Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 24 marca 2013

40. Zayn (część 6)




kiedy szłam sb poprzez malowniczą okolicę słuchając muzyki, nagle ktoś mnie zaczepił. wystraszyłam się, bo byłam święcie przekonana, że nikt tutaj nie może iść, nikogo tu nie bd... a jednak.
-cześć. -usłyszałam po wcześniejszym wyciągnięciu słuchawki z mojego ucha.
-wystraszyłeś mnie. wgl my się znamy, że tak mnie zaczepiasz? -powiedziałam zdenerwowana.
-przepraszam, po prostu pomyślałem, że może razem się przejdziemy... no ale jeśli nie, to ok. pójdę sb. cześć.
-nie, zaczekaj. po prostu nie spodziewałam się, że ktoś może się tu pojawić. to takie spokojne miejsce...
-to mogę się dołączyć? nie bd przeszkadzał? -zapytał chłopak uśmiechając się. 
kogoś mi przypominał, ale za chiny nie mogłam sb uświadomić kto to jest. widziałam go i to pewnie nie raz...
-nie, nie. spokojnie. -odpowiedziałam zwijając słuchawki.
-czego słuchasz?
-nie powiem ci, bo bd się śmiał. tak wgl, to kogoś mi bardzo przypominasz, ale nie mogę sb przypomnieć kogo...
-no mów. -lekko uderzył mnie z bara i szeroko się uśmiechnął.
-matko...
-co? -zapytał.- ej czekaj. widziałem cię już gdzieś kiedyś... znamy się?

-ja cb znam, ty mnie nie... -kiedy to powiedziałam, on posłał mi pytające spojrzenie.- ty jesteś Zayn? tak?
kiwnął twierdząco głową.
-ale proszę cię, nie rób z tego sensacji, dobra? mam teraz czas wolny, chcę odpocząć od tego życia, które mam na co dzień. ale kurcze... no ja widziałem cię gdzieś.
-na waszym ostatnim koncercie. -zaśmiałam się.
-aaa, czyli słuchasz one direction? -uśmiechnął się.
-nie tylko, nie jaraj się aż tak bardzo. -rzuciłam i pewnie zaraz zrobiłam się czerwona jak burak, a później dałam mu kuśkańca w bok.
-to co? gdzie idziemy?
-no a gdzie tu można iść? w las pooglądać sosny chyba. -powiedziałam z ironią w głosie.
-sosny w lesie zawsze spoko, ważne z kim się idzie.
podczas spaceru rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. bardzo dobrze się dogadywaliśmy. czułam się, jakbym znała Zayna od wieków.
-czemu tu przyjechałaś? -zapytał w pewnym momencie.
-przez przypadek. miałam jechać z uczniami na wycieczkę do francji, ale brakło nam paliwa w autobusie, a że było już późno, to postanowiłam zamówić nocleg tutaj w hotelu, no i później odleciał samolot i dzisiaj dzieci powiedziały, że wolą zostać tutaj, niż lecieć do francji.
-na jaki czas zostajecie?
-3 tygodnie.
-no to jesteśmy umówieni codziennie na długi spacer po śniadaniu, ok? -spojrzał mi głęboko w oczy tak, że aż przeszły mnie ciarki. poczułam się tak, jakby chłopak rzucił na mnie czar. nagle nie docierało do mnie nic. kompletnie nic.- hej, wszystko ok? 
-yyy... -otrząsnęłam się.- nie, już wszystko w porządku. zamyśliłam się, przepraszam. a to ty robisz sb tak długą przerwę? -zapytałam ciekawa.
-wiesz, nie układa mi się teraz w życiu prywatnym, chcę odpocząć i wgl... -powiedział smutno.
-a co się stał... znaczy nie. jak nie chcesz rozmawiać o tym, to ok, zrozumiem. w sumie to znamy się od niecałej godzi...
-chodzi o to, że nie jestem już z Perrie. byliśmy ze sb blisko 10 lat. było mi z nią dobrze, ale tak, jak było wtedy. ona zaczęła wchodzić na tematy ślubu. z początku myślałem, że jej to przejdzie, ale zaczęła pokazywać mi garnitury, suknie ślubne. zaczęły się rozmowy o dziecku, przestała brać tabletki... kochałem ją, ale to nie była miłość na zawsze, na całe życie. w sumie kocham ją nadal, ale wiem, że muszę przestać, bo to koniec. wiem, że mam już 26 lat i że już w sumie czas na rodzinę i dzieci, no ale jak mam ją później skrzywdzić i odejść? zostawić z dzieckiem? to chyba lepiej teraz, bez żadnych rozwodów i takich tam spraw związanych z tym wszystkim.
-a jak ona to przyjęła? -zapytałam po chwili milczenia.
-no jak można przyjąć wiadomość, że już się nie chce z kimś być po 10 latach? nie skakała przecież z radości. była załamana, ale wierzę, że jakoś ułoży sb życie i życzę jej tego z całego serca, bo to fajna dziewczyna, tyle, że nie dla mnie...
-rozumiem, znaczy staram się to wszystko zrozumieć, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc wiesz...
-wiem. wgl to sorry, że tak zacząłem o sb, ale musiałem się komuś wygadać, a że trafiło na cb...
-nic się nie stało. -uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-a u cb jak życie prywatne? -zapytał zerkając na prawą rękę, pewnie w celu zobaczenia czy mam obrączkę.- matko... ale ze mnie głupek. nawet nie zapytałem jak masz na imię... kurde...jaka wtopa.
-nic się nie stało Zayn, spokojnie. jestem [t.i]. -po czym podałam mu rękę na to spóźnione powitanie. 
chłopak uścisnął moją dłoń, po czym lekko musnął ją ciepłymi i delikatnymi ustami. poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. pewnie znów się zrobiłam czerwona, ale mniejsza z tym. nie mogłam uwierzyć, że Zayn Malik, chłopak, właściwie mężczyzna, który od wielu, wielu lat mi się podobał, za którym szaleje pół świata, ze mną rozmawia i że przez najbliższe 3 tygodnie bd z nim spędzała czas. nawet nie marzyłam o tym, bo wiedziałam, że to nierealne spotkać i rozmawiać z taką osobą, a jednak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz