Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

52. Liam





te święta nie budziły we mnie już takich emocji jak zeszłoroczne. babci nie było, bo wyjechała do sanatorium, mama z tatą w pracy, siostra zajmowała się swoimi sprawami, tj. siedziała cały dzień przy komputerze jarając się koncertem biebsa w polsce, a mój chłopak? tak właśnie. mój chłopak za jakieś 20-30 min miał kończyć koncert w londynie. 
wiedziałam, że bycie z Liamem to nie bd tylko przyjemność, ale też dużo wyrzeczeń i poświęceń. mimo tego, że cały wcześniejszy tydzień spędził ze mną, to i tak teraz było mi smutno i przykro. 

siedziałam przed tv i oglądałam jakiś beznadziejny serial na dwójce, kiedy usłyszałam dźwięk smsa. Liam. kąciki moich ust mimowolnie uniosły się.
'kochanie wstawiaj wodę na herbatę, bd za 10 minut. ważne.'. pomyślałam, że chłopaki są na afterparty i odpisałam mu, żeby nie pił więcej. 
-[i.t.s]! dzwonek do drzwi! rusz dupę sprzed tego zasranego komputera i otwórz! -krzyknęłam do siostry.
-masz bliżej! -odryknęła podirytowana.
-rusz się powiedziałam, a nie siedzisz i pierdzisz w fotel tylko! już!
-no dobra... -po czym usłyszałam zbieganie po schodach.- [t.i], do cb.
-kto to? -zapytałam zbierając się z kanapy.
-cześć skarbie. -powiedział Liam.
-Payne?! -rzuciłam mu się na szyję, jednak chłopak zwinnie wywinął się od uścisku.- co tu robisz?
-no pisałem ci, że bd za chwilę i że mam ważną sprawę. przecież odpisałaś. 
-wiem, ale myślałam, że wypiłeś za dużo i robisz sb żarty. -powiedziałam zmieszana.
-ja nigdy nie żartuję. -powiedział chłopak siadając na kanapie, po czym przyjął kamienny wyraz twarzy i odchrząknął, by przybrać poważny ton głosu.- a już na pewno nie w tej sprawie.
posłałam mu pytające spojrzenie. był dziwny. bardzo dziwny. nigdy nie widziałam go takiego. coś było na rzeczy, bo on nigdy taki nie jest...
-wiesz... ostatnio dużo o nas myślałem, o tym co nas łączy i co ja czuję do ciebie. trudno mi to mówić... ale myślę, że to nie jest miłość. nie jesteś tą jedyną. więc chyba lepiej będzie jak się rozstaniemy. na samym początku, kiedy się poznaliśmy, byliśmy dobrymi kumplami i sądzę, że powinniśmy do tego wrócić. poza tym nie chce się teraz angażować w jakieś poważniejsze związki, bo wiesz koncerty, zespół, spotkania, fani i tak dalej, ale przede wszystkim nie chcę cię ranić poprzez życie w kłamstwie... przez ten cały czas siebie chyba też okłamywałem... przepraszam cię, ale to nie ma sensu. -powiedział chłopak z grobową miną.
mój cały świat legł w gruzach. osoba, którą kochałam najbardziej na świecie i za którą mogłabym oddać życie, powiedziała mi, że przez cały nasz związek miała mnie głęboko gdzieś. nie kochała mnie... oczy zaszły mi łzami, jednak nie chciałam płakać. chciałam mu pokazać, że nie wart jest moich łez, że jest zwykłym dupkiem. i to, że jest gwiazdą nie daje mu taryfy ulgowej, ani nic innego.
-wyjdź. -powiedziałam krótko zachrypniętym głosem.
-chciałem ci jeszcze dodać, że w trakcie 'naszego związku' zdradzałem cię... bardzo mi jest przykro, że musisz dowiadywać się tego dzisiaj, w święta, ale [t.i], nie mogłem tak dłużej, uwierz. zbyt cię szanuję, żeby dalej tak cię okłamywać.
-powiedziałam, żebyś wyszedł. nie dotarło?! -chciałam powiedzieć to ze spokojem, chciałam panować nad emocjami. 
może nie udało mi się to idealnie, ale jakoś wyszło. najbardziej zadowolona jestem z tego, że nie wybuchnęłam płaczem.
chłopak wstał z kanapy i przed skierowaniem się do drzwi, nachylił się nade mną, by pocałować mnie w czoło. uwielbiałam kiedy to robił. czułam się wtedy taka bezpieczna. jednak teraz wszystko minęło. czar prysnął. znów mogłam zmienić status na fb, chodzić sb na imprezy, flirtować z chłopakami i nikomu nie tłumaczyć się z nowych znajomości. jest tylko jedno pytanie. a mianowicie, czy tego chciałam?
wyszedł. usłyszałam trzask drzwi. łzy zaczęły wydostawać się z oczu i spływać po policzkach. dostałam choroby sierocej, bo siedziałam na kanapie trzęsąc się i bujając, co chwilę to w inną stronę. bóg mnie opuścił. serce pękło mi na milion małych kawałeczków. sklejenie go zajmie mi wiele, wiele czasu, ale nie wiem czy na pewno uda się odnaleźć każdy kawałek rozsypanki.
*ding dong*, rozległ się po chwili głos dzwonka do drzwi. otarłam łzy i poszłam otworzyć. wolałam sama otworzyć, niż znów drzeć się na [i.t.s], żeby ona to zrobiła. najwyżej powiem, że kroiłam cebulę i po sprawie.
-czego ty tu jeszcze szukasz?! zapomniałeś czegoś?! -ryknęłam.- ach tak, bransoletka... proszę. masz i daj następnej głupiej. -próbowałam ją odpiąć, jednak nie byłam w stanie, bo ręce mi się trzęsły z nerwów. w końcu usiadłam na schodach, po czym schowałam twarz w rękach.- Liam, co zrobiłam źle? 
chłopak nic nie odpowiedział i po jakimś czasie dosiadł się do mnie.
-proszę, dla cb. -usłyszałam.
zobaczyłam bukiet pięknych różowych tulipanów i Payna z olśniewającym uśmiechem. nie wiedziałam co mam zrobić. przecież przed chwilą powiedział mi, że już nie chce ze mną być, a teraz? kwiaty? co to ma wszystko być?
-prima aprilis kochanie. -powiedział chłopak śmiejąc się, a później dał mi bukiet i mocno się do mnie przytulił.



~ na specjalne życzenie pewnej directionerki ;)

2 komentarze:

  1. hahaha! świetny imagin!
    wystraszyłam się, że Liam mówi to na serio, jednak okazało się to żartem!
    pisz więcej, bo uwielbiam to czytać!
    *___*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha, udany żarcik ze strony Liama! :D

    uwielbiam czytać twoje imaginy!

    <3

    OdpowiedzUsuń