Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 17 marca 2013

30. Zayn (część 1)



-dzień dobry. ja wczoraj dostałam tutaj pracę, mogłaby mi pani powiedzieć gdzie jest pokój nauczycielski? -zapytałam niepewnie kobiety z sekretariatu.
-musi pani wyjść na korytarz główny, skierować się w lewo i 3 drzwi to pokój. -posłała mi ciepły uśmiech, a ja wyszłam i kierowałam się tam, gdzie mi powiedziano.
dostałam pracę w tong high school. dopiero co skończyłam studia i musiałam jakoś zarabiać. w sumie trochę mi się poszczęściło, bo nauczycielka od języka angielskiego właśnie odeszła, ponieważ miała ważne problemy zdrowotne i szukali odpowiedniej osoby na jej miejsce.
-dzień dobry, jestem [t.i] [t.n]. -powiedziałam wchodząc do pokoju pełnego nauczycieli. to samo zrobiłam kilka minut później wchodząc do klasy.
-dzień dobry. -odpowiedziało mi kilka uczniów.
-bd waszą nową nauczycielką od języka angielskiego, bo jak za pewne wiecie, pani Brown ma problemy ze zdrowiem. a więc zaczynamy. najpierw sprawdzę obecność i chciałabym, aby każdy wstał i o sb powiedział, żebym mniej więcej coś o was już wiedziała. więc zaczynamy. -później wyciągnęłam podręcznik, by zacząć lekcję.
zadzwonił dzwonek.
-dzisiaj wam nic nie zadaję, żebyście nie myśleli, że jestem jakimś potworem. -zaśmiałam się i pozwoliłam wyjść dzieciom na przerwę. w sumie to nie dzieciom. byłam raptem niecałe 10 lat starsza od nich, więc właśnie.

tak mijały mi dni. wstawałam o 5.30, kąpałam się, malowałam, ubierałam, robiłam włosy, jadłam śniadanie, jechałam do szkoły, później z niej wracałam, jadłam obiad, który wcześniej musiałam sb zrobić, sprawdzałam sprawdziany, prace domowe, przygotowywałam się do lekcji. jednak miałam też znajomych, przyjaciół i mój ukochany zespół 1D. wiem, możecie się śmiać. prawie 25 letnia kobieta, która uwielbia 1D. zaczęłam ich słuchać jak miałam jakieś 16 lat. moja miłość do nich nie minęła. zawsze chciałam jechać na ich koncert, ale jakoś albo nie miałam czasu, albo po prostu nie mieszkałam jeszcze w anglii. konkretniej w bradford. chłopaki cały czas tworzyli muzykę, ale nie powiedziałabym, że mniej wariacką niż za dawnych lat. muszę wybrać się na ich koncert. muszę poszukać kiedy, gdzie, zamówić bilet i nareszcie ich zobaczyć. jako nauczycielka dostawałam tutaj całkiem przyzwoitą pensję, więc mogłam sb pozwolić na takie zachcianki i przyjemności. nawet na bilet vip. tylko ciekawe co zrobią chłopaki, kiedy z grupy nastolatek wyłoni się dorosła kobieta...? no cóż, muszę przyznać, że byłby to bardzo śmieszny widok.

pewnego dnia wybrałam się na spacer. myślałam, że bd on krótki, jednak przedłużył się do jakichś 2h, ponieważ utonęłam w marzeniach 'co by było, gdybym teraz tutaj spotkała Malika'. był to mój ulubieniec. piękne, czekoladowe oczy, ciemne włosy, rysy twarzy, tatuaże (uwielbiałam, sama miałam kilka), idealne ciało. nie znałam go z charakteru, no bo jak? skąd? ale z wyglądu był po prostu cudowny.
kilka dni później rozchorowałam się po spacerze. zadzwoniłam do szkoły, powiedziałam, że mam zwolnienie lekarskie i dopiero za jakiś tydzień pojawię się w szkole.

w kolejny poniedziałek znów wszystko zaczęło się od początku. budzik o 5.30, kąpiel, ubranie się, pomalowanie, włosy, śniadanie, wyjechanie autem z garażu, jazda do szkoły i jeszcze po drodze musiałam wejść na myjnię, bo chyba z 3 tygodnie jej nie odwiedzałam, więc kiedyś by pasowało. weszłam do szkoły, a tam było dziwne zamieszanie. nie wiedziałam czemu, bo przecież tydzień wyleżałam się w domu, a nikt nie raczył mnie powiadomić. postanowiłam się nikogo nie pytać co jest grane, tylko jakby nigdy nic weszłam do swojej klasy i przygotowałam ją do lekcji. minęło kilka pierwszych lekcji i nic się nie wydarzyło, więc postanowiłam całkowicie olać sprawę. może tylko jacyś uczniowie zaczęli się bić i dlatego było takie zamieszanie. nie wiem. do tej pory nic się nie wydarzyło, więc pewnie i tak się już do końca dnia nic nie stanie.

-zostańcie jeszcze na moment w klasie. -zatrzymałam uczniów.-  przygotujcie na jutro jakiś krótki referat o swoim ulubionym zespole czy artyście. dobra?
-ok, do widzenia. -powiedzieli i rozeszli się, a ja pakowałam swoje rzeczy do torby i po jakichś 20 minutach byłam już w domu.

-wczoraj byłam na zakupach, więc dzisiaj założę sb te nowe szpilki, rurki i znajdę jakąś bluzkę do koloru. -powiedziałam sama do sb po wyjściu spod prysznica. jak powiedziałam, tak zrobiłam i po godzinie byłam już w drodze do pracy. lubiłam pracę w szkole. od małego chciałam być nauczycielką. jakoś miałam do tego taki dyg. nie zniechęcało mnie do tego nawet tak wczesne wstawanie.

-dzień dobry, jak tam wasza praca domowa? kto zacznie? może ty Lucas? -po czym chłopak wstał i przedstawił swój ulubiony zespół. w sumie nawet nie wiem kto to był, bo rozmyślałam nad tym, czy ktoś wyskoczy z one direction. jak na uczniów chodzących do tej szkoły i ludzi mieszkających w tym mieście, to ktoś musiał przygotować coś o 1D. po wszystkich prezentacjach obliczyłam, że o moim zespole były 4. byłam zadowolona. od razu podniosło mi to poziom endorfin i uśmiech nie schodził mi z buzi. 

-dobrze, na dzisiaj lekcje skończone, więc możecie się spakować i czekać na dzwonek. -powiedziałam.
kiedy to się stało, wszyscy wyszli z klasy, jednak Josh wrócił się i stanął przy biurku. 
-proszę pani, co mam zrobić na lepszą ocenę? -zapytał chłopak.
-udzielaj się na lekcjach, odrabiaj prace domowe, ucz się na bieżąco i pisz dobrze sprawdziany. -uśmiechnęłam się do chłopaka.
-a mogłaby pani otworzyć dziennik i powiedzieć czy mam coś poprawić?
-oczywiście. -odpowiedziałam i wzięłam dziennik do ręki, odszukałam swój przedmiot, a później położyłam go na biurku, by pokazać chłopakowi jego oceny.- no popatrz, ten sprawdzian ci tak jakoś nie poszedł, więc możesz go poprawić. na kiedy dasz radę się nauczyć?
-a nie ma innej możliwości zaliczenia na lepszą ocenę tego testu? -zapytał szeptem i chyba puścił mi oczko.
-tzn? co masz na myśli? -zaciekawiona spytałam.
-no wie pani... -bezczelnie pokazał na zaplecze i w tym samym momencie oblizał swoje wargi.
-słuchaj chłopcze, udam, że tego nie słyszałam i zapomnimy o tym. tak bd dla cb lepiej. -powiedziałam siadając. tym samym pozbawiłam go widoku na mój zbyt głęboki dekolt.
-nie, ja właśnie chcę, żeby pani to usłyszała. -nie poddawał się.- no przecież widzę, jak na mnie patrzysz [t.i].
-dobrze się czujesz Josh? może pielęgniarki ci trzeba?
-taak, ty pięknie wyglądałabyś w stroju pielęgniareczki. -po czym zbliżył się do mnie.
-chłopcze, nie przesadzasz? co ty wgl robisz? z tego co pamiętam, to nie przeszliśmy na ty. -stałam na równi z nim, mimo moich wysokich szpilek. Josh był nie dość, że wysoki, to jeszcze napakowany, jednak nie zrobiło to na mnie jakiegoś wrażenia. ani pozytywnego, ani negatywnego.
-widzę jak na mnie patrzysz podczas lekcji, jak czasami zamyślasz się... wiem, że  to myśli i marzenia o mnie. chcesz, to możemy spełnić kilka z nich. -powiedział pchając mnie delikatnie w stronę ściany.
-słuchaj, tak nie bd się bawić. wyjdź sb na przerwę, ochłoń, a ja zadzwonię po pielęgniarkę.
-niee, ty bd moją pielęgniarką. -po czym złapał mnie mocno i zaczął wodzić rękami po całym ciele.
-puść mnie gówniarzu. -powiedziałam. chciałam mu się wyrwać, ale nie miałam jak. byłam zbyt słaba... albo on zbyt napakowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz