wszystko co wiedziałaś. Potem podeszli do drugiego uczestnika zdarzenia drogowego i zadali mu te same pytania. On od razu przyznał się, że jest sprawcą. Policjant wystawił mu mandat i odjechali. Następnie zajął się Tobą lekarz pogotowia. Zabrał Cię do karetki i zszył ranę głowy oraz usztywnił złamaną nogę. Następnie udał się do pana Horan'a, bo tak na nazwisko miał sprawca stłuczki. Jemu na szczęście nic nie było ale wezwali do niego drugą karetkę aby zabrała go na rutynowe badania do szpitala.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Od lekarza na SOR-ze dowiedziałaś się, że musisz zostać na dwa tygodnie w szpitalu bo Twoja złamana noga wymaga opieki szpitalnej. Gdy zawieziono Cię do pokoju ktoś zjawił się w drzwiach wejściowych do pomieszczenia. Był to mężczyzna z wypadku.
- Jak się Pani czuje? - zapytał się
- Jest dobrze. Tylko noga trochę boli. - odpowiedziałaś - A i jestem [T.I]
- Miło mi poznać. Niall Horan. - uśmiechnął się - Ja już muszę iść ale zapiszę Ci na kartce mój numer. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. I przepraszam.
- Dobrze, dziękuję. - i wyszedł
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Przez cały Twój pobyt w szpitalu Niall odwiedzał Cię prawie codziennie i dziś, kiedy masz opuścić szpital obiecał, że odwiezie Cię do domu ponieważ na Twojej nodze nadal znajduje się gips. Pakowałaś właśnie swoje rzeczy gdy w sali zjawił się Horan.
- Cześć. Spakowałaś już wszystko.
- Tak mi się wydaję. Muszę jeszcze sprawdzić dokładnie. - po 5 minutach rozglądania się po pokoju - Zabrałam już wszystko, możemy iść.
Chłopak zabrał Twoją torbę i pomógł dotrzeć Ci do samochodu.
- To gdzie jedziemy? - zapytał
- Do mnie do domu. Tu masz adres. - podałaś mu karteczkę
- Ok, to zapinaj pasy i ruszamy.
Po pół godziny byliście na miejscu.
- Na którym piętrze mieszkasz?
- Na 3. A tu nie ma windy więc muszę kuśtykać po schodach.
- A właśnie, że nie musisz.
- Co Ty robisz wariacie? Przecież ja ciężka jestem, szczególnie z tym gipsem.
- Nie jest źle, poradzę sobie. - i Niall wyniósł Cię do Twojego mieszkania
Po chwili dotarły również Twoje rzeczy.
- Mogę zrobić jeszcze coś dla Ciebie? - chłopak spytał
- Jest jeszcze jedna rzecz. Mógłbyś pójść do apteki i wykupić mi leki, które zostały mi przepisane w szpitalu. Oczywiście dam Ci pieniądze.
- Pójdę po nie za chwilkę. A o pieniądzach nic nie chcę słyszeć. To ja Ci uszkodziłem nogę więc teraz pomagam jak mogę.
- Ale Ty uparty jesteś.
- To tylko jedna z moich licznych zalet.
- Panie skromny, mógłby się Pan już pofatygować do tej apteki? - zapytałaś z uśmiechem na ustach
- Już pędzę. - odpowiedział i znikł w drzwiach.
Po 15 minutach wrócił z kilkoma siatkami.
- Ja myślałam, że tylko kobiety tak mają, że jak je wyślesz po jedną rzecz to kupią pięć ale widzę, że się myliłam. Coś ty tu nakupował?
- Lekarstwa o które prosiłaś i trochę jedzenia. Na pewno Ci się przyda.
- Dziękuję bardzo. To już wszystko w czym mogłeś mi pomóc.
- Jesteś pewna?
- Tak. I jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
- Nie ma za co. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń, masz mój numer.
- Dobrze. Pa, pa. - przytuliłaś się do chłopaka.
- Pa. - dał Ci buziaka w policzek.
Gdy tylko wyszedł rozpakowałaś swoja torbę ze szpitala, dałaś rzeczy do prania i usiadłaś na sofie żeby odpocząć po tak zwariowanym dniu.
Przepraszam, że tak dawno nic nie pisałam ale wcześniej nie miałam weny. A teraz gdy wena powróciła to przez kontuzję kolana ciężko mi usiedzieć przed komputerem i wszystko piszę na raty :(
Ale i tak mam nadzieję, że imagin się Wam spodobał. I proszę napiszcie mi czy chcecie żebym rozwinęła dalej tego imagina czy mam go zostawić tak jak jest teraz i pisać kolejnego.
Pozdrawiam <3
czwartek, 19 czerwca 2014
Harry cz.4
-Lubisz pakować się w kłopoty,co?-Wyszeptał jeszcze raz całując moje usta.-Niczego nie ułatwiasz,wiesz?
Jego ręce powoli przesuwały się po moim ciele pozostawiając po sobie gęsią skórkę i uderzenia gorąca.Przez ułamek sekundy pocałunek był prawie bolesny,pełny desperacji i ledwo kontrolowanego głodu ale po chwili gdy jego uścisk zelżał,stał się przyjemnością.
Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.Ten Harry w żadnym calu nie przypominał tamtego chłopaka z ciemnej uliczki.Tamtego który przez chwilę żałował swojej decyzji.
Jego dłonie powoli przesuwały się po moich plecach,wplatał je w moje blond włosy,delikatnie ściskał materiał mojej koszulki.
Uniósł mnie delikatnie przylegając swoim twardym,a jednocześnie kruchym ciałem.Obejmowałam go kurczowo za szyję kiedy przechodził przez ciemny przedpokój prowadzący do mojej sypialni.Mocno chwyciłam go za włosy i delikatnie przygryzłam je go wargę na co on zamruczał przylegając do mnie swoim ciałem jeszcze bardzie aż zabrakło mi tchu co teraz było najmniejszym problemem.
Ze zniecierpliwienie ściągnęłam z niego koszulkę która i tak już do niczego się nie nadawała.Odsłonił swój umięśniony tors o co nigdy bym go nie posądziła.Zdumiewająca ilość tatuaży pokrywała jego klatkę piersiową,trochę szyi i ramion.
Osunął się na mnie powoli,opierając łokcie po obu stronach moich ramion.Harry obniżył się aż nasze wargi ponownie się zetknęły...
Rano gdy słońce wdarło się przez źle zasłonięte okno miałam wrażenie,że to wszystko to jeden wielki sen ale nie potrafiłam określić czy to koszmar czy może nie.
Spojrzałam na Harryego śpiącego obok mnie,a później na pokój po którym walały się nasze ubrania.Podciągnęłam kołdrę trochę wyżej i wyśliznęłam się z łóżka.
Od razu poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic.Tylko on mógł mi pomóc się wybudzić.Prysznic to jedyne miejsce gdzie można pomyśleć dla wszystkich.Zimna woda zmywa wszystkie zmartwienia,a gorąca pozwala przez chwilę poczuć się niewidzialnym w parze.
Nie wiedziałam co myśleć o wczorajszym wieczorze.Byłam wściekła,że wyszedł i zostawił ten scyzoryk,a z drugiej strony byłam mu wdzięczna i nie mogłam się na niego gniewać za to,że mnie chroni chociaż nie musi.
Dotknęłam mokrymi palcami swoich ust które wczoraj całowały usta Harryego.Usta lekko drgnęły w uśmiechu i nie mogłam tego powstrzymać.
Obecność tego chłopaka sprawiała,że przestaję trzeźwo myśleć,a kiedy już mi się wydaję,że znów panuję nad sobą on rzuca na mnie swój czar pod postacią wdzięku i cala moja determinacja pryska jak bańka mydlana.Z ociekającymi jeszcze włosami wyszłam z łazienki.
Weszłam do sypialni gdzie Harry nadal spał.Rozczochrane włosy,błoga mina i lekko zaróżowione policzki które nijak nie pasowały do zachowania badboya.
Rozczesałam włosy ostrożnie włosy ,lekko za nie szarpiąc.W najmniej spodziewanym momencie poczułam jego ciepłe dłonie na biodrach które pociągnęły mnie w stronę łóżka.Styles nie bawiąc się w żadne gierki wpił się w moje usta.
-Nie ładnie...-zamruczał do mojego ucha.Zachichotałam,owijając ręce w okół jego szyi.Czy to wszystko dzieje się na prawdę?
Rozległo się głośne walenie do drzwi.Harry spojrzał na mnie tym samym zdenerwowanym wzrokiem co wczoraj.Odsunął się ode mnie i wciągając na siebie spodnie poszedł otworzyć.
Byłam ciekawa kto dobijał się do mnie przed południem.Czy te bandziory są na tyle wychowani żeby pukać do drzwi.Pomyślałam o tacie który uwielbiał robić mi naloty i sprawdzać czy jeszcze żyję.
-Cholera!-Zaklęłam pod nosem. Szczerze mówiąc teraz miałam większe problemy na głowie jednak wizja ojca wparowującego do mojego mieszkania które on opłaca i Harry który wita go w progó mnie przeraziła więc wolałam nie ryzykować.
Zerwałam się z łóżka ale Styles już zdążył otworzyć.Wstrzymałam oddech,zamknęłam oczy,a w myślach już układałam sobie moje linie obrony,a w najgorszym wypadku przypomniałam sobie gdzie wczoraj zostawiłam gazę i wodę utlenioną.
Zamiast taty przyszła poczta.Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Listonosz?-Zapytałam wyciągając rękę po kopertę którą Harry trzymał w ręce.Przez chwilę na jego idealnej twarzy pojawił się strach i minęła dłuższa chwila za nim wyraz jego twarzy zmienił się na złość.
-Zamknij za mną drzwi i nikogo nie wpuszczaj.-Rozkazał wkładając kopertę do kieszeni jeansów.-Kiedy przyjadę masz być spakowana.-Zwrócił swoje zielone oczy w moją stronę.
Nie wiedziałam co powiedzieć.Ogromna gula stanęła w moim gardle.Z jednej strony chciałam wiedzieć co znajduje się w kopercie,a z drugiej wolałabym ją wyrzucić i się nią nie przejmować.
Nie potrafiłam się ruszyć,wzrok Harry'ego sprawił,że mnie sparaliżowało.Ledwo kiwenęłam głową i wyszedł,a ja zrobiłam co mi kazał.
Może powinnam zadzwonić na policję? W końcu to stróże prawa powinni wiedzieć co zrobić w takiej sytuacji.Są wyszkoleni i płacą im nie mało za to,żeby pomagać cywilą w sprawach takich jak ta.
Po chwili namysłu wstałam z kanapy na której przezsiedziałam chyba z godzinę zastanawiając się i zamartwiając gdzie poszedł Harry.Już nie byłam aż tak bardzo ciekawa o zawartość koperty ale o to czy Stylesowi nic nie jest. Po tym jak zobaczyłam go pobitego i ledwo trzymającego się na nogach mogłam spodziewać się go w gorszym stanie gdy wróci.
Przez chwilę przeszło mi przez głowę: O ile wróci. Ale szybko odpędziłam tę myśl wyklepując na klawiaturze telefonu trzy cyfry alarmowe.
-Londyński posterunek policji,przy telefonie młodszy aspirant Henry Branwell w czym mogę pomóc?
Głos młodego policjanta odbił się echem w moich uszach.Jeśli Harry sam nie wezwał policji to pewnie miał jakiś powód.Sam siedział w tym bagnie po uszy więc jego też mogli zagrnąć.
-Halo?Jeśli to są jakieś żarty...
Szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę i połozyłam telefon na stoliku.Usiadłam ale nie potrafiłam nic nie robić.Zaczęłam przechadzać się po mieszkaniu w tę i spowrotem,pocierając dłońmi o jeansy,zatrzymując się i stukając paznokciami o blat kuchenni i tak w kółko aż wreszcie rozległo się pukanie.
Spojrzałam przez szkiełko w drzwiach.
-Harry...-westchnęłam z ulgą.Przekręciłam kluczyk i otworzyłam.Styles szybko wszedł do mnieszkania i zamknął za sobą.Wyglądał normalnie i bynajmniej nie był pobity.
-Spakowana?-Zapytał idąc do sypialni i w ogóle nie czekajac na moją odpowiedź.Poszłam za nim,a on już trzymał moją torbę w ręce.
Obserwowałam go bardzo uważnie.Każdy jego ruch był tak szybki,że ledwo za nimi nadążałam.Wyglądał nerwowo przez okno.
-Ubierz się ciepło,na zewnątrz jest zimno.-Odparł chłodniejszym tonem niż wskazywała pogoda na dworze.Byłam zmęczona jego rozkazami.
-Powiesz mi wreszcie co się dzieje i dlaczego...się tak zachowujesz?-Odparłam patrząc mu prosto w oczy.-Co było w kopercie?
Harry odsunął się od okna i wziął torbę.Skierował się do drzwi.Stałam w miejscu z rękoma założonymi na piersi,przytupując jedną nogą.Nie miałam zamiaru wyść z mieszkania i jechać z nim nie wiadomo gdzie.
-Posłuchaj.Chodź ze mną i wszystko ci wytłumaczę.-Powiedział łapiąc mnie za ręce.-Tutaj na prawdę nie jesteś bezpieczna.Zaufaj mi.-Pocałował mnie czule,a ja znów poddałam się jego urokowi.
Jechaliśmy autostradą kiedy Harry nagle przyspieszył po tym jak odczytał wiadomość którą dostał.Zaczął wymijać samochody.Rzucało nami we wszystkie strony.Wbita w siedzenie modliłam się żeby nas nie zabił.Wbiłam paznokcie w fotel i zamknęłam oczy.Widziałam jak tamten samochód w nas uderza.Widziałam moją siostrę...
-Harry zwolnij proszę cię.-Jęknęłam ale Styles zwrócił na mnie uwagę dopiero po piętnastu minutach gdy wjeżdżaliśmy do jakiegoś małego miasteczka na obrzeżach Londynu.
Z żołądkiem w gardle wyglądałam przez okno.Niebo było szare,a ulicę rozświetały latarnie.Nie miałam pojęcia jak daleko od domu znajdujemy się ale przerażała mnie myśl,że nie będę miała gdzie uciekać.
-Już jesteśmy.-Harry odezwał się chyba po raz pierwszy. Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu.Oparłam się o maskę ciężko oddychając.Byłam na niego tak niewiarygodnie wściekła.Kopnęłam w oponę auta i ruszyłam prosto przed siebie.Łzy pociekły po moich policzkach.Wolałabym żeby dzisiaj rano to był ojciec.Wolałam się przed nim tłumaczyć ale przynajmniej byłabym w domu.Tata nie zawsze był taki tyranem.Po śmierci mojej siostry zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.Obwiniał mnie za śmierć Emily tylko dlatego,że to ja jechałam razem z nią w samochodzie.
Poczułam jak ręka Harry'ego zaciskuje się na moim nadgarstu.Przyciągnął mnie do siebie i przytulił całując w czybek głowy.
-Przepraszam.-Wyszeptał mocniej mnie do siebie tuląc.-Przepraszam.
Harry tulił mnie do siebie co chwilę za coś przepraszając.Najczęściej za to,że wydałam majątek na opatrunki i dwie wody utlenione co wywoływało uśmiech na mojej twarzy i odganiało złe wspomnienia.
-Styles.-Rozległ się męski głos.Harry odetchnął z ulgą jakby się ucieszył ale ja byłam innego zdania.Puściłam chłopaka i łapiąc go za ramiona odwróciłam w stronę tamtego szatyna.
-Mówiłeś,że nam pomożesz Josh!-Krzyknął Harry załamującym się głosem.-Jesteśmy przyjaciółmi do cholery jak mogłeś?!
Josh trzymając w ręku broń zachichotał pod nosem i zrobił dwa kroki w naszą stronę.
-Gdyby nie ona nie byłoby tej całej afery,a Thomas nie wydałby na ciebie wyroku!Jestem twoim przyjacielem i się o ciebie troszczę!
Wzrok Josha nie wskazywał tylko i wyłącznie na przyjaźń.Jego oczy były przepełnione łzami.
Harry zgarniając mnie ramieniem schował za siebie.
-Nie,nie chowaj jej.Przecież to wszystko przez nią nie lepiej byłoby po prostu ją zabić i mieć problem z głowy
Na drodze pojawił się granatowy samochód z którego wyszły dwie osoby.Kobiety o nogach długich aż do nieba i blond włosach.
-Pozwól,że Thomas sam oceni co znimi zrobić.
***
Przeprosiny.
Przepraszamy was za niezapowiedziane zawieszenie bloga ale nie mogłyśmy nic napisać z dwóch powodów.
Po pierwsze zmarła babcia Pauliny więc i tak jestem mile zaskoczona,że udało się jej dodać imagina.
Po drugie ja nie miałam internetu z prostej przyczyny: przeprowadziłam się i musiałam czekać na przekierowanie sygnału,a to trwało.
Nie miejcie do nas pretensji.
Dobra wiadomość jest taka,że wróciłyśmy i imaginy znów będą pojawiały się na blogu więc mam nadzieję,że nasze wierne czytelniczki z nami zostały.
Pozdrawiamy Vicky i Paulina :D
Przepraszamy was za niezapowiedziane zawieszenie bloga ale nie mogłyśmy nic napisać z dwóch powodów.
Po pierwsze zmarła babcia Pauliny więc i tak jestem mile zaskoczona,że udało się jej dodać imagina.
Po drugie ja nie miałam internetu z prostej przyczyny: przeprowadziłam się i musiałam czekać na przekierowanie sygnału,a to trwało.
Nie miejcie do nas pretensji.
Dobra wiadomość jest taka,że wróciłyśmy i imaginy znów będą pojawiały się na blogu więc mam nadzieję,że nasze wierne czytelniczki z nami zostały.
Pozdrawiamy Vicky i Paulina :D
piątek, 18 kwietnia 2014
Harry cz.3
Harry cz.1 Harry cz.2 |
-Gdzieś ty był całą noc?!Thomas cie szukał.Był tak wkurzony...-Przywitał mnie głos Josh'a.Siedział na krześle przy barze popijając colę.Miał podbite oko i zdarte kostki.Przyjaciel spojrzał na mnie zdezorientowany i zmierzył wzrokiem całą moją posiniaczoną twarz-Co ci sie stało?-Zapytał.
Pokręciłem głową i usiadłem obok niego.Parę razy zakręciłem się na krześle po czym zamówiłem cos do picia.Mark stanął za barem i zaczął się ze mnie śmiać.Nie zwróciłem na to uwagi.Koleś brał codziennie i morda sama mu się śmiała.
Dym papierosów unosił się w powietrzu tworząc szare smugi,a zapach alkoholu bił moje nozdrza.
-Josh to ty nie wiesz co się stało?-Jękną w spazmach smiechu Mark wylewając trochę napoju.Josh popatrzał na niego ciekawy.-Nasz kochany Harry uratował niewiastę w opałach!-Odparł i runął na ziemię.Przewróciłem oczami i ciężko westchnąłem.Co z [t.i]?
Co ja teraz zrobię?Dlaczego zawsze muszę wpakować się w takie sytuacje?Czemu po prostu nie pozwoliłem im zrobić tego co chieli?Mogłem odejść na bok,nie patrzeć na to wszystko.
Przyszedłem do klubu jak gdyby nigdy nic zachowując się jak samobójca.Thomas mnie szukał,a ja sobie siedziałem przy barze i rozmawiałem z kumplem.
To było jasne-Thomas mnie dorwie.
Najgorsze było,że nie wiem co stanie się z [t.i].Nikt nigdy nie lubił niewygodnych świadków.Co jeśli po nią wrócą,a mnie tam nie będzie?Zabiją ją czy dokończą "zabawę" z zeszłego wieczoru?
Drzwi za barem otowrzyły się i wyszli z nich Damon,Peter i jako ostatni Thomas.Gdy Peter i Damon mnie zobaczyli dali znak Thomasowi który zacisnął pięści i kiwnął głową w moją stronę.
Josh klepnął mnie w ramię gdy schodziłem z krzesła.
Nie miałem pojęcia co się teraz stanie.Bałem się jak cholera ale próbowałem tego nie pokazać.Nie liczyłem,że Thomas nic mi nie zrobi,bo znaliśmy się parę lat.On taki nie był.Kara musi być.-Zawsze tak powtarzał,a później chłopaki wracali albo nie.
-Wreszcie...-Jęknął.
Chwilę później poczyłem jego pięść na swojej twarzy.Usłyszałem jak Josh mówi zdenerwowany do Thomasa i pomaga mi wstać z ziemi.
Krew sączyła się z mojej wargi i ściekała po koszulce.Potrząsnąłem głową i spojrzałem na Josha który mocno trzymał mnie za ramiona.
-Zapomniałeś?!Zapomniałeś o zasadach?!-Krzyknął rozwścieczony.-Masz przyprowadzić tu tą dziewczynę,zrób z nią coś ale nie chcę...słyszysz nie chcę mieć na głowie żadnej dziwki która wezwie policję!-Złapał za moją koszulę i zacisnął pięść-Lepiej żebyś się z nią sam uporał albo ja to zrobię.Co wybierasz?
Splunąłem na ziemię i odsunąłem się od niego.Wyprostowałem się i starłem krew z brody.
-To koniec Thomas.Mam dość...-Odparłem tonem którego użyłem po raz pierwszy w stronę Thomasa.
Chłopak zaczął się smiać,a Peter i Damon nie wiedząc co zrobić zanieśli się sztucznym chichotem.
-Koniec?-Szepnął-Koniec będzie wtedy kiedy ja powiem,a teraz zejdź mi z oczu!Masz czas do piątku żeby pozbyć się tej dziewczyny!-Wyszedł zdenerwowany trzaskając za sobą drzwiami.
Wyszedłem z klubu.Przeszedłem między graażami wychodząc na prostą ulicę prowadzącą w stronę jej mieszkania.
Co mam teraz zrobić?Ukrywać ją przez całe życie czy spełnić rozkaz Thomasa?
Co się ze mną stało?Kiedyś w ogóle nie zwróciłbym na nią uwagi.Przez klub codziennie przewija się dziesiątki chętnych dziewczyn,a ja akurat musiałem zainteresować się tą która nie była chętna.
Może po prostu powinienem wyjechać?Ukryć się gdzieś i zapomnieć o całej tej sprawie.Ale co jesli Thomas zacznie szukać jej na własną rękę?Nie mogę pozwolić mu jej skrzywdzić.Wczoraj gdy stała przy lustrze i sprawdzała każdy centymetr jej ciała chciałem po prostu przytulić ją jeszcze mocniej i sprawic aby nie płakała.
Zamyślony przeszedłem przez jezdnię niemal wpadając po samochód.Nie byłem dość daleko od klubu.Domy i mury nadal były ubazgrane "graffiti",a pożądni ludzie nie pokazywali się tutaj.Co chwilę mijałem jakieś kobiety ubrane w krótkie spódniczki i osiłków w skórach.
Zauważyłem coś co nie pasowało do obrazka czrnej dzilnicy.Blond włosy i czarne jeansy.Ściągnąłem brwi i ruszyłem w stronę dziewczyny.
Na prawdę aż tak bardzo chce umrzeć?Dlaczego ona nie może być tą rozsądną?
Złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie po czym weszliśmy w boczną uliczkę.[t.i] wyrwała się zdenerwowana.
-Życie ci nie miłe?Szukasz adrenaliny?-Spytałem bardziej zachrypniętym głosem mnie wcześniej.
Na twarzy [t.i] przez moment pojawił się grymas który mówił mi żebym lepiej jej nie denerwował.Blond włosy opadały na jej zaczerwienione od zimna policzki.Niebieskie oczy mierzyły mnie od stóp do głów.Na chwilę zatrzymały się na mojej krwawiącej wardze ale nic nie powiedziała.Sięgnęła ręką do kieszeni i wyciągnęła z niej scyzorki z zaschniętą krwią na trzonku.
Patrzała na niego zobrzydzeniem.
Wyciągnąłem rękę w jej stronę i zabrałem swoją własność.
-Tylko po to tutaj prszyszłaś?Myślałem,że...
-Że się boję?To prawda.Ale bardziej wystraszyłam się gdy rano cie nie było.Myślałam,że coś ci zrobili i wolałam sprawdzić,a przy okazji oddać.-Odpowiedziała szybko po czym spojrzała na swoje buty.Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.Ciekawe co pomyślała sobie o tym scyzroyku i krwi.Pierwszy raz zrobiło mi się wstyd za to kim się stałem.Kiedyś zwisało mi wszystko.Podobało mi się to,że ja i Thomas byliśmy wystarczająco blisko aby wszyscy traktowali mnie z równym szacunkiem.Czułem się jak pan i władca.A teraz jak ostatni śmieć i cienias który nie potrafi oprzeć się dziewczynie która miała być jego ofiarą.
Usłyszałem jakieś głosy i wolałem nie ryzykować.W żelaznym uścisku zamknąłem jej nadgarstek i wbrew temu czy chciała iść czy nie pociągnąłem ją w stronę ulicy.Przebierając nogami najszybciej jak potrafiłem i jednocześnie próbując się zwracać na nas większej uwagi przeszliśmy przez dzielnicę.
-Co teraz?-Zapytała mnie gdy stanęliśmy na chodniku przed jej blokiem.-Nie sądzę żebyś tam wrócił,prawda?
Pokiwałem głową nie mając ochoty zagłębiać się w temat.Od wczoraj zadała tylko jedno pytanie co zdziwiło mnie jeszcze bardziej,bo myślalem,że nie wytrzyma.
Wiedziałem,że chce dowiedzieć się więcje.Zasługiwała na wyjaśnienia.Bałem sie tylko,że jeśli powiem jej kim jestem,co robiłem i co kazał zrobić mi Thomas znienawidzi mnie tak bardzo,że będzie brzydziło ją spojrzeć mi w oczy.
-Opatrzę ci tę ranę,bo wygląda paskudnie.-Odparła łapiąc mnie za rękę.Pociągnęła mnie w stronę drzwi.Gdy weszliśmy do jej mieszkania uderzył mnie zapach słodkich perfum.
[t.i] zdjęła kurtkę i odwiesiła ją na wieszaku.Kiwnęła głową w stronę łazienki,a sama poszła do kuchni po apteczkę tak gdzie wczoraj ją schowała.
Usiadłem na umywalce i rzuciłem jedno spojrzenie w stronę lustra.Jak to możliwe,że moja zmasakrowana twarz jej nie przeraża?Nie przyprawia o mdłości.
Po chwili wróciła z wodą utlenioną,plastrem i białym ręcznikem w ręce.Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i zmoczyła skrawek białego materiału zimną wodą.Przyłożyła go do mojej dolnej wargi i starła krew.Syknąłem z bólu gdy woda utleniona zaczęła musować na mojej ranie.
Poczułem jak bicie mojego serca drastycznie przyspieszyło.Patrzałem na jej skupioną minę próbując powstrzymać konciki ust od uśmiechnięcia się ale po kilku próbach nie udało mi się.
[t.i] spojrzała na mnie,a w jej oczach pojawiły się iskierki.Złapałem za biały ręcznik i wodę utlenioną które trzymałą w rękach i odłożyłem je na bok.
Położyłem dłonie na jej biodrach i przyciagnąłem ją do siebie tak blisko,że czułem jakby jej serce chciało wyskoczyć z piersi.Lekko drgnęła gdy musnąłem jej malinowe wargi swoimi ale nie odsunęła się.
Na jej twarzy pojawił się szkarłatny rumieniec.Patrzeliśmy sobie w oczy i nic nie mówilismy.Cały czas trzymałem ją w obięciach.
Ona nie była zupełnie świadoma tego,że w piątek może jej tutaj nie być...
***
Czesc misiaki!!
Mam nadzieje,ze was nie zwiodlam ta czescia opowiadania z Harrym.
Napiszcie mi co myslicie.
Pozdrawiam was Vicky :D
5komentarzy-nowy imagin
niedziela, 13 kwietnia 2014
The Versatile Blogger Award i Libster Award
Za nominacje szaleńczo dziękujemy! To dla nas dużo znaczy zwłaszcza,że włożyłyśmy dużo pracy w bloga.
Do obu kategorii nominowała nas HEART z http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
The Versatile Blogger Award
Siedem faktów o Vicky:
1. Uwielbiam czytać!
2. Od niedawna mam królika który nazywa się Harold.
3. Obcięłam włosy.
4. Śpiewam pod prysznicem.
5. Jestem jedyną uczennicą w klasie która robi za dużo zadania domowego i dostaje za to opierdziel.
6. Kiedy usłyszałam Midnight Memories na 4fun tańczyłam w bieliźnie :P
7. Uwielbiam "Ojca Mateusza".
Siedem faktów o Paulinie:
2. Studiuję informatykę.
3. Mam długie włosy z których jestem dumna.
4. Mam młodszą siostrę.
5. Lepiej dogaduję się z facetami niż z dziewczynami.
6. Jestem uzależniona od słuchania muzyki.
7. Często niepotrzebnie unoszę się gniewem.
Libster Award
Pytania:
1.Co sądzisz o plotkach?
2.Znienawidzony przedmiot szkolny?Dlaczego?
3.Co cenisz w ludziach najbardziej?
4.Najbardziej szalona rzecz zrobiona w życiu?
5.Ulubiony serial?
6.Dzień z twojego życia którego nigdy nie zapomnisz.
7.Jakie masz zwierzątka?
8.Jesteś otwarta na nowe znajomości?
9.Co nosisz w kieszeniach?
10.Jakie są twoje plany na jutro?
11.Ostatnio obejrzany film?
Vicky:
1. Nie obchodzą mnie.
2. Francuski,bo trzeba się dużo uczyć.
3.Poczucie humoru.
4.Wyjście w krótkich spodenkach i bokserce na mróz z psem.
5.Pamiętniki wampirów i Teoria wielkiego podrywu.
6.Pierwszy napisany imagin.
7.Królik i pies.
8.Tak.
9.Telefon i kluczyki do szafki szkolnej.
10.Dożyć końca lekcji.
11. Nie pamiętam ale ostatni serial to "M jak miłość",a ze sportu to Igrzyska Olimpijskie.Kamil!!!!!
Paulina:
1. Były, są i będą. Spotykam się z nimi na uczelni, sama jestem obiektem plotek wraz z moim przyjacielem ale nie zwracam na nie uwagi.
2. Metody probabilistyczne i statystyka. Dla mojego roku była to masakra ponieważ wykładowcy nie umieli przekazywać wiedzy i lecieli szybko z materiałem.
3. Poczucie humoru, szczerość, wierność.
4. Samotny spacer po mieście, miałam wtedy coś koło 14 lat :p
5. "Na dobre i na złe", "Barwy szczęścia", "M jak miłość".
6. Dzień w którym poznałam mojego przyjaciela.
7. Rybki :p
8. Tak :D
9. Telefon.
10. Napisanie rozdziału na bloga ;) I leniuchowanie, trzeba wykorzystać tydzień wolnego :D
11. "Thor: Mroczny Świat"
Nasze pytania:
1. Masz jakąś fobię?
2. Masz jakieś pasje?
3. Należysz do jakiegoś fandomu?
4. Jaka była najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś?
5. Ile ciastek potrafisz zjeść na raz?
6. Lubisz nową dziewczynę Liam'a?
7.Tenisówki czy sandały na wiosnę?
8. Lubisz czytać książki czy wolisz czekać na film ?
9. Od jakiego czasu jesteś Directioner?
10. Za co lubisz One Direction?
11. Jakiej muzyki lubisz słuchać?
12. Jesteś optymistką, pesymistką czy realistką?
12. Jesteś optymistką, pesymistką czy realistką?
Lista nominowanych zostanie niedługo dodana.
wtorek, 8 kwietnia 2014
Louis cz.3
Perspektywa Louis'a
[T.I] w ogóle się do mnie nie odzywa. Jest mi przykro z tego powodu bo chciałbym z nią pogadać, być bliżej niej. Siedzę koło niej ale mam wrażenie jakby była kilometry ode mnie. Postanowiłem napisać do niej wiadomość na karteczce a ona w międzyczasie nagle się na mnie osunęła. W mojej głowie natychmiast pojawiła się myśl, że muszę ją zawieźć do szpitala żeby sprawdzili czy jest zdrowa. Tak więc wziąłem ją na ręce i wyszedłem z sali. Jako, że 15 minut od uczelni znajdował się szpital postanowiłem ją tam zanieść.
TRZY GODZINY PÓŹNIEJ
Siedzę tu już długo i nic nie wiadomo. Boję się, że [T.I] może być na coś chora i dlatego nie chcą mi nic powiedzieć. Doszedłem do wniosku, że jak oni ie chcą sami nic mi przekazać to sam się dowiem co się dzieje z moją przyjaciółką. Po 15 minutach dowiedziałem się od pielęgniarki w której sali dziewczyna leży tak więc nie czekając dłużej udałem się do niej. Zdziwił mnie trochę fakt, że znajduje się ona na oddziale ginekologicznym. Chwilę później znajdowałem się przy jej łóżku. Tak słodko sobie spała. Zachwycanie się takim widokiem przerwał mi lekarz.
- Pan jest kimś z rodziny? - zadał pytanie
- Jestem jej chłopakiem. - musiałem troszkę nagiąć prawdę
- Pani [T.I] jest w drugim miesiącu ciąży. Podczas badania odkryliśmy, że została zgwałcona. - w tym momencie myślałem, że będę szczękę z ziemi zbierać. - To omdlenie nie było groźne. Ale proszę o nią dbać.
- Dobrze, dziękuję.
Po wyjściu lekarza opadłem na krzesło obok łóżka dziewczyny i próbowałem pozbierać myśli. Moja [T.I] będzie mamą i jakiś bydlak tak ją skrzywdził. Znajdę go i zatłukę jak psa obiecałem sobie.
- Louis, co ja tu robię? - usłyszałem cichy głosik
- Zemdlałaś na zajęciach i Cię przyniosłem do szpitala.
- Dziękuję.
- [T.I], mam do Ciebie pytanie. Co się stało około dwa miesiąca temu?
- Co masz na myśli? - zdziwiła się
- Lekarz mi powiedział, że ktoś Cię bardzo skrzywdził. - po moich słowach dziewczyna się rozpłakała
- Dwa dni po tym nieszczęsnym weselu poszłam na imprezę żeby się odstresować. Tam go poznałam. Poszliśmy do niego. Chciałam tylko się u niego przespać żeby nie wracać do pustego domu. A on mnie zgwałcił.
- Maleństwo moje. - powiedziałem i przytuliłem dziewczynę.
- Czy ja jestem w ciąży? - zapytała po chwili
- Tak. I on nic się nie martw. Ja się Tobą i maleństwem zajmę.
- Nie, Louis, nie musisz. Poradzę sobie.
- Ale chcę. Proszę Cię, pozwól mi być przy Tobie.
- Dobrze. Dziękuję.
Po chwili w sali pojawił się lekarz, który poinformował [T.I] o badaniach, które musi zrobić i dał jej wypis ze szpitala. Zawiozłem ją do mnie do mieszkania. Zaniosłem do łóżka żeby sobie odpoczęła a sam udałem się na zakupy żeby przygotować dla dziewczyny zdrowy obiad. Gdy wróciłem stała ona przy lodówce i szukała jakiegoś jedzenia.
- Nic tam nie znajdziesz. - zawołałem z przedpokoju
- Ale ja jestem głodna.
- Siadaj, za chwilę zrobię Ci kanapki.
- To ja Ci pomogę.
- Nie, masz odpoczywać.
- A właśnie, że nie będę nigdzie szła. I z ciężarną się proszę nie wykłócać.
- Tak, no to zastosuję inną broń. - powiedziałem i zacząłem ją łaskotać
- Przestań...błagam...już nie mogę. - prosiła już po chwili
- Przestanę jak dasz mi buziaka.
- Niedoczekanie Twoje. - powiedziała
- To muszę dalej Cię łaskotać. - na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek
- No dobrze. - przybliżyła się i pocałowała mnie w policzek. - Zadowolony?
- Bardzo. A teraz siadaj na tyłku a za chwilę dostaniesz kanapki.
- Ok, tylko szybciej może trochę je rób.
Za 5 minut podałem jej talerz pełen kolorowych i zdrowych kanapek.
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Udało mi się, osiągnąłem swój cel. [T.I] i ja jesteśmy parą. Maleństwo rozwija się bardzo dobrze. Już ustaliliśmy, że ja będę podany jako ojciec co bardzo mnie ucieszyło ponieważ wróży to, iż uda mi się stworzyć szczęśliwą rodzinę z moją dziewczyną.
OSIEM MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Nasza córeczka ma już trzy miesiące. Rośnie jak na drożdżach. I jest idealną kopią [T.I]. Ma jej oczy, usta, nosek. A za dwa miesiące ja i jej mama będziemy małżeństwem. Wszystko się poukładało lepiej niż sobie to planowałem i wyobrażałem. Spotkało mnie wielkie szczęście. U mojego boku jest kobieta, którą bardzo kocham i mamy dziecko, które uważa, że ja jestem jego tatą. Może kiedyś powiemy jej jaka jest prawda ale nie chcemy na razie niszczyć swojego szczęścia.
I jak się Wam podoba takie zakończenie?
Przyznaję się, że to zepsułam trochę ale i tak mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Pozdrawiam <33
4 Wasze komentarze = nowy imagin
piątek, 4 kwietnia 2014
Harry cz.2
-Zostaniesz ze
mną?
Konsteneracja
która pojawiła się na jego poranionej twarzy przez moment zaparła mi dech w
piersi.Serce waliło jak oszalałe ale nie potrafiłam wziąć oddechu dopóki
chłopak nie westchną i odwrócił się w stronę rozświetlonego salonu.
-Pod
warunkiem...,że nie będziesz zadawała
pytań.-Równie dobrze mógłby mi zakazać w ogóle się odzywać ale i tak bym go nie
posłuchała.Chciałam dowiedzieć się dlaczego ich powstrzymał.Chciałam dowiedzieć
się wszystkiego co pomagało by mi choć w kilku procentach zrozumieć dlaczego akurat
ja.
Po paru
sekundach doszło do mnie,że przez cały ten czas patrzałam w jego
zielone,intensywne tęczówki w których widziałam rozbawienie ale też strach za
każdym razem gdy z klatki schodowej dochodziły jakieś głosy.
Skinęłam po
czym opuściłam głowę i niezdarnym ruchem ręki zahaczając rękawem o klamkę
zaprosiłam chłopaka znów do salonu.
Harry spojrzał
na mnie badawczo po raz ostatni po czym znów się odwrócił.Usiadł na kanapie w
salonie uprzednio spojrzawszy przez nie zasłonięte okno.
Niesforna szopa
brązowych loków na jego głowie odstawała na wszystkie strony ale on sam nie
zdawał przejmować się swoim wyglądem.Faktem było,że gdy opatrzyłam jego rany
nawet nie dotknął twarzy aby sprawdzić czy na przykład nos jest na swoim
miejscu.Ubranie miał podarte i dziurawe w kilku miejscach.Ubłocone nogawki
spodni lekko zabrudziły moją kanapę w odcieniu pistacji.
Zastanawiałam
się jak to możliwe,że taki chłopak jak on zadawał się z takimi ludźmi jak
tamci.Życie nie było mu miłe?Był jednym z tych buntowników którzy uciekli z
domu,bo rodzice zakazali przychodzić mu o półcnocy?
Weszłam do
salon i oparłam się o kwiecisty fotel.Harry spojrzał na mnie przelotnie po czym
pomasował się po sinym karku.
Pokręciłam
głową wyrzucając z głowy myśli które nie powinny były się tam pojawić.
-Pewnie chcesz
wziąć prysznic?-Zapytałam patrząc w stronę białych drzwi łazienki.Harry kiwnął
głową.Uśmiechnęłam się do niego i poszłam przy szykować jakieś czyste ręczniki.
Wyjęłam z
szafki pod umywalką parę granatowych ręczników i starannie ułożyłam je na
automacie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.Miałam wrażenie nie znam samej
siebie.Włosy miałam poszarpane,makijaż rozmyty,a z wargi odstawała bańka
zaschniętej krwi.Z pod krótkiego rękawa wystawało kilka świeżych zadrapań.Po za
tym koszulka była podziurawiona,a dekolt za bardzo rozdarty.
Wzięłam
szczotkę do włosów do ręki i zaczęłam szczotkować.Zimną wodą obmyłam ręce i w
miejscach gdzie krew znów zaczęła płynąć nakleiłam białe plastry.Na szczęście
nie było ich zbyt wiele.
Umyłam
zaczerwienione oczy które zapiekły gdy mydło dostało się pod
powieki.Podskoczyłam wystraszona gdy usłyszałam kaszel Harry'ego.
Chłopak oparł
się o framugę drzwi jedną ręką obejmował swój brzuch,a drugą zaciskał w
pięść.Widziałam jak żyła skacze na jego nadgarstku.Patrzał na mnie przygryzając
dolną wargę.Wyglądał bardzo seksownie chociaż nie chciałam tak o nim myśleć.
-Możesz się wykąpać
i...przepraszam,że to tyle zajęło...-Powiedziałam próbując nie patrzeć na
chłopaka.Robił to specjalnie?Czemu wyglądał ja chodzący ideał w rozdartych
ubraniach i znów zakrwawionej twarzy?
Po moich
plecach kolejny raz w ciągu godziny choć myślałam,że minęły wieki odkąd
poprosiłam go aby został,przeszedł mnie miły ale zupełnie nie na miejscu
dreszcz.Nie powinnam tak na niego reagować.
Otworzyłam
usta.Uznałam,że to będzie dobry czas na zadanie mu pytań.Był zmęczony i na
pewno skory do rozmów tylko abym po tem dała mu spokój.Ale nie mogłam wypytywać
go o rzeczy o których za równo ja jak i on nie chcieliśmy na razie mówić.Nadal
widziałam w jego oczach ten sam strach jaki pojawiał się gdy słyszał głosy
dochodzące z klatki schodowej.
Zamknęłam usta
i wyszłam z łazienki starając się nie dotknąć chłopaka przy przechodzeniu
jednak los chciał inaczej.Harry złapał moją ciepłą dłoń i przyciągnął do
siebie.Zadrżałam gdy uśmiechnął się do mnie nieśmiało.Nasze nosy niemalże się
stykały.Czułam jego oddech na swoich piekących od gorąca i emocji
policzkach.Harry musnął moje ramię opuszkami palców.W miejscu gdzie jego palce
dotknęły mojej skóry pojawiła się gęsia skórka.Przykleił koniec białego plastra
z powrotem do mojego ramienia.
Bicie mojego
serca drastycznie pyśpieszyło gdy przytknął swoje gorące malinowe usta do
mojego policzka.Zacisnęłam dłonie na obu bicepsach chłopaka gniotąc jego
koszulkę jeszcze bardziej.Z moich ust wyrwało się ciche westchnięcie.
Gdybym mogła
zatrzymać czas na chwilę,a później wracać do tej chwili robiłabym to cały
czas.Tylko aby jeszcze na moment poczuć ciepło jego ciała.Poczuć miękkie usta
na policzku.Poczuć dotyk na skórze.
Dlaczego od
chwili gdy zobaczyłam go leżącego na asfalcie nie mogłam wyrzucić z głowy myśli
co by było gdyby nie był tym kim jest?Gdyby nie był bandytą?Co by się stało
gdyby nie ruszyło go sumienie?Znałam odpowiedź tylko na jedno pytanie.Gdyby nie
ruszyło go sumienie teraz by mnie tu nie było.Powinnam być mu wdzięczna?
Dlaczego tak
desperacko pragnęłam aby był blisko mnie?
Poczułam się
dziwnie siedząc w salonie na kanapie i szykując mu czyste posłanie wiedząc,że jest
za ścianą i bierze prysznic.Chciałam znów móc go przytulić.Słyszałam jak nuci
piosenkę.Co chwilę z łazienki dochodził mnie odgłos jego kaszlu.
Zasłoniłam okna
i dwa razy sprawdziłam czy drzwi wejściowe i balkonowe są zamknięte.Może
powinnam za inwestować w drzwi anty włamaniowe?
Przekręcał
właśnie kluczyk gdy znów usłyszałam kaszel dochodzący już nie z łazienki.Harry
stał w spodniach,a krople wody spływały po jego nieprzesadnie umięśnionym
torsie.Teraz w całej okazałości mogłam zobaczyć tatuaże zdobiące jego ciało.Nie
wyglądał ale...miał ich sporo.
-Seventeen
black?-Spytałam zaciekawiona patrząc na jeden z tatuaży.Harry zaśmiał się pod
nosem i ręcznikiem przesuszył loki.Wyglądał tak seksownie...
-Obiecałaś,że
nie będziesz zadawała pytań.-Zauważył patrząc na mnie rozbawiony.W jego oczach
tańczyły iskierki.Chłopak spojrzał na pościeloną kanapę i lekko się zarumienił.
-Niczego nie
obiecywałam.Zgodziłam się tylko nie zadawać pytań dotyczących twoich przyjaciół
jak mniemam.-Odpowiedziałam dokładnie obserwując grymas który sekundę temu
pojawił się na twarzy Harry'ego.Usiadł na kanapie z westchnięciem.Wbił wzrok w
swoje nagie stopy.
-To nie są moi
przyjaciele ale...ale jesteś ostatnią osobą której chciałbym się zwierzyć.-Ton
jego głosu zmienił się diametralnie.Teraz ociekał arogancją tak jak śmiech
Thomasa który go pobił.
Przełknęłam
głośno ślinę.Sposób w jaki to powiedział zabolał i gdzieś głęboko upewnił
mnie,że może Harry nie rożni się tak bardzo od tamtej grupki?
Przeszłam przez
salon.Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka.Nadal gapił się na swoje stopy.
Poszłam do
zaparowanej łazienki i wzięłam zimny prysznic.Zmyłam z siebie wszystko.Lodowata
woda mieszała się ze słonymi łzami.Miałam ochotę zaczać krzyczeć ze złości ale
później chciałam pójść do salonu i przeprosić Harry'ego sama nie wiem za co.Za
to,że nie dotrzymałam bietnicy której nawet nie złożyłam.Miałam prawo wiedzieć.
Z takim
postanowieniem wyszłam z łazienki.W salonie było ciemno.Zacisnęłam pięści i
zęby.Jesteś tutaj bezpieczna.-pomyślałam.
Koc w szkocką
kratę unosił się i upadał.Harry oddeychał spokojnie.Przez szczeliny w zasłonach
do pokoju wpadało trochę światła z ulicy.
Harry miał tak
błogą minę jakby nic go teraz nie obchodziło.Nie miałam serca być na niego
wściekła...
Porozmawiam z
nim rano.-Szepnęłam sama do siebie i wyszłam z salonu.
Cześć!
Kolejna część
Harry'ego.Nie mam pojęci akiedy dodam następną,bo własnie pracuję nad Zaynem.
Następny jak
będzie 5 KOMENTARZY!!
Pozdrawiam
Vicky :D
sobota, 29 marca 2014
Harry cz.1
Zimny pot oblał moje ciało.Okropny dreszcz który przeszedł mnie na wzkroś zaalarmował wszystkie moje instynkty o zbliżającym się niebezpieczeństwie.Chyba w tej chwili powinnam zacząć krzyczeć na całe gardło ale za miast tego zacisnęłam dłonie w pięści i byłam gotowa zaprezentować wszystko czego nauczyłam się na zajęciach z samoobrony za które zapłacił ojciec.Przynajmniej gdy wrócę do domu cała i zdrowa powie,że pierwszy raz w życiu zainwestował we mnie i nie pożałował.
Byłam gotowa uderzyć...
Któryś z sześciu chłopców w kapturach roześmiał się głośno.Ten śmiech ociekał arogancją i pewnością siebie.Przeważał nad wszystkimi innymi.Chłopak wyszedł do przodu.Reszta cofnęła się jak na alarm.Wyglądali jak stado,a ten wysoki był alfą którego słuchali się wszyscy.
Światło z najbliższej latarni rozświetliło jego twarz.Na prawym policzku widniała świeża rana która nieco krwawiła.Jego niebieskie oczy zmieżyły mnie od stóp do głów,a na ustach pojawił się obrzydliwy uśmiech.
Wiedziałam,że teraz już nie ma innego wyjścia.To już koniec.
Przełknęłam głośno ślinę.Cała determinacja uleciała ze mnie jak powietrze z balonika.
-Nie zbliżaj się.-Ostrzegłam drżącym głosem.Chłopak pokręcił głową pokonując dystans między nami.W ostatniej chwili cofnęłam się o parę kroków.
-Thomas są inne...-Zachrypnięty głos któregoś z chłopaków z tyłu sprawił,że pomyślałam o nadziei.Thomas odwrócił się do tyłu.Sposób w jaki to zrobił,jak szybko się odwrócił poczułam gniew który bił od niego jak żar.
-Coś ty powiedział?!-Krzyknął.Odwrócił się ode mnie i szybkim krokiem ruszył w stronę swojej bandy która odsunęła się tak aby Thomas mógł trafić tylko do tego który mu się sprzeciwił.
To twoja szansa.-Zabrzmiał głosik w mojej głowie.Nie zwracałam uwagi na krzyki.Wzięłam nogi za pas i ominęłam napastników.Przed oczami mignął mi obraz jak Thomas bił tamtego.On nawet się nie ruszył.
Szybko wyrzuciłam ten obraz z głowy i biegłam ile sił w nogach.Znalazłam się na głównej ulicy Londynu zachodniego.
Schowałam się w jednej z klatek schodowych gdy uszłyszałam zdenerwowane głosy niedoszłych gwałcicieli.
Wstrzymałam oddech gedy przeszli obok mnie w zalanej ciemnością chowającej się w klatce schodowej.
Wyszłam w światło latarni pewna,że nigdzie ich nie ma.Wolnym krokiem ruszyłam w dobrze znaną mi stronę domu.Serce nadal biło mocno w mojej piersi.
Przeszłam na druga stronę ulicy i starałam się nie patrzeć w strone ciemnej uliczki ale coś kazało mi spojrzeć.Na ziemi rozciągał się cień.Pisnęłam ale od razu zatkałam sobie usta.Przebiegłam przez ulicę i padłam na kolana przy ledwo żywym chłopaku.
Zsunęłam jego kaptur,a burza loków wypadła na mokry asfalt.Jego twarz była zalana krwią.Leżał zgięty w pół i cicho pokasływał. Z nosa ciekł czerwony płyn.
-Dasz radę wstać?-Zapytałam patrząc na chłopaka.Rozejrzałam się gorączkowo za pomocą ale skoro wcześniej nikogo tu nie było to czemu teraz miałoby być inaczej?
Jedynymi ludźmi którzy mogli tu znów zawitać byli ci którzy go tak urządzili.Ostrożnie pomogłam wstać lokowatemu.Chłopak złapał się za żebra i syknął z bólu.Wyszliśmy z uliczki.Sprawidziłam swoją kieszeń czy aby na pewno są w niej kluczyki mojego mieszkania.Odetchnęłam z ulgą.
Eskortowałam mojego wybawiciela który szedł powoli robiąc małe kroczki.Łzy ciekły po moich policzkach.Nie wiedziałam dlaczego.
Ogromny,wysoki blok niczym fatamorgana rozciągnał się przed nami i miałam ogromną nadzieję,że to nie złudzenie.Byłam zmęczona podobnie jak chłopak.
Z trudnościami wciągnęłam go na czwarte piętro.Zła,że na windzie wisiała karta z napisem "Przepraszamy,winda nie działa." otworzyłam drzwi.Zapaliłam światło w salonie i położyłam lokowatego na kanapie.Wyjęłam z szafki apteczkę.Zboczyłam gazik zimną wodą i zmyłam zaschniętą już krew z jego twarzy.Spirytusem ostrożnie zdezynfekowałam jego rany.Chłopak ściągnął brwi i otworzył oczy.Gwałtownie podniósł się z kanapy i zajęczał z bólu.
Odskoczyłam wystraszona.
Lokowaty rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu,a później jego wzrok padł na mnie.
Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.Jego wzrok padł na moje usta,a na moje policzki zapiekły pod wpływem gorąca które mnie ogarnęło.
Cały zdrowy rozsądek wyleciał jednym uchem,a pragnienie wpadło drugim i już tam zostało.
-Jestem [t.i].-Przedstawiłam się drżącym z emocji głosem.
-Harry.-Chrypnął chłopak.Pomasował żebra i znów zasyczał.-Nic ci nie zrobili?-Zapytał Harry z czułością w głosie.Miałam wrażenie,że ten chłopak nie pasował do reszty bandziorów z którymi się zadawał.
Nie mogłam mysleć o nim jak o bandycie.Próbowałam pochamować myśl o tym,że mogłabym poczuć jego usta na swoich.Miał zamiar mnie skrzywidzić.
Podniosłam wodę utlenioną z ziemi i wacik które mi wypadł.Zbliżyłam się do chłopaka i na moment spojrzałm w jego pełne zielone oczy.Zrobił to samo.Koniuszkiem języka zwilżył swoje malinowe osta.Spuściłam głowę.Westchnęłam.
-Dziękuję.-Szepnęłam.-Za pomoc.
Łzy napłynęły mi do oczu.Nie chciałam wracać do tamtego wydarzenia.Demony z czasów dzieciństwa powróciły.Banie się ciemności i potworów to jedno,a znalezienie się w ciemności i spotkanie potworów to drugie.
Opatrzyłam rany Harry'ego i zaniosłam apteczkę do kuchni.Spojrzałam w zlany ciemnością korytarz.Bałam się,że za chwilę wyskoczą.
Zaparzyłam herbaty.Parząc swoje palce zaniosłam dwa kubki do salonu i postawiłam je na stole.Harry wziął jeden kubek niepwnie do ręki i upił łyka parującej cieczy.
Siedzieliśmy w ciszy.Słyszałam szumy ulicy dochodzące zza okna.Słyszałam jak sąsiedzi bawią się na górze.Slyszałam jak ludzie chodzą po klatce schodowej.
-Pójdę już.-Głos Harry'ego rozbrzmiał w mojej głwowie i przywrócił mnie na ziemię.Skinęłam głową.Wstałam i odprowadziłam chłopaka do drzwi.Otworzyłam je ale od razu je zamknęłam.
Zaczęłam zastanwiać się czy z moją głową wszystko dobrze.Ogromny strach objął mnie w swoje szpony gdy otworzyłam te drzwi.Było ciemno.Oaza spokoju i bezpieczeństwa gdy były zamknięte.
Słowa same ze mnie wypłynęły.Ruszałam ustami ale myślałam sercem nie głową.
-Zostaniesz ze mną?
Cześć wam!
Chciałam wam powiedzieć,że Crazy odeszła z bloga.Często nie dochodziłyśmy do porozumień i to nie miało sensu.Oczywiście nie będę wchodziła w szczegóły.Jest tam po części przykro ale trzeba prowadzić bloga dalej.
Mam nadzieję,że Harry przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam was Vicky :D
5 komentarzy==nowy imagin
wtorek, 25 marca 2014
Louis cz.2
Jest to kontynuacja tego imagina. Zainspirowała mnie do tego jedna z moich czytelniczek.
Dla Darcy Styles
Perspektywa Louis'a
Minęły już dwa tygodnie a [T.I] się nie odzywa do mnie. Martwi mnie to ponieważ wiem, że to przeze mnie. To ja zniszczyłem naszą relację. A to wszystko z powodu głupich uczuć. Brakuje mi jej uśmiechu, jej zapachu, jej obecności.
"Tęsknie za Tobą, Odezwij się, proszę. Martwię się." wysłałem kolejnego sms-a do dziewczyny.
Czasami mam wrażenie, że mi na niej zależy. I to nie tak jak na przyjaciółce. Z tą myślą poszedłem spać aby nie rozmyślać tyle o tym co zniszczyłem. Jednak nie udało mi się to ponieważ po raz kolejny śniła mi się sytuacja sprzed 14 dni. Z tego koszmaru wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Proszę. - powiedziałem jeszcze zaspany
- Nie pisz tyle do mnie. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać.
- Proszę Cię tylko o spotkanie. Muszę Ci coś powiedzieć. Jeżeli nie będziesz chciała mnie więcej widzieć dostosuje się do tego.
- Dobrze. Pasuje Ci dziś o 19:00 w tej restauracji koło mojego domu?
- Tak, oczywiście. Do zobaczenia. - rozłączyłem się
Zgodziła się ze mną spotkać. Udało się. Tak bardzo się cieszę. Byłem jak w amoku. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to może być nasze ostatnie spotkanie. I mój humor uległ zmianie. Smutek zastąpił euforię. I w takim nastroju zacząłem się szykować na to co czeka mnie za 3 godziny. Ubrałem się w bluzę, która podobała się [T.I] oraz czarne, dopasowane spodnie. Spryskałem się perfumami, które ona uwielbiała. Wszystko dla Ciebie skarbie pomyślałem. Godzinę przed spotkaniem opuściłem aby dotrzeć na czas oraz kupić dla dziewczyny kwiaty. W kwiaciarni nie mogłem się zdecydować jaki bukiet będzie najlepszy. W końcu podjąłem decyzję. Wybrałem pomarańczowego gerbera ponieważ według mnie pasował on do [T.I]. Po 30 minutach dotarłem na miejsce spotkania. 5 minut później zjawiła się ona, moja koleżanka piękna jak zawsze.
- Cześć, dziękuję, że zgodziłaś się na to spotkanie. - rozpocząłęm
- Nie wysilaj się. O czym chciałeś mi powiedzieć?
- To trochę skomplikowane. - przypomniałem sobie o kwiatku. - Proszę, to dla Ciebie.
- Mów, ja mam czas. I nie potrzebnie wydawałeś pieniądze.
- Po tygodniu Twojego milczenia dotarło do mnie, że tęsknię za Tobą, brakuje mi Cię. Nawet mi się śniłaś.
- No dobrze, ale co to ma do rzeczy bo nie za bardzo rozumiem?
- Dopiero po tym co się stało uświadomiłem sobie bardzo ważną rzecz. Zależy mi na Tobie [T.I].
- I tak nagle to do Ciebie dotarło? Dziwne trochę.
- Wiem, że źle zrobiłem. Ale kiedy wyznałaś mi swoją miłość nie byłem pewny swoich uczuć. Ale teraz jestem już pewien. Kocham Cię i to się nie zmieni.
- I ja mam Ci w to uwierzyć, tak?
- No tak. Proszę Cię, daj mi szansę żebym mógł Ci udowodnić, iż to prawda.
- Pod jednym warunkiem się zgodzę.
- Jakim?
- Jeżeli to nie wyjdzie to znikasz na zawsze z mojego życia.
- Dobrze, obiecuję.
- Zapamiętaj to sobie. A ja muszę już iść bo późno się zrobiło.
- Nie możesz zostać jeszcze chwilę? - chciałem ją zatrzymać jak najdłużej
- Nie mogę. Do zobaczenia jutro na zajęciach.
- Pa.
Perspektywa [T.I]
Mam teraz mętlik w głowie. Co on chce mi udowodnić. Przecież mówił, że mnie nie kocha. To może chce mnie tylko bardziej pogrążyć, znowu rozkochać w sobie a potem zranić po raz drugi. Ale już trudno. Nie złamię danej obietnicy z powodu swoich wątpliwości. A już jutro zmierzę się z tym udowadnianiem Louis'a.
NASTĘPNEGO DNIA
Wstałam jak zwykle o 6 i zaczęłam się szykować na zajęcia. Lecz nie zdążyłam zaparzyć sobie nawet kawy ponieważ przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Zgadnijcie kto w nich stał. Choć pewnie się domyślacie. Przede mną stała osoba, która chce mi coś udowodnić.
- Popieprzyło Cię do końca? - zapytałam
- Nie. Tylko przyniosłem Ci śniadanie. - zaczął się panoszyć w mojej kuchni jak u siebie w domu - Smacznego. - dodał podając mi croissant'a z filiżanką kawy.
- Dziękuję, dobre było.
- To teraz zmykaj się ubierać i robić to wszystko co dziewczyny robią a ja tu poczekam.
- Tylko niczego nie zniszcz. Wystarczająco dużo już nabroiłeś w moim życiu.
- Będę grzeczny jak aniołek. Pooglądam sobie telewizję.
DWADZIEŚCIA MINUT PÓŹNIEJ
Schodzę gotowa do wyjścia na dół a Louis śpi na sofie. Słodko śpisz pomyślałam. Lecz wygoniłam szybko tą myśl z głowy i zabrałam się za budzenie chłopaka.
- Lou, wstawaj. Musimy już iść. - mówiłam do niego. Po chwili się przebudził.
- Masz bardzo wygodną sofę. - śmiał się - Mojemu zgrabnemu tyłeczkowi dobrze się siedziało.
- Idź już Ty zgrabna dupciu bo się spóźnimy. - poganiałam go zabierając torebkę i klucze ze stolika w przedpokoju.
- Damy przodem. - zaprezentował swoje białe ząbki - I daj to. - dodał wskazując na moją torebkę - Nie będziesz dźwigać.
- Ale to nie jest ciężkie.
- Możesz nie dyskutować i utrudniać mi mojego zadania?
- Ok, już nic nie mówię.
I w ciszy dotarliśmy na uczelnię.
Jak podoba się Wam druga część? Jak myślicie co stanie się dalej?
Przewiduję jeszcze jedną część, w której okaże się czy Louis ma dar przekonywania i czy [T.I] będzie w stanie ponownie mu zaufać.
Pozdrawiam <33
Dla Darcy Styles
Perspektywa Louis'a
Minęły już dwa tygodnie a [T.I] się nie odzywa do mnie. Martwi mnie to ponieważ wiem, że to przeze mnie. To ja zniszczyłem naszą relację. A to wszystko z powodu głupich uczuć. Brakuje mi jej uśmiechu, jej zapachu, jej obecności.
"Tęsknie za Tobą, Odezwij się, proszę. Martwię się." wysłałem kolejnego sms-a do dziewczyny.
Czasami mam wrażenie, że mi na niej zależy. I to nie tak jak na przyjaciółce. Z tą myślą poszedłem spać aby nie rozmyślać tyle o tym co zniszczyłem. Jednak nie udało mi się to ponieważ po raz kolejny śniła mi się sytuacja sprzed 14 dni. Z tego koszmaru wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Proszę. - powiedziałem jeszcze zaspany
- Nie pisz tyle do mnie. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać.
- Proszę Cię tylko o spotkanie. Muszę Ci coś powiedzieć. Jeżeli nie będziesz chciała mnie więcej widzieć dostosuje się do tego.
- Dobrze. Pasuje Ci dziś o 19:00 w tej restauracji koło mojego domu?
- Tak, oczywiście. Do zobaczenia. - rozłączyłem się
Zgodziła się ze mną spotkać. Udało się. Tak bardzo się cieszę. Byłem jak w amoku. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to może być nasze ostatnie spotkanie. I mój humor uległ zmianie. Smutek zastąpił euforię. I w takim nastroju zacząłem się szykować na to co czeka mnie za 3 godziny. Ubrałem się w bluzę, która podobała się [T.I] oraz czarne, dopasowane spodnie. Spryskałem się perfumami, które ona uwielbiała. Wszystko dla Ciebie skarbie pomyślałem. Godzinę przed spotkaniem opuściłem aby dotrzeć na czas oraz kupić dla dziewczyny kwiaty. W kwiaciarni nie mogłem się zdecydować jaki bukiet będzie najlepszy. W końcu podjąłem decyzję. Wybrałem pomarańczowego gerbera ponieważ według mnie pasował on do [T.I]. Po 30 minutach dotarłem na miejsce spotkania. 5 minut później zjawiła się ona, moja koleżanka piękna jak zawsze.
- Cześć, dziękuję, że zgodziłaś się na to spotkanie. - rozpocząłęm
- Nie wysilaj się. O czym chciałeś mi powiedzieć?
- To trochę skomplikowane. - przypomniałem sobie o kwiatku. - Proszę, to dla Ciebie.
- Mów, ja mam czas. I nie potrzebnie wydawałeś pieniądze.
- Po tygodniu Twojego milczenia dotarło do mnie, że tęsknię za Tobą, brakuje mi Cię. Nawet mi się śniłaś.
- No dobrze, ale co to ma do rzeczy bo nie za bardzo rozumiem?
- Dopiero po tym co się stało uświadomiłem sobie bardzo ważną rzecz. Zależy mi na Tobie [T.I].
- I tak nagle to do Ciebie dotarło? Dziwne trochę.
- Wiem, że źle zrobiłem. Ale kiedy wyznałaś mi swoją miłość nie byłem pewny swoich uczuć. Ale teraz jestem już pewien. Kocham Cię i to się nie zmieni.
- I ja mam Ci w to uwierzyć, tak?
- No tak. Proszę Cię, daj mi szansę żebym mógł Ci udowodnić, iż to prawda.
- Pod jednym warunkiem się zgodzę.
- Jakim?
- Jeżeli to nie wyjdzie to znikasz na zawsze z mojego życia.
- Dobrze, obiecuję.
- Zapamiętaj to sobie. A ja muszę już iść bo późno się zrobiło.
- Nie możesz zostać jeszcze chwilę? - chciałem ją zatrzymać jak najdłużej
- Nie mogę. Do zobaczenia jutro na zajęciach.
- Pa.
Perspektywa [T.I]
Mam teraz mętlik w głowie. Co on chce mi udowodnić. Przecież mówił, że mnie nie kocha. To może chce mnie tylko bardziej pogrążyć, znowu rozkochać w sobie a potem zranić po raz drugi. Ale już trudno. Nie złamię danej obietnicy z powodu swoich wątpliwości. A już jutro zmierzę się z tym udowadnianiem Louis'a.
NASTĘPNEGO DNIA
Wstałam jak zwykle o 6 i zaczęłam się szykować na zajęcia. Lecz nie zdążyłam zaparzyć sobie nawet kawy ponieważ przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Zgadnijcie kto w nich stał. Choć pewnie się domyślacie. Przede mną stała osoba, która chce mi coś udowodnić.
- Popieprzyło Cię do końca? - zapytałam
- Nie. Tylko przyniosłem Ci śniadanie. - zaczął się panoszyć w mojej kuchni jak u siebie w domu - Smacznego. - dodał podając mi croissant'a z filiżanką kawy.
- Dziękuję, dobre było.
- To teraz zmykaj się ubierać i robić to wszystko co dziewczyny robią a ja tu poczekam.
- Tylko niczego nie zniszcz. Wystarczająco dużo już nabroiłeś w moim życiu.
- Będę grzeczny jak aniołek. Pooglądam sobie telewizję.
DWADZIEŚCIA MINUT PÓŹNIEJ
Schodzę gotowa do wyjścia na dół a Louis śpi na sofie. Słodko śpisz pomyślałam. Lecz wygoniłam szybko tą myśl z głowy i zabrałam się za budzenie chłopaka.
- Lou, wstawaj. Musimy już iść. - mówiłam do niego. Po chwili się przebudził.
- Masz bardzo wygodną sofę. - śmiał się - Mojemu zgrabnemu tyłeczkowi dobrze się siedziało.
- Idź już Ty zgrabna dupciu bo się spóźnimy. - poganiałam go zabierając torebkę i klucze ze stolika w przedpokoju.
- Damy przodem. - zaprezentował swoje białe ząbki - I daj to. - dodał wskazując na moją torebkę - Nie będziesz dźwigać.
- Ale to nie jest ciężkie.
- Możesz nie dyskutować i utrudniać mi mojego zadania?
- Ok, już nic nie mówię.
I w ciszy dotarliśmy na uczelnię.
Jak podoba się Wam druga część? Jak myślicie co stanie się dalej?
Przewiduję jeszcze jedną część, w której okaże się czy Louis ma dar przekonywania i czy [T.I] będzie w stanie ponownie mu zaufać.
Pozdrawiam <33
poniedziałek, 24 marca 2014
Niall cz.2
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Może to wydawać się dziwne ale mieszkam z [T.I]. Sama mnie o to błagała. W końcu ustaliliśmy, że będę mieszkać z nią miesiąc i potem wrócę do swojego mieszkania. A ona w tym czasie nauczy się żyć sama, bez swojej rodziny. Widzę jak jej trudno. Mało je, prawie nie wychodzi z mieszkania, po nocach płacze myśląc, że ja o tym się nie dowiem. Lecz myli się. Wiem o wszystkim co się z nią dzieje. Przez ten czas udało mi się ją lepiej poznać i zaprzyjaźnić się więc dostrzegam każdą, nawet niewielką zmianę w jej nastroju. Dziś mam zostawić ją samą na cały dzień, taka była jej prośba. Obawiam się co zastanę po powrocie do domu ale spełnię jej prośbę.
- [T.I] tak jak się umawialiśmy ja wychodzę i wrócę wieczorem. Życzę Ci miłego dnia. I pamiętaj, że jakbyś coś potrzebowała ode mnie to dzwoń.
- Dobrze, dziękuję. I też Ci życzę miłego wieczoru. - usłyszałem i zamknąłem za sobą drzwi.
Co by tu zrobić z tak ładnym dniem? zacząłem się zastanawiać. Po chwili miałem już plan na cały dzień. Najpierw spacer po mieście, potem obiad w mojej ulubionej knajpie i spotkanie ze znajomymi, za którymi troszkę się stęskniłem.
Perspektywa [T.I]
Ciężko mi siedzieć samej w domu. Widziałam, że Niall potrzebuje odpoczynku ode mnie więc poprosiłam go aby wyszedł ale zaczynam teraz tego żałować. Nie mam do kogo się odezwać, dla kogo gotować. Najlepiej będzie jak prześpię ten dzień, tak jak większość czasu jak blondyn mieszka ze mną. Jest on wspaniałym przyjacielem ale nie chcę go martwić, bo pewnie ma swoje problemy. Po co miałby się przejmować taką dziewczyną jak ja. Pewnie teraz się świetnie bawi i nawet nie myśli jak mija mi dzień, co robię. No ale to jest mój przyjaciel i czego ja od niego wymagam. I tak dużo już poświęca.
WIECZOREM
Perspektywa Niall'a
Tak jak umówiłem się z moją przyjaciółką wróciłem do domu ciekawy jak minął jej dzień. Wołałem ją ale nie odpowiadała. Zmartwiło mnie to więc ruszyłem do jej sypialni, zapukałem, otworzyłem drzwi ale jej tam nie było. Gdy zamykałem drzwi usłyszałem jakiś szept. Udałem się więc do miejsca z którego się wydobywał czyli do łazienki. To co tam zastałem mnie przeraziło. Na ziemi siedziała [T.I] ściskając krwawiący nadgarstek. Byłem pewny, że się zraniła. Ale gdy przy niej kucnąłem zauważyłem żyletkę.
- [T.I] dlaczego to zrobiłaś?
- Bo po co mam żyć jak nie mam dla kogo?
- Ej, masz mnie. Jestem Twoim przyjacielem i na pewno brakowałoby mi Ciebie. - rozmawialiśmy a ja w trakcie opatrywałem jej rękę - I miałbym wyrzuty sumienia, iż pozwoliłem na to, że zrobiłaś taką głupotę. Teraz też będę je pewnie mieć bo gdybym był w domu to upilnowałbym Cię i nie zrobiłabyś takiej głupoty.
- Przepraszam i dziękuję. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
- Poradziłabyś sobie ale nie musisz bo masz mnie. Idź do salonu a ja tu posprzątam.
- Nie, ja to zrobię.
- Mam Cię zanieść czy zejdziesz sama?
- No już idę.
Posprzątałem pomieszczenie i dołączyłem do dziewczyny.
- Dobrze, dziękuję. I też Ci życzę miłego wieczoru. - usłyszałem i zamknąłem za sobą drzwi.
Co by tu zrobić z tak ładnym dniem? zacząłem się zastanawiać. Po chwili miałem już plan na cały dzień. Najpierw spacer po mieście, potem obiad w mojej ulubionej knajpie i spotkanie ze znajomymi, za którymi troszkę się stęskniłem.
Perspektywa [T.I]
Ciężko mi siedzieć samej w domu. Widziałam, że Niall potrzebuje odpoczynku ode mnie więc poprosiłam go aby wyszedł ale zaczynam teraz tego żałować. Nie mam do kogo się odezwać, dla kogo gotować. Najlepiej będzie jak prześpię ten dzień, tak jak większość czasu jak blondyn mieszka ze mną. Jest on wspaniałym przyjacielem ale nie chcę go martwić, bo pewnie ma swoje problemy. Po co miałby się przejmować taką dziewczyną jak ja. Pewnie teraz się świetnie bawi i nawet nie myśli jak mija mi dzień, co robię. No ale to jest mój przyjaciel i czego ja od niego wymagam. I tak dużo już poświęca.
WIECZOREM
Perspektywa Niall'a
Tak jak umówiłem się z moją przyjaciółką wróciłem do domu ciekawy jak minął jej dzień. Wołałem ją ale nie odpowiadała. Zmartwiło mnie to więc ruszyłem do jej sypialni, zapukałem, otworzyłem drzwi ale jej tam nie było. Gdy zamykałem drzwi usłyszałem jakiś szept. Udałem się więc do miejsca z którego się wydobywał czyli do łazienki. To co tam zastałem mnie przeraziło. Na ziemi siedziała [T.I] ściskając krwawiący nadgarstek. Byłem pewny, że się zraniła. Ale gdy przy niej kucnąłem zauważyłem żyletkę.
- [T.I] dlaczego to zrobiłaś?
- Bo po co mam żyć jak nie mam dla kogo?
- Ej, masz mnie. Jestem Twoim przyjacielem i na pewno brakowałoby mi Ciebie. - rozmawialiśmy a ja w trakcie opatrywałem jej rękę - I miałbym wyrzuty sumienia, iż pozwoliłem na to, że zrobiłaś taką głupotę. Teraz też będę je pewnie mieć bo gdybym był w domu to upilnowałbym Cię i nie zrobiłabyś takiej głupoty.
- Przepraszam i dziękuję. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
- Poradziłabyś sobie ale nie musisz bo masz mnie. Idź do salonu a ja tu posprzątam.
- Nie, ja to zrobię.
- Mam Cię zanieść czy zejdziesz sama?
- No już idę.
Posprzątałem pomieszczenie i dołączyłem do dziewczyny.
- Powiedz mi, jak ja mam się stąd wyprowadzić za dwa tygodnie jak Ty podczas chwilowej mojej nieobecności robisz takie głupoty?
- To jak nie chcesz to nie musisz się wyprowadzać. Możesz tu mieszkać na takich regułach jak teraz czyli jesteśmy przyjaciółmi, wspieramy się ale nie wchodzimy z butami w swoje życia. Co Ty na to?
- Muszę to przemyśleć. Jak już podejmę decyzję to będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Nadal mieszkam z [T.I]. Czuję się tu już jak u siebie w domu. Pomagam jej i mam na nią oko. Mam pewność, że nie zrobi nic nieodpowiedzialnego. A z resztą ma już dla kogo żyć więc nie muszę się tak o nią martwić i sam mogę poszukać osoby, z którą będę spędzał większość wolnego czasu.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale zwaliło mi się na głowę dużo obowiązków, Studia, prawo jazdy, ciężka sytuacja w domu... Ale to mnie nie tłumaczy, Jest mi głupio, że tak Wam opuściłam i postaram się teraz dodawać minimum jednego imagina w tygodniu. No i mam nadzieję, że takie zakończenie imagina przypadło Wam do gustu.
- To jak nie chcesz to nie musisz się wyprowadzać. Możesz tu mieszkać na takich regułach jak teraz czyli jesteśmy przyjaciółmi, wspieramy się ale nie wchodzimy z butami w swoje życia. Co Ty na to?
- Muszę to przemyśleć. Jak już podejmę decyzję to będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Nadal mieszkam z [T.I]. Czuję się tu już jak u siebie w domu. Pomagam jej i mam na nią oko. Mam pewność, że nie zrobi nic nieodpowiedzialnego. A z resztą ma już dla kogo żyć więc nie muszę się tak o nią martwić i sam mogę poszukać osoby, z którą będę spędzał większość wolnego czasu.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale zwaliło mi się na głowę dużo obowiązków, Studia, prawo jazdy, ciężka sytuacja w domu... Ale to mnie nie tłumaczy, Jest mi głupio, że tak Wam opuściłam i postaram się teraz dodawać minimum jednego imagina w tygodniu. No i mam nadzieję, że takie zakończenie imagina przypadło Wam do gustu.
środa, 19 marca 2014
Harry
Imagin z Harrym napisany w godzinę.Dostałam napadu weny i mam nadzieję,że wam się spodoba.
Dziękujemy za wasze komentarze.
P.S Już środa,byle do piątku!
Dziękujemy za wasze komentarze.
P.S Już środa,byle do piątku!
Patrzyłem w jej brązowe oczy i nie myślałem o niczym innym tylko aby choć na moment poczuć jej smak ust na swoich. Chciałem zakręcić pasmo jej grubych,ciemnych włosów i szepnąć do ucha ile dla mnie znaczy.
Zamiast tego znów siedziałem w jej pokoju.Miękkie łóżko uginało się pod naszym ciężarem.Puszysty koc muskał nasze stopy i mimo tego,że siedzieliśmy tak blisko siebie czułem,że dzielą nas kilometry nieskończonej przyjaźni która nie prowadzi do niczego.
Nasza rozmowa jak zwykle zmierzała w każdym kierunku oprócz tego którego chciałem.Prace domowe, plotki,deser...
-Harry...muszę wyprowadzić Alfreda.Chyba chce mu się siku.-Jej cichy głos rozszedł się w moich u szach jak dzwon.Spojrzeliśmy na kundla z czarną łatą na jednym oku który merdał ogonem i łypał z nadzieją na drzwi. Cicho zachichotałem i zeszliśmy z łóżka.[t.i] poprawiła koc na łóżku,a ja zapiąłem smycz na czerwonej obroży psa.
Wyszliśmy z domu. Słońce powoli chowało się za horyzont tworząc na niebie pomarańczową poświatę.Przeszliśmy obok czterech domów sąsiadów [t.i] polną ścieżką. Przed nami rozciągały się zielone wzniesienia ogrodzone niskimi,drewnianymi płotkami.W oddali majaczyły korony wysokich drzew z pobliskiego lasu. Doszliśmy na jedno z ogrodzonych pastwisk i wypuściliśmy Alfreda który zaczął biegać w kółko nas.
Złapałem za patyk który leżał na ziemi i rzuciłem go,a pies od razu za nim poleciał z wystawionym językiem i merdającym ogonkiem.
Śledziłem wzrokiem psa próbując nie zwracać uwagi na przenikliwe spojrzenie [t.i].Ona za to cicho westchnęła i usiadła po turecku na trawie.Odpięła kurtkę i zdjęła brązowy szalik z karku. Włosy które do tej pory były zaciśnięte przez wełniany materiał teraz rozwiał chłodny wiatr.
-Przeziębisz się.-Odparłem siadając obok niej. Ona tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się zadziornie.Położyłem się na zielonej trawie i zamknąłem oczy. Ręce rozłożyłem szeroko,podobnie jak nogi formując "aniołka".
Miałem ochotę ją przytulić jak najmocniej potrafiłem.Pomyślałem,że byłbym pierwszym człowiekiem na ziemi który objął swój cały świat.
-Chciałam z tobą porozmawiać,Harry.-Poważny ton głosu który przybrała w ogóle do niej nie pasował.Otworzyłem jedno oko aby na nią spojrzeć ale [t.i] siedziała już wyprostowana i czekała aż zrobię to samo więc zrobiłem.
-Słucham...-Odchrząknąłem lekko zdenerwowany.[t.i] popatrzyła na mnie, a jej usta delikatnie zadrżały.Wciągnęła głęboko powietrze po czym je wypuściła i położyła dłoń na mojej zmarzniętej. Wzdrygnąłem się zdziwiony.
-Nie będzie ci tego wszystkiego brakowało gdy wyjedziesz? Londyn to nie Holmes Chapel i na pewno zobaczysz tam jeszcze piękniejsze widoki ale...-przerwała na moment i zamknęła oczy.Po jej policzku spłynęła jedna łza.
Poczułem się jakby mój świat właśnie zgniótł się pod wpływem moich ramion.Nie potrafiłem jej nawet dotknąć.Chciałem powiedzieć jej,że zostanę ale nie chciałem jej oszukiwać.
-...ale wrócisz prawda?-jęknęła patrząc na mnie zaczerwienionymi oczami.
[t.i] nie czekała na moją reakcję. Owinęła ręce wokół mojej szyi i mocno mnie przytuliła.Nadal nie potrafiłem nic zrobić.
Nie,nie,nie...! Powtarzałem sobie wgłowie po raz tysięczny od dwóch godzin gdy byłem z [t.i].
Zamiast płakać oboje powinniśmy się cieszyć,że zdaliśmy testy i przyszłość stoi przed nami otworem. [t.i] powinna być szczęśliwa razem ze mną,a nie płakać z powodu mojego wyjazdu.Tylko on stał na naszej drodze.
Nie umiałbym powiedzieć jej tego co czuję,a po tem tak po prostu zostawić i zdać się na los.Uda mi się albo nie,spróbuję za rok...
Z torbą przy nodze stanąłem przed domem [t.i] i nacisnąłem dzwonek. Drzwi od razu się otworzyły.[t.i] była już gotowa,a moja mama czekała na nas w samochodzie.
-Cześć!-przywitała mnie całusem w policzek i podobnie jak ja wysiliła się na uśmiech.Spojrzała na moją wypchaną po brzegi torbę i ominęła ją szerokim łukiem.Usiedliśmy z tyłu w samochodzie.Mama włączyła radio żeby chociaż ono wydawało z siebie jakieś odgłosy.
Co chwilę patrzałem w stronę [t.i],a ona od razu się odwracała.Czasem to ona łapała mnie na tym gdy się jej przyglądałem.Uśmiechnąłem się do niej ale ona tego nie odwzajemniła.
-Harry o której będzie twój tata?-Zapytała mama przyciszając grające radio.Spojrzałem na zegarek na moi lewym nadgarstku.
-Powiedział,że będzie o ósmej,a dochodzi siódma.Jestem ciekaw ile przepisów złamałaś jadąc tak szybko.-Jęknąłem na co moja mama zachichotała.Perspektywa stania godzinę na mrozie nie uśmiechała mi się za bardzo.
-Jesteście głodni?-Zapytała,a ja pokręciłem głową.[t.i] spojrzała z boleścią na zegar wyświetlający się przy radiu jak by mogła na moment zatrzymać czas.
-Jadłam śniadanie.-odpowiedziała znów patrząc w szybę.
Po kilku minutach mama zatrzymała się na parkingu.Wyszła z samochodu po kawę dla siebie zostawiając nas samych.
-Zadzwonisz jak dojedziecie?-Zapytała mnie [t.i].Popatrzała na mnie,a jej brązowe oczy już się tak nie iskrzyły jak zawsze.
-Oczywiście.Nawet gdybyś mnie nie poprosiła to bym zadzwonił.-Odparłem patrząc jej w oczy które znów się zaszkliły.
Teraz postanowiłem,że to ja pierwszy przytulę ją.Zamknąłem jej wiotkie ciało w szczelnym uścisku,a ona cicho zaszlochała.
Wiedziałem,że to będzie ciężkie zostawić ją w Holmes Chapel.
[t.i] odsunęła się ode mnie i patrzyła w moje oczy. Tak bardzo chciałem zobaczyć w nich tylko przyjaźń.Tak bardzo chciałem patrzeć na swoje odbicie i nie widzieć jak bardzo zmieniłem się przez to co do niej poczułem.Do najlepszej przyjaciółki którą znam od wieków i którą mam teraz zostawić.
[t.i] zawsze mi powtarzała żeby spełniać marzenia.Dlaczego spełnienie marzeń nosi ze sobą tak ogromne konsekwencje?
Brunetka musnęła swoimi malinowymi ustami moje własne łącząc je w pocałunku na który tak długo oboje czekaliśmy.
Po dziesięciu minutach wróciła mama,a za raz po tym przyjechał tata.Wyjął moją torbę z bagażnika i schował ją do swojego.
Poklepał mnie w ramie co miało oznaczać "czekam w samochodzie".Mama mocno mnie przytuliła życząc mi powodzenia.
-Masz dzwonić!Płacę za twój abonament więc go używaj .Kocham cię synku!-Zaszlochała.
Cała zapłakana pod pretekstem,że jest jej zimno wróciła do samochodu.Przez szybę widziałem jak otwiera nową zakupioną paczkę chusteczek.
-Kocham cię.-wyszeptałem tuląc do siebie [t.i]
-Ja ciebie też Harry.
Wsiadłem do samochodu.Tata odpalił silnik,a ja przetarłem oczy żeby się nie popłakać ale to i tak nie pomogło.
-Harry głowa do góry!Za cztery godziny twój występ w x-factor...-odparł tata.
****
5 komentarzy-nowy imagin
Pozdrawiam Vicky :D
niedziela, 16 marca 2014
Zayn cz.2
Zayn cz.1 |
"Wiesz miałeś rację. Z ojcem mieszka się lepiej.Mama jest zła i do tej pory się nie odzywa.Myślisz,że powinnam ją odwiedzić?
Wiesz gdzie leży Bradford? Małe miasteczko ale jest urocze.Podoba mi się tutaj.
Wieżę w miłość od pierwszego wejrzenia...to słodkie.Kim jest twoja wybranka?
Nie będziesz sam co? Tydzień to nie tak dużo jak by się mogło wydawać.
Zayn to popularne imię?
Skoro mówisz,że masz brązowe oczy to zgaduję,że jesteś brunetem.To się często zdarza,a po za tym jak zawsze mam rację nawet jeśli jej nie mam.
P.S [t.i]. "
-Dziękuję.-Odparłam odchodząc od stołu i pocałowałam tatę w policzek.-Do zobaczenia!
Zamknęłam za sobą drzwi.Zimne powietrze za szczypało mnie w twarz,a policzki zapiekły.Schyliłam głowę,bo ostry śnieg nie leciał mi w oczy i siłując się z wiatrem przeszłam przez zaśnieżone chodniki.Schowałam dłonie do kieszeni choć opatulone w puchowe rękawiczki nadal było mi zimno.Ciemny komin owinięty w okół mojej szyi zapobiegał wpadaniu nieproszonych mroźnych płatków śniegu za kurtkę.
W kieszeni spodni gniótł się nowo napisany list do Zayn'a.Nie miałam gdzie go spakować po za tym prawie bym o nim zapomniałam,a zależało mi aby mój przyjaciel dostał wiadomość dość szybko.
Gdy po kilku minutach maszerowania w zaspach doszłam do szkoły byłam najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi choć gdy spojrzałam na równie pełne ulgi twarze rówieśników pomyślałam,że ten poniedziałek jest jedynym poniedziałkiem w moim życiu gdy prawie każdy uczeń był ucieszony z dotarcia do ciepłej,suchej,bez zasp śniegu szkoły.
-Pięć w prawo,trzy w lewo,cztery w prawo i dwa w lewo...-powtarzałam kod do szafki numer 256 gdy przekręcałam gałkę z cyferkami.
Wrzuciłam kurtkę do środka małej półki uprzednio wyciągając z niej wszystkie książki aby nie zamokły.Przeczesałam włosy ręką i z uśmiechem poszłam na drugie piętro.
Gdy wszyscy uczniowie pozajmowali swoje miejsca byłam pewna,że przed ostatnia ławka od strony okna jest pusta.
Pech nowego-nigdy nie wie gdzie kto siedzi.
Usiadłam na drewnianym krzesełku które cicho zaskrzypiało i ułożyłam starannie książki od największej do najmniejszej na porysowanej starej ławce.
-Widzę,że się rozgościłaś.-usłyszałam za sobą pełen sztucznej uprzejmości głos.
-Przepraszam ja myślałam,że nikt tutaj nie siedzi.-wytłumaczyłam lekko poddenerwowana.
Chłopak o złociście blond włosach łypał na mnie zdenerwowanie,a w jego niebieskich oczach pojawił się płomyczek złośliwości.Blondyn zachichotał i rozejrzał się po klasie najwidoczniej szukając publiczności lecz nikt po za mną nie zwracał na niego większej uwagi.
-Bobby na prawdę chcesz żeby i nowa cię znienawidziła?Masz mało problemów?Kto wie może [t.i] ma czarny pas w sarkazmie i nawet ciebie przegada?-Przy drzwiach stanął wysoki brunet z włosami starannie postawionymi na żelu. W jego brązowych oczach zamigotały dwie iskierki rozbawienia.
Bobby zrobił minę pełną zawiści i odszedł.Zepchnął jakiegoś chłopaka w okularach z krzesła i zajął jego miejsce.
-Wolne?Zwykle to ja tutaj siedzę z moim przyjacielem Drake'em ale wyjechał i...właściwie nie wiem czemu to powiedziałem.Jestem Zayn,a ty [t.i] prawda?-Zapytał siadając obok mnie.Szeroki uśmiech wpełzł na jego twarz i towarzyszył mu przez najbliższe kilka minut aż do klasy nie wszedł nauczyciel.
-Wyciągamy karteczki!- zawołał starszy mężczyzna i zączał pisać po tablicy białą kredą pytania.Cała klasa westchnęła poirytowana i rozległo się buczenie. Nauczyciel zaśmiał się cicho nie przerywając pisania.
Po lekcji poszłam na stołówkę.Zahaczyłam jeszcze o szafkę żeby wsadzić do niej ciężki plecak. Wszyscy uczniowie poszli zjeść lunch na długiej przerwie więc praktycznie byłam sama na długim korytarzu.Po obu jego stronach rozciągały się czerwone,zniszczone szafki.Na końcu korytarza było wielkie okno. Widziałam przez nie całe Bradford.Wydawało mi się,że śnieg zaczął jeszcze mocniej padać,a zaspy uzyskały kilka centymetrów więcej przewagi nad przechodniami.
Długa przerwa to chyba dobry pomysł aby wyjść na chwilę na pocztę i wysłać list-pomyślałam. Ubrałam kurtkę,tak jak rano szczelnie owinęłam się kominem i założyłam ciepłe rękawiczki.
Gdy wyszłam ze szkoły niemal mnie zwiało. Zakołysałam się nie pewnie ale nie upadłam. Kopertę trzymałam bezpiecznie w kieszeni. Po kilku minutach marszu w zaspach przestało padać. Gdy doszłam na pocztę zegar wybił równo dwunastą trzydzieści. Miałam jeszcze pól godziny,a to odpowiednio dużo czasu żeby wrócić na dzwonek do szkoły.
Wielki budynek poczty wyglądający jak stare zamczysko rozciągał się nad moją głową. Brązowe,mosiężne drzwi były lekko uchylone.Pchnęłam je z całej siły i weszłam do środka.
-Dzień dobry!-zawołałam stając przy kontuarze. Starszy mężczyzna,z wyrazistym brzuchem i siwymi włosami stanął przede mną za szyba i uśmiechnął się przyjacielsko. Wyglądał trochę jak dziadek mróz ale brakowało mu długiej brody.
-Dzień dobry panienko! Słucham co dla pani?-zaśmiał się wyciągając dłoń po list.Obejrzał go i skrzywił się.-A gdzie adres?-zapytał.
-Eee...adres...ja...-jąkałam się zdenerwowana. Mężczyzna spojrzał na mnie swoimi szarymi oczami które w pewnym momencie rozbłysły się milionami małych iskierek.
Wziął list w niebieskiej kopercie pewnie do ręki i wsadził do odpowiedniej szufladki.
Starszy pan oparł łokcie o kontuar i ubrał okulary na nos.Znów się uśmiechnął.
-Długo tutaj mieszkasz panienko?
-Nie.Przeprowadziłam się tutaj kilka dni temu.-Odpowiedziałam równie przyjaźnie uśmiechając się do mężczyzny.
-Rozumiem. Bradford to bardzo piękne miasto. Jeśli nadal będziesz wysyłała listy do tego chłopaka przyjdź do mnie.-Puścił mi oczko i spojrzał na zegar.-Nie powinnaś iść do szkoły?
Jeszcze raz się uśmiechnęłam i odwróciłam od kontuaru.Założyłam rękawiczki i schowałam dłonie do kieszeni.
-Przepraszam ale skąd pan wie,ze to do chłopaka?-spytałam zaciekawiona.Starszy pan zachichotał i pomachał mi.-Do widzenia!-powiedziałam jeszcze przez chwile patrząc na staruszka po czym ruszyłam w stronę brązowych,mosiężnych drzwi.
Uwarznie patrzałam pod nogi żeby nie poślizgnąć się na czarno-żółtej kafelkowanej podłodze.Pchnęłam drzwi ale z drugiej strony ktoś najwyraźniej chciał wejść. Odskoczyłam jak poparzona i uderzyłam tyłkiem o podłogę.
-Przepraszam nie chciałem nic ci...-Zayn popatrzał mi w oczy,a ja lekko oszołomiona zamrugałam kilka razy. Najpiekniejszy odcień brązu jaki kiedykolwiek widziałam patrzał na mnie zatroskany.-Nic ci nie jest?-Zapytał,a jego głos rozniósł się w mojej głowie jak echo. Mógłby zamienić ze mną tylko jedo słowo ,a ja słyszałabym je w głowie jak piosenka której nie da się z niej pozbyć.
-Już wszystko dobrze.-Odparłam.Chłopak wyciągnął do mnie rękę i pociągnąłdo góry.-Chyba...-zachwiałam się.
-Przepraszam.-powiedział przepraszajaco.Uśmiechnęllam się do niego kręcąc głową.Na kafelkowanej podłodze leżała koperta.
-To chyba twoje.- zauważtyłam.Zayn schylił się i podniósł kopertę..Otrzepałam spodnie i wyszłam. Powrót do szkoły zajął mi dwadzieścia minut ale zdążyłam czego nie mogłam powiedzieć o Zaynie.Gdy o szesnastej wracałam ze szkoły było juz prawie ciemno.Jak to w zimie.Zapukałam do drzwi i otworzył je tata.Szybko zdjęłam buty i wilgotnął kurtkę po czym pobiegłam do siebie do pokoju żeby się przebrać w coć suchego.Kiedy zeszłam do kuchni tata czekał już z obiadem.
-Dzwoniła twoja mama.-powiedział nakładając na talerz ziemniaków -Chciała przeprosić.Polałam warzywa sosem i zamieszałam.
-Miło z jej strony ale nie uważasz,że jest już trochę za późno? Nie odzywałam się do mnei odkąd tu przyjechałam,a w domu od pięciu dni.-powiedziałam tonem naburmuszonej nastolatki i nałożyłam sobie jedzenia do ust.
Zawsze podczas kolacji rozmawialiśmy z ojcem najwięcej.Tata zazwyczaj opowiadał mi co działo się u niego w pracy,a ja zdawałam raport z całego dnia przy czym cały czas się śmialiśmy.Gdy talerze były puste oboje pozmywaliśmy i usiedliśmy na kanapie.Ktoś zapukał do drzwi.Spojrzałam na tatę.
-Ostatnio ja otwierałem.-szybko powiedział i uśmiechnął się do mnie. Z westchnieniem poszłam otworzyć.
-Dobry wieczór! Czy pani [t.i] [t.i]?-Zapytał uprzejmie listonosz.
-Tak,to ja.-Odpwwiedziałam,a on podał mi list życząc miłego wieczoru.Zamknęłam za nim trzymając kopertę w ręce.Uśmiechnęłam się sama do siebie,nieświadomie przygryzając dolną wargę.Nogi same poniosły mnie w stronę schodów.
-Kto to był córciu?
-Listonosz ale nic do ciebie nie było!-Zawołałam i zamknęłam drzwi pokoju.
Usiadłam przy biurku i zapaliłam małą lampkę.Przez moment patrzałam na kopertę bez nadawcy i zaczęłam zastanawiać się czy to ma jakiś związek z Zayn'em i naszym spotkaniem na poczcie. Biała koperta to mógł być tylko zbieg okoliczności? Imię też. Przygotowana na długą treść lekko się pochyliłam ale zamiast tego zobaczyłam tylko dwa słowa które przeczytałam na głos z niedowierzeniem:
"Spotkajmy się"
****
Cześć kochane!
Pewnie zauważyłyście,że przez jakiś czas mnie nie było ale nie miałam za dużo czasu żeby coś napisać szkoła itp.
Druga część Zayna wam się podoba?
5 komentarzy=następna część
Pozdrawiam Vicky :D
Pewnie zauważyłyście,że przez jakiś czas mnie nie było ale nie miałam za dużo czasu żeby coś napisać szkoła itp.
Druga część Zayna wam się podoba?
5 komentarzy=następna część
Pozdrawiam Vicky :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)