Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

wtorek, 9 lipca 2013

95. Zayn (część 11)




-nie odbiera, nie odpisuje na smsy. świetnie. Niall, boję się o niego. a jak coś mu się stało? jak napadły go jakieś porypane fanki...?! Niall proszę cię, zrób coś. -szeptałam dławiąc się spływającymi po policzkach wraz z tuszem łzami.
-nie martw się. wszystko jest ok. to duży chłopak, poradzi sb. może po prostu bateria mu padła i wiesz... yyy... no nie ma jak oddzwonić czy coś... -nerwowo podrapał się po karku.
-ale Niall... od dwóch dni nie ma tego telefonu ze sb! a jak on leży w jakimś rowie, zamord... cicho! -zerknęłam szybko na wyświetlacz telefonu, bo dostałam smsa.- nie on... -buchnęłam płaczem.
-[t.i] nie płacz. -przytulił mnie blondyn.- bywają takie momenty, że człowiek zapomina o telefonie. zrozum to. pewnie za kilka dni przyjedzie cały i zdrowy. -pocieszał.
-Niall martwię się o niego. jeszcze te głupie myśli, że jest teraz z Perrie czy jakąś inną panienką... -nie dawałam za wygraną.
-weź przestań. proszę. -nagle potrząsnął mną chłopak.- weź się pomaluj i załóż coś lepszego niż dresy i wyciągnięta bluza twojego chłopaka, ok? 30 min starczy?
-ale ja nie chcę nig...
-nie ma żadnego ale. ubieraj się. -krzyknął otwierając szafę i wyciągnął mi jakieś szorty oraz białą koszulkę. załóż to i weź jeszcze coś zrób z twarzą, bo troszeczkę się rozmazałaś. -uśmiechnął się i otarł mój policzek.- jasne?
-jasne... -powiedziałam niechętnie, jednak wykonałam wszystkie czynności, o które prosił mnie irlandczyk i po chwili zeszłam na dół.
-no świetnie. teraz proszę... -podał mi sandałki.- załóż je i pakuj się do auta, ja już idę. -powiedział rzucając mi kluczyki.
poszłam bez żadnego słowa. nie chciało mi się z nim wdawać w dyskusje. byłam zmęczona całym tym beznadziejnym zachowaniem Zayna. jak on mógł mną tak pomiatać? ja go kochałam... kocham. a on? on się mną bawi? nie rozumiem go. co chwilę na naszej drodze stają jakieś problemy. jedna zdrada, druga, kolejna, jakieś wyjazdy, nieodpisywanie na smsy, nieodbieranie telefonów...?! co jest?!
-gdzie jedziemy? -zapytałam kiedy chłopak wszedł do auta.
-poprawić ci humor. -odpowiedział z uśmiechem.
-nie wiem czy takie miejsce istnieje... -burknęłam ponuro.
-ej no weź przestań! -krzyknął nagle wbiegający Harry.- jedziemy na... kręgle! a teraz okrzyk radości...- urwał i czekał na moją reakcję.
-łoooł... -jęknęłam, jednak chyba bardziej przypominało to jakiś głos bólu, niżeli radości.
-radość z cb to normalnie tryska, jak woda z gejzeru... czy jakoś tak się mówi. -rzucił obrażony.
-ale boże... chłopaki... -zaczęłam, jednak Niall mi nie pozwolił.
-jak ma być znowu o Maliku, to nawet się nie fatyguj...
-ale jak mam nie mówić o nim, jak chłopak, którego kocham i z którym jestem od niedawna, bo wróciliśmy do sb po kilku kłótniach i wgl, wyjechał gdzieś i nawet nie raczył mi powiedzieć gdzie jedzie, z kim jedzie i za ile wróci...! -krzyknęłam.
-cholera...! [t.i], twoje krzyki nic nie dadzą! nie rozumiesz tego? -powiedział, a raczej wykrzyczał Niall.
-możesz nie krzyczeć? byłabym wdzięczna... i możesz mnie wysadzić? już kompletnie straciłam ochotę na cokolwiek w waszym towarzystwie...
-ale [t.i]... proszę... -jęknął Harry łapiąc mnie za ramię.
-nie, to ja was proszę... -powiedziałam, po czym samochód zatrzymał się, a ja wysiadłam.


*z perspektywy Harrego*

-chyba trochę przegięliśmy z tymi krzykami na [t.i]... -rzuciłem przeciskając się przez szparę między przednimi siedzeniami, by usiąść na jednym z nich.
-no w sumie tak... chyba powinniśmy teraz wyjść z auta i ją przeprosić. -powiedział blondyn łapiąc za klamkę.
-nie. niech zostanie sama. uwierz. znam ją... 
-no jak chcesz. a co robimy z Zaynem? -zapytał przeglądając coś w telefonie.
-jaśniej? -przymrużyłem oczy i potrząsnąłem głową na znak niezrozumienia.
-no czy go szukamy czy coś...?
-no Niall, chyba oszalałeś. nie bd go szukał po całej polsce... stary... -powiedziałem szybko.
-a jeśli faktycznie coś mu się stało? 
-no to chyba ktoś go rozpozna... a poza tym sam mówiłeś, jest duży, umie o sb zadbać. -warknąłem.
-czemu jesteś taki zły? przecież to nasz przyjaciel... -urwał.
-wiem. ale wkurza mnie to, że [t.i] z nim jest, a on ją tak traktuje.
-mogę o coś spytać? -popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-jeśli to pytanie brzmi: 'czy czujesz coś do [t.i]?', to chyba tak... broniłem się przed tym i w sumie to nadal bronię, ale z każdym dniem jest gorzej. wariuję kiedy nie mam jej przy sb i wiesz, to nie kwestia posiadania. wiem, że Zayn to nasz przyjaciel, osoba, dzięki której jesteśmy w tym miejscu, jakim jesteśmy, no ale do cholery...! zachowuje się jak dupek, jak skończony idiota. nie umie poprawnie zaopiekować się dziewczyną. ta kocha go całym sercem, życie by pewnie za niego oddała, a ten ją tak traktuje. no gdyby nie to, że znam go i traktuję jako brata, to dawno bym już gnojkowi nogi z dupy powyrywał... -jednym tchem wyrzuciłem z sb.
-uuu stary, widzę, że ładnie poleciałeś. co teraz? mówiłeś już o tym [t.i]? 
-tak, mówiłem. rozmawialiśmy. ale ona oczywiście nie mogłaby zostawić jego i być ze mną... -powiedziałem rozżalony.
-no ale wiesz, z drugiej str to co się jej dziwić, jak jego kocha i to, że powiedziałeś jej to, to był szok... no stary, czego oczekiwałeś? że rzuci ci się w ramiona z tekstem 'tak Harry, czekałam na to odkąd cię poznałam, kocham cię!'...
-nie kopie się leżącego. -warknąłem i poczułem jak zalewa mnie fala złości oraz gorąca.- jedźmy, co?
-no ok, ok. -wyjąkał Niall odpalając silnik.


*z twojej perspektywy*

-poproszę połówkę jakiejś wódki. -rzuciłam wchodząc do pierwszego lepszego sklepu po wyjściu z auta.
-a dowodzik jest? -zapytała z ironicznym uśmiechem na twarzy starsza kobieta.
-jest. -krótko odpowiedziałam i machnęłam jej nim przed nosem.- tamtą. -dodałam, wskazując na butelkę stocka.
-proszę... -powiedziała zniesmaczona.- a co to, jakieś urodziny? -zapytała milej.
-a chyba nie powinno to panią interesować. -powiedziałam chamsko i wyszłam ze sklepu nie czekając na resztę.
jak on znowu może mi to robić? nie mam siły psychicznie już na to. zdrady, olewanie, kłamstwa, nieodbieranie telefonów... nie mam siły. chcę, żeby było normalnie. czemu nie może być?
usiadłam na krawężniku przed domem, wyciągnęłam butelkę z torby i zaczęłam pić. gorzkie łzy leciały z moich oczu, jednak to nie przeszkadzało w piciu trunku.
-co ty robisz?! zostaw to! -krzyknął nagle Harry, który nie wiem skąd się wziął.
podbiegł, wziął butelkę i popatrzył na mnie bacznym wzrokiem.
-czego chcesz? -warknęłam i popatrzyłam na moją własność.- mógłbyś?
-czy ty nie widzisz co przez niego się dzieje? do jakiego poziomu ty się poniżasz?! -krzyczał.
-gówno powinno cię to obchodzić! moje życie, moje poziomy, moje smutki, moje wszystko... a teraz oddaj mi butelkę! -próbowałam go przekrzyczeć.
-[t.i]... -powiedział łagodniej i przyklęknął przy mnie.- proszę cię. popatrz na sb. popatrz co się z tb dzieje przez niego. przez osobę, którą kochasz, a która cię olewa...
-nie mów tak! gówno wiesz! oddaj mi butelkę!
-ja gówno wiem? słuchaj, znam go dłużej niż ty i teraz pewnie jest gdzieś w jakimś pokoju hotelowym z jakąś ledwo poznaną panienką, albo w barze, pije. uwierz mi, nie jest cb wart. ale nie, przecież... lepiej być z osobą, która zwraca się do cb tylko wtedy, kiedy ma potrzebę, niż z osobą, która cię kocha i która nigdy w życiu nie pozwoliłaby cię skrzywdzić...! -rzucił butelkę, która roztrzaskała się na tysiące małych kawałków.
widziałam w jego oczach, a nawet każdym innym kawałku ciała, złość i gniew. widziałam, jak rozpiera go to i jak nie umie sb radzić z tym, że nie może ze mną być... byłam świadoma, że ranię go tym, ale nie chciałam go okłamywać i żyć w bezsensownym związku, tzn. jedna str kocha, a druga tylko jest.
-tyle wódki... -jęknęłam.
tylko to było teraz dla mnie ważne, a nie jakieś tam uczucia Harrego. nie kochałam go, nie czułam do niego nic.
-widzisz te kawałki szkła? -zapytał po chwili milczenia.
-tak, ociekają wódką, którą mogłabym wypić, gdybyś nie zabrał mi tej cholernej butelki... -warknęłam.
-hmm... -chłopak wziął głęboki wdech i ponownie podszedł do mnie.- takie jest teraz moje serce. nie mogę z tb być, a kocham cię i do tego widzę, jak Zayn cię traktuje...
-Harry powiedziałam ci, że nie bd razem i tego się trzymajmy. cześć. -rzuciłam i wstałam. 

chyba zachowałam się wb Hazzy zbyt drastycznie. chyba powinnam go przeprosić. 
siedziałam na łóżku i rozmyślałam, co mam zrobić. nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
-Zayn?! -wydobyło się ze mnie zdziwienie.
-tak. hej. to ja... -powiedział i podszedł do mnie, by dać buzi na powitanie, jednak powstrzymałam go, bo poczułam zapach knajpy, piwa, fajek i starych facetów.
-gdzie byłeś? czemu nie odbierałeś telefonów moich? czemu nie odpisywałeś na smsy? 
-tyle pytań... skarbie później, co? wychodzę. -powiedział uśmiechając się.
-żartujesz?! -złapałam go za rękaw i energicznie pociągnęłam w moją stronę.
chłopak opadł na łóżko.
-no weź przestań, koledzy czekają na mnie... -warknął, wstał, poprawił kurtkę i wyszedł rzucając mi wymowne spojrzenie.
zabolało. po raz któryś z kolei zabolało. po co ja z nim byłam? po co ja z nim jestem? może faktycznie powinnam zacząć być z Harrym...?


___________________
halo halo :D
przepraszam, że tak długo czekałyście, ale wakacje <3
kolejna część już wkrótce :)
pozdrawiam i dziękuję za każdy komentarz oraz za każde wejście! <3
Zoombi Malik

6 komentarzy:

  1. Świetne.
    Zapraszam do mnie.
    http://all-you-need4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super imagin. Zapraszam na http://pomimoboluszczesciewzyciu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. wydaje mi się, że ONA powinna zostawić Zayana i być z Hazzą.
    mimo, że go kocha i w ogóle, ale no masakra...

    kocham to <3 rozkręcaj dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ... Opowiadanie niesamowite <3
    zapraszam do mnie : http://are-from-two-different-worlds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wooow!
    Jak zwykle bombowe :)
    Z zadowoleniem na ustach pochłaniałam każdą linijkę :**
    Wreszcie się doczekałam tej części, mam nadzieję, iż następna pojawi się szybciej ;)

    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com--> zapraszam!

    OdpowiedzUsuń