-[t.i], proszę...to na prawdę bd ostatni. obiecuję. jak pozwolisz mi na żółwia, to przez tydzień bd zmywał naczynia, wynosił śmieci i zrobię pranie. [t.i], prooooooooooszę, kochanie. -błagalnym wzrokiem patrzył na cb.
-wiesz, że te obiecanki na mnie nie działają, bo znając życie, to bd siedział na swoich czterech szanownych przed tv.
-[t.i], ale teraz mówię serio. obiecuję. posłuchaj, jeśli złamię obietnicę, to możesz wynieść wszystkie żółwie i oddać je do sklepu. zgoda?
-hmm...
-proszę kochanie, zgódź się. -błagał chłopak.
-no dob...
-jest, jest, jest. kocham cię słonko ty moje! -przerywając ci w połowie wykrzyczał Liam.
-...rze, ale... -chłopak posmutniał- ...ja wybieram imię i ma być to samiczka.
-eh...no dobrze -powiedział całując cię w czoło.
-dziękujemy bardzo -powiedziałaś wychodząc ze swoim chłopakiem i jego nowym zwierzątkiem z zoologicznego- to co? damy jej na imię... hm... może Daisy?
-wiesz, że nic nie mogę na ten temat powiedzieć, bo taka była umowa... -powiedział smutno chłopak.
-oj no żartowałam, możesz sam wybrać imię, przecież to twój żółw, a w sumie żółwica -uśmiechnęłaś się.
-naprawdę? -powiedział zaskoczony Liam i po twoim pozytywnym kiwnięciu głową wskoczył na najbliższą ławkę i wykrzyczał: 'kocham [t.i] [t.n]! jest najwspanialszą dziewczyną na świecie!', po czym zszedł i namiętnie cię pocałował. romantyczne chwile przerwały wam błyski fleszu paparazzich. Liam wiedział, że tego nie lubisz, więc złapał cię szybko za rękę i skierował się do oddalonego o jakieś 200 metrów samochodu.
-wiesz, w sumie to całkiem fajne to imię. -odezwał się w pewnym momencie drogi do domu chłopak.
-jak chcesz, chociaż ja bardziej myślałam o tym imieniu dla dziecka. -uśmiechnęłaś się tajemniczo.
nagle samochód stanął na poboczu. Liam złapał cię za rękę, spojrzał głęboko w oczy i spytał podekscytowany: -bd tatą?
-tak, bd tatą. -nagle posmutniałaś i wyszłaś z auta.
-kochanie, co jest? -wybiegł za tb chłopak.
-Liam, ja zrozumiem, kiedy ty nie bd chciał tego dziecka. kiedy bd chciał odejść ode mnie. ja zrozumiem wszystko. jesteśmy jeszcze młodzi. to nie było plano...
-[t.i]...-przerwał ci, jednak ty kontynuowałaś dalej:
-nie planowaliśmy tego, więc ja zrozumiem, jeśli ty nie bd chciał mnie znać. zrozumiem, kiedy bd chciał mnie zostawić. jednak dziecka nie usunę. jeśli powiesz, że odchodzisz, to dziecko bd żyło w świadomości, że jego ojciec zginął, kiedy wiózł mnie do szpitala na porodówkę. wam zaczyna się zaraz trasa. po co ci taka panna z dzieckiem? możesz odejść. nie bd miała ci tego za złe...-powiedziałaś wszystko na jednym, wielkim wdechu.
-czy ty oszalałaś? myślisz, że mógłbym cię zostawić? to co z tego, że nie było planowane? to nie jest wpadka, tylko owoc naszej miłości. nie zostawię cię. kocham cię i bd kochał zawsze. -powiedział pan Payne i złączył wasze usta w słodkim pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz