piątek, 8 marca 2013
1. Zayn (część 1)
-no chyba cię człowieku porypało do końca! myślisz, że co?! że ty możesz się spotykać z kolegami, chodzić na mecze, na piwo, do baru?! że możesz iść sb gdzie chcesz bez skonsultowania tego ze mną?! już nie mówiąc o konsultacji, mógłbyś mi przynajmniej wysłać jakiegoś sms'a o treści np.: '[t.i] wychodzę na piwo z kumplami'. ty nic mi nie mówisz, gdzie się wybierasz, a ja muszę ci mówić i pytać o pozwolenia nawet jak do wc mam iść?! nie przesadzasz?! -po tych słowach skierowanych do Zbyszka, twojego chłopaka, trzasnęłaś drzwiami jego domu i udałaś się w pierwszą, lepszą ulicę...
-[t.i], zaczekaj! no słyszysz?! stój! powiedziałem, że masz się zatrzymać! -krzyczał chłopak, próbując cię dogonić.
-haaa, i widzisz, znowu jest tak jak ty chcesz! -zaśmiałaś się ironicznie- cały czas robisz wszystko pod sb. ja nie mam już siły na to. nie rozumiesz? nie rozumiesz tego, że duszę się w tym cholernym związku?! nie mam żadnych praw przy tb. już nawet w więzieniu mają więcej wolności niż ja...! wszystko robimy jak ty chcesz i zależne jest to też od twoich, pożal się boże, kumpli...tylko wiesz, mnie olewasz dla nich, a ciekawe czy jakby coś ci się stało, to czy przyszliby do cb, tak jak ty chodzisz do nich... rzuciliby wszystko dla cb?! no?! -wykrzyczałaś mu to prawie płacząc, głos łamał ci się strasznie, lecz za wszelką cenę chciałaś wstrzymać łzy, pokazać, że jesteś silna, stanowcza i umiesz je opanować.
Zbyszek stał po tych słowach jak wryty. nie mógł nic powiedzieć. zamurowało go. zawsze był wygadany, ale teraz jednak nie umiał wykrztusić z sb żadnego słowa...ty po kilku sekundach ciszy i jego przeszywającemu spojrzeniu odwróciłaś się i odeszłaś. po kilkunastu krokach delikatnie spojrzałaś w tył, żeby zobaczyć czy on tam jeszcze stoi. siedział na krawężniku z głową w rękach.
-i dobrze, niech płacze...ma za swoje... -powiedziałaś strasznie zdenerwowana i nierozgarnięta. nagle poczułaś ból i upadłaś.
-cholera jasna...fuck. no ja pierdzielę...! moja bagietka! mogłabyś uważać jak chodzisz?! -krzyczał jakiś blondyn.
-ja, ja...prze-przepraszam...nie widz...zamyśliłam się...przepraszam... -chciałaś się podnieść się sama, jednak po chwili zobaczyłaś jakiegoś mulata, który wyciąga dłoń w twoją stronę. skorzystałaś z pomocy.
-Niall! jak tak możesz? dziewczyna się przewróciła, a ty jeszcze na nią krzyczysz? zastanowiłbyś się trochę! -pomagając ci wstać, powiedział to do blondyna. a po chwili patrząc w twoją stronę rzekł: -nic ci się nie stało? wszystko w porządku? cała jesteś?
-to był mój pierwszy posiłek od 4,5 h. boże?! za jakie grzechy?! -krzyczał Niall.
-człowieku, opanuj się, masz! -czekoladooki mulat wyciągnął jakieś drobne z kieszeni i podał chłopakowi -idź kup sb jeszcze jedną i nie rób problemów. a i pamiętaj, że za 2 h widzimy się na próbie.
-'za 2 h widzimy się na próbie'...? blondyn. mulat. ja ich znam...tylko skąd...? już ich gdzieś widziałam...te czekoladowe oczy. blond włosy...kurczę...głosy...' -myślałaś.
-hej? nic ci nie jest? -zapytał ponownie wytatuowany chłopak.
ocknęłaś się: -yyy...raczej nic, dzięki za pomoc i przepraszam za złamanie bagietki -uśmiechnęłaś się w stronę odchodzącego blondyna i sama chciałaś już iść, udając, że nic cię nie boli i wszystko jest jak dawniej. jednak bardzo bolała cię prawa kostka. chciałaś iść jak najprościej, by chłopaki się odczepili, bo po kłótni ze Zbyszkiem nie miałaś ochoty na cokolwiek, jednak ból ci to uniemożliwiał.
-no przecież widzę, że masz jakiś problem z kostką. tam, za zakrętem jest lekarz. -powiedział chłopak biorąc cię na ręce.
-jestem za ciężka...ej przestań... -broniłaś się przed podniesieniem.
-co? ty? za ciężka? nie przesadzaj. -powiedział mulat podnosząc cię już bez najmniejszego oporu i problemu. -Zayn jestem, tak wgl. -chłopak spojrzał ci w oczy i uśmiechnął się szeroko.
-[t.i] -odpowiedziałaś odwzajemniając uśmiech. to, że powiedział ci, jak ma na imię, również nic nie dało w przypomnieniu sb kim jest.
po wejściu do lekarza, Zayn zestawił cię na podłogę. weszliście do gabinetu.
-a więc to tylko stłuczenie. proszę teraz jak najmniej chodzić i nie nadwyrężać tego miejsca. w domu przyłożyć czymś zimnym, lodem najlepiej i 3-4 razy dziennie wcierać tę maść -powiedział człowiek w białym fartuchu, podając ci jakieś biało-niebieskie pudełko.
po wyjściu z gabinetu chciałaś zamówić taksówkę, by nie nadwyrężać kostki, tak jak kazał lekarz. jednak chłopak wyrwał ci telefon z ręki i powiedział: -no chyba żartujesz. nie dość, że mój przyjaciel w cb wszedł, jesteś stratowana przez niego, to jeszcze może mam cię tu zostawić na pastwę losu?
-jaką pastwę Zayn? hmm? oddaj mi telefon, zadzwonię po taksówkę i po sprawie bd. -powiedziałaś z uśmiechem na ustach.
-daj sb spokój z taksówkami, odwiozę cię, muszę ci się jakoś zrekompensować.
-no ale nie potrzebnie bd się fatygował. a poza tym macie jakąś próbę z tym twoim blond kolegą, więc pewnie musisz się przygotować i dojechać na miejsce. nie bd zabierała ci czasu. -powiedziałaś.
-ale wgl nad czym tu dyskutujemy? wsiadasz do auta i jedziemy. -ciągle nie dając za wygraną powiedział z uśmiechem chłopak.
całą drogę rozmawialiście, śmialiście się, w końcu byliście już pod twoim domem.
-dziękuję ci bardzo za to, że mnie podwiozłeś, choć niepotrzebnie -powiedziałaś chcąc wysiąść z auta, jednak Zayn złapał cię za rękę.
-nie ma sprawy. słuchaj...yyy...wydajesz się bardzo fajną i miłą dziewczyną -zarumienił się-może byśmy posz...
-możemy. jutro o 17, pasuje ci? -przerwałaś mu w pół zdania.
-pasuje, to podjadę. -powiedział chłopak- słuchaj, mam jeszcze jedno pytanie.
-tak?
-wiesz kim jestem? -zapytał cichym głosem.
-hmm...właśnie wiem, że gdzieś cię widziałam, ale za chiny nie umiem sb przypomnieć skąd cię znam.
podając ci płytę z 5 chłopakami na okładce i widniejącym na niej tytułem 'take me home' Zayn powiedział: -może stąd?
zamarłaś. to był on. tak, on. Zayn. ten Zayn. ten Zayn Malik. Zayn Malik z 1D. a zbulwersowany blondyn, któremu złamałaś bagietkę to Niall Horan. mulat spojrzał na cb pytająco.
-ooo właśnie -powiedziałaś delikatnie się uśmiechając, ale również próbując ukryć szok i radość, że to właśnie cb Zayn Malik z 1D niósł na rękach do lekarza, że to właśnie cb Zayn Malik z 1D podwiózł do domu śmiejąc się i rozmawiając przez drogę i wreszcie, że to właśnie cb Zayn Malik z 1D zaprosił jutro na randkę. zbliżył się do cb na niebezpieczną odległość. czułaś, jak jego ciepły oddech muska twoje policzki i szyję. całe ciało przeszedł dreszcz. utopiłaś się w jego pięknych, czekoladowych oczach. mogłabyś patrzeć na nie godzinami. baaa, dniami. w pewnym momencie poczułaś jego dłonie na talii i zauważyłaś, że przybliża się do cb jeszcze bardziej. wiedziałaś jak może się to skończyć. na obecną chwilę tego nie chciałaś. po szybkim zastanowieniu dałaś mu całusa w policzek i wyszłaś z auta mówiąc z uśmiechem: -czekam jutro o 17, do zobaczenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz