-Zayn, możemy porozmawiać? -zapytałam wchodząc do łazienki.
-tu? teraz? -popatrzył na mnie zdziwiony mulat.
-no jeśli nie robi ci to różnicy, a wiesz... -westchnęłam.- to ważne.
-no jeśli tak, to słucham. co jest? -zapytał ubierając spodnie.
-posłuchaj, przemyślałam to i... -wzięłam głęboki wdech delikatnie mrużąc oczy.- i posłuchaj... chyba nie bd umiała już z tb być. to nie na moje siły. oczywiście, nie zostawię cię teraz, ale zostaniemy przyjaciółmi. -powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo.
-[t.i], ale...
-nie przerywaj, nie skończyłam jeszcze. -powiedziałam delikatnie.- więc słuchaj, zapisałam cię na terapię, najlepszą w mieście. jest całkowicie anonimowa, a ludzie, którzy tam chodzą, pewnie cię nie znają, także większej sensacji nie bd. rozpatrzyłam także problem właśnie ludzi, na początku chciałam, żebyś miał prywatne spotkania, jednak te w grupie dają lepszy efekt. -mówiłam co chwilę łapczywie łapiąc powietrze, by się nie rozpłakać.
cholernie ciężko szło mi to przez gardło. kochałam tego chłopaka. kochałam go bardzo i nie umiałam wyobrazić sb tego, że już nigdy nie poczuję smaku jego ust, że nigdy nie obudzę się przy nim rano, że nigdy już nie bd jak do tej pory. ale też nie umiałam sb wyobrazić tego, że jestem z nim znów i być może po raz kolejny mnie okłamie, a tego bym nie zniosła i to ja musiałabym zapisać się na jakąś terapię...
-[t.i], wiesz, że cię kocham i nie wyobrażam sb życia bez cb? może nie tak, inaczej... -potrząsnął głową.- może nie wyobrażam sb życia z tb jak dotychczas. przecież przyjaciele to nie to samo co para...
-Zayn, ja też sb tego nie wyobrażam, nie wiem jak to bd... -urwałam nagle, bo czułam jak wielka gula podchodzi mi do gardła.
-a może za mało walczymy? może powinniśmy wreszcie wziąć się w garść i wmówić sb, że damy radę? bo jest szansa. jest zawsze. trzeba tylko wierzyć i uparcie iść do przodu. nie oglądać się za sb. nie warto. więcej stracimy niż zyskamy. wiem, że bd trudno, bo o to właśnie chodzi w życiu. ale damy radę. musisz zrozumieć, że masz w sobie tyle siły, by sb z tym poradzić. -popatrzył na mnie swoimi karmelowymi tęczówkami i ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie.- damy radę. powtarzaj te słowa, a na pewno się uda. rozumiesz? spróbujemy po raz ostatni? wiem, że wtedy zawodziłem, ale to już ostatni raz. teraz przejrzałem na oczy... -usiadł na wannie i swój wzrok skierował na jakiś punkt na ścianie.- wiem, że robiłem źle, że cię raniłem. wiem o tym kochanie. wiem, że cierpiałaś...
-to jeśli wiesz to wszystko, to czemu zadawałeś mi ten ból? -wtrąciłam.
-teraz przejrzałem na oczy, wszystko to doszło do mnie i rozumiem, że raniłem. że za każdym razem, kiedy cię zostawiałem robiłem także niezmazywalną ranę i w twojej psychice i w twoim sercu. wiem... ale uwierz, teraz już wiem, że tak nie mogę dalej i obiecuję ci, że już nigdy, ale to nigdy się to nie powtórzy... spróbujemy ostatni raz? -swój wzrok przeniósł na mnie.
był taki pusty, pozbawiony sensu życia. sensu życia, czyli mnie? czy ja byłam jego sensem życia? czy to faktycznie ja nakręcałam go na kolejne dni i na nie dawałam siłę i energię?
chciałam go zostawić, ale nie mogłam. nie umiałam. nie wiedziałam kompletnie co mam robić. z jednej strony to też jest moje całe życie, nie umiem wyobrazić sb tego, że siedzimy w jednym pokoju bez bycia ze sb, ale druga str medalu jest taka, że cholernie ranił. i mimo jego obietnic, bałam się, że po raz kolejny to zrobi.
-kocham cię... -wybełkotałam przez łzy podchodząc do niego i przytulając się w jego silne ramiona.
-a gdzie jest Har... -urwałem nagle dostrzegając jakąś karteczkę na ławie w salonie.- cholera!
-co jest? skaleczyłeś się? -podeszła do mnie [t.i].
-Harry... co to? o co chodzi?
-...przepraszam, że was zostawiam. nie umiem inaczej. [t.i], ty wiesz o co chodzi... -wyjąkała dziewczyna czytając z kartki.- rany boskie...! szybko! -krzyknęła łapiąc kluczyki z szafki i już po chwili ruszyliśmy z piskiem opon, w na razie nie znanym mi kierunku.
-Zayn, bo ty musisz o czymś wiedzieć. -zaczęłam nagle w pośpiechu opowiadać chłopakowi.- kiedy ty się hmm... stacz... miałeś inne zajęcia, ja z Harrym złapaliśmy bardzo dobry kontakt, chyba aż za dobry...
-przespałaś się z nim? -zapytał patrząc na drogę, ale chyba poczuł jak spiorunowałam go spojrzeniem.
-on mi powiedział, że mnie kocha i chce ze mną być. miałam zostawić cb dla niego. on nie umiał pogodzić się z tym, że ty mnie ranisz, a ja jestem z tb. -mówiła nie łapiąc tchu.- jeśli teraz się nie mylę, jest w jego ulubionym miejscu w tym mieście i... i sam wiesz, co chce zrobić...
-ale że samobójstwo?! -krzyknął zdumiony.
-a myślisz, że jak wychodzi się na spacer, to zostawia się takie liściki bliskim osobom? -powiedziałam z ironią w głosie.- wysiadaj! -krzyknęłam nagle, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce.
-gdzie on może być?
-chodź za mną. chodź! Zayn szybciej, proszę cię... -pospieszałam cały czas chłopaka.- Harry! Hazza! proszę cię, odezwij się! Haaaaarry! -krzyczałam z paniką w głosie.
-tam coś jest... -powiedział nagle Zayn.
ruszyliśmy w tamtą stronę. biegłam co sił, mimo że nie miałam najlepszych ocen z biegów, dzisiaj się postarałam. jednak adrenalina daje kopa i to ogromnego!
-Harry...! niee! -krzyknęłam.
to co ujrzałam było straszne...
____________________
jak już wiecie, Vicky jest współprowadzącą bloga, z czego baaaaaardzo się cieszę :) i mam nadzieję, że wy też :P
wiem, że Zayn miał być w poniedziałek, ale wiecie wakacje i wgl... :D
macie jakieś przeczucia co ujrzała [t.i]? ;>
komentujcie! :D
do następnego <3
-to jeśli wiesz to wszystko, to czemu zadawałeś mi ten ból? -wtrąciłam.
-teraz przejrzałem na oczy, wszystko to doszło do mnie i rozumiem, że raniłem. że za każdym razem, kiedy cię zostawiałem robiłem także niezmazywalną ranę i w twojej psychice i w twoim sercu. wiem... ale uwierz, teraz już wiem, że tak nie mogę dalej i obiecuję ci, że już nigdy, ale to nigdy się to nie powtórzy... spróbujemy ostatni raz? -swój wzrok przeniósł na mnie.
był taki pusty, pozbawiony sensu życia. sensu życia, czyli mnie? czy ja byłam jego sensem życia? czy to faktycznie ja nakręcałam go na kolejne dni i na nie dawałam siłę i energię?
chciałam go zostawić, ale nie mogłam. nie umiałam. nie wiedziałam kompletnie co mam robić. z jednej strony to też jest moje całe życie, nie umiem wyobrazić sb tego, że siedzimy w jednym pokoju bez bycia ze sb, ale druga str medalu jest taka, że cholernie ranił. i mimo jego obietnic, bałam się, że po raz kolejny to zrobi.
-kocham cię... -wybełkotałam przez łzy podchodząc do niego i przytulając się w jego silne ramiona.
*z perspektywy Zayna*
-a gdzie jest Har... -urwałem nagle dostrzegając jakąś karteczkę na ławie w salonie.- cholera!
-co jest? skaleczyłeś się? -podeszła do mnie [t.i].
-Harry... co to? o co chodzi?
-...przepraszam, że was zostawiam. nie umiem inaczej. [t.i], ty wiesz o co chodzi... -wyjąkała dziewczyna czytając z kartki.- rany boskie...! szybko! -krzyknęła łapiąc kluczyki z szafki i już po chwili ruszyliśmy z piskiem opon, w na razie nie znanym mi kierunku.
*z twojej perspektywy*
-Zayn, bo ty musisz o czymś wiedzieć. -zaczęłam nagle w pośpiechu opowiadać chłopakowi.- kiedy ty się hmm... stacz... miałeś inne zajęcia, ja z Harrym złapaliśmy bardzo dobry kontakt, chyba aż za dobry...
-przespałaś się z nim? -zapytał patrząc na drogę, ale chyba poczuł jak spiorunowałam go spojrzeniem.
-on mi powiedział, że mnie kocha i chce ze mną być. miałam zostawić cb dla niego. on nie umiał pogodzić się z tym, że ty mnie ranisz, a ja jestem z tb. -mówiła nie łapiąc tchu.- jeśli teraz się nie mylę, jest w jego ulubionym miejscu w tym mieście i... i sam wiesz, co chce zrobić...
-ale że samobójstwo?! -krzyknął zdumiony.
-a myślisz, że jak wychodzi się na spacer, to zostawia się takie liściki bliskim osobom? -powiedziałam z ironią w głosie.- wysiadaj! -krzyknęłam nagle, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce.
-gdzie on może być?
-chodź za mną. chodź! Zayn szybciej, proszę cię... -pospieszałam cały czas chłopaka.- Harry! Hazza! proszę cię, odezwij się! Haaaaarry! -krzyczałam z paniką w głosie.
-tam coś jest... -powiedział nagle Zayn.
ruszyliśmy w tamtą stronę. biegłam co sił, mimo że nie miałam najlepszych ocen z biegów, dzisiaj się postarałam. jednak adrenalina daje kopa i to ogromnego!
-Harry...! niee! -krzyknęłam.
to co ujrzałam było straszne...
____________________
jak już wiecie, Vicky jest współprowadzącą bloga, z czego baaaaaardzo się cieszę :) i mam nadzieję, że wy też :P
wiem, że Zayn miał być w poniedziałek, ale wiecie wakacje i wgl... :D
macie jakieś przeczucia co ujrzała [t.i]? ;>
komentujcie! :D
do następnego <3
o.o
OdpowiedzUsuńto jest swietne!
ciekawe czy zobacza cialo juz martwe, czy jeszcze da sie Hazze uratowac...?!
piekne!
Mam nadzieję, że Harrego da się jeszcze uratować! W dodatku jeśli tak się stanie (oby) to Zayn i Harry będą konkurentami o serce dziewczyny i ten wątek może być bardzo ciekawy ;) Oby Zayn poszedł na terapię. A tymczasem zapraszam do siebie na rozdział drugi ;)
OdpowiedzUsuńOby się dało uratowac Harrego! A Zayn niech idzie na tą terapię. W dodatku Harry i Zayn będą teraz konkurentami o serce dziewczyny ;) Zapraszam do siebie na rozdział drugi.
OdpowiedzUsuńŚwietny imaign. Mam nadzieje, że da uratować się Harry'ego.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Super imagin. Kurcze, jestem bardzo ciekawa co zobaczyła dziewczyna. Mam nadzieję, że Hazza nie zrobił żadnej głupoty.
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
I dziękuję, Ty wiesz za co ;)
co do Harrego, to już w najbliższym czasie się o tym przekonasz :D
Usuńa do podziękowań, to słuchaj, serio nie ma za co :)
trzymaj się! <3
Świetny imagin, mam nadzieję, że Hazzie nic nie będzie ;) Świetnie piszesz, podoba mi się :D Czekam cierpliwie na nn, a w międzyczasie zapraszam do mnie, nowy rozdział :*
OdpowiedzUsuńhttp://love-and-do-not-die.blogspot.com/
Jak nie ty to ja polecę uratować Harrego :)
OdpowiedzUsuńhttp://angels-demons-heaven-hell.blogspot.com
Usuń