piątek, 8 marca 2013
2. Zayn (część 2)
dochodziła 17. byłaś bardzo podekscytowana spotkaniem z Zaynem. tak bardzo, że zapomniałaś nawet o tej akcji ze Zbyszkiem. właśnie... Zbyszek. co on teraz robi? 'cholera...' -pomyślałaś włączając rozładowany telefon do ładowarki na ostatnie 30 min przed spotkaniem. 93 sms'y, 186 nieodebranych połączeń i 71 wiadomości na poczcie. wszystko to od niego. '[t.i], zmienię się, obiecuję.', 'bd poświęcał ci więcej czasu, tylko nie odtrącaj mnie, proszę', 'nie poradzę sb bez cb. nie bd umiał żyć. [t.i]. te 2 lata nic dla cb nie znaczą? skreślisz mnie tak?...', '[t.i], kocham cię bardzo, jesteś moim światełkiem' i kilkadziesiąt innych wiadomości o podobnej treści. nie wiedziałaś co masz zrobić. niby go kochałaś, ale jednak było ci źle w tym związku. niby byłaś z nim od prawie 2 lat, ale miałaś dość... nie wiedziałaś kompletnie, jak sb z tym poradzić. zastanawiałaś się czy do niego oddzwonić. może się martwi? może cię szuka? może boi się, że coś ci się stało? w końcu 186 nieodebranych to nie zabawa... z rozmyśleń wyrwał cię dźwięk dzwonka do drzwi. wzięłaś torebkę i zapominając o wszystkim, zeszłaś powoli na dół, skacząc na jednej nodze, tak by nie zaszkodzić bardziej kostce.
-cześć, to dla cb. -powiedział z wielkim uśmiechem Zayn, podając ci bukiecik różowych tulipanów.
-skąd wiedziałeś, że je lubię? -zapytałaś zdziwiona.
-nie wiedziałem, strzelałem i w głębi serca, bardzo chciałem, żeby wyszło dobrze. -powiedział na jednym oddechu zawstydzony chłopak.
-haha rozumiem, wstawię tylko kwiaty do wazonu i możemy iść. wgl gdzie pójdziemy, bo przecież wiesz, że nie mogę zbyt dużo chodzić...? -powiedziałaś zadowolona szukając wazonu.
-no nie wiem, równie dobrze, możemy zostać u cb. oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko.
-więc siadaj, czego się napijesz? -z uśmiechem postawiłaś wazon na stole.
-może soku pomarańczowego.
-ok, się robi. -krzyknęłaś z kuchni.
kiedy wróciłaś, podałaś Zaynowi szklankę i usiadłaś na kanapie. zaczęliście rozmowę.
-w sumie to ja nawet nie wiem gdzie chodzisz do szkoły, ile masz lat, czy masz rodzeń... -nie dokończył Zayn, bo ktoś mu przerwał.
-i wgl pierwsze podstawowe pytanie, jakie powinieneś jej zadać chłopczyku brzmi: czy masz chłopaka? -wycedził przez zęby, kipiący ze złości Zbyszek, który sam wszedł do domu, jak zazwyczaj to robił. w końcu 2 lata robiły swoje. czuł się jak u sb. często tu sypiał. nawet miał już własną szczoteczkę, ręcznik i maszynkę, a nawet kubek. twoi rodzice bardzo go polubili, spodobał im się. z resztą, tb też się podobał. kochałaś go. właśnie... kochałaś? bo teraz pojawił się Zayn. kiedy widziałaś go na plakatach, w internecie czy w tv bardzo ci się podobał, ale przecież wtedy mogłaś sb tylko pomarzyć o nim. jednak na żywo wyglądał jeszcze lepiej. w miarę możliwości poznania go, wydawał ci się na całkiem przyjemną osobę, choć z początku myślałaś, że może być inny. zarozumiały. że może się wywyższać. przecież jest gwiazdą. i to nie byle jaką. ponad 20 zgarniętych nagród w ciągu zaledwie 2 lat. to było coś. przecież on mógł się tylko tb zabawić i odrzucić. taki chłopak może mieć dziewczyn na pęczki. i to nie byle jakich.
-co ty tu robisz? -zapytałaś zdziwiona.
-nie odbierałaś, nie odpisywałaś, bałem, że coś się stało, więc przyszedłem zobaczyć co się dzieje. -powiedział Zbyszek podchodząc do cb i całując cię w czoło.
Zayn zobaczył ból, strach i jednocześnie słowo 'przepraszam' w twoich oczach kierowane do jego osoby.
-to może ja już pójdę...i tak miałem wychodzić. -wydukał zakłopotany Zayn.
-nie Zayn, zostań. -wzięłaś Zbyszka za rękę i pociągnęłaś w stronę drzwi- przyjdź później.
-za ile? godzinę? dwie? trzy?
-nie wiem. ja muszę od cb odpocząć...muszę to przemyśleć. poukładać w głowie.
-poukładać i przemyśleć mówisz? a ten łebek to w czym ci potrzebny jest? no słucham? pocieszyciel? może zaraz wskoczy na moje miejsce? -coraz głośniej zaczął mówić chłopak.
-przestań.
-co przestań? ty masz mnie! nikt inny ci nie jest potrzebny!
-znowu zaczynasz?! znowu?! wyjdź! wyjdź i nie wracaj. okłamujesz mnie i sb, za każdym razem. cały czas mówisz, że się zmienisz i cały czas to ci nie wychodzi! wyjdź! słyszysz?! -zaczęłaś krzyczeć i wypychać chłopaka z domu.
-[t.i], jakiś problem? pomóc ci w czymś? -zapytał Zayn wychodząc z pokoju.
-tak, pomożesz jej i od razu mi. weź swoje szanowne 4 litery i wypierdzielaj! -krzyknął Zbyszek i o mało co nie uderzył cię.
-Zbyszek! przestań! nie rozumiesz?! powiedziałam ci, że masz wyjść. nie chcę cię już więcej widzieć. wynocha! -po tych słowach zaczęłaś ponowną próbę wypchania chłopaka z domu. odepchnął cię. upadłaś. poczułaś ból w kostce. zobaczyłaś jak Zbyszek zdecydowanym i szybkim ruchem idzie do Zayna, zamachując się. chciał sprzedać mu strzała, jednak Malik był szybszy. uchylił się i uderzył go w brzuch, po czym udało mu się go trafić również z pięści w twarz. zaczęli się bić na dobre. przez chwilę siedziałaś zablokowana, jednak po jakimś czasie wstałaś i chciałaś ich rozdzielić. nie umiałaś. nie miałaś siły. przecież to dwóch, dobrze zbudowanych, młodych mężczyzn, pełnych siły. wykorzystałaś moment, kiedy Zbyszek odsunął się na krok od swojego przeciwnika, by wziąć zamach i wymierzyć mu cios prosto w twarz. modliłaś się, by zatrzymał rękę przed tb, żeby się opamiętał. tak też się stało. dosłownie kilka milimetrów od twojej delikatnej twarzy spoczęła zakrwawiona ręka chłopaka.
-wynoś się! nie bd powtarzać kolejny raz!
-taa, ale jestem cały zakrwawiony... opatrzyłabyś mnie! -z wyrzutem krzyknął Zbyszek.
-co?! ja mam cię opatrzyć?! ty sb chyba ze mnie kpisz...! idź do swoich kolegów, oni ci na pewno pomogą! -wysyczałaś ostatnie zdanie z wielką ironią.
-i tak cię dopadnę chłopczyku. -powiedział twój chłopak do mulata wychodząc i wycierając krew koszulką z rozciętej wargi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz