*z perspektywy Nialla*
nie wiedziałem co się dzieje. strzał pistoletu. [t.i] runęła na ziemię. byłem wystraszony, że jej się coś stało. kiedy jakoś to do mnie dotarło, ułożyło się w głowie, rzuciłem się nad [t.i].
-[t.i]! [t.i]! co jest?! żyjesz?! -krzyczałem i potrząsałem ją równocześnie.- [t.i]! odezwij się! proszę! nie rób mi tego! [t.i].
-widzę, że twoja pani nie żyje... -zaśmiał się szyderczo Mick.
-ty dupku! ty cholerny dupku! ty gnoju! -nerwy mi puściły.
rzuciłem się na niego i znów zaczęła się szarpanina. tym razem chłopak nie miał szans kompletnie. był poturbowany po tamtym razie, teraz wystarczyło tylko kilka lekkich uderzeń i leżał nieprzytomny.
-[t.i]! kochanie, nie rób mi tego. -łzy naszły mi do oczu.
klęknąłem nad nią i podniosłem jej głowę. oparłem na moich kolanach. zacząłem szukać miejsca postrzału na jej ciele.
-Niall, gdzie jesteście? -usłyszałem krzyk Matta.
-[t.i] coś jest! chyba została postrzelona! dzwoń po karetkę! już! -wydarłem się.
-jeeezu, co jej jest? -klęknął przy mnie.
-nie wiem, dzwoń po karetkę do cholery! sami nic nie zrobimy!
już po chwili karetka była pod 'domem'. tak samo jak policja i te wszystkie inne potrzebne do tego służby. [t.i] zabrali do szpitala, ja miałem dojechać do niej za chwilę, bo teraz zeznawałem.
-...oddał mi ją i podał amfetaminę w podzielonych już działkach. potem zaczęła się miedzy nami kłótnia, bo powiedziałem mu, że nie chcę się już mieszać w to gówno i innych psuć życia sprzedając to. zaczęliśmy się bić. dostał i osunął się na ziemię. później usłyszałem strzał pistoletu i wtedy [t.i] upadła. no i wszedł Matt, zadzwonił po karetkę i po policję i resztę to już wiecie. -powiedziałem policjantowi.
-tak, a czy jesteś pod wpływem narkotyków? -popatrzył na mnie.- albo alkoholu?
-nie, nie piję, nie palę, nie ćpam. brałem kiedyś, ale to było dawno i nieprawda...
-rozumiem... dobra, jesteś wolny na razie. możesz jechać do [t.i], odezwiemy się.
-dzięki. -rzuciłem wybiegając z pomieszczenia.
niecałe 30 minut później byłem już w szpitalu i szukałem sali z moją dziewczyną.
w końcu jakaś pielęgniarka powiedziała mi gdzie leży [t.i]. pobiegłem tam, chciałem wejść do sali, jednak lekarz mnie zatrzymał.
-hej hej hej, panie Horan, nie tak szybko. -powiedział łapiąc mnie za rękę.- pani [t.i] musi odpoczywać. jest wyziębiona, wycieńczona, osłabiona i jeśli zostałaby tam jeszcze kilka godzin, to doszłoby do odwodnienia organizmu.
-a jest postrzelona?! -popatrzyłem na niego z przerażeniem.
-nie, strzał był niecelny... -uśmiechnął się lekarz.
-mogę ją zobaczyć?
-proszę. -kiwnął głową w kierunku drzwi.
wszedłem i moim oczom ukazała się [t.i] podpięta do jakichś kabelków. czerwony, biały, przezroczysty, niebieski, zielony... jedne, drugi, piąty, siódmy...
była blada, przerażona i bardzo osłabiona. widziałem strach w jej oczach. widziałem w jej wzroku także pytanie: 'czy już po wszystkim Niall?'.
podszedłem do łóżka i uklęknąłem przy nim. złapałem ją za rękę.
-przepraszam kochanie. przepraszam za wszystko. przepraszam za to, że teraz musisz tu leżeć. przepraszam za to, że nie opowiedziałem ci o tym wszystkim wcześniej. przepraszam, że teraz ty na tym cier...
-Niall, ciii... spokojnie. -przerwała mi kładąc rękę na mojej głowie.- wszystko już dobrze. najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.
-jak to się nie stało? przecież jesteś w szpitalu...! -popatrzyłem na nią, a do moich oczu naszły łzy, które już po chwili spływały po policzkach gęstymi strumieniami.
-jestem tylko na obserwacji, jutro już bd w domu kochanie. -powiedziała.
-przepraszam cię jeszcze raz za to wszystko i uwierz mi, nie zdziwię się, kiedy powiesz, że chcesz ode mnie odejść.
-Niall! -krzyknęła, a ja spojrzałem na nią ze strachem.- czy ty oszalałeś?
-yyy... -popatrzyłem na nią z pytaniem w oczach.
-Niall, przecież nie zostawię cię z powodu twojej przeszłości... kocham cię za to, co było, ale przede wszystkim za to co jest teraz. przeszłości nie zmienisz... miałabym cię zostawić i powiedzieć 'nie bd razem, bo ćpałeś?'. no nie przesadzaj. widać, po tym co zrobiłeś, że jesteś silny i wyszedłeś z tego gówna i za to cię kocham, rozumiesz? -powiedziała na jednym wdechu.
-dziękuję... -wyszeptałem płacząc.
-nie ma za co Niall. kocham cię. -powiedziała po czym zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku.
nie sądziłam że to się tak zakończy. pisz więcej masz wielki talent. <3
OdpowiedzUsuń