*z perspektywy Nialla*
-Matt, gdzie jest [t.i]?! znaleźli ją już?! wiesz coś na ten temat?! jeśli coś się jej stanie, to nie wybaczę ani sb, ani wam tego! -krzyczałem do kilku ochroniarzy.
-Niall, ja rozumiem, że jesteś zdener...
-gówno rozumiesz! masz ją znaleźć! za co ci płacę?! -wstałem i podszedłem do niego zdenerwowany.
-uspokój się. robimy co możemy. w ciągu najbliższych 15 godzin powinniśmy ją znaleźć. -złapał mnie za ramiona i potrząsnął Matt.
-w ciągu tych najbliższych 15 godzin może tak być, że znajdziecie jej zwłoki w jeziorze albo gdzieś...!
-Niall, do cholery! uspokój się! oni nie są takimi ludźmi, że ją zabiją. policja podjedzie i zesrają się w portki. -powiedział szybko.- musimy ich tylko namierzyć i po sprawie. przejęcie [t.i] to pikuś. najgorszą rzeczą jest namierzenie ich. ale dam... -nie dokończył, bo przerwał mu jakiś facet, który przyszedł z nowymi informacjami.
jak [t.i] się coś stanie to sb tego nigdy w życiu nie wybaczę. wyszła do sklepu i tak po prostu nie wróciła. zgarnęli ją z ulicy w normalny, słoneczny dzień. jak inni ludzie tego nie widzieli?! boże, co za kraj, co na naród...?!
-dobra Niall, zostajesz tu, a ja jadę z chłopakami, bo mamy ich. -powiedział Matt wracając do mnie.
-no chyba żartujesz?! mam pozwolić wam jechać samym?! zostawić [t.i] w takim momencie?! nienormalny jesteś?! -krzyczałem zakładając kurtkę.
-Niall, tak bd lepiej. -powiedział odwracając się do mnie ochroniarz.
-już lepiej miało być w tym domku. tak, tak... ja znam to wasze lepiej. a poza tym macie mnie wziąć i tyle, a jak nie, to was zwalniam i sam sb po nią pojadę!
-taaa? to szerokiej drogi. -syknął przez zęby i otworzył mi drzwi.
-no dobra, fajnie. koniec żartów, chodźmy. -powiedziałem.
widziałem, że facet mi ulegnie. ach, ma się ten wrodzony dar przekonywania i piękny uśmiech.
już po chwili byliśmy w drodze. wyjechaliśmy poza miasto. zero tabliczek z nazwami miejscowości, zero jakichkolwiek innych znaków. co chwilę mijaliśmy jakieś stare, opuszczone domy, szałasy, chatki... poczułem się jak kilkadziesiąt lat wstecz.
w głowie miałem tysiąc myśli na minutę. a jeśli [t.i] coś się stało? jeśli jej coś zrobili? jeśli ona musi teraz przebywać w takim szałasie czy cokolwiek innego to jest...
-dobra Horan, słuchaj. plan jest taki: wchodzisz tam i mówisz, że jeśli oddadzą ci [t.i] to bierzesz towar i sprzedajesz na nowo. oni ci go dadzą i wtedy do akcji zabiera się moja grupa. tyle. -powiedział Matt zwalniając.
w oddali zobaczyłem mały dom, wyszedłem z auta i pokierowałem się w jego stronę.
nacisnąłem klamkę, ale drzwi były zamknięte. jakoś mnie to zbytnio nie zdziwiło. zapukałem. nic. zapukałem po raz drugi. też nic. drzwi były z drewna. były liche. jeden silniejszy kop i po nich.
-jak się tu dostałeś? -powiedział Mick kiedy mnie zobaczył.
-no trudno nie było... -odrzekłem poprawiając kurtkę i spodnie po moim cudownym wejściu smoka.
swoją drogą to niezłym hitem na yt by to było... 'Niall Horan, one direction, enter the dragon!'.
-co tu robisz? jak nas znalazłeś? -zapytał oburzony.
-słuchaj, ciul z tym, chcę żebyście mi oddali [t.i], ja w zamian za to wrócę do spółki. mam już kilku nowych klientów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz