Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 29 sierpnia 2013

106. Zayn (część 16)



-wszystko ok? -podszedł do niej Zayn i chciał objąć ją ramieniem, jednakże te wyrwała mu się z uścisku.
-ty jeszcze bezczelnie pytasz mnie, czy wszystko jest ok?! jak śmiesz?! -warknęła i uderzyła chłopaka w lewy policzek.
zaraz po tym, jej partner i mój tata rzucili się, by odciągnąć Anne od Malika.
-puść mnie! puść! -krzyczała wniebogłosy.
-Anne, co jest? -zapytał mój tata.
-co jest?! czy wy wszyscy jesteście ślepi i głusi?! -wstała z krzesła.- to wasza córka... -zwróciła się do moich rodziców, którzy rzucili na sb wymowne spojrzenia.- to przez nią Harry teraz jest w takim stanie jakim jest!
-co? to przez [t.i]? jak to? -zapytał z oburzeniem tata Zayna.
-tak, to przez nią! -krzyknęła dławiąc się łzami mama chorego.- słyszałam wszystko. wszystko! rozumiesz?! wiem, że to przez cb mój kochany synek chciał odebrać sb życie! to przez cb! ty łachudro! -szła mówiąc, a właściwie krzycząc i rzucając obelgami w moją stronę.
-ale ja nie rozumiem... -przymrużyłam oczy i potrząsałam delikatnie głową.

o co jej chodziło? może słyszała rozmowę... naszą rozmowę z Zaynem przed chwilą w bufecie... jeśli ją słyszała, to co się teraz stanie? 
z całym szacunkiem do niej, bo serio ją bardzo lubiłam i chyba nadal lubię, ale jak ona teraz się na mnie rzuci i mi coś zrobi? było to pewnie nieuniknione, bo była w szoku. nie mogła pogodzić się z tym, że jej syna za kilka godzin odepną od respiratora i że on hmm... zaśnie snem wiecznym.
dla wszystkich była to cholernie trudna sytuacja, ale dla matki najbardziej.
czekałam tylko na szybką reakcję Zayna, bądź jego taty, kiedy Anne rzuci się na mnie, by powyrywać mi włosy z głowy.

-nie rozumiesz? -zaśmiała się.- jakoś jeszcze jakieś 10 min temu to rozumiałaś!
-ale pani Anne, proszę się uspo...
-zamknij się! -warknęła i zaczęła grzebać w kieszeni spodni, usiłując coś wyciągnąć.
wreszcie przypomniałam sb, że coś niosła. tym czymś był...
-nie, Anne! zostaw to! -krzyknął nagle mój tata.
-cholera...! ochrona! -krzyknął ktoś.

nie wiedziałam co się dzieje. byłam sparaliżowana. nie mogłam zrobić kroku. żadnego. do tyłu, do przodu czy na bok. i teraz już wiem, czemu ludzie w filmach biegną przed sb, a nie skaczą na bok. po prostu wyłącza im się racjonalne myślenie. tak jak mnie teraz. teraz, kiedy jakieś 5 metrów przede mną stoi mama chłopaka, który zakochał się we mnie bez wzajemności i z racji tego postanowił popełnić samobójstwo. ta mama również chce wymierzyć sprawiedliwość sama. tylko nie wiem co to za sprawiedliwość, jeśli wymierza się ją stojąc przede mną z jakimś cholernym pistoletem.
wszystkiego mogłam się spodziewać po pani Styles, no ale cholera! żeby stać kilka metrów przede mną z lufą pistoletu wyciągniętą w moją stronę...

-Anne, proszę, oddaj to. -nerwowo mówił mój tata, któremu pomagał tata Zayna, jednak wychodziło im to na marne. 

ochrona. gdzie była ochrona? a więc musieli pewnie zastanowić się czy mogą zrobić coś w tym momencie, bo wszystko musi być zgodnie z procedurą... gówno warta ta ochrona. nie wiem jak oni ją wpuścili tu z tym pistoletem.
mówi się, że całe życie przelatuje przed oczami, kiedy się ma zaraz umrzeć. mi też przeleciało...
zobaczyłam kilka scen z dzieciństwa i kilka scen z ostatniego roku.

-pomóc ci? -nagle usłyszałam męski głos dobiegający z korytarza.
odwróciłam się i ujrzałam opartego o futrynę Zayna.
-nie, sama sb poradzę. -powiedziałam zakładając poszewkę na poduszkę.
-no daj, pomogę ci... -wziął w rękę poszewkę na kołdrę.- ...a teraz patrz i ucz się od mistrza.
-ty, dobry jesteś. kto cię tak nauczył? -zapytałam, kiedy chłopak skończył popis.
-mama, jak byłem mały, jakieś 7 lat temu.
-rozumiem, rozumiem. całkiem dobrze ci to poszło. śmiałabym powiedzieć, że nawet lepiej ode mnie. -uśmiechnęłam się.
-czy ty myślisz, że jeśli jest się gwiazdą, to coś się z tb dzieje i nie możesz wykonywać takich prostych czynności? -popatrzył na mnie.
-no hmm... coś w tym stylu.
-to posłuchaj teraz uważnie... -stanął naprzeciw mnie tak, że patrzyłam w jego czekoladowe oczy.- to, że jestem znany na całym świecie, nie znaczy, że mam jakąś taryfę ulgową, nic nie umiem robić, mam łatwiej, czy moje błędy olewa się i zapomina o nich. nie, wręcz przeciwnie...
-ale Zayn...
-nie [t.i]. traktuj nas, jak zwykłych chłopaków. pozwól zrobić sb śniadanie, kawę, zakupy czy przebrać pościel. od tego nie umrzemy. -zaśmiał się chłopak i zbliżył na niebezpieczną odległość.
(rozdział 1)

-czemu mnie tak traktujesz? -zapytał smutno.
-jak?
-ozięble? -zauważyłam, że nasza rozmowa składa się głównie z zadawania pytań.
-ja? cb? ozięble? czy ty do cholery nie widzisz, że chyba się w tb zakochałam? czy dla cb ten pocałunek w pierwszy dzień nic nie znaczy?! jesteś totalnym idiotą? i jeszcze masz czelność mówić, że to ja traktuję cb ozięble? ogarnij się człowieku. ja nie śpię po nocach, bo staram się wymyślać coś, żebyś na mnie chociaż spojrzał przez moment.
...
-Zayn... -zaczęłam cicho mówić.- odkąd przyjechałeś, ja nie umiem żyć normalnie. ja szaleję kiedy cię widzę. wariuję. ciągle myślę o tb. nie umiem się na niczym skupić. niszczy mnie to od środka i jak tak dalej pójdzie to... -nie skończyłam, bo chłopak wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął w całkowicie nieznanym mi kierunku.
(rozdział 2)

-[t.i]? -szepnął i usiadł obok mnie.- no powiesz coś?
-a co mam ci powiedzieć? że cię kocham i jednocześnie nienawidzę? że nie wyobrażam sb ostatniego dnia wakacji, kiedy wyjedziesz stąd i już nigdy w życiu nie zobaczę cię? że kiedy cię widzę to zapominam o całym świecie? że nie dostrzegam twoich wad i dla mnie jesteś idealny i taki już pozostaniesz, choćbyś nie wiem co zrobił? że kiedy nasze spojrzenia się spotykają to praktycznie umieram? no co mam ci powiedzieć? jeszcze coś? -ostatnie słowa wykrzyczałam płacząc i uderzając go pięściami w klatkę piersiową równocześnie.
-samo 'kocham cię' by wystarczyło. -złapał mnie za ręce chłopak.- posłuchaj, nie płacz, co? rozmazałaś się już... -kciukiem otarł spływający wraz ze łzami tusz.
-a co to za różnica czy jestem pomalowana czy nie? na tb i tak to nie zrobi wrażenia.
-ta, faktycznie nie robi to na mnie wrażen...
-no więc po jaką cholerę mnie tu zaciągnąłeś? -próbowałam wyrwać się z uścisku i pobiec do domu lub w jakimkolwiek innym kierunku.
-bo chciałem ci powiedzieć, że cię kocham.
-Zayn, puść mnie! zos... co ty powiedziałeś? -nagle dotarły do mnie jego słowa.
(rozdział 3)

-dobra, koniec tych uścisków. nie po to tutaj przyjechałem. -zaśmiał się Zayn i złapał mnie za rękę.- to jest [t.i], poznajcie ją.
-yyy... dzień dobry pani, cześć dziewczyny. -wyjąkałam.
-czym ty się tak stresujesz? -uśmiechnęła się mama Zayna.
-że źle wypadnę? a przecież pierwsze wrażenie musi być dobre.
-no ale chyba musisz być całkiem fajną dziewczyną, bo Zayn z tb jest, tak? [t.i], nie stresuj się... -kobieta podeszła do mnie, objęła ramieniem i kiwnęła porozumiewawczo Zaynowi głową, by zostawił nas same.- wszyscy czekaliśmy tu na cb z niecierpliwością. chcieliśmy cię poznać. zaakceptujemy wybór Zayna, bo to nasz syn. jeden jedyny. a ja, jako matka, bd go wspierać w każdej sytuacji i w każdym wyborze. tym gorszym i tym lepszym. a widzę, że ty należysz do tych lepszych. -uśmiechnęła się do mnie ciepło.
(rozdział 3)

-Zayn nie czepiaj się. teraz ja chcę ci coś powiedzieć. -mówiłam do niego, jednak chłopak znowu ruszył.- czy ty możesz stanąć i mnie wysłuchać? Zayn! czekaj! -w końcu złapałam go za rękę i pociągnęłam w moją stronę.- posłuchasz mnie?
-no. -odpowiedział wgl nie patrząc się na mnie.
-słuchaj, wczoraj... wczoraj pojechałam na imprezę, wyciągnęli mnie. -wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy.- i całowałam się z Piotrkiem.
czułam jak jego ręka wyswobadza się z mojej. byłam pewna, że chłopak zaraz wpadnie w szał.
-co zrobiłaś? -zapytał cicho.
-całowałam się z Piotrkiem. -powiedziałam.
kiedy to usłyszał, odwrócił się na pięcie i skierował się do wyjścia z parku.
(rozdział 6)

-boże, Zayn, co ci jest?! -wpadłam w panikę, kiedy zobaczyłam mojego chłopaka w takim stanie.
-nic takiego. [t.i] musimy pogadać...
-Zayn jak to nic? czekaj, przyniosę apte... ała... bolało. -syknęłam, kiedy poczułam mocny uścisk na moim nadgarstku.
-usiądź. -rzucił krótko, a ja wykonałam jego polecenie.
był trochę pijany, może nawet trochę bardzo. czy bałam się, że może mnie uderzyć? nie wiem, może.
-ja może przyn... 
-cicho bądź! słuchaj co chcę ci powiedzieć. -krzyknął siadając naprzeciw mnie i jego wyraz twarzy automatycznie się zmienił.
pojawiły się zaszklone oczy, z których już po chwili spływały gęste i słone łzy. ostrożnie zbliżyłam się do chłopaka i przytuliłam go mocno.
-co się stało? Zayn, co jest? -szepnęłam.
-muszę iść do lekarza, psychologa, psychiatry, jakieś medium, cokolwiek... ale proszę, nie odchodź ode mnie, bo się stoczę na samo dno i nie bd umiał z niego wyjść. proszę cię, nie odchodź. -powiedział przez łzy. 
nigdy nie widziałam go w takim stanie. nigdy nie płakał przy mnie, bo to przecież facet.
-ale co jest? masz raka? -zapytałam po chwili zszokowana.
-nie... coś gorszego. -odpowiedział bez namysłu.
-a co gorszego jest od raka? 
-to, że znowu cię zdradziłem... -szepnął.
(rozdział 8)

-[t.i] słuchaj... ja muszę ci coś powiedzieć. popatrz na mnie. -delikatnie złapał kciukiem za mój podbródek tak, że patrzyłam prosto w jego oczy i nie mogłam wykonać innych ruchów, by tego uniknąć.- bo... -wziął głęboki wdech.- bo ja cię kocham.
-Harry nie jest mi do śmiechu, weź zachowaj powagę sytuacji. proszę... -powiedziałam odsuwając się od niego.
-ale ja nie żartuję i nie śmieję się. popatrz, co Zayn ci może dać? miłość? chyba następne dawki cierpienia i łez. chcesz tego? a ja? ja szaleję na twoim punkcie. od kiedy cię zobaczyłem, zakochałem się w tb. -przysunął się do mnie.- przecież jesteś sama, ja jestem sam, więc...
-Harry nie, jesteś pijany. proszę ogarnij się. -powiedziałam odsuwając go od sb.
-po pijanemu mówi się trzeźwe myśli.
-tak, których jutro się nie bd pamiętać. weź idź spać lepiej. -rzuciłam.
-[t.i], cholera! -krzyknął nagle, a ja podskoczyłam zdziwiona.- czy ty nie widzisz, że on się tb bawi?! a ja zająłbym się tb. rozumiesz?!
-Hazza proszę, idź spać i zrozum też mnie. -powiedziałam i wyszłam na spacer.
(rozdział 9)

-Harry zaczekaj! stój! -krzyczałam za nim zbiegając po schodach.
wybiegł z domu, szybko znalazł się na krańcu podwórka. od drogi dzieliły go centymetry. 
rozległ się pisk opon i krzyki.
-czy ty oszalałeś? Harry, mogłeś zginąć. -zaczęłam przytulając go do sb.
-nic się nie stało? -zapytała kobieta wysiadająca z auta.
-wszystko ok, niech pani jedzie. dziękujemy. -powiedziałam szybko.
-czemu to zrobiłaś? -zapytał.
-co czemu zrobiłam? -zdziwiona popatrzyłam na niego.
-czemu nie pozwoliłaś mi umrzeć? -wybuchnął nagle.
-Harry proszę cię, opanuj się. proszę. chodź do domu. -mówiłam próbując tym samym wepchnąć go za bramę, gdzie był już trochę bezpieczniejszy.
-ja chciałem zginąć, nie rozumiesz tego?! -krzyczał.- czemu ty mi to robisz?!
-uratowałam ci życie. miałam patrzeć, jak rozjeżdża cię auto? oszalałeś? Harry ogarnij się trochę. o co ci chodzi?! -zorientowałam się, że podniosłam głos.- proszę cię, chodź do domu... -powiedziałam łagodniej. 
(rozdział 10)

-co ty robisz?! zostaw to! -krzyknął nagle Harry, który nie wiem skąd się wziął.
podbiegł, wziął butelkę i popatrzył na mnie bacznym wzrokiem.
-czego chcesz? -warknęłam i popatrzyłam na moją własność.- mógłbyś?
-czy ty nie widzisz co przez niego się dzieje? do jakiego poziomu ty się poniżasz?! -krzyczał.
-gówno powinno cię to obchodzić! moje życie, moje poziomy, moje smutki, moje wszystko... a teraz oddaj mi butelkę! -próbowałam go przekrzyczeć.
-[t.i]... -powiedział łagodniej i przyklęknął przy mnie.- proszę cię. popatrz na sb. popatrz co się z tb dzieje przez niego. przez osobę, którą kochasz, a która cię olewa...
-nie mów tak! gówno wiesz! oddaj mi butelkę!
-ja gówno wiem? słuchaj, znam go dłużej niż ty i teraz pewnie jest gdzieś w jakimś pokoju hotelowym z jakąś ledwo poznaną panienką, albo w barze, pije. uwierz mi, nie jest cb wart. ale nie, przecież... lepiej być z osobą, która zwraca się do cb tylko wtedy, kiedy ma potrzebę, niż z osobą, która cię kocha i która nigdy w życiu nie pozwoliłaby cię skrzywdzić...! -rzucił butelkę, która roztrzaskała się na tysiące małych kawałków.
...
-widzisz te kawałki szkła? -zapytał po chwili milczenia.
-tak, ociekają wódką, którą mogłabym wypić, gdybyś nie zabrał mi tej cholernej butelki... -warknęłam.
-hmm... -chłopak wziął głęboki wdech i ponownie podszedł do mnie.- takie jest teraz moje serce. nie mogę z tb być, a kocham cię i do tego widzę, jak Zayn cię traktuje...
-Harry powiedziałam ci, że nie bd razem i tego się trzymajmy. cześć. -rzuciłam i wstałam. 
(rozdział 11)

-jak jej to powiedzieć...?! [t.i], bo... nie. [t.i], przepraszam, że nie było mnie, obiec... nie. cholera... -usłyszałam nagle w pokoju.
Zayn. przyszedł. wrócił. Niall miał rację. trzeba było zawalczyć. 
leżałam w bezruchu, udając, że nadal śpię. jeszcze przez chwilę słuchałam układanej mowy chłopaka, jednak później już nie chciało mi się tego słuchać...
-może powiesz tak po prostu. bez żadnych ściem, kłamstw, co? samą prawdę...? -powiedziałam nagle siadając na łóżku.
-[t.i]...? ty nie śpisz? -zapytał zbity z tropu.
-obudziłeś mnie. więc słucham, co masz mi do powiedzenia...? -z grobową miną zadałam to pytanie.
bolało mnie to. cholernie bolało. najchętniej wtuliłabym się w jego ramiona i zapomniała o wszystkim.
-bo ja... -wziął głęboki wdech i ze świstem wypuścił powietrze ze swoich płuc.- przepraszam, że mnie nie było i że cię zaniedbywałem i wgl.
-no dobra, a czemu? Zayn, co się dzieje? masz problem?
-tak kilka... -odpowiedział siadając obok mnie na łóżku.
-no to jak się podzielisz nimi ze mną, to pomogę ci je rozwiązać. -uśmiechnęłam się delikatnie.
-a czy jest jakaś rada na moją głupotę i to beznadziejne zachowanie wb cb? -zapytał ze spuszczoną głową.
-no ale Zayn... jakaś przyczyna tego musi być, tak? 
-ja nie wiem co mi się stało. posłuchaj, robiłem to jak w amoku, rozumiesz? nie kontrolowałem tego. nie umiałem. -ściągnął bluzę.- ale teraz, jeśli bd przy mnie, to nie nawalę. obiecuję. -dotknął prawą dłonią mojego policzka. -kocham ci...
-co to jest?! -powiedziałam nagle przerywając chłopakowi.
moją uwagę przykuła jego właśnie prawa ręka, a on znów spuścił wzrok na podłogę.
(rozdział 12)

-Zayn, ja cb też kocham... -popatrzyłam na niego bezradnie.- ale nie mogę być z kimś, kto cały czas mnie oszukuje i nie jest fair wb mnie, rozumiesz? ranisz... -wzięłam głęboki wdech, by powstrzymać łzy.- ranisz mnie tym... 
-jeśli mnie zostawisz całkowicie się załamię... nie pójdę na żaden odwyk i zatopię się w ćpaniu, alkoholu, dziwkach, tamci kolesie... -popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.- to oni. to przez nich teraz jestem jaki jestem... 
-nie, sam jesteś taki przez sb. -byłam nieuległa. 
-pomożesz mi? -zapytał po chwili milczenia.
(rozdział 13)

-Zayn, bo ty musisz o czymś wiedzieć. -zaczęłam nagle w pośpiechu opowiadać chłopakowi.- kiedy ty się hmm... stacz... miałeś inne zajęcia, ja z Harrym złapaliśmy bardzo dobry kontakt, chyba aż za dobry...
-przespałaś się z nim? -zapytał patrząc na drogę, ale chyba poczuł jak spiorunowałam go spojrzeniem.
-on mi powiedział, że mnie kocha i chce ze mną być. miałam zostawić cb dla niego. on nie umiał pogodzić się z tym, że ty mnie ranisz, a ja jestem z tb. -mówiła nie łapiąc tchu.- jeśli teraz się nie mylę, jest w jego ulubionym miejscu w tym mieście i... i sam wiesz, co chce zrobić...
-ale że samobójstwo?! -krzyknął zdumiony.
-a myślisz, że jak wychodzi się na spacer, to zostawia się takie liściki bliskim osobom? -powiedziałam z ironią w głosie.- wysiadaj! -krzyknęłam nagle, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce.
(rozdział 14)

-wróciłaś do niego? -zapytał poprawiając swoje umiejscowienie obolałego ciała na łóżku Harry.
-Styles, proszę cię... nie rozmawiajmy o tym...
-nie, [t.i]. wróciłaś? -zapytał stanowczym głosem.
-tak... -odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jednak nie umiałam przy tym spojrzeć w jego pełne bólu tęczówki.
chłopak po usłyszeniu odpowiedzi wziął głęboki wdech i zaczął po kolei wyszarpywać resztkami sił poszczególne kabelki ze swojego ciała.
-Harry, co ty robisz?! -z paniką w głosie krzyknęłam.
-nie mam po co żyć... uratowaliście mnie, ale drugi raz wa się nie uda... -mówił z coraz mniejszą siłą w głosie.
wybiegłam na korytarz i zaczęłam w niebo głosy wołać lekarza na pomoc.
(rozdział 15)

to frustrujące, kiedy wiesz, że zaraz umrzesz i zamiast coś robić, ty stoisz i życie przelatuje ci przed oczami...
Anne ze łzami w oczach i trzęsącymi się dłońmi trzymała pistolet w moim kierunku i nacisnęła spust.
strzał.
krzyk.
histeria.
ciało upadło.
pustka.

____________________
cześć :)
co do tej części to wybaczcie, że jest taka beznadziejna. nie wiedziałam co napisać. od kilku dni zbierałam się do tego, ale co z tego, jak nie wiedziałam jak zebrać słowa i ułożyć z tego jakieś dalsze losy... bez sensu. wybaczcie mi to.

dzisiaj są urodziny Liama, więc razem z Vicky, życzymy mu dużo, dużo zdrowia, szczęścia, miłości i tak udanej kariery jak dotychczas. happy birthday Liam! <3

wracając do tego imagina, to jak myślicie? czy [t.i] padła ofiarą mamy Harrego, czy to ktoś inny? jakieś pomysły?

do następnej części <3

wtorek, 27 sierpnia 2013

105.Liam



W ekspresowym tempie przebiegłem wypełniony po brzegi korytarz szpitalny.Na samym jego końcu stało dwóch ochroniarzy pilnujących wielkich białych drzwi. 
Mężczyźni przywitali się ze mną skinieniem głowy i wpuścili mnie do środka.Biegłem ile sił przez kolejny korytarz na którym nie było już prawie nikogo. 
W końcu kiedy stanąłem przed białymi lekko ubrudzonymi drzwiami poczułem ukłucie w okolicach serca.Przez całą drogę nie myślałem o niczym innym tylko aby ją zobaczyć.Całą i zdrową.Wiedziałem,że z tym ostatnim nie do końca wszystko będzie się zgadzało ale jednak miałem nadzieję,że ten dzień będzie inny.Szczęśliwy.
Drżącą ręką nacisnąłem klamkę otwierającą drzwi.Spuściłem głowę w strachu zobaczenie co się za nimi kryło. 
W sali panowała cisza lecz potrafiłem usłyszeć jej stłumiony oddech. 
Uniosłem głowę do góry.Zapłakana mama trzymała jej dłoń,Louis,Niall,Harry i Zayn stali w okół łóżka ze zwieszonymi głowami.  
Wolnym leniwym krokiem tak jakbym chciał zatrzymać czas robiąc kolejny krok aby tylko dłużej została ze mną podszedłem do łóżka mijając Niallera.  

*rok wcześniej*


-Cześć jestem Liam.-przywitałem się wyciągając rękę ku niebieskookej blondynce. 

-[t.i].Miło cię poznać.-powiedziała lekko ściskając moją dłoń. 
Spojrzałem głęboko w hipnotyzujący błękit jej oczu.Widziałem w nich zmęczenie ale uśmiech nie schodził z bladej twarzy na którą w tej chwili wpłynęły dorodne różowe rumieńce.  
Po paru chwilach zauważyłem,że nadal trzymam jej lekko opuchniętą,chłodną dłoń.Speszony ją puściłem drapiąc się w głowę.Dziewczyna posłała mi uprzejmy uśmiech mówiący "Nic się nie stało.".
-Co tutaj robisz?-zapytała widząc moje skrępowanie. 
-Em,właściwie przyjechałem na rutynowe badania i na prawdę nie mogę doczekać się kiedy wrócę do domu.-odpowiedziałem z westchnięciem-A ty?
-W zasadzie tutaj mieszkam.-powiedziała okalając spojrzeniem część szpitala w której się znajdowaliśmy.-No nic muszę już wracać.-odparła po chwili-Miło mi się z tobą rozmawiało Liam.Do widzenia.-uśmiechnęła się na pożegnanie. 
-Cześć.-zawołałem za nią gdy znikła między ludźmi.  
Przez chwilę z nadzieję wpatrywałem się w stronę w którą się udała.Jej cień zniknął tak szybko jak pojawił się przede mną.  

-Dzień Dobry!Przepraszam,że przeszkadzam ale szukam pewnej dziewczyny.-powiedziałem pospiesznie do recepcjonistki.
-Jak my wszyscy!-usłyszałem za sobą starszy głos.Odwróciłem się do tyłu i ujrzałem staruszka siedzącego w poczekalni.Uśmiechnąłem się do niego i przeniosłem wzrok na kobietę za kontuarem.
-Jak już mówiłem szukam dziewczyny.Nazywa się [t.i].Niebieskie oczy i blond długie włosy.Na pewno ją pani zna.-dokończyłem poprzednią wypowiedź.
-Znam,znam [t.i].-odpowiedziała,a gdy wymówiła jej imię szeroko się uśmiechnęła i wołając swoją koleżankę aby ta zastąpiła ją na chwilę wyszła do mnie-Aż przykro patrzeć.Taka młoda dziewczyna.-odparła ze smutkiem i żalem w głosie-Trafiła do nas dwa tygodnie temu,a wszyscy już ja tutaj znają.-dodała z uznaniem.
Przeszliśmy kilka korytarzy aż doszliśmy do tego odpowiedniego znajdującego się za wielkimi białymi drzwiami.
-Siódma sala na lewo.-pokierowała mnie i poszła.
W pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi na napis znajdujący się nad drzwiami lecz wielkie czerwone litery przykuły moją uwagę gdy naciskałem klamkę.
"Onkologia"
Puściłem klamkę stając jak wryty.Wertowałem wzrokiem napis od lewej do prawej i prawej do lewej.Złożyłem ręce w pięści aby nie stchórzyć i odejść. 
-Wchodzi pan?-usłyszałem za sobą.Kiwnąłem głową i wszedłem do środka.Pamiętając to co powiedziała recepcjonistka skierowałem się do siódmej sali po lewej.  
Zapukałem do drzwi lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.Jeśli wejdę to chyba nic się nie stanie,może śpi? 
Pchnąłem drzwi i wszedłem do sali. 
O dziwo pomieszczenie nie wyglądało tak jak reszta szpitala.Białe i ponure.Na ścianach wisiało pełno obrazków,pocztówek i zdjęć.Idealnie zaścielona fioletowa pościel leżała na szpitalnym łóżku.W oknach wisiały białe z różowymi akcentami zasłonki.Nad łóżkiem ustawione były różne maszyny,rurki i kabelki.Obok niego znajdowała się szafeczka na której stało zdjęcie. 
-Liam?-doszło do moich uszu.Od wczoraj ten głos cały czas w nich rozbrzmiewał. 
-Cześć [t.i].Przepraszam,że tak wpadłem bez zapowiedzi ale wczoraj szybko odeszłaś.-wytłumaczyłem zestresowany.Blondynka za to uśmiechnęła się wesoło i zamknęła za sobą drzwi.Cicho stąpając usiadła na łóżku.
Spojrzała na kroplówkę wiszącą nad jej głową i ciężko westchnęła.Przeczesała dłonią włosy,a na jej palcach pozostało ich trochę.
-Wypadają.-powiedziała gdy zobaczyła moją zdziwioną minę-Jak się masz?-zapytała chwytając w rękę szczotkę do włosów.
-Masz raka?-wypaliłem bez namysłu.Zawsze mówię coś czego nie przemyślę,a po tem żałuję.
-Nie źle co,nie?-zaśmiała się-Powiem,że da się z tym żyć...przez jakiś czas.-uśmiechnęła się do mnie.Odwzajemniłem nie pewnie uśmiech.
Jak ona mogła tak po prostu z tego żartować?W każdej chwili mogła umrzeć i jeszcze się z tego śmiała?
[t.i] nie zwracała uwagi na moją rozdziawioną buzię.Siedziała i czesała włosy które z każdym zaczesaniem wypadały.
Odwróciłem się do tyłu i wyszedłem z sali.Oparłem się o ścianę ciężko wzdychając.
Mówiła o tym tak spokojnie.Na prawdę ją to bawi czy jest taką dobrą aktorką?
Przed moją twarzą przechodziło co chwilę dużo osób mimo ,iż był to oddział zamknięty."Tylko dla przyjaciół i rodziny." mówił napis na drzwiach.
Wszystko było,białe albo szare.Podłogi zielone podobnie jak obicia krzeseł.Za oknem jako widok służył parking samochodowy i ruchliwa ulica.Straszne miejsce.
Sam nie wiem dlaczego tutaj wróciłem.Równie dobrze mógłbym teraz siedzieć sobie w salonie,a nie rozmyślać nad ripostą dziewczyny której wcale nie znam lecz jest w niej coś co mnie intryguje i za cholerę nie chce abym odszedł.
Usłyszałem śmiechy i skrzypiące koła wózków inwalidzkich.Odwróciłem głowę w prawo.Dwójka małych chłopczyków w czapkach na głowie ścigało się po korytarzu.Za nimi szła dziewczynka też z zakrytą głową trzymająca w rękach kredki i kolorowankę.
Uśmiechnąłem się do dzieci które od razu odwzajemniły gest.Wziąłem głęboki wdech i wróciłem do [t.i].
-Nie jest tutaj tak strasznie jak ci się wydawało,prawda?-zapytała zawiązując na głowie kremową chustkę aby nie spadła.
-Przeprasza, byłem w szoku.Mówiłaś to tak jak byś opowiadała żart.-wytłumaczyłem się.
-Nic się nie stało.-odpowiedziała uśmiechając się-Cieszę się,że przyszedłeś.Moi przyjaciele nie mogą mnie odwiedzać więc mam tylko mamę.-wyznała wzdychając.
-Dlaczego nie mogą cię odwiedzać?-spytałem zaciekawiony.
-Pochodzę z Leicester.-odpowiedziała-Trochę daleko na odwiedziny co,nie?-zapytała.Zrobiło mi się jej żal była tu kompletnie sama.Całymi dniami do puki jej mama nie wróci z pracy.
-Więc możesz być pewna,że teraz się mnie nie pozbędziesz.-zapewniłem ją.

Roześmiana,promienna blondynka zawładnęła moim życiem.Czasem żartowałem sobie,że włada moim życiem,bo nie może swoim.Okrutne,prawda?
Nie powinienem tak myśleć lecz skoro i ją to bawi mógłbym wymyślać takie smutne ale śmieszne głupoty co chwilę tylko żeby jej usta nadal były złożone w uśmiech.
Nudne popołudnia które zazwyczaj spędzałem w domu teraz zastąpiłem przychodzeniem do szpitala.Szczerze mówiąc wolałbym przychodzić tam,a później wracać się do wyjścia tylko po to aby ona znów mnie przywitała uśmiechem oraz mocnym uściskiem.
Powoli dochodziłem do wniosku,że stopniowo zaczęła uzależniać mnie od siebie.Potrafiła zmienić mój humor z złego na dobry.Wychodziłem nie chętnie ale wiedziałem,że następnego dnia ją zobaczę.
Często rozmawiałem z lekarzem [t.i].Miał dla mnie dobre wieści.Czuła się lepiej.Słuchanie tych rzeczy było dla mnie jak wesoła piosenka którą mógłbym nucić przez cały czas.
Kochałem ją co raz bardziej z sekundy na sekundę i nie umiałem wyobrazić sobie dnia w którym jej nie będzie.
[t.i] w kółko powtarzała,że jest normalna ale ja wiedziałem,że w jej normalności jest coś niezwykłego.Robiła dobrą minę do złej gry.
Udawała szczęśliwą przy mnie i przy innych.Nie chciała abym widział jak się męczy tym wszystkim dlatego jej maską był uśmiech.
Bolało mnie,że nie ufa mi na tyle aby powiedzieć mi co leży na jej sercu lecz nie wszystko dostajemy od razu.
Pewnego dnia postanowiłem przedstawić ją chłopakom.Znałem ją już prawie pół roku więc powinna poznać moich przyjaciół.

Weszliśmy do szpitala.Po drodze wytłumaczyłem wszystko chłopakom i miałem nadzieję,że nie palną niczego głupiego.
Otwierając drzwi oddziału widziałem jak idzie w naszą stronę.Nie zważając na moich przyjaciół rzuciła mi się w ramiona.Mimo,że robiła to codziennie wydawało mi się to takie magiczne i nigdy w życiu nie nazwał bym tego rutyną lub zwykłym powitaniem.Przytulała mnie tak jak by widziała mnie po raz pierwszy.
-Stęskniłam się.-szepnęła wyplątując się z moich objęć-Cześć jestem [t.i] ale Liam nazywa mnie łamagą,bo przewróciłam wózek z jedzeniem.-powiedziała do chłopaków po których minach mogłem zobaczyć,że nie wierzą w jej chorobę,a ja to zmyśliłem.
-Jestem Louis.-przywitał się podając jej rękę.Widziałem grymas na jej twarzy gdy ją ścisną.Coś się działo.
Chłopcy po kolei przywitali się z nią.
-Długo tutaj jesteś?-zapytał zaciekawiony Niall gdy weszliśmy do jej sali.
-Długo?Czy ja wiem?Pół roku.-odpowiedziała nadal się uśmiechając-Da się znieść.Wiesz,dobrze tu karmią choć po mnie nie widać.-zaśmiała się.
-Zaprowadzisz mnie do kuchni?-zapytał Niall na co Zayn trzepnął go w głowę.[t.i] skinęła głową ale żeby Zayn znów nie uderzył Niallera narysowała mu dokładną mapkę prowadzącą do kuchni.Blondynek z uśmiechem na twarzy i mapą w ręce wyszedł z sali.Dla bezpieczeństwa Zayn poszedł za nim.
-Nie nudzi ci się tutaj?-zapytał Harry.
-Nie.Rano obchód,popołudniu przychodzi Liam później obiad,lekarstwa,badania,znów obchód,a później do łóżka.Dzień jak co dzień.-odpowiedziała.

Kolejne dni mijały powoli i boleśnie.[t.i] nie mogła wychodzić z łóżka.Była zbyt słaba aby postawić jeden krok ale mimo to cały czas blado się uśmiechała.
Nie umiałem już tego wytrzymać i po wielu namowach w końcu mi się zwierzyła.Powiedziała wszystko.
-Mam już dość Liam.Dlaczego życie musi być takie okropne?Co ja takiego zrobiłam,że tak cierpię?Każdego dnia to samo.Cholerna rutyna dobija mnie jeszcze bardziej.Nie potrafię już udawać,że wszystko jest dobrze kiedy nie jest.-mówiła ze łzami w oczach lecz kiedy przestała rozpłakała się jak małe dziecko.
Położyłem głowę na jej ramieniu obejmując w pasie.Uważałem aby niczego nie odczepić lub zepsuć,bo dzięki tym maszynom [t.i] jako tako się trzymała.
-Wszystko będzie dobrze.Jestem przy tobie.-szepnąłem jej na ucho.
Dziewczyna pociągnęła nosem i wycierając łzy spojrzała na mnie niepewnym oraz zdziwionym wzrokiem.
-Liam ja nie chcę ci tu zatrzymywać.-powiedziała-Masz swoje życie,a ja nie mogę cie ograniczać.-dokończyła,a po policzkach znów spłynęła łza.
Nie umiałem uwierzyć w to co powiedziała.Jak ona mogła w ogóle tak myśleć?
Gdybym nie chciał do niej przychodzić już pierwszego dnia gdy stałem na korytarzy poszedłbym do domu ale wróciłem.Nie chciałem jej zostawiać.Nie w takim stanie.
Nie litowałem się na dnia po prostu zrobiło mi się jej żal lecz później poczułem coś czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
Za każdym razem gdy ją widziałem moje serce zaczęło bić szybszym tempem.
Nie obchodził mnie jej wygląd.Choroba pochłaniała ją od zewnątrz i wewnątrz.
Spojrzałem znacząco na bladą dziewczynę której głowa zakryta była chustką przez brak włosów i delikatnie musnąłem jej usta na co ona zareagowała lekko zdziwiona lecz oddała pocałunek.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też Liam.-odpowiedziała.

Ostatni raz spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy,a na jej ustach po raz ostatni zagościł ten sam uśmiech którym obdarowała mnie gdy spotkaliśmy się pierwszy raz.
Bezgłośnie poruszyła ustami mówiąc "Kocham cię" 
Moje oczy zaszkliły się,a po policzku spłynęła pojedyncza łza.Wymusiłem uśmiech aby kompletnie się nie rozkleić i lekko ścisnąłem jej dłoń. 
-Też cię kocham [t.i].-odpowiedziałem drżącym głosem. 
Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy lecz po kilku sekundach na ekranach maszyn pojawiły się proste linie,a w sali rozbrzmiał dźwięk który zakończył nasze wspólne życie.


Czytałam kilka imaginów o takiej tematyce wiec postanowiłam też taki napisać.
































sobota, 17 sierpnia 2013

liebster award

zostałyśmy nominowane do liebster award przez http://somethingformyheart.blogspot.com/
http://love-live-crazy-with-one-direction.blogspot.com 
za co serdecznie dziękujemy <3

1. Harry vs. Louis?
Zoombi Malik: Harry
Vicky: Louis  :***

2. Od kiedy jesteś directionerką?
Zoombi Malik: od wyjścia na światło dzienne wmyb :P
Vicky: kiedy usłysałam pierwszy raz What Makes You Beautiful i One Thing <3

3. Little Mix vs. Justin Bieber?
Zoombi Malik: Biebs
Vicky: Little Mix  

4. Z którym z chłopców chciałabyś mieć zdjęcie?
Zoombi Malik: z każdym oczywiście :P no ale jeśli mam wybrać, to Malik <3
Vicky: Ohh...trudne pytanie...Nialler <333 

5. Jak masz na imię?
Zoombi Malik: Kasia :D
Vicky: Weronika :(  jedyny plus tego imienia to Best Song Ever 

6. Gdzie mieszkasz?
Zoombi Malik: okolice częstochowy (ugh, ci pielgrzymi... :D)
Vicky: Za granicą ale wspieram i Polskie Directioners i te u mnie :P 

7. Kogo słuchasz oprócz 1D?
Zoombi Malik: hg, pih, fabuła, kaen, buka, eminem pezet, małpa, sobota, raca, hifi banda, bro, ostry, donguralesko, chada, słoń, south blant system, donatan, shillerini, blejk, te-tris, eldo, mioush, paktofonika, fisz, diox, vixen, szad (jeśli o kimś z hip-hopu/rapu zapomniałam, to very very sorry :P)
a prócz nich bednarek <3, austin mahone <3 <3, rihanna, bieber, kukiz, jessie j, poluzjanci, kryśka augilera, enej, lemon, daft punk, ed sheeran, manu-l & remady, ellie goulding, james arthur <3, long & junior, ne-yo, liber & natalia szroeder.
no i kurde pewnie połowy pozapominałam, ale jest ok... :D
Vicky: One Republic,Linkin Park,Ed Sheeran,Little Mix,Demi Lovato,Rap,Reggae...i jeszcze dużo więcej ale tych najczęściej :D 


8. Lubisz rap?
Zoombi Malik: jak widać wyżej :D
Vicky: Yes! 

9. Jaka jest twoja ulubiona piosenka chłopców?
Zoombi Malik: chyba lt <3
Vicky: Rock me!

10. Słyszałaś "Can't let her go" ? ;D <3
Zoombi Malik: słyszałam :D
Vicky: O jezuuus...słyszałam,słyszałam.Love ittt!!! <333

i pytania z drugiej nominacji:

1. Ile masz lat ?
Zoombi Malik: 18 
Vicky: 14

2. Jak masz na imię ?
Zoombi Malik: Kasia  
Vicky: Weronika

3. Za co lubisz 1D ?
Zoombi Malik: za to, że są naturalni i wgl. za ich lajtowe podejście do życia. za to, że mają dobry kontakt z fanami. za to, że mają w planach przyjechać do polski! <3
Vicky: Hmmm...za to,że po x-factor ich drogi się nie rozeszły.Za to,że mają bardzo dobry kontakt z fanami i liczą się z nimi.Za świetne piosenki i za to,że potrafią się tak świetnie bawić przez co robią zajebiste teledyski.I mogłabym tak wymieniać do nie skończoności.Po prostu lubię ich za to,że są <33 

4. Którego członka 1D lubisz najbardziej ?
Zoombi Malik: Zayn, Zayn, Zayn <3
Vicky: Wsystkich lubię tak samo.Nie mam,że jedne jest lepszy,a drugi gorszy.No ale skoro muszę odpowiedzieć to chyba Nialler <3 

5. Masz rodzeństwo ?
Zoombi Malik: no niestety tak...
Vicky: No...niestety ale jeden plus jest taki,że siostra też jest Directioners.Przyznam się,że ją zaraziłam sympatią do tej piątki :D 

6. O kim piszesz opowiadanie o 1D ?
Zoombi Malik: tutaj na blogu jest o każdym po trochu :P a na tym drugim blogu Malik jest osadzony w roli głównej :D
Vicky: Tutaj jak powyżej od niedawna o każdym po trochu ale piszę też dwa opowiadania w których jednym Zayn i Niall są głównymi bohaterami,a w drugim Harry :) 

7. Od kiedy lubisz 1D ?
Zoombi Malik: jestem z nimi od samego początku, od wmyb :P
Vicky: Tak jak już pisałam od What Makes You Beautiful i One Thing :P 

8. Ulubiony sport ?
Zoombi Malik: siatka :D
Vicky: Koszykówki i piłka ręczna. 

9. Ulubione zwierzę ?
Zoombi Malik: pies chyba :P
Vicky: Pies i królik ^^ 

10. Ulubiony blog o 1D ?
Zoombi Malik: nie mam ulubionego, mam całą listę (chyba z 4-5 stron w wordzie), na które zaglądam prawie codziennie :P
Vicky: Uhh...mam wiele ulubionych blogów na które zaglądam lub staram się zaglądać codziennie :) 


nominowałyśmy następujące blogi:

http://onedirectionpolskieimaginybezgranic.blogspot.com/
http://lovesandfriend.blogspot.nl/
http://we-are-just-puppets.blogspot.nl/
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
http://kronikizakrecenia.blogspot.com/
http://gust-of-truth.blogspot.com/


nasze pytania:

1. ile masz lat?
2. od jakiego czasu jesteś directionerką?
3. czy należysz też do innych fandomów?
4. kogo z 1d najbardziej lubisz?
5. czy wybierasz się na film? 
6. BSE vs. WMYB? 
7. Któreś z twoich przyjaciół też lubi 1D? 
8. Niall vs. Harry? 
9. Larry shipper? :( 
10. Byłaś kiedyś na na koncercie One Direction?

piątek, 16 sierpnia 2013

104.Louis

Chciałam wam powiedzieć,że imagin z Niallem był jedno częściowy!!


-No,to co jedziemy?Nie daj się prosić.-zamruczał tuż przy moim uchu.
-Nie!Daj mi spokój!-warknęłam stanowczo odpychając Louisa.
Westchnął cicho zakładając ręce za głowę.Oparł się o ścianę i patrzał przed siebie.
Należało mu się!On jak nikt inny potrafi wyprowadzić mnie z równowagi.
Najpierw przystawia się do jakieś blondyny z nogami aż do nieba na moich oczach,a później zachowuje się jak gdyby nigdy nic.Byliśmy tylko przyjaciółmi-ale nie powinien tego robić.Mógł przynajmniej sprawdzić czy tego nie widzę.Chociaż gdybym dowiedziała się z ust kogoś innego,że flirtował z jakąś landryną pewnie wkurzyłabym się jeszcze bardziej.
Z drugiej strony nie powinnam się tak wściekać.Nie jesteśmy razem więc ma prawo umawiać się z kim chce i rozmawiać z kim chce nawet jeśli ta niewinna rozmowa powędrowałaby w innym kierunku.
Znaliśmy się z Louisem od ponad roku i jak na złość musiałam obdarzyć go uczuciem znaczącym więcej niż tylko przyjaźń którą on obdarował mnie.
Dzisiejszego dnia po długich namowach zgodziłam się poznać resztę jego przyjaciół z zespołu.Niby znamy się tak długo i już dawno powinnam ich znać ale to nie było takie proste.
Zazwyczaj któreś z nas nie miało czasu albo ja po prostu nie byłam gotowa.Po jego opowieściach o chłopakach dostawałam ciarek i nie chciałam przeżyć tego na własnej skórze.
-[t.i].-westchnął odpychając się od ściany-Przepraszam.-wymamrotał z miną szczeniaczka.
-Nie masz mnie za co przepraszać.-zauważyłam odsuwając się od niego-Rób co chcesz.-odparłam rozkładając ręce.
-Więc o co ci chodzi?-zdziwił się.
-O nic.-burknęłam bez emocji wzruszając ramionami-Chciałeś jechać,tak?-zapytałam podchodząc do samochodu.Otwarłam drzwi i wsiadłam do wozu.Do moich uszu dobiegło ciche marudzenie Tmlinsona ale energicznie obiegł auto i zasiadł za kierownicą.
 Lou wcale się nie odzywał,a ja też nie miałam zamiaru szybko odpuścić.Nawet jeśli spojrzał bym na mnie tymi niebieskimi hipnotyzującymi oczami.Miałam swoje zasady i dość ciężki charakter,a Louis dobrze o tym wiedział.  
Widziałam,że jest mu ciężko.Nie miał zielonego pojęcia o co mi chodzi.Byłam zła bardziej na siebie niż na niego.Obrażanie się na przyjaciela za to,że gawędził z inną dziewczyną nie było powodem do kłótni.Tak mi się zdaje.
Kilka minut później znaleźliśmy się na podjeździe kompleksu chłopców.Louis zgasił silnik i wyszedł z samochodu.Nie zwlekając zrobiłam to samo.
Nie ukrywałam zdenerwowania.W końcu jeśli mnie nie polubią moja znajomość z Louisem może się szybko skończyć,a tego bym nie chciała.Nie wytrzymałabym choć by jednego dnia bez niego.
Louis wyjął pokaźny pęk kluczy z kieszeni spodni i przekręcił zamek w potężnych drzwiach.Cicho zaskrzypiały.
Uderzyło nas przyjemne ciepło dochodzące ze środka domu.Nie ukrywając,byliśmy strasznie zmarznięci.Lou pomógł mi zdjąć kurtkę po czym razem ze swoją zawiesił ją na wieszaku.Po pokaźnej ilości ciepłej odzieży na nim wiszącej można było się domyśleć iż wszyscy domownicy są w domu.
Miałam skrytą nadzieję,że ich nie będzie.
Weszliśmy w głąb domu do salonu.Pomieszczenie wydawało się przytulne ale w nowoczesnym stylu.Każdy mebel był inny ale na swój sposób pasował do reszty.Ściany w odcieniu jasnego beżu idealnie komponowały się z ciemnymi panelami na podłodze tworząc idealną spokojną harmonię.
-Podoba ci się?-zapytał pod ekscytowany Lou.W domu było tak cicho,bałam się odezwać.Skinęłam tylko twierdząco głową przelotnie patrząc na przyjaciela.
W pewnym momencie usłyszeliśmy hałasy dochodzące z góry,a później galopem cała czwórka zbiegła na dół do salonu potykając się o własne nogi.Lou pociągnął mnie łapczywie do tyłu żeby na nas nie wpadli. 
Obserwowałam tę bandę z szeroko otwartymi oczami. 
Jeden z nich pobiegł prosto do kuchni,a reszta rozsiadła się wygodnie na kanapie lecz po jakiś paru sekundach rzucili się na pilota który bezbronnie leżał na stoliku. 
-O cześć Louis!-zauważył nas blondyn trzymający w rękach masę ciastek,cukierków i żelków-Jak się masz jestem Niall.-przywitał się wyciągając ku mnie rękę i wszystko co do tej pory trzymał runęło na ziemię ale on zbytnio się tym nie przejmował-Ty pewnie musisz być [t.i]? Louis cały czas o tobie nawija,jaka to ty jesteś piękna,zabawna i w ogóle ale...nie pozwolił nam ci o tym mówić.-zaśmiał się.Spojrzałam rozbawiona na Tommo który zalał się rumieńcami,a na jego twarzy malowała się złość na przemian ze wstydem.  
-Chłopaki patrzcie kogo w końcu przy prowadził Louis!-blondyn zawołał do zgrai zajmującej kanapę,a sam zostawiając bałagan który zrobił znów udał się do kuchni.
-Cześć jestem Liam.-podał mi rękę gdy już przepchał się między chłopakami.  
-Je-jestem Za-yn.-za jąkał się brunet z czekoladowymi oczami.Lekko się zarumieniłam. 
-Oh...błagam cię.-wyśmiał go najwyższy z nich z burzą loków na głowie-Jestem Harry.Miło mi.-przywitał się z szarmanckim uśmiechem na twarzy-Nie mogliśmy się doczekać kiedy Lou postanowi cię z nami poznać ale muszę przyznać,że było warto trochę poczekać.-odparł mierząc mnie wzrokiem. 
-To nie wina Louisa tylko moja,że tak długo zwlekałam z odwiedzinami.-wyjaśniłam z uśmiechem na twarzy. 
-Nie ma sprawy!-dobiegło nas wołanie z kuchni-A tak a pro po mógłby mi ktoś pomóc,bo się zaklinowałem?-dokończył błagalnym tonem głosu.Liam i Louis ciężko westchnęli tak jak by to nie był pierwszy raz i ruszyli z odsieczą zostawiając mnie razem z Harrym oraz Zaynem. 
Zapadła niezręczna cisza którą przerwał Harry.Objął mnie ramieniem i rzucając Zaynowi zwycięskie spojrzenie za proponowała abym usiadła.   
Chwilę później Louis i Liam wrócili też zajmując miejsca na kanapie,a następnie cichą jęcząc z bólu ociężałym krokiem doszedł Niall.Rozłożył się wygodnie na jednym z foteli głośno wzdychając. 
Cała czwórka zasypała mnie masą pytań,opowiadali różne historie oraz czekali na to samo z mojej strony.Na początku byłam trochę skrępowana na to miast chłopcy zachowywali się tak jak by znali mnie od zawsze,a nie od niecałych dwóch godzin.Miło  ich strony.  
Od czasu do czasu zerkałam na Tomlinsona który czasem włączał się do rozmowy,speszony odwracał wtedy wzrok. 
Takie chwile dawał mi żmudną nadzieję na to,że Lou czuje podziela moją sympatię ale później zazwyczaj zachowywał się tak jak zwykle i podrywał każdą panienkę którą spotkał raniąc mnie jeszcze bardziej swoją obojętnością oraz ignorancją.  
Tomlinson postanowił iż odwiezie mnie do domu.Pożegnałam się z chłopakami i poszłam ubrać kurtkę w czasie gdy Louis czekał już na mnie w aucie.Był dziwnie rozdrażniony i chyba już nie mógł się doczekać kiedy sobie pójdę. 
Otworzyłam drzwi kiedy usłyszałam za sobą głos Harrego. 
-Wpadniesz do nas jutro?-zapytał tym za chrypniętym głosem. 
-Jeśli Louis przestanie dąsać się jak mała dziewczynka,to raczej tak.-odpowiedziałam z uśmiechem. 
-Mam nadzieję.-szepnął całując mnie policzek.Lekko się za rumieniłam i wyszłam przez drzwi które wcześniej otworzyłam. 
-Czemu jesteś taki zły?-zapytałam w końcu gdy staliśmy pod moim domem. 
-Nie jestem.-zaprzeczył oschle. 
-Obrażony.-poprawiłam się z ironią.Lou wzruszył ramionami i tyle było po jego odpowiedzi.Nie chciało mi się dłużej z nim siedzieć.Otworzyłam szybko drzwi i wyszłam z auta,szybkim stanowczym krokiem idąc w stronę drzwi. 
-Zaczekaj!-zawołał za mną dorównując mi kroku-Przepraszam.Nie chciałem ale...-nagle przerwał. 
-Ale co?-ponagliłam go-Louis powiedz mi w reszcie o co ci chodzi,bo nie umiem połapać się w tych twoich huśtawkach nastrojów!-wybuchnęłam z bulwersowana. 
-Widziałem jak Harry cię pocałował.-wydukał pod nosem nie patrząc na mnie. 
-W policzek.-zauważyłam schodząc na niższy ton-O to się wkurzyłeś?-zapytałam lekko rozbawiona łapiąc go za podbródek aby na mnie spojrzał. 
-To straszny babiarz,a ty zasługujesz ta kogoś lepszego.Harry to mój przyjaciel i traktuję go jak brata ale ty też nie jesteś mi obojętna i nie chciałbym abyś cierpiała przez niego.-wyjaśnił na jednym oddechu. 
-Nie jestem ci obojętna?-zapytałam z nadzieję. 
-Nie jesteś.Nigdy nie byłaś.-odparł gładząc mój policzek.Zbliżył swoją twarz do mojej,a nasze usta dzieliło za ledwie kilka centymetrów.Nie wahając się ani chwili dłużej delikatnie musnął moje usta.Trochę zdziwiona takim obrotem sytuacji odwzajemniłam pocałunek. 

***
Mam nadzieję,że wam się spodoba. 
Ogólnie to imagin miał być inny ale w ostatniech chwili zmieniłam zdanie i napisałam coś takiego. 
Liczę na wasze komentarze,bo dla was to krótka chwila,a dla nas znaczy o wiele więcej niż myślicie :) 
Dziękuję jeszcze za aż dwie nominacje do Libster Awards.Jesteście cudowne! 
Kocham was Vicky :)












sobota, 10 sierpnia 2013

imagin

zostałam poproszona o wstawienie tego imagina, więc proszę bardzo :)

Imagin z One Direction
Był piękny, słoneczny dzień. Miałam wolne więc postanowiłam odwiedzić moich przyjaciół, członków zespołu One Direction. Gdy do nich przyszłam jak zwykle był bałagan a oni zachowywali się jak dzieci.
- Cześć małpki! – zawołałam  jak przekroczyłam prób ich willi
Pierwszy mnie zauważył Harry
- O cześć [T.I.]. Dawno się nie widzieliśmy. – przywitał się i cmoknął mnie w policzek
- Będziemy tak w progu rozmawiać, czy zaprosisz mnie do środka? – zapytałam
- O matko! Jaki ja głupi. Właź. I chodź do mnie do pokoju bo tu nie pogadamy na spokojnie. Sama widzisz co się dzieje. – zaśmiał się
Poszłam więc do jego pokoju, który jak dla mnie, był najładniejszy wszystkich. Stylowy ale młodzieżowy. Taki styl pasuje do Loczka. Chłopak za chwilę do mnie dołączył i zaczęliśmy rozmawiać.
- [T.I] muszę powiedzieć Ci coś ważnego. Proszę, wysłuchaj mnie do końca. – powiedział a mnie zamurowało. Dawno nie widziałam go tak poważnego – Znamy się już od dawna. Na początku mi się nie podobałaś. Trochę nieśmiała, roztargniona. Ale po pewnym czasie polubiłem wszystkie Twoje cechy, wady i zalety. [T.I.] ja się w Tobie zakochałem. Zrozumiałem to teraz jak się nie widzieliśmy, brakowało mi Twojego śmiechu, Twoich żartów, Ciebie mi brakowało. – zakończył swoją wypowiedź a ja siedziałam i milczałam. Zaskoczył mnie bardzo tym wyznaniem.
Harold po chwili ciszy postanowił to milczenie przerwać i powiedział
- Jeżeli nie będziesz się chciała teraz do mnie odzywać i ze mną widywać, zrozumiem. Ale nie przekreślaj przyjaźni z chłopakami przez moje uczucia. Ich nie chcę ranić.
- Ja też muszę Ci coś powiedzieć. Od początku spodobały mi się Twoje dołeczki w policzkach, zielone oczy od których nie mogę się oderwać, Twoje loczki, dzięki którym jesteś rozpoznawalny i jedyny w swoim rodzaju. Kocham Cię. – po moich słowach twarz chłopaka rozświetlił uśmiech, ten który tak uwielbiam.
Przytulił mnie i zaczął przybliżać Swoja twarz do mojej. Jego usta opadły na moje. Całował tak delikatnie, jakbym była z porcelany i mogłabym się zniszczyć. Po chwili opadliśmy nadal przytuleni na jego łóżko. Mój chłopak przytulał mnie bardzo mocno.
- No przecież Ci nie ucieknę. Nie bój się. – zażartowałam
- Ale ja chcę się Tobą nacieszyć i wiedzieć, że jesteś tuż koło mnie. Tak bardzo Cię kocham.
I tu historia mogłaby się zakończyć. Lecz, jeżeli ktoś nie lubi happy endów poniżej znajduje się ciąg dalszy opowieści.
Kilka dni później poszliśmy do Nando’s na obiad. Było bardzo miło. Postanowiliśmy po skończonym posiłku iść na spacer. Przechodziliśmy właśnie przez pasy gdy na drogę wpadł rozpędzony samochód. Harry mnie odepchnął i powiedział
- [T.I.] pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać.
I został potrącony przez ten samochód. Zadzwoniłam po karetkę, która po chwili przyjechała. Nieprzytomnego chłopaka zabrali do szpitala. W tym czasie zadzwoniłam do Liama
- Cześć Li. Proszę, przyjdź jak najszybciej do parku koło Nando’s. Styles miał wypadek. – wyszeptałam do telefonu przez łzy
Po chwili koło mnie znajdował się Payne i Louis. Pojechaliśmy do szpitala. Podeszłam do pielęgniarki aby dowiedzieć się gdzie jest mój chłopak.
- Witam, przed chwilą przewieziono tutaj Harry‘ego Styles‘a z One Direction. Gdzie on teraz się znajduję? – zapytałam
- Przykro mi. Pan Styles nie żyje. Zmarł w drodze do szpitala. – odpowiedziała kobieta
Załamałam się. Chłopcy zaopiekowali się mną bo martwili się. Kilka dni później odbył się pogrzeb na który przyszło mnóstwo ludzi. Zamieszkałam w willi chłopaków, w pokoju mojego zmarłego chłopaka. I tam zostałam już do końca swoich dni. 

____________________
ten imagin, to praca wysyłana na nasz konkurs. nie była ona pracą zwycięską, ale tak jak mówiłam, dziewczyna poprosiła mnie o wstawienie, więc jest :)
autorem jest Paulina Wesołowska, którą serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej karierze pisarskiej ;*
personalnie imagin całkiem mi się podoba, mimo że jest smutny.
a wy co sądzicie?
+Zayn i Liam pojawią się w przyszłym tyg na pewno! :D
kocham was <3