wtorek, 30 kwietnia 2013
69. Zayn (część 1)
wracałam ze szkoły, tak jak w każdy inny dzień. w słuchawkach 'myśli' pezeta, a ja szłam, dorównując rytmu basowi, który bębnił w słuchawkach. nie miałam ochoty na słuchanie one direction, bo nie byłam jakoś w nastroju. szłam i rozmyślałam o wszystkim, o życiu, o rodzicach, o rodzeństwie, o Damianie. hmm... mówiąc o Damianie to świetny chłopak, poszliśmy razem na imprezę, a on po jakiejś godzinie obracał już 3 pannę... on, to chyba największy błąd jaki w życiu popełniłam. bardzo żałuję znajomości z nim. w sumie to dobrze, że stało się to teraz, niż za jakiś rok, albo jakby robił tak nadal, a ja nie wiedziałabym o tym.
weszłam na podwórko, a tam przywitał mnie Kubuś, pies. pobawiłam się z nim chwilę i później weszłam wgłąb podwórka. przed drzwiami do domu stało 5 chłopaków.
-taaa, tato, dobry joke! ile czasu szukałeś sobowtórów? -krzyknęłam.
-ale że jaki żart? o co ci cho... o rany boskie, to te twoje lowelaski z tv...! -powiedział patrząc na nich.
-dobra, to gzie ukryta kamera? -zapytałam.
-nie ma żadnej kamery! -powiedział Liam.- słuchaj, czy byłaby taka możliwość, że możemy zostać tu na kilka dni? bo wiesz, nasz autobus się zepsuł i jakoś nie mamy dokąd pójść.
-nie ma kto po nas przyjechać, bo wszyscy na wakacjach i wiesz... -dodał Louis i uśmiechnął się czarująco.
one direction u mnie w domu? na jakiś czas? czy ja śnię?! czy umarłam? jestem w niebie? booooże...! one direction u mnie?! czy ty nie jest piękne?!
-yyy....? -jęknął Harry.- więc jak bd? bo jak nie, to musimy szukać innego miejsca, ale kurde szkoda... -uśmiechnął się i puścił mi oczko.
-tato? -posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, jaki mogłam z sb wydobyć.
-no [t.i], jakbym się nie zgodził, żeby te twoje duperki tutaj zostały, to chyba byś mnie udupiła, nie? -zaczął się śmiać.
-czyli, że możemy zostać, tak? -zapytał Niall.
-tak! -krzyknęłam radośnie.
-no to dobra, miło! walizki już są w domu i wgl ok, witaj [t.i], Louis jestem. -podszedł do mnie chłopak, uścisnął i musnął w policzek.
-no jakbym nie wiedziała... -przewróciłam oczami i zaczęłam się śmiać.
Liam, Harry i Niall również podeszli, dali buziaka na powitanie, tylko Zayn był inny...
-cześć, Zayn. -powiedział uścisnąwszy moją dłoń i od razu poszedł do domu.
byłam zawiedziona, bo to jego najbardziej lubię i to on najbardziej mi się podoba.
-a to jak to się stało, że wam tour-bus nawalił?
-no słuchaj, ja to się nie znam na takich sprawach zbytnio, wolę jedzenie. -powiedział Niall otwierając lodówkę.
-jezu, Niall, jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to lepiej wgl się nie odzywaj! -naskoczył na niego Lou.
-ej, spokojnie, bez takich! -przerwałam im początek kłótni.
-no i widzisz? jak tu żyć normalnie, kiedy taki Tommo na cb naskakuje, kiedy chcesz walnąć jakiegoś sucharka...? -popatrzył na mnie smutny.
-ojej... jakoś musisz sb radzić. -powiedziałam przytulając chłopaka.
-ouuuć! widzę, ze za kilka dni bd zmiana statusu na fb. -zaśmiał się wchodzący do kuchni Harry.- zawiało mi tu romansikiem milordzie.
taa... romansikiem to ja bym chciała, żeby z Zaynem zawiało. on wgl taki dziwny, niedostępny był. wcale się nie odzywał. stresowała go taka sytuacja? ale czemu? co mu zrobiłam? przecież jak mogłam go stresować, kiedy wgl ze mną nie gadał... bez sensu.
-to dobra, Liam z Harrym bd spać tu...
-a w życiu! -krzyknął Hazza wtulając się w Louisa.- ja śpię z nim i nawet innej opcji nie ma!
-nie no ok, nie wnikam. -zaśmiałam się.- no to Lou i Harry tutaj. pościel macie tam. -wskazałam palcem na świeżo ubrane kołdry i poduszki.- i teraz tak, u mnie w pokoju jest 1 miejsce i na dole łóżko na 2 osoby, więc kto gdzie?
-ja na dole! -krzyknął Liam.
-tam obok gdzieś lodówka jest? -zapytał Niall, a ja twierdząco skinęłam głową.- no to Malik śpisz u [t.i].
kiedy to usłyszałam byłam wniebowzięta. Zayn Malik u mnie w sypialni. ohmmm... cudownie. nie miał wyjścia. cieszyłam się.
-dobra, to ja idę ubrać pościel dla Zayna, pilot pewnie gdzieś między poduszkami, jakbyście chcieli. -powiedziałam wychodząc.
tak, tylko ciekawe czy Malik nie obróci się na drugi bok i wgl bez rozmowy pójdzie spać. a wgl nie wiem o czym mam z nim rozmawiać. przy nim się stresuję. z resztą zespołu już mi przeszło, oswoiłam się z nimi, ale Zayn... no nie umiem jakoś.
-pomóc ci? -nagle usłyszałam męski głos dobiegający z korytarza.
odwróciłam się i ujrzałam opartego o futrynę Zayna.
-nie, sama sb poradzę. -powiedziałam zakładając poszewkę na poduszkę.
-no daj, pomogę ci... -wziął w rękę poszewkę na kołdrę.- ...a teraz patrz i ucz się od mistrza.
-ty, dobry jesteś. kto cię tak nauczył? -zapytałam, kiedy chłopak skończył popis.
-mama, jak byłem mały, jakieś 7 lat temu.
-rozumiem, rozumiem. całkiem dobrze ci to poszło. śmiałabym powiedzieć, że nawet lepiej ode mnie. -uśmiechnęłam się.
-czy ty myślisz, że jeśli jest się gwiazdą, to coś się z tb dzieje i nie możesz wykonywać takich prostych czynności? -popatrzył na mnie.
-no hmm... coś w tym stylu.
-to posłuchaj teraz uważnie... -stanął naprzeciw mnie tak, że patrzyłam w jego czekoladowe oczy.- to, że jestem znany na całym świecie, nie znaczy, że mam jakąś taryfę ulgową, nic nie umiem robić, mam łatwiej, czy moje błędy olewa się i zapomina o nich. nie, wręcz przeciwnie...
-ale Zayn...
-nie [t.i]. traktuj nas, jak zwykłych chłopaków. pozwól zrobić sb śniadanie, kawę, zakupy czy przebrać pościel. od tego nie umrzemy. -zaśmiał się chłopak i zbliżył na niebezpieczną odległość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Awww... *.*
OdpowiedzUsuńciekawe czy się Pocałują czy nie... :)
dawaj Następną część! <3