-no to gdzie idziemy? -zapytał mnie chłopak po wyjściu na świeże powietrze.
-yyy... chciałam iść na zakupy, ale jak jesteś ty, to chyba nie wypali...
-co? czemu? ja lubię zakupy, chociaż w sumie lepiej by robiło ci się je z Zaynem, bo ja po kilkunastu sklepach już wysiadam, ale myślę, że jak na faceta, to i tak dużo. -zaśmiał się Lou.
-no i jak wyglądam? -zapytałam wychodząc z kabiny.
-ekhm... jak mam być szczery, to w tamtej bluzce było lepiej.
-no dobra, to wezmę tamtą. -po czym skierowałam się z powrotem do przymierzalni, żeby się przebrać.
-[t.i], a może to? to jest takie... mhm... -powiedział Tommo wchodząc bez uprzedzenia do małego pomieszczenia, w którym byłam.
-miło by było, jakbyś uprzedził, że masz zamiar wejść. -popatrzyłam na niego z oburzeniem.
-złość piękności szkodzi bejbe. weź to przymierz. -podał mi bluzkę.- daj, pomogę ci...
siedziałam już w hotelu. z apartamentu obok usłyszeć można było muzykę, śmiech, gadanie. to był pokój chłopaków, więc nic w tym dziwnego. po zaparzeniu herbaty opadłam na łóżko. moje myśli toczyły wielką, krwawą wojnę. niczym wojnę 100-lecia. jak ja mogłam na to pozwolić? jak mogłam do tego dopuścić? przecież on ma dziewczynę... nie kocha jej? zabawił się mną? czy może chce ją rzucić a być ze mną...? nie wiem. nic nie wiem.
dochodziła 2, a nadal nie spałam. nie mogłam zrozumieć, czemu to zrobiłam...? czemu on to zrobił? czemu mi to zrobi?. czemu zrobił to Eleanor?
nagle usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. 'śpisz?'. 'jakoś nie umiem zasnąć...'. 'mogę przyjść na chwilę do cb?'. 'czekam, drzwi otwarte.'.
-proszę. -powiedział chłopak wręczając mi kubek ciepłego mleka do ręki.- słyszałem, że pomaga w zasypianiu.
-myślisz, że pomoże mi? po tym co się stało...?
-przepraszam. -powiedział krótko spuszczając głowę.
-Louis, myślisz, że przepraszam załatwi sprawę? że cofnie czas? przecież tu nie chodzi tylko o mnie, bo jakby tak było, to normalnie spałabym jak zabita śniąc o tb...
-a o co chodzi? o co chodzi, bo ja nie rozumiem. oświeć mnie.
-o co? a co z Eleanor? co z nią? zdradziłeś ją i to z panną, która nic dla cb nie znaczy. panną, która jest zwykłą, szarą dziewczyną. nieznaną. która nic nie może ci zaoferować. panną, która wygrała jakiś konkurs 'tydzień z 1D'. świetnie. -powiedziałam bardzo szybko, jednak długo nie uzyskałam odpowiedzi.- no co? mowę ci odebrało? może tak łaskawie coś mi wytłumaczysz?
-mam wytłumaczyć ci to, że już z nią nie jestem? od ok 2 miesięcy? nie wiem za kogo ty mnie uważałaś... że mógłbym zranić jakąś kobietę? że ją zdradzić? sama ode mnie odeszła, powiedziała, że tak bd lepiej. a poruszając twój wątek, to co z tego, że jesteś zwykłą panną? a ja kim jestem? królem? księciem? też jestem zwykłym chłopakiem. ja nie potrzebuję jakiejś wychuchanej, dumnej, plastikowej dziewczyny. właśnie taka jak ty, odpowiadałaby mi najbardziej. wiem, że to głupie, bo poznałem cię zaledwie kilka godzin temu, ale masz to coś. jak jesteś przy mnie, to czuję motyle w brzuchu. czuję jak wznosi mi się poziom endorfin. ale widzę, że źle trafiłem. chyba powinienem cię przeprosić za to, co wydarzyło się w przymierzalni. gdybym wiedział, jak to się potoczy, to nigdy bym tego nie zrobił. przepraszam i proszę, zapomnijmy o tym. udajmy, że nic się tam nie wydarzyło. wymarzmy to po prostu z pamięci. widocznie tak bd lepiej. -po tych słowach skierował się do drzwi, jednak złapałam go za rękę, tym samym zatrzymując.
-Louis nie. to nie miało być tak. wróć, porozmawiajmy. proszę cię...
-ja powiedziałem ci już wszystko, to co miałem do powiedzenia.
-ale ja nie. posłuchaj, nie wiedziałam, że już nie jesteś z El. po prostu nie chciałam rozpierniczać waszego związku. nie chciałam pakować ci się w życie z buciorami... nie wiedziałam. a co do tego pocałunku, to od zawsze marzyłam o tym... więc to całkowicie zmienia postać rzeczy.
-[t.i], nie zmienia... nie zmienia...-powiedział i wyszedł, a jak opadłam na ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz