niedziela, 24 marca 2013
41. Louis (część 4)
weszłam do sali, w której czekał już Louis.
-cześć piękna. -rzucił z wielkim, pięknym uśmiechem kiedy mnie zobaczył i zanim ja cokolwiek powiedziałam.
-cześć piękny. -powiedziałam dając mu gazetę do ręki.
-no i po co mi to? -zapytał zdziwiony.
-popatrz na okładkę, a później przewróć na następna stronę. -chłopak zrobił to, co mu kazałam, jednak nic nie mówił.- no co? nic nie powiesz?
-no [t.i], co mam ci powiedzieć? przepraszam?
-ale Loui...
-nie [t.i]. nie Louis, nie. no co ja mogę? no powiedz mi co? przecież nie bd gonił kogoś, kto mi zdjęcia robi... oni też muszą zarabiać. szukają sensacji, a ludzie to kupują, nie patrząc nawet czy to prawda, czy jakieś jedno wielkie bulszit. więc ja tutaj nic nie pomogę, a ty powinnaś przestać się tym przejmować, bo im mniej wiesz, tym lepiej sypiasz. -puścił mi oczko i przyciągnął do sb.
-no w sumie to masz rację... -powiedziałam przytulając się do niego.
znowu nie wiem czemu to zrobiłam. przecież na samym początku go nie znosiłam. a teraz? teraz rozmawiam z nim normalnie, otworzyłam się przed nim, a nawet całowałam się z nim...
-zaczynamy próbę? -zapytał chłopak uwalniając mnie ze swoich objęć.
-no zaczynajmy, w końcu już za 2 dni pierwszy odcinek na żywo. bardzo się boję...
-wiem co czujesz, bo ja kilka lat wstecz miałem to samo...
-tyle, że ty miałeś jeszcze chłopaków. -powiedziałam ustawiając się na środku sali, żeby wykonać piosenkę, tak jak ma wyglądać ona na występie.
wczułam się całkowicie w słowa i w muzykę, wyszło świetnie. wiedziałam o tym. kiedy śpiewałam myślałam o Louisie, o naszej znajomości. niby nie byliśmy razem, a spędzaliśmy ze sb bardzo dużo czasu, świetnie się dogadywaliśmy, doszło do kilku pocałunków. nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. nie był taki zły, jak myślałam, kiedy go jeszcze nie znałam.
-no było ok. -powiedział kiedy skończyłam.
-ok? ok? nie przesadzaj i nie udawaj. -zaśmiałam się i podeszłam bliżej.
-no dobra, powiem inaczej. jeśli zrobisz takie show, jak teraz, w sobotę, to na bank nie odpadniesz z programu.
-postaram się jeszcze bardziej. -powiedziałam ironicznie.
-nie wiem, czy się da. -uśmiechnął się i objął w pasie.- idziemy na jakiś obiad?
czekałam na tę propozycję. w sumie to prawie zwątpiłam, że wgl ten moment nastąpi.
-no możemy iść. ale yyy...
-ale? znowu do szpitala?
-nie, nie. chciałam zapytać, czy do jakieś restauracji, czy może do mnie, bo miałam zamiar schabowe robić. -uśmiechnęłam się niepewnie.
-kobieto, uwielbiam schaboszczaki. jedziemy do cb! -krzyknął po czym wziął mnie na ręce, a już po chwili byliśmy w drodze do mnie do domu.
-dobra, weź talerze z tamtej szafki i postaw na stole.
-się robi. a gdzie szklanki?
-tutaj. -wskazałam palcem.
kiedy już wszystko było przygotowane usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-w sumie to ja o tb nic nie wiem. -zaczął Lou.
-no w sumie ja o tb też nie. -zaśmiałam się.
-nie no, ale tak na poważnie pytam. co robisz w życiu?
-no co robię? uczę się. teraz jestem w x-factorze. tyle.
-ooo, bogato widzę. -uśmiechnął się.- a oprócz tego? gdzie twoi rodzice? masz chłopaka? gdzie się uczysz? co lubisz robić? jakie plany na przyszłość?
-więc tak rodzice od roku nie żyją, zginęli w wypadku samochodowym. uczę się w liceum. lubię gotować, śpiewać, tańczyć, malować, grać w siatkówkę. a plany? wygrać program, zdać maturę i dostać się na jakieś studia może.
-kurcze. przepraszam za rodziców... nie wiedziałem. -powiedział zawstydzony z opuszczoną głową.
-nie no spoko, skąd mogłeś wiedzieć. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-a co z chłopakiem? -zapytał.
-nie mam chłopaka. rozstałam się z nim jakieś 2 tygodnie temu...
-kurde, znowu wtopa. ja się już lepiej nie bd nic odzywał. -znowu opuścił głowę.
-nie no Louis, spokojnie. nic się nie dzieje. skąd mogłeś wiedzieć o tym wszystkim? tak po prostu jest i tyle. poznajemy się i wiesz... no a właśnie, a u cb jak tam z tym wszystkim? -powiedziałam szybko.
-no nie uczę się, mam zespół, rodzinę w doncaster, lubię śpiewać, imprezować, leniuchować, lubię dziewczyny, a co do tej kwestii to też jestem wolny, a z planami to nie wiem, żyję dniem, nie myślę o tym co bd jutro.
-rozumiem. -uśmiechnęłam się.
-[t.i], mogę ci zadać pytanie?
-no wal, najwyżej nie odpowiem.
-po co pojechałaś wtedy na mokotów, do szpitala?
-Louis, to nie rozmowa na teraz, ok? kiedyś na pewno ci to wytłumaczę.
-nie no, rozumiem. jak chcesz. -powiedział ciszej, po czym zaraz energicznie dodał.- to co? sprzątamy, a potem leżakowanie na tv, tak?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajne, ale w 3 części napisałaś, że rodzice mieszkają we Francji jak dobrze pamiętam, a teraz piszesz, że zginęli w wypadku. Zresztą nie pierwszy raz tak zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńTak ogólnie to fajne.