W ekspresowym tempie przebiegłem wypełniony po brzegi korytarz szpitalny.Na samym jego końcu stało dwóch ochroniarzy pilnujących wielkich białych drzwi.
Mężczyźni przywitali się ze mną skinieniem głowy i wpuścili mnie do środka.Biegłem ile sił przez kolejny korytarz na którym nie było już prawie nikogo.
W końcu kiedy stanąłem przed białymi lekko ubrudzonymi drzwiami poczułem ukłucie w okolicach serca.Przez całą drogę nie myślałem o niczym innym tylko aby ją zobaczyć.Całą i zdrową.Wiedziałem,że z tym ostatnim nie do końca wszystko będzie się zgadzało ale jednak miałem nadzieję,że ten dzień będzie inny.Szczęśliwy.
Drżącą ręką nacisnąłem klamkę otwierającą drzwi.Spuściłem głowę w strachu zobaczenie co się za nimi kryło.
W sali panowała cisza lecz potrafiłem usłyszeć jej stłumiony oddech.
Uniosłem głowę do góry.Zapłakana mama trzymała jej dłoń,Louis,Niall,Harry i Zayn stali w okół łóżka ze zwieszonymi głowami.
Wolnym leniwym krokiem tak jakbym chciał zatrzymać czas robiąc kolejny krok aby tylko dłużej została ze mną podszedłem do łóżka mijając Niallera.
*rok wcześniej*
-Cześć jestem Liam.-przywitałem się wyciągając rękę ku niebieskookej blondynce.
-[t.i].Miło cię poznać.-powiedziała lekko ściskając moją dłoń.
Spojrzałem głęboko w hipnotyzujący błękit jej oczu.Widziałem w nich zmęczenie ale uśmiech nie schodził z bladej twarzy na którą w tej chwili wpłynęły dorodne różowe rumieńce.
Po paru chwilach zauważyłem,że nadal trzymam jej lekko opuchniętą,chłodną dłoń.Speszony ją puściłem drapiąc się w głowę.Dziewczyna posłała mi uprzejmy uśmiech mówiący "Nic się nie stało.".
-Co tutaj robisz?-zapytała widząc moje skrępowanie.
-Em,właściwie przyjechałem na rutynowe badania i na prawdę nie mogę doczekać się kiedy wrócę do domu.-odpowiedziałem z westchnięciem-A ty?
-W zasadzie tutaj mieszkam.-powiedziała okalając spojrzeniem część szpitala w której się znajdowaliśmy.-No nic muszę już wracać.-odparła po chwili-Miło mi się z tobą rozmawiało Liam.Do widzenia.-uśmiechnęła się na pożegnanie.
-Cześć.-zawołałem za nią gdy znikła między ludźmi.
Przez chwilę z nadzieję wpatrywałem się w stronę w którą się udała.Jej cień zniknął tak szybko jak pojawił się przede mną.
-Dzień Dobry!Przepraszam,że przeszkadzam ale szukam pewnej dziewczyny.-powiedziałem pospiesznie do recepcjonistki.
-Jak my wszyscy!-usłyszałem za sobą starszy głos.Odwróciłem się do tyłu i ujrzałem staruszka siedzącego w poczekalni.Uśmiechnąłem się do niego i przeniosłem wzrok na kobietę za kontuarem.
-Jak już mówiłem szukam dziewczyny.Nazywa się [t.i].Niebieskie oczy i blond długie włosy.Na pewno ją pani zna.-dokończyłem poprzednią wypowiedź.
-Znam,znam [t.i].-odpowiedziała,a gdy wymówiła jej imię szeroko się uśmiechnęła i wołając swoją koleżankę aby ta zastąpiła ją na chwilę wyszła do mnie-Aż przykro patrzeć.Taka młoda dziewczyna.-odparła ze smutkiem i żalem w głosie-Trafiła do nas dwa tygodnie temu,a wszyscy już ja tutaj znają.-dodała z uznaniem.
Przeszliśmy kilka korytarzy aż doszliśmy do tego odpowiedniego znajdującego się za wielkimi białymi drzwiami.
-Siódma sala na lewo.-pokierowała mnie i poszła.
W pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi na napis znajdujący się nad drzwiami lecz wielkie czerwone litery przykuły moją uwagę gdy naciskałem klamkę.
"Onkologia"
Puściłem klamkę stając jak wryty.Wertowałem wzrokiem napis od lewej do prawej i prawej do lewej.Złożyłem ręce w pięści aby nie stchórzyć i odejść.
-Wchodzi pan?-usłyszałem za sobą.Kiwnąłem głową i wszedłem do środka.Pamiętając to co powiedziała recepcjonistka skierowałem się do siódmej sali po lewej.
Zapukałem do drzwi lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.Jeśli wejdę to chyba nic się nie stanie,może śpi?
Pchnąłem drzwi i wszedłem do sali.
O dziwo pomieszczenie nie wyglądało tak jak reszta szpitala.Białe i ponure.Na ścianach wisiało pełno obrazków,pocztówek i zdjęć.Idealnie zaścielona fioletowa pościel leżała na szpitalnym łóżku.W oknach wisiały białe z różowymi akcentami zasłonki.Nad łóżkiem ustawione były różne maszyny,rurki i kabelki.Obok niego znajdowała się szafeczka na której stało zdjęcie.
-Liam?-doszło do moich uszu.Od wczoraj ten głos cały czas w nich rozbrzmiewał.
-Cześć [t.i].Przepraszam,że tak wpadłem bez zapowiedzi ale wczoraj szybko odeszłaś.-wytłumaczyłem zestresowany.Blondynka za to uśmiechnęła się wesoło i zamknęła za sobą drzwi.Cicho stąpając usiadła na łóżku.
Spojrzała na kroplówkę wiszącą nad jej głową i ciężko westchnęła.Przeczesała dłonią włosy,a na jej palcach pozostało ich trochę.
-Wypadają.-powiedziała gdy zobaczyła moją zdziwioną minę-Jak się masz?-zapytała chwytając w rękę szczotkę do włosów.
-Masz raka?-wypaliłem bez namysłu.Zawsze mówię coś czego nie przemyślę,a po tem żałuję.
-Nie źle co,nie?-zaśmiała się-Powiem,że da się z tym żyć...przez jakiś czas.-uśmiechnęła się do mnie.Odwzajemniłem nie pewnie uśmiech.
Jak ona mogła tak po prostu z tego żartować?W każdej chwili mogła umrzeć i jeszcze się z tego śmiała?
[t.i] nie zwracała uwagi na moją rozdziawioną buzię.Siedziała i czesała włosy które z każdym zaczesaniem wypadały.
Odwróciłem się do tyłu i wyszedłem z sali.Oparłem się o ścianę ciężko wzdychając.
Mówiła o tym tak spokojnie.Na prawdę ją to bawi czy jest taką dobrą aktorką?
Przed moją twarzą przechodziło co chwilę dużo osób mimo ,iż był to oddział zamknięty."Tylko dla przyjaciół i rodziny." mówił napis na drzwiach.
Wszystko było,białe albo szare.Podłogi zielone podobnie jak obicia krzeseł.Za oknem jako widok służył parking samochodowy i ruchliwa ulica.Straszne miejsce.
Sam nie wiem dlaczego tutaj wróciłem.Równie dobrze mógłbym teraz siedzieć sobie w salonie,a nie rozmyślać nad ripostą dziewczyny której wcale nie znam lecz jest w niej coś co mnie intryguje i za cholerę nie chce abym odszedł.
Usłyszałem śmiechy i skrzypiące koła wózków inwalidzkich.Odwróciłem głowę w prawo.Dwójka małych chłopczyków w czapkach na głowie ścigało się po korytarzu.Za nimi szła dziewczynka też z zakrytą głową trzymająca w rękach kredki i kolorowankę.
Uśmiechnąłem się do dzieci które od razu odwzajemniły gest.Wziąłem głęboki wdech i wróciłem do [t.i].
-Nie jest tutaj tak strasznie jak ci się wydawało,prawda?-zapytała zawiązując na głowie kremową chustkę aby nie spadła.
-Przeprasza, byłem w szoku.Mówiłaś to tak jak byś opowiadała żart.-wytłumaczyłem się.
-Nic się nie stało.-odpowiedziała uśmiechając się-Cieszę się,że przyszedłeś.Moi przyjaciele nie mogą mnie odwiedzać więc mam tylko mamę.-wyznała wzdychając.
-Dlaczego nie mogą cię odwiedzać?-spytałem zaciekawiony.
-Pochodzę z Leicester.-odpowiedziała-Trochę daleko na odwiedziny co,nie?-zapytała.Zrobiło mi się jej żal była tu kompletnie sama.Całymi dniami do puki jej mama nie wróci z pracy.
-Więc możesz być pewna,że teraz się mnie nie pozbędziesz.-zapewniłem ją.
Roześmiana,promienna blondynka zawładnęła moim życiem.Czasem żartowałem sobie,że włada moim życiem,bo nie może swoim.Okrutne,prawda?
Nie powinienem tak myśleć lecz skoro i ją to bawi mógłbym wymyślać takie smutne ale śmieszne głupoty co chwilę tylko żeby jej usta nadal były złożone w uśmiech.
Nudne popołudnia które zazwyczaj spędzałem w domu teraz zastąpiłem przychodzeniem do szpitala.Szczerze mówiąc wolałbym przychodzić tam,a później wracać się do wyjścia tylko po to aby ona znów mnie przywitała uśmiechem oraz mocnym uściskiem.
Powoli dochodziłem do wniosku,że stopniowo zaczęła uzależniać mnie od siebie.Potrafiła zmienić mój humor z złego na dobry.Wychodziłem nie chętnie ale wiedziałem,że następnego dnia ją zobaczę.
Często rozmawiałem z lekarzem [t.i].Miał dla mnie dobre wieści.Czuła się lepiej.Słuchanie tych rzeczy było dla mnie jak wesoła piosenka którą mógłbym nucić przez cały czas.
Kochałem ją co raz bardziej z sekundy na sekundę i nie umiałem wyobrazić sobie dnia w którym jej nie będzie.
[t.i] w kółko powtarzała,że jest normalna ale ja wiedziałem,że w jej normalności jest coś niezwykłego.Robiła dobrą minę do złej gry.
Udawała szczęśliwą przy mnie i przy innych.Nie chciała abym widział jak się męczy tym wszystkim dlatego jej maską był uśmiech.
Bolało mnie,że nie ufa mi na tyle aby powiedzieć mi co leży na jej sercu lecz nie wszystko dostajemy od razu.
Pewnego dnia postanowiłem przedstawić ją chłopakom.Znałem ją już prawie pół roku więc powinna poznać moich przyjaciół.
Weszliśmy do szpitala.Po drodze wytłumaczyłem wszystko chłopakom i miałem nadzieję,że nie palną niczego głupiego.
Otwierając drzwi oddziału widziałem jak idzie w naszą stronę.Nie zważając na moich przyjaciół rzuciła mi się w ramiona.Mimo,że robiła to codziennie wydawało mi się to takie magiczne i nigdy w życiu nie nazwał bym tego rutyną lub zwykłym powitaniem.Przytulała mnie tak jak by widziała mnie po raz pierwszy.
-Stęskniłam się.-szepnęła wyplątując się z moich objęć-Cześć jestem [t.i] ale Liam nazywa mnie łamagą,bo przewróciłam wózek z jedzeniem.-powiedziała do chłopaków po których minach mogłem zobaczyć,że nie wierzą w jej chorobę,a ja to zmyśliłem.
-Jestem Louis.-przywitał się podając jej rękę.Widziałem grymas na jej twarzy gdy ją ścisną.Coś się działo.
Chłopcy po kolei przywitali się z nią.
-Długo tutaj jesteś?-zapytał zaciekawiony Niall gdy weszliśmy do jej sali.
-Długo?Czy ja wiem?Pół roku.-odpowiedziała nadal się uśmiechając-Da się znieść.Wiesz,dobrze tu karmią choć po mnie nie widać.-zaśmiała się.
-Zaprowadzisz mnie do kuchni?-zapytał Niall na co Zayn trzepnął go w głowę.[t.i] skinęła głową ale żeby Zayn znów nie uderzył Niallera narysowała mu dokładną mapkę prowadzącą do kuchni.Blondynek z uśmiechem na twarzy i mapą w ręce wyszedł z sali.Dla bezpieczeństwa Zayn poszedł za nim.
-Nie nudzi ci się tutaj?-zapytał Harry.
-Nie.Rano obchód,popołudniu przychodzi Liam później obiad,lekarstwa,badania,znów obchód,a później do łóżka.Dzień jak co dzień.-odpowiedziała.
Kolejne dni mijały powoli i boleśnie.[t.i] nie mogła wychodzić z łóżka.Była zbyt słaba aby postawić jeden krok ale mimo to cały czas blado się uśmiechała.
Nie umiałem już tego wytrzymać i po wielu namowach w końcu mi się zwierzyła.Powiedziała wszystko.
-Mam już dość Liam.Dlaczego życie musi być takie okropne?Co ja takiego zrobiłam,że tak cierpię?Każdego dnia to samo.Cholerna rutyna dobija mnie jeszcze bardziej.Nie potrafię już udawać,że wszystko jest dobrze kiedy nie jest.-mówiła ze łzami w oczach lecz kiedy przestała rozpłakała się jak małe dziecko.
Położyłem głowę na jej ramieniu obejmując w pasie.Uważałem aby niczego nie odczepić lub zepsuć,bo dzięki tym maszynom [t.i] jako tako się trzymała.
-Wszystko będzie dobrze.Jestem przy tobie.-szepnąłem jej na ucho.
Dziewczyna pociągnęła nosem i wycierając łzy spojrzała na mnie niepewnym oraz zdziwionym wzrokiem.
-Liam ja nie chcę ci tu zatrzymywać.-powiedziała-Masz swoje życie,a ja nie mogę cie ograniczać.-dokończyła,a po policzkach znów spłynęła łza.
Nie umiałem uwierzyć w to co powiedziała.Jak ona mogła w ogóle tak myśleć?
Gdybym nie chciał do niej przychodzić już pierwszego dnia gdy stałem na korytarzy poszedłbym do domu ale wróciłem.Nie chciałem jej zostawiać.Nie w takim stanie.
Nie litowałem się na dnia po prostu zrobiło mi się jej żal lecz później poczułem coś czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
Za każdym razem gdy ją widziałem moje serce zaczęło bić szybszym tempem.
Nie obchodził mnie jej wygląd.Choroba pochłaniała ją od zewnątrz i wewnątrz.
Spojrzałem znacząco na bladą dziewczynę której głowa zakryta była chustką przez brak włosów i delikatnie musnąłem jej usta na co ona zareagowała lekko zdziwiona lecz oddała pocałunek.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też Liam.-odpowiedziała.
Ostatni raz spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy,a na jej ustach po raz ostatni zagościł ten sam uśmiech którym obdarowała mnie gdy spotkaliśmy się pierwszy raz.
Bezgłośnie poruszyła ustami mówiąc "Kocham cię"
Moje oczy zaszkliły się,a po policzku spłynęła pojedyncza łza.Wymusiłem uśmiech aby kompletnie się nie rozkleić i lekko ścisnąłem jej dłoń.
-Też cię kocham [t.i].-odpowiedziałem drżącym głosem.
Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy lecz po kilku sekundach na ekranach maszyn pojawiły się proste linie,a w sali rozbrzmiał dźwięk który zakończył nasze wspólne życie.
Czytałam kilka imaginów o takiej tematyce wiec postanowiłam też taki napisać.
Spojrzała na kroplówkę wiszącą nad jej głową i ciężko westchnęła.Przeczesała dłonią włosy,a na jej palcach pozostało ich trochę.
-Wypadają.-powiedziała gdy zobaczyła moją zdziwioną minę-Jak się masz?-zapytała chwytając w rękę szczotkę do włosów.
-Masz raka?-wypaliłem bez namysłu.Zawsze mówię coś czego nie przemyślę,a po tem żałuję.
-Nie źle co,nie?-zaśmiała się-Powiem,że da się z tym żyć...przez jakiś czas.-uśmiechnęła się do mnie.Odwzajemniłem nie pewnie uśmiech.
Jak ona mogła tak po prostu z tego żartować?W każdej chwili mogła umrzeć i jeszcze się z tego śmiała?
[t.i] nie zwracała uwagi na moją rozdziawioną buzię.Siedziała i czesała włosy które z każdym zaczesaniem wypadały.
Odwróciłem się do tyłu i wyszedłem z sali.Oparłem się o ścianę ciężko wzdychając.
Mówiła o tym tak spokojnie.Na prawdę ją to bawi czy jest taką dobrą aktorką?
Przed moją twarzą przechodziło co chwilę dużo osób mimo ,iż był to oddział zamknięty."Tylko dla przyjaciół i rodziny." mówił napis na drzwiach.
Wszystko było,białe albo szare.Podłogi zielone podobnie jak obicia krzeseł.Za oknem jako widok służył parking samochodowy i ruchliwa ulica.Straszne miejsce.
Sam nie wiem dlaczego tutaj wróciłem.Równie dobrze mógłbym teraz siedzieć sobie w salonie,a nie rozmyślać nad ripostą dziewczyny której wcale nie znam lecz jest w niej coś co mnie intryguje i za cholerę nie chce abym odszedł.
Usłyszałem śmiechy i skrzypiące koła wózków inwalidzkich.Odwróciłem głowę w prawo.Dwójka małych chłopczyków w czapkach na głowie ścigało się po korytarzu.Za nimi szła dziewczynka też z zakrytą głową trzymająca w rękach kredki i kolorowankę.
Uśmiechnąłem się do dzieci które od razu odwzajemniły gest.Wziąłem głęboki wdech i wróciłem do [t.i].
-Nie jest tutaj tak strasznie jak ci się wydawało,prawda?-zapytała zawiązując na głowie kremową chustkę aby nie spadła.
-Przeprasza, byłem w szoku.Mówiłaś to tak jak byś opowiadała żart.-wytłumaczyłem się.
-Nic się nie stało.-odpowiedziała uśmiechając się-Cieszę się,że przyszedłeś.Moi przyjaciele nie mogą mnie odwiedzać więc mam tylko mamę.-wyznała wzdychając.
-Dlaczego nie mogą cię odwiedzać?-spytałem zaciekawiony.
-Pochodzę z Leicester.-odpowiedziała-Trochę daleko na odwiedziny co,nie?-zapytała.Zrobiło mi się jej żal była tu kompletnie sama.Całymi dniami do puki jej mama nie wróci z pracy.
-Więc możesz być pewna,że teraz się mnie nie pozbędziesz.-zapewniłem ją.
Roześmiana,promienna blondynka zawładnęła moim życiem.Czasem żartowałem sobie,że włada moim życiem,bo nie może swoim.Okrutne,prawda?
Nie powinienem tak myśleć lecz skoro i ją to bawi mógłbym wymyślać takie smutne ale śmieszne głupoty co chwilę tylko żeby jej usta nadal były złożone w uśmiech.
Nudne popołudnia które zazwyczaj spędzałem w domu teraz zastąpiłem przychodzeniem do szpitala.Szczerze mówiąc wolałbym przychodzić tam,a później wracać się do wyjścia tylko po to aby ona znów mnie przywitała uśmiechem oraz mocnym uściskiem.
Powoli dochodziłem do wniosku,że stopniowo zaczęła uzależniać mnie od siebie.Potrafiła zmienić mój humor z złego na dobry.Wychodziłem nie chętnie ale wiedziałem,że następnego dnia ją zobaczę.
Często rozmawiałem z lekarzem [t.i].Miał dla mnie dobre wieści.Czuła się lepiej.Słuchanie tych rzeczy było dla mnie jak wesoła piosenka którą mógłbym nucić przez cały czas.
Kochałem ją co raz bardziej z sekundy na sekundę i nie umiałem wyobrazić sobie dnia w którym jej nie będzie.
[t.i] w kółko powtarzała,że jest normalna ale ja wiedziałem,że w jej normalności jest coś niezwykłego.Robiła dobrą minę do złej gry.
Udawała szczęśliwą przy mnie i przy innych.Nie chciała abym widział jak się męczy tym wszystkim dlatego jej maską był uśmiech.
Bolało mnie,że nie ufa mi na tyle aby powiedzieć mi co leży na jej sercu lecz nie wszystko dostajemy od razu.
Pewnego dnia postanowiłem przedstawić ją chłopakom.Znałem ją już prawie pół roku więc powinna poznać moich przyjaciół.
Weszliśmy do szpitala.Po drodze wytłumaczyłem wszystko chłopakom i miałem nadzieję,że nie palną niczego głupiego.
Otwierając drzwi oddziału widziałem jak idzie w naszą stronę.Nie zważając na moich przyjaciół rzuciła mi się w ramiona.Mimo,że robiła to codziennie wydawało mi się to takie magiczne i nigdy w życiu nie nazwał bym tego rutyną lub zwykłym powitaniem.Przytulała mnie tak jak by widziała mnie po raz pierwszy.
-Stęskniłam się.-szepnęła wyplątując się z moich objęć-Cześć jestem [t.i] ale Liam nazywa mnie łamagą,bo przewróciłam wózek z jedzeniem.-powiedziała do chłopaków po których minach mogłem zobaczyć,że nie wierzą w jej chorobę,a ja to zmyśliłem.
-Jestem Louis.-przywitał się podając jej rękę.Widziałem grymas na jej twarzy gdy ją ścisną.Coś się działo.
Chłopcy po kolei przywitali się z nią.
-Długo tutaj jesteś?-zapytał zaciekawiony Niall gdy weszliśmy do jej sali.
-Długo?Czy ja wiem?Pół roku.-odpowiedziała nadal się uśmiechając-Da się znieść.Wiesz,dobrze tu karmią choć po mnie nie widać.-zaśmiała się.
-Zaprowadzisz mnie do kuchni?-zapytał Niall na co Zayn trzepnął go w głowę.[t.i] skinęła głową ale żeby Zayn znów nie uderzył Niallera narysowała mu dokładną mapkę prowadzącą do kuchni.Blondynek z uśmiechem na twarzy i mapą w ręce wyszedł z sali.Dla bezpieczeństwa Zayn poszedł za nim.
-Nie nudzi ci się tutaj?-zapytał Harry.
-Nie.Rano obchód,popołudniu przychodzi Liam później obiad,lekarstwa,badania,znów obchód,a później do łóżka.Dzień jak co dzień.-odpowiedziała.
Kolejne dni mijały powoli i boleśnie.[t.i] nie mogła wychodzić z łóżka.Była zbyt słaba aby postawić jeden krok ale mimo to cały czas blado się uśmiechała.
Nie umiałem już tego wytrzymać i po wielu namowach w końcu mi się zwierzyła.Powiedziała wszystko.
-Mam już dość Liam.Dlaczego życie musi być takie okropne?Co ja takiego zrobiłam,że tak cierpię?Każdego dnia to samo.Cholerna rutyna dobija mnie jeszcze bardziej.Nie potrafię już udawać,że wszystko jest dobrze kiedy nie jest.-mówiła ze łzami w oczach lecz kiedy przestała rozpłakała się jak małe dziecko.
Położyłem głowę na jej ramieniu obejmując w pasie.Uważałem aby niczego nie odczepić lub zepsuć,bo dzięki tym maszynom [t.i] jako tako się trzymała.
-Wszystko będzie dobrze.Jestem przy tobie.-szepnąłem jej na ucho.
Dziewczyna pociągnęła nosem i wycierając łzy spojrzała na mnie niepewnym oraz zdziwionym wzrokiem.
-Liam ja nie chcę ci tu zatrzymywać.-powiedziała-Masz swoje życie,a ja nie mogę cie ograniczać.-dokończyła,a po policzkach znów spłynęła łza.
Nie umiałem uwierzyć w to co powiedziała.Jak ona mogła w ogóle tak myśleć?
Gdybym nie chciał do niej przychodzić już pierwszego dnia gdy stałem na korytarzy poszedłbym do domu ale wróciłem.Nie chciałem jej zostawiać.Nie w takim stanie.
Nie litowałem się na dnia po prostu zrobiło mi się jej żal lecz później poczułem coś czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
Za każdym razem gdy ją widziałem moje serce zaczęło bić szybszym tempem.
Nie obchodził mnie jej wygląd.Choroba pochłaniała ją od zewnątrz i wewnątrz.
Spojrzałem znacząco na bladą dziewczynę której głowa zakryta była chustką przez brak włosów i delikatnie musnąłem jej usta na co ona zareagowała lekko zdziwiona lecz oddała pocałunek.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też Liam.-odpowiedziała.
Ostatni raz spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy,a na jej ustach po raz ostatni zagościł ten sam uśmiech którym obdarowała mnie gdy spotkaliśmy się pierwszy raz.
Bezgłośnie poruszyła ustami mówiąc "Kocham cię"
Moje oczy zaszkliły się,a po policzku spłynęła pojedyncza łza.Wymusiłem uśmiech aby kompletnie się nie rozkleić i lekko ścisnąłem jej dłoń.
-Też cię kocham [t.i].-odpowiedziałem drżącym głosem.
Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy lecz po kilku sekundach na ekranach maszyn pojawiły się proste linie,a w sali rozbrzmiał dźwięk który zakończył nasze wspólne życie.
Czytałam kilka imaginów o takiej tematyce wiec postanowiłam też taki napisać.
Hej kochana ^^
OdpowiedzUsuńImagin piękny po prostu... <3
Boże, ta końcówka... ryczę ;(((((
To niesamowite, jakie tw imaginy wywołują we mnie emocje ;0 <3
Zapraszam przy okazji
http://najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com/
Naprawdę się popłakałam. Szczerymi łzami. To było takie piękne a za razem takie bolesne. Mam nadzieję że nigdy nie porzucisz pisania. Kocham twój niesamowity styl <3 zapraszam do mnie na X rozdział. Niestety wszystkie razem nie równają się z twoim 1 imaginem. Kocham :*
OdpowiedzUsuńSuper imagin. Popłakałam się. To takie piękne i słodkie.
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego imaginu. Weny życzę :*
Ryczę. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńWiem to żałosne, ale nie mogę nic poradzić.
Czemu? O mój boże...
To takie piękne i smutne :'(
Czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie trochę weselszy.
Na blogu http://sherlitta.blogspot.com pojawił się nowy rozdział. Mam nadzieję, że przeczytasz skomentujesz. :)
O boże nie mogę przestać ryczeć.
Kiedy next?
Ojejj chwyta za serce ;]
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin ;D
Czekam na nexta ;p
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/