piątek, 29 marca 2013
47. Zayn (część 8)
matko boska częstochowska! józefie święty! boże najmilszy!
Zayn Malik mnie pocałował!
no dobra, może nie pocałował, ale cmoknął w policzek!
jeeeeezu...!
no umieram...!
ta sytuacja podnieciła mnie, jak jakąś 15-latkę... przyzwyczaiłam się już do niego, do naszych codziennych spacerów, rozmów. nie wyobrażam sb teraz wyjechania z powrotem do bradford i powrotu do normalnego życia.
po naszym spacerze poszłam do hotelu i zajęłam się sprawami 'szkolnymi'.
godziny ciągnęły mi się w nieskończoność.
18.03,18.30,18.52, 19.04, 19.49, 20.36, 20.57, 21.03.
zaczęłam się szykować, bo na 22 miałam być przecież u mulata.
złapał mnie lekki stresik. co minutę powiększał się on coraz bardziej i bardziej... niby jak chodziłam z nim na spacery, to było normalnie, traktowaliśmy się jak starzy, dobrzy znajomi. jednak ta sytuacja była inna. w sumie nie wiele różniła się od innych naszych wspólnych chwil, ale... nie wiem. miałam wątpliwości? może. zastanawiałam się czy tam iść. musnął mnie na pożegnanie. może to ma oznaczać coś więcej? boże nie wiem. on jest tak cholernie seksowny, tak mnie pociąga... czuję, że mogę zrobić coś głupiego. kiedy patrzy na mnie tymi czekoladowymi oczami wpadałam w trans. zaczarowywał mnie. mogłabym wykonać każde jego polecenie, żądanie. wszystko. i najlepsze było to, że chciałabym to wykonać, jeśli by coś zlecił. nie wiedziałam jak mogę bronić się przed jego urokiem.
bałam się, że może pomiędzy nami dojść do czegoś poważniejszego... chociaż w sumie nie byłam panienką na jedną noc, która zaraz na pierwszym spotkaniu wskakuje facetowi do łóżka, a Zayn nie był takim facetem, który dopuściłby się takiego czegoś. chociaż mogłam się mylić. mogło nas ponieść.
jezu nie wiem. może wszystko wyolbrzymiam, a on chciał być tylko miły i cmoknął mnie na pożegnanie. po prostu był kulturalny. tyle w tym temacie... nie wiem już sama.
z tego całego myślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-dobry wieczór. -ujrzałam Josha.
-a czy ty nie powinieneś być już w pokoju o tej porze? wiesz jakie są reguły. -powiedziałam zerkając na zegarek.
było już dość długo po 22, a ja o tej porze miałam siedzieć i popijać sb wino z muzułmaninem.
-pie*rzyć reguły! -krzyknął chłopak, po czym rzucił się na mnie i to dosłownie.
chciałam wyrwać mu się z 'objęć', jednak nie mogłam. był za silny. ja niby chodziłam na siłownie, ćwiczyłam, no ale moje sześćdziesiąt parę kilo do jego ponad 90... no właśnie. zaczął mnie obmacywać, dotykać, w końcu zabrał się za rozpinanie sukienki. nawet nie miałam jak krzyczeć, bo ten dupek włożył mi kawałek jakiegoś materiału do ust.
moja sukienka leżała już na podłodze, a on zaczął ściągać spodnie, później bokserki, a potem 'zajął się' mną. byłam przerażona...
niby co może 16- czy 17-latek zrobić 24-letniej kobiecie? wydawałoby się, że nic. a no też właśnie. wydawałoby. a jednak...
byłam sparaliżowana, nie wiedziałam co się wokół mnie. nie umiałam postawić się niepełnoletniemu gówniarzowi...?! nagle usłyszałam jak ktoś, tak jakby przez mgłę, woła moje imię, a później pamiętam tylko jakąś szarpaninę.
-wynocha stąd gnoju! żebym cię więcej na oczy nie widział! -trzask drzwi.- [t.i], nic ci nie jest? wszystko w porządku? zrobił ci coś? -powiedział ktoś, a już po chwili okrył mnie kocem.
nie wiedziałam kto to, bo miałam zamknięte oczy. bałam się je otworzyć. nie chciałam patrzeć na to, co robi Josh. nie chciała widzieć jego wrednej miny, jego obecnego wyrazu twarzy. tej satysfakcji, że za pierwszym razem mu się nie udało, ale jednak dopiął swego.
-[t.i]? -po czym znalazłam się w ciepłym uścisku.
otworzyłam delikatnie oczy, bo poczułam, że już nic mi nie grozi.
-Zayn? ja... eee... dz... chci... -zaczęłam płakać.
-nic nie mów, już spokojnie... ciii... -przytulił mnie jeszcze mocniej chłopak.- teraz już wszystko dobrze. tamten dupek sb już poszedł.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz