-wszystko ok? -podszedł do niej Zayn i chciał objąć ją ramieniem, jednakże te wyrwała mu się z uścisku.
-ty jeszcze bezczelnie pytasz mnie, czy wszystko jest ok?! jak śmiesz?! -warknęła i uderzyła chłopaka w lewy policzek.
zaraz po tym, jej partner i mój tata rzucili się, by odciągnąć Anne od Malika.
-puść mnie! puść! -krzyczała wniebogłosy.
-Anne, co jest? -zapytał mój tata.
-co jest?! czy wy wszyscy jesteście ślepi i głusi?! -wstała z krzesła.- to wasza córka... -zwróciła się do moich rodziców, którzy rzucili na sb wymowne spojrzenia.- to przez nią Harry teraz jest w takim stanie jakim jest!
-co? to przez [t.i]? jak to? -zapytał z oburzeniem tata Zayna.
-tak, to przez nią! -krzyknęła dławiąc się łzami mama chorego.- słyszałam wszystko. wszystko! rozumiesz?! wiem, że to przez cb mój kochany synek chciał odebrać sb życie! to przez cb! ty łachudro! -szła mówiąc, a właściwie krzycząc i rzucając obelgami w moją stronę.
-ale ja nie rozumiem... -przymrużyłam oczy i potrząsałam delikatnie głową.
o co jej chodziło? może słyszała rozmowę... naszą rozmowę z Zaynem przed chwilą w bufecie... jeśli ją słyszała, to co się teraz stanie?
z całym szacunkiem do niej, bo serio ją bardzo lubiłam i chyba nadal lubię, ale jak ona teraz się na mnie rzuci i mi coś zrobi? było to pewnie nieuniknione, bo była w szoku. nie mogła pogodzić się z tym, że jej syna za kilka godzin odepną od respiratora i że on hmm... zaśnie snem wiecznym.
dla wszystkich była to cholernie trudna sytuacja, ale dla matki najbardziej.
czekałam tylko na szybką reakcję Zayna, bądź jego taty, kiedy Anne rzuci się na mnie, by powyrywać mi włosy z głowy.
-nie rozumiesz? -zaśmiała się.- jakoś jeszcze jakieś 10 min temu to rozumiałaś!
-ale pani Anne, proszę się uspo...
-zamknij się! -warknęła i zaczęła grzebać w kieszeni spodni, usiłując coś wyciągnąć.
wreszcie przypomniałam sb, że coś niosła. tym czymś był...
-nie, Anne! zostaw to! -krzyknął nagle mój tata.
-cholera...! ochrona! -krzyknął ktoś.
nie wiedziałam co się dzieje. byłam sparaliżowana. nie mogłam zrobić kroku. żadnego. do tyłu, do przodu czy na bok. i teraz już wiem, czemu ludzie w filmach biegną przed sb, a nie skaczą na bok. po prostu wyłącza im się racjonalne myślenie. tak jak mnie teraz. teraz, kiedy jakieś 5 metrów przede mną stoi mama chłopaka, który zakochał się we mnie bez wzajemności i z racji tego postanowił popełnić samobójstwo. ta mama również chce wymierzyć sprawiedliwość sama. tylko nie wiem co to za sprawiedliwość, jeśli wymierza się ją stojąc przede mną z jakimś cholernym pistoletem.
wszystkiego mogłam się spodziewać po pani Styles, no ale cholera! żeby stać kilka metrów przede mną z lufą pistoletu wyciągniętą w moją stronę...
-Anne, proszę, oddaj to. -nerwowo mówił mój tata, któremu pomagał tata Zayna, jednak wychodziło im to na marne.
ochrona. gdzie była ochrona? a więc musieli pewnie zastanowić się czy mogą zrobić coś w tym momencie, bo wszystko musi być zgodnie z procedurą... gówno warta ta ochrona. nie wiem jak oni ją wpuścili tu z tym pistoletem.
mówi się, że całe życie przelatuje przed oczami, kiedy się ma zaraz umrzeć. mi też przeleciało...
zobaczyłam kilka scen z dzieciństwa i kilka scen z ostatniego roku.
-pomóc ci? -nagle usłyszałam męski głos dobiegający z korytarza.
odwróciłam się i ujrzałam opartego o futrynę Zayna.
-nie, sama sb poradzę. -powiedziałam zakładając poszewkę na poduszkę.
-no daj, pomogę ci... -wziął w rękę poszewkę na kołdrę.- ...a teraz patrz i ucz się od mistrza.
-ty, dobry jesteś. kto cię tak nauczył? -zapytałam, kiedy chłopak skończył popis.
-mama, jak byłem mały, jakieś 7 lat temu.
-rozumiem, rozumiem. całkiem dobrze ci to poszło. śmiałabym powiedzieć, że nawet lepiej ode mnie. -uśmiechnęłam się.
-czy ty myślisz, że jeśli jest się gwiazdą, to coś się z tb dzieje i nie możesz wykonywać takich prostych czynności? -popatrzył na mnie.
-no hmm... coś w tym stylu.
-to posłuchaj teraz uważnie... -stanął naprzeciw mnie tak, że patrzyłam w jego czekoladowe oczy.- to, że jestem znany na całym świecie, nie znaczy, że mam jakąś taryfę ulgową, nic nie umiem robić, mam łatwiej, czy moje błędy olewa się i zapomina o nich. nie, wręcz przeciwnie...
-ale Zayn...
-nie [t.i]. traktuj nas, jak zwykłych chłopaków. pozwól zrobić sb śniadanie, kawę, zakupy czy przebrać pościel. od tego nie umrzemy. -zaśmiał się chłopak i zbliżył na niebezpieczną odległość.
(rozdział 1)
-czemu mnie tak traktujesz? -zapytał smutno.
-jak?
-ozięble? -zauważyłam, że nasza rozmowa składa się głównie z zadawania pytań.
-ja? cb? ozięble? czy ty do cholery nie widzisz, że chyba się w tb zakochałam? czy dla cb ten pocałunek w pierwszy dzień nic nie znaczy?! jesteś totalnym idiotą? i jeszcze masz czelność mówić, że to ja traktuję cb ozięble? ogarnij się człowieku. ja nie śpię po nocach, bo staram się wymyślać coś, żebyś na mnie chociaż spojrzał przez moment.
...
-Zayn... -zaczęłam cicho mówić.- odkąd przyjechałeś, ja nie umiem żyć normalnie. ja szaleję kiedy cię widzę. wariuję. ciągle myślę o tb. nie umiem się na niczym skupić. niszczy mnie to od środka i jak tak dalej pójdzie to... -nie skończyłam, bo chłopak wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął w całkowicie nieznanym mi kierunku.
(rozdział 2)
-[t.i]? -szepnął i usiadł obok mnie.- no powiesz coś?
-a co mam ci powiedzieć? że cię kocham i jednocześnie nienawidzę? że nie wyobrażam sb ostatniego dnia wakacji, kiedy wyjedziesz stąd i już nigdy w życiu nie zobaczę cię? że kiedy cię widzę to zapominam o całym świecie? że nie dostrzegam twoich wad i dla mnie jesteś idealny i taki już pozostaniesz, choćbyś nie wiem co zrobił? że kiedy nasze spojrzenia się spotykają to praktycznie umieram? no co mam ci powiedzieć? jeszcze coś? -ostatnie słowa wykrzyczałam płacząc i uderzając go pięściami w klatkę piersiową równocześnie.
-samo 'kocham cię' by wystarczyło. -złapał mnie za ręce chłopak.- posłuchaj, nie płacz, co? rozmazałaś się już... -kciukiem otarł spływający wraz ze łzami tusz.
-a co to za różnica czy jestem pomalowana czy nie? na tb i tak to nie zrobi wrażenia.
-ta, faktycznie nie robi to na mnie wrażen...
-no więc po jaką cholerę mnie tu zaciągnąłeś? -próbowałam wyrwać się z uścisku i pobiec do domu lub w jakimkolwiek innym kierunku.
-bo chciałem ci powiedzieć, że cię kocham.
-Zayn, puść mnie! zos... co ty powiedziałeś? -nagle dotarły do mnie jego słowa.
(rozdział 3)
-yyy... dzień dobry pani, cześć dziewczyny. -wyjąkałam.
-czym ty się tak stresujesz? -uśmiechnęła się mama Zayna.
-że źle wypadnę? a przecież pierwsze wrażenie musi być dobre.
-no ale chyba musisz być całkiem fajną dziewczyną, bo Zayn z tb jest, tak? [t.i], nie stresuj się... -kobieta podeszła do mnie, objęła ramieniem i kiwnęła porozumiewawczo Zaynowi głową, by zostawił nas same.- wszyscy czekaliśmy tu na cb z niecierpliwością. chcieliśmy cię poznać. zaakceptujemy wybór Zayna, bo to nasz syn. jeden jedyny. a ja, jako matka, bd go wspierać w każdej sytuacji i w każdym wyborze. tym gorszym i tym lepszym. a widzę, że ty należysz do tych lepszych. -uśmiechnęła się do mnie ciepło.
(rozdział 3)
-Zayn nie czepiaj się. teraz ja chcę ci coś powiedzieć. -mówiłam do niego, jednak chłopak znowu ruszył.- czy ty możesz stanąć i mnie wysłuchać? Zayn! czekaj! -w końcu złapałam go za rękę i pociągnęłam w moją stronę.- posłuchasz mnie?
-no. -odpowiedział wgl nie patrząc się na mnie.
-słuchaj, wczoraj... wczoraj pojechałam na imprezę, wyciągnęli mnie. -wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy.- i całowałam się z Piotrkiem.
czułam jak jego ręka wyswobadza się z mojej. byłam pewna, że chłopak zaraz wpadnie w szał.
-co zrobiłaś? -zapytał cicho.
-całowałam się z Piotrkiem. -powiedziałam.
kiedy to usłyszał, odwrócił się na pięcie i skierował się do wyjścia z parku.
(rozdział 6)
-boże, Zayn, co ci jest?! -wpadłam w panikę, kiedy zobaczyłam mojego chłopaka w takim stanie.
-nic takiego. [t.i] musimy pogadać...
-Zayn jak to nic? czekaj, przyniosę apte... ała... bolało. -syknęłam, kiedy poczułam mocny uścisk na moim nadgarstku.
-usiądź. -rzucił krótko, a ja wykonałam jego polecenie.
był trochę pijany, może nawet trochę bardzo. czy bałam się, że może mnie uderzyć? nie wiem, może.
-ja może przyn...
-cicho bądź! słuchaj co chcę ci powiedzieć. -krzyknął siadając naprzeciw mnie i jego wyraz twarzy automatycznie się zmienił.
pojawiły się zaszklone oczy, z których już po chwili spływały gęste i słone łzy. ostrożnie zbliżyłam się do chłopaka i przytuliłam go mocno.
-co się stało? Zayn, co jest? -szepnęłam.
-muszę iść do lekarza, psychologa, psychiatry, jakieś medium, cokolwiek... ale proszę, nie odchodź ode mnie, bo się stoczę na samo dno i nie bd umiał z niego wyjść. proszę cię, nie odchodź. -powiedział przez łzy.
nigdy nie widziałam go w takim stanie. nigdy nie płakał przy mnie, bo to przecież facet.
-ale co jest? masz raka? -zapytałam po chwili zszokowana.
-nie... coś gorszego. -odpowiedział bez namysłu.
-a co gorszego jest od raka?
-to, że znowu cię zdradziłem... -szepnął.
(rozdział 8)
-[t.i] słuchaj... ja muszę ci coś powiedzieć. popatrz na mnie. -delikatnie złapał kciukiem za mój podbródek tak, że patrzyłam prosto w jego oczy i nie mogłam wykonać innych ruchów, by tego uniknąć.- bo... -wziął głęboki wdech.- bo ja cię kocham.
-Harry nie jest mi do śmiechu, weź zachowaj powagę sytuacji. proszę... -powiedziałam odsuwając się od niego.
-ale ja nie żartuję i nie śmieję się. popatrz, co Zayn ci może dać? miłość? chyba następne dawki cierpienia i łez. chcesz tego? a ja? ja szaleję na twoim punkcie. od kiedy cię zobaczyłem, zakochałem się w tb. -przysunął się do mnie.- przecież jesteś sama, ja jestem sam, więc...
-Harry nie, jesteś pijany. proszę ogarnij się. -powiedziałam odsuwając go od sb.
-po pijanemu mówi się trzeźwe myśli.
-tak, których jutro się nie bd pamiętać. weź idź spać lepiej. -rzuciłam.
-[t.i], cholera! -krzyknął nagle, a ja podskoczyłam zdziwiona.- czy ty nie widzisz, że on się tb bawi?! a ja zająłbym się tb. rozumiesz?!
-Hazza proszę, idź spać i zrozum też mnie. -powiedziałam i wyszłam na spacer.
(rozdział 9)
-Harry zaczekaj! stój! -krzyczałam za nim zbiegając po schodach.
wybiegł z domu, szybko znalazł się na krańcu podwórka. od drogi dzieliły go centymetry.
rozległ się pisk opon i krzyki.
-czy ty oszalałeś? Harry, mogłeś zginąć. -zaczęłam przytulając go do sb.
-nic się nie stało? -zapytała kobieta wysiadająca z auta.
-wszystko ok, niech pani jedzie. dziękujemy. -powiedziałam szybko.
-czemu to zrobiłaś? -zapytał.
-co czemu zrobiłam? -zdziwiona popatrzyłam na niego.
-czemu nie pozwoliłaś mi umrzeć? -wybuchnął nagle.
-Harry proszę cię, opanuj się. proszę. chodź do domu. -mówiłam próbując tym samym wepchnąć go za bramę, gdzie był już trochę bezpieczniejszy.
-ja chciałem zginąć, nie rozumiesz tego?! -krzyczał.- czemu ty mi to robisz?!
-uratowałam ci życie. miałam patrzeć, jak rozjeżdża cię auto? oszalałeś? Harry ogarnij się trochę. o co ci chodzi?! -zorientowałam się, że podniosłam głos.- proszę cię, chodź do domu... -powiedziałam łagodniej.
(rozdział 10)
-co ty robisz?! zostaw to! -krzyknął nagle Harry, który nie wiem skąd się wziął.
podbiegł, wziął butelkę i popatrzył na mnie bacznym wzrokiem.
-czego chcesz? -warknęłam i popatrzyłam na moją własność.- mógłbyś?
-czy ty nie widzisz co przez niego się dzieje? do jakiego poziomu ty się poniżasz?! -krzyczał.
-gówno powinno cię to obchodzić! moje życie, moje poziomy, moje smutki, moje wszystko... a teraz oddaj mi butelkę! -próbowałam go przekrzyczeć.
-[t.i]... -powiedział łagodniej i przyklęknął przy mnie.- proszę cię. popatrz na sb. popatrz co się z tb dzieje przez niego. przez osobę, którą kochasz, a która cię olewa...
-nie mów tak! gówno wiesz! oddaj mi butelkę!
-ja gówno wiem? słuchaj, znam go dłużej niż ty i teraz pewnie jest gdzieś w jakimś pokoju hotelowym z jakąś ledwo poznaną panienką, albo w barze, pije. uwierz mi, nie jest cb wart. ale nie, przecież... lepiej być z osobą, która zwraca się do cb tylko wtedy, kiedy ma potrzebę, niż z osobą, która cię kocha i która nigdy w życiu nie pozwoliłaby cię skrzywdzić...! -rzucił butelkę, która roztrzaskała się na tysiące małych kawałków.
...
-widzisz te kawałki szkła? -zapytał po chwili milczenia.
-tak, ociekają wódką, którą mogłabym wypić, gdybyś nie zabrał mi tej cholernej butelki... -warknęłam.
-hmm... -chłopak wziął głęboki wdech i ponownie podszedł do mnie.- takie jest teraz moje serce. nie mogę z tb być, a kocham cię i do tego widzę, jak Zayn cię traktuje...
-Harry powiedziałam ci, że nie bd razem i tego się trzymajmy. cześć. -rzuciłam i wstałam.
(rozdział 11)
-jak jej to powiedzieć...?! [t.i], bo... nie. [t.i], przepraszam, że nie było mnie, obiec... nie. cholera... -usłyszałam nagle w pokoju.
Zayn. przyszedł. wrócił. Niall miał rację. trzeba było zawalczyć.
leżałam w bezruchu, udając, że nadal śpię. jeszcze przez chwilę słuchałam układanej mowy chłopaka, jednak później już nie chciało mi się tego słuchać...
-może powiesz tak po prostu. bez żadnych ściem, kłamstw, co? samą prawdę...? -powiedziałam nagle siadając na łóżku.
-[t.i]...? ty nie śpisz? -zapytał zbity z tropu.
-obudziłeś mnie. więc słucham, co masz mi do powiedzenia...? -z grobową miną zadałam to pytanie.
bolało mnie to. cholernie bolało. najchętniej wtuliłabym się w jego ramiona i zapomniała o wszystkim.
-bo ja... -wziął głęboki wdech i ze świstem wypuścił powietrze ze swoich płuc.- przepraszam, że mnie nie było i że cię zaniedbywałem i wgl.
-no dobra, a czemu? Zayn, co się dzieje? masz problem?
-tak kilka... -odpowiedział siadając obok mnie na łóżku.
-no to jak się podzielisz nimi ze mną, to pomogę ci je rozwiązać. -uśmiechnęłam się delikatnie.
-a czy jest jakaś rada na moją głupotę i to beznadziejne zachowanie wb cb? -zapytał ze spuszczoną głową.
-no ale Zayn... jakaś przyczyna tego musi być, tak?
-ja nie wiem co mi się stało. posłuchaj, robiłem to jak w amoku, rozumiesz? nie kontrolowałem tego. nie umiałem. -ściągnął bluzę.- ale teraz, jeśli bd przy mnie, to nie nawalę. obiecuję. -dotknął prawą dłonią mojego policzka. -kocham ci...
-co to jest?! -powiedziałam nagle przerywając chłopakowi.
moją uwagę przykuła jego właśnie prawa ręka, a on znów spuścił wzrok na podłogę.
(rozdział 12)
-Zayn, ja cb też kocham... -popatrzyłam na niego bezradnie.- ale nie mogę być z kimś, kto cały czas mnie oszukuje i nie jest fair wb mnie, rozumiesz? ranisz... -wzięłam głęboki wdech, by powstrzymać łzy.- ranisz mnie tym...
-jeśli mnie zostawisz całkowicie się załamię... nie pójdę na żaden odwyk i zatopię się w ćpaniu, alkoholu, dziwkach, tamci kolesie... -popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.- to oni. to przez nich teraz jestem jaki jestem...
-nie, sam jesteś taki przez sb. -byłam nieuległa.
-pomożesz mi? -zapytał po chwili milczenia.
(rozdział 13)
-Zayn, bo ty musisz o czymś wiedzieć. -zaczęłam nagle w pośpiechu opowiadać chłopakowi.- kiedy ty się hmm... stacz... miałeś inne zajęcia, ja z Harrym złapaliśmy bardzo dobry kontakt, chyba aż za dobry...
-przespałaś się z nim? -zapytał patrząc na drogę, ale chyba poczuł jak spiorunowałam go spojrzeniem.
-on mi powiedział, że mnie kocha i chce ze mną być. miałam zostawić cb dla niego. on nie umiał pogodzić się z tym, że ty mnie ranisz, a ja jestem z tb. -mówiła nie łapiąc tchu.- jeśli teraz się nie mylę, jest w jego ulubionym miejscu w tym mieście i... i sam wiesz, co chce zrobić...
-ale że samobójstwo?! -krzyknął zdumiony.
-a myślisz, że jak wychodzi się na spacer, to zostawia się takie liściki bliskim osobom? -powiedziałam z ironią w głosie.- wysiadaj! -krzyknęłam nagle, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce.
(rozdział 14)
-wróciłaś do niego? -zapytał poprawiając swoje umiejscowienie obolałego ciała na łóżku Harry.
-Styles, proszę cię... nie rozmawiajmy o tym...
-nie, [t.i]. wróciłaś? -zapytał stanowczym głosem.
-tak... -odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jednak nie umiałam przy tym spojrzeć w jego pełne bólu tęczówki.
chłopak po usłyszeniu odpowiedzi wziął głęboki wdech i zaczął po kolei wyszarpywać resztkami sił poszczególne kabelki ze swojego ciała.
-Harry, co ty robisz?! -z paniką w głosie krzyknęłam.
-nie mam po co żyć... uratowaliście mnie, ale drugi raz wa się nie uda... -mówił z coraz mniejszą siłą w głosie.
wybiegłam na korytarz i zaczęłam w niebo głosy wołać lekarza na pomoc.
(rozdział 15)
to frustrujące, kiedy wiesz, że zaraz umrzesz i zamiast coś robić, ty stoisz i życie przelatuje ci przed oczami...
Anne ze łzami w oczach i trzęsącymi się dłońmi trzymała pistolet w moim kierunku i nacisnęła spust.
strzał.
krzyk.
histeria.
ciało upadło.
pustka.
____________________
cześć :)
co do tej części to wybaczcie, że jest taka beznadziejna. nie wiedziałam co napisać. od kilku dni zbierałam się do tego, ale co z tego, jak nie wiedziałam jak zebrać słowa i ułożyć z tego jakieś dalsze losy... bez sensu. wybaczcie mi to.
dzisiaj są urodziny Liama, więc razem z Vicky, życzymy mu dużo, dużo zdrowia, szczęścia, miłości i tak udanej kariery jak dotychczas. happy birthday Liam! <3
wracając do tego imagina, to jak myślicie? czy [t.i] padła ofiarą mamy Harrego, czy to ktoś inny? jakieś pomysły?
do następnej części <3
Tak.. Pewnie Zayn ją uratował i skoczył do strzału, albo jakimś cudem Harry... Nie wiem .. czekam na kolejny ! Świetny taki świeży i ciekawy ! Dawaj nn ! <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno, nie rób mi tego. Ona musi żyć, Zayn ją ochroni. I wszystko się dobrze skończy ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
A tak po za tym u mnie na blogu z imaginami pojawił się już jakiś czas temu imagin dla Cienie i byłoby mi miło jakbyś go skomentowała ;)
zostałyście nominowane przeze mnie do Liebster Award xx . więcej u mnie : somethingformyheart.blogspot.com <3
OdpowiedzUsuńNawet fajne ale moim zdaniem już na conajmniej 8-9 części powinnaś zakończyć tego imagina bo teraz to sie już robi nudne i strasznie fikcyjne :/
OdpowiedzUsuńnie musisz czytać, jeśli wydaje ci się nudne :]
UsuńBOSKI! Już nie mogę doczekać się kolejnej części <33
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie na nn:**
http://lovesandfriend.blogspot.com/
Harry nie umieraj!
OdpowiedzUsuńzapraszam też do siebie na nowy rozdział http://hiheeuih.blogspot.com/
Super :) Masz talent :D Jakbyś miała czas i ochotę to zapraszam do mnie : http://1d-mojeopowiadania.blogspot.com/ <3
OdpowiedzUsuńNie proszę nie uśmiercaj go!
OdpowiedzUsuńBiedny Harry.
Nie możesz mi tego zrobić!
A teraz coś o twoim stylu pisania; niesamowicie lekki i ciekawy ;)
Masz ogromny talent i świetnie że go rozwijasz!
Achhhhh.
Zapraszam do mnie i liczę na komentarz; Sherlitta.blogspot.com
Boże on nie może umrzeć!
Hazza!
Bardzo fajny blog <3 zapraszam do mnie ---> http://creator-of-the-future.blogspot.com/ czytaj i komentuj :>>
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Harregooo ;<
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nie zginie.
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
WOW :0- podobno pierwsza reakcja jest najważniejsza! I to jest prawda! :*
OdpowiedzUsuńNie da się z tym nie zgodzić! :)
Imagin suuper! Jeden z lepszych na tym blogu! Fajnie, że zrb taką retrospekcje, po kawałku z każdej części :3
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
Nominuję cie do The Versatile Blogger Award.
OdpowiedzUsuńhttp://century-mistake.blogspot.com/
Świetny i długi. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Hej ;) informuje, że u mnie na blogu jest już nowy rozdział mam nadzieje, że zajrzysz i wyrazisz swoją opinie ;)
OdpowiedzUsuńSherlitta.blogspot.com
Ps: kiedy u ciebie nn?
O jezu, świetne, pisz jeszcze wiele wiele WIĘCEJ, uwielbiam wasze imaginy, jesteście świetne !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie dobrze i wszystko się ułoży :)
Zapraszam również do mnie :
http://theydontknowaboutusbabe.blogspot.com/