Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

piątek, 22 marca 2013

38. Louis (część 3)



-Louis? co ty tutaj robisz?! -zapytałam wychodząc z sali Kamila do recepcji.
-pomyślałem, że cię odwiozę do domu... wiesz, przywiozłem cię, więc nie zrobi mi wielkiej różnicy pół godziny czekania. -powiedział tak jakby zły i niepewny zarazem.
-eeee... no dobra. -po czym wyszliśmy ze szpitala i już po chwili byliśmy w drodze do domu.- a może dasz się wyciągnąć na kawę? albo jakiś obiad, bo zgłodniałam. -zaproponowałam.
-ouuu, niemożliwe. ty? mnie? mózg ci tam zmienili? -zaśmiał się chłopak.
-nie denerwuj mnie, bo się rozmyślę. -uśmiechnęłam się.
-a po co właściwie byłaś w tym szpitalu?
-kiedyś ci to wytłumaczę, ale jeszcze nie czas na to...

-ta knajpa może być? -zapytał Louis zatrzymując auto.
-no może, może. -odpowiedziałam wysiadając, a on za mną.

-o, dziękujemy. -powiedział Tommo, kiedy kelnerka przyniosła nasze zamówienie.
-smacznego. 
-dzięki i wzajemnie. -uśmiechnął się podając mi mój talerz.- ej, co robisz w życiu? no oprócz teraz występu w programie?
-uczę się w liceum, mieszkam sama w domu, imprezuję, spotykam się z koleżankami, kolegami itp. wiesz, zwykłe życie nudnej nastolatki.
-czemu mieszkasz sama? -kiedy zadał to pytanie, posmutniałam.- ups... przepraszam, przykro mi.
-ale że co? bo nie rozumiem. -zdziwiona zapytałam.
-no przykro mi z powodu śmierci twoich rodziców...
-co? moi rodzice nie żyją?!
-no sama mieszkasz w domu, to...
-człowieku, chcesz żebym tu na zawał zeszła?! oni wyjechali do francji rok temu, tam mieszkają. -zaczęłam się śmiać.
-aaaha, to sorry. -wybuchnął śmiechem.

-jesteśmy na miejscu. -powiedział chłopak kiedy koło godziny 23 odstawił mnie pod dom.
-może wejdziesz? napijesz się herbaty czy coś...
-to 'czy coś' to kusząca propozycja. -zaśmiał się chłopak.
-'czy coś' to kawa albo sok, a nie propozycja! -uśmiechnęłam się i walnęłam chłopaka w ramię.- to wchodzisz czy nie?
-no jak nalegasz. -wyszczerzył swoje białe zęby.
-nie schlebiaj sb Tomlinson, nie schlebiaj. -po czym wyszłam z auta i zaczęłam grzebać w torebce szukając kluczy.- kurde, chyba zostawiłam klucze w domu. zatrzasnęłam je. i co teraz?
-co teraz? bejbe, nie takie akcje się zdarzały. -rozejrzał się, po czym wspiął po rynnie i kierował do otwartego okna.
-ej Louis, uważaj na sb. -krzyknęłam wystraszona z dołu.
-a co? boisz się o mnie? no niemożliwe... przekonujesz się co do mojej osotrzeba to opić. -po czym zanurkował w oknie, a już po chwili ujrzałam go w drzwiach z butelką wina w ręku.- zapraszam, zapraszam, czuj się jak u sb, nie krępuj się.
-a dziękuję bardzo. -zaśmiałam się i weszłam do domu. 
chłopak kazał mi usiąść i już po chwili sam siedział obok mnie trzymając w ręku kieliszki od wina, które wcześniej znalazł. coś we mnie pękło. nie wiem czemu, nie umiem tego wytłumaczyć. oczarował mnie. jego artystyczny nieład na głowie. kolor jego oczu. spojrzenie, które wywoływało na moim ciele miliony przyjemnych ciarek. usta. uśmiech. śnieżnobiałe zęby. nos. głos. sylwetka. ubiór. i wnętrze. właśnie. był całkiem inny, niż jak go sb wyobrażałam. ciepły, troskliwy, pomocny, uczuciowy, ludzki, śmieszny, zabawny, inteligenty, szarmancki. całkiem inny człowiek.
-Louis, chyba powinnam cię przeprosić. -powiedziałam w pewnym momencie, gdy nastała cisza.
-za?
-już dobrze wiesz. za to, że nawet cię nie znałam, a oceniałam.
-mówiłem ci już, że nie chcę przeprosin, wystarczy mi, że nauczysz się na przyszłość czegoś i że nie bd oceniała ludzi nie znając ich.
-i nie bd miał do mnie żalu o to?
-[t.i], przestań. nie wygłupiaj się. nie bd miał żalu. bo za co?
-Louis, nie udawaj. to nie jest łatwe przyznać się do głupoty. wiem, że zrobiłam źle i ty też to wiesz. więc jeszcze raz przepraszam... -zbliżyłam się do niego. popatrzył mi głęboko w oczy i delikatnie się uśmiechnął. lekko odchyliłam głowę i zatopiłam nasze usta w cudownym pocałunku. czułam jak jego kąciki ust, w trakcie czynności, którą właśnie wykonywaliśmy, unosiły się ku górze.
-ekhm... -odchrząknął chłopak kiedy skończyliśmy, a ja zrobiłam się czerwona...- coś nie tak?
-nie, poza tym, że przed chwilą całowałam się z Louisem Tomlinsonem, gwiazdą, której dzień wcześniej nagadałam, że jest beznadziejnym i bezdusznym kretynem, to wszystko spoko. -powiedziałam na jednym wdechu, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech chłopaka.
-dobra, to ja już chyba powinienem się zbierać, bo późna godzina. już po 2. muszę się wyspać, bo jutro o 11 próba. -założył bluzę i skierował się do drzwi.
-dzięki Tomlinson. dzięki za wszystko. za pomoc w programie, za podrzucenie na mokotów, za odwiezienie do domu i po drodze wstąpienie na obiad oraz za otworzenie domu, bo chyba spałabym na wycieraczce, jakby cię nie było... -po czym wspięłam się na palcach i delikatnie musnęłam go w policzek.
-nie ma sprawy, do jutra, pa. -powiedział wychodząc.

matko, jaka ja jestem dziwna i głupia...! przecież jeszcze wczoraj wygarnęłam mu, że jest do dupy i że wszystko robi dla kasy, a dzisiaj spędziłam z nim cudowny dzień i jeszcze się z nim całowałam... nie no, super, świetnie, cudownie po prostu.

*z perspektywy Louisa* 

kiedy wychodziłem od [t.i] widziałem jakiegoś faceta, który zrobił mi zdjęcie. pewnie jutro bd się od tego roiło w prasie, internecie i portalach społecznościowych, ale spoko.
co do [t.i] to jest świetna. od razu mi się spodobała. wiedziałem, że to kwestia czasu i zdobędę ją, tak jak to kazało mi modest!. mam w sb to coś, co przyciąga dziewczyny. to co mówiła o mnie na początku, to w sumie prawda. dużo rzeczy robimy dla sławy i kasy, ale wszystko tylko dlatego, żeby utrzymać się na rynku, bo wiecie jak to jest - dzisiaj jesteś na pierwszych miejscach każdej listy, a już jutro o tb nikt nie pamięta... nawet jeśli ja nie chciałbym kłamać i tego wszystkiego udawać, to i tak muszę, bo nie chcę chłopakom zniszczyć życia. robię to też dla nich, bo jeśli ja zawiodę, to oni poniosą tego konsekwencje.

*z twojej perspektywy*

usiadłam na kanapie i nalałam sb resztę wina do kieliszka. czy ja się w nim zakochałam? czy to możliwe w tak krótkim czasie? może to miłość od pierwszego wejrzenia? nie byłam w stanie odpowiedzieć sb na takie pytania i to nie była wina tych kilku kieliszków trunku, tylko mętliku w mojej głowie. przecież był jeszcze Kamil... przecież nie mogę go tak zostawić i to jeszcze teraz. a co ja powiem Louisowi, jak zapyta się czemu musiałam jechać wtedy do szpitala? co mam mu powiedzieć? babcia ma problemy z sercem... może uwierzy, a może nie. z resztą, i tak muszę mu kiedyś powiedzieć całą prawdę.

*z perspektywy Louisa*

byłem już w domu. poszedłem na górę, żeby się wykąpać i położyć. robiłem już tak kilka razy z dziewczynami, więc czemu nie z [t.i]. pozbiera się po tym na pewno. da radę. to silna dziewczyna z charakterkiem. lubię takie. no właśnie, lubię... ona ma coś w sb. coś co mi się podoba i mnie pociąga. muszę uważać, żeby czasem nie wykonać złego kroku i się w niej nie zakochać, bo mielibyśmy problem. i to ogromny problem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz