Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

sobota, 9 marca 2013

11. Niall (część 1)



pierwszy dzień w nowej szkole. bałam się. bardzo się bałam. nie znałam tu nikogo. ani nauczycieli, ani uczniów. nawet nie wiedziałam gdzie jest moja szafka. '99, 100, 101, 102, 103, 104, 105, 10...' myślałam, aż nagle wpadłam na kogoś.
-o boże, przepraszam. zamyśliłam się, nie widziałam cię. przepraszam raz jeszcze. nic ci się nie stało? -zapytałam chłopaka.
-ehh... nic nic. wiesz? strasznie dużo gadasz. -powiedział uśmiechając się.
-kiedy jestem zestresowana, zawsze tak robię. nie wiesz może gdzie jest klasa nr 84, pani Brown? -w trakcie mówienia, na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
-84? sam się tam wybieram, także możesz się zabrać. poczekaj, tylko wezmę sb książki z szafki i idziemy, ok? 
kiwnęłam zgadzając się. przez drogę do klasy nie zamieniłam z uroczym blondynem ani słowa. kiedy stanęliśmy przed drzwiami z dużą liczbą '84' chłopak otworzył je przede mną. 
-dziękuję. -szepnęłam wchodząc do klasy. 
-ooo, już jest. to jest nowa uczennica. jak masz na imię? -zapytała miłym głosem kobieta.
-[t.i]. -odpowiedziałam zestresowana i od razu zaczęłam szukać wolnego miejsca, by usiąść. było tylko jedno niezajęte siedzenie. obok tego blondyna, który pomógł znaleźć mi klasę.
-usiądź proszę... oho, widzę, że miejsce wolne jest tylko obok Horana. ten chłopak cię zniszczy. cały czas gada na lekcjach, rozrabia, dokucza, taki szkolny bad boy. ale myślę, że nie dasz się, bo wyglądasz na miłą, spokojną dziewczynę. -powiedziała nauczycielka.
-witam, Niall jestem. -wstał, podając mi rękę, posyłając ciepły, szeroki uśmiech i odsunął krzesło, tak bym mogła usiąść.
-dzięki, [t.i]. -odwzajemniłam uśmiech.
-to skąd jesteś i czemu tu się przeprowadziłaś? -zapytał w pewnym momencie lekcji.
-rodzice znaleźli tu lepszą pracę, no i wiesz jak to jest, musiałam się przeprowadzić razem z nimi.
-a czym zajmują się twoi rodzice?
-tata awansował na dyrektora jakiejś firmy, z tym, że musiał zmienić miejsce zamieszkania. no więc mama postanowiła, że też sb coś znajdzie, bo nie chce zostawać sama.
-i znalazła? -zapytał ciekawsko.
-tak, znalazła. bd stylistą jakiegoś tam boysbandu. nawet nie wiem dokładnie jakiego.
-czy twoja mama nazywa się [i.t.m] [n.t.m]?!
-kurczę, skąd wiesz? -zapytałam zdziwiona.
-bo ten boysband, w którym dostała pracę to One Direction, a ja jestem jednym z jego członków.
długopis upadł mi na ziemię.
-że co?
-Niall Horan. nie mówi ci to coś? 
-przepraszam, ale nie znam żadnego One Direction i Niall Horan też mi nic nie mówi. słucham trochę innej muzyki... -wskazałam moją koszulkę, na której widniał napis 'nirvana'.
-nie no nic się nie stało, każdy ma inny gust muzyczny. tylko wiesz, jestem zdziwiony, bo w tv, internecie, radio, gazetach i innych jesteśmy bardzo często. nie, żebym się chwalił czy coś. nieczęsto zdarza się, żeby dziewczyna w naszym wieku nie wiedziała, że istniejemy. -uśmiechnął się szarmancko.
-a no widzisz, zdarzają się i takie przypa...
-Horan! uspokój się! to, że jesteś gwiazdą, nie upoważnia cię do rozmowach na lekcjach!
-tak jest pani Brown! opowiadałem tylko [t.i] o naszej szkole i wgl.
-opowiesz jej to na przerwie! albo najlepiej po szkole! -wycedziła podirytowana kobieta.
-może... -uśmiechnął się tajemniczo Niall.

weszłam do pustego domu, rozpakowałam książki, by przejrzeć czy nie mam czegoś zadanego na jutro. znalazłam w zeszycie od matematyki jakąś fioletową karteczkę. '111222333, zadzwoń jeśli masz ochotę się spotkać. Niall'. uśmiechnęłam się. wyciągnęłam telefon, już miałam dzwonić, kiedy na wyświetlaczu zobaczyłam widniejący napis: MAMA POŁĄCZENIE.
-kochanie, idź do sklepu i zrób zakupy. ojciec nie wróci na noc, a ja bd bardzo późno.
-ok. -powiedziałam po czym się rozłączyłam.

-dziękuję bardzo, do widzenia. -rzekłam wychodząc ze sklepu.
-hej! hej! ty! haaaalo! -odwróciłam się.- zapomniałaś portfela!
-ooo, dzięki. jakoś się zamyśliłam.
-proszę. -powiedział chłopak wręczając mi go. -Lou jestem.
-[t.i], miło mi.
-może skoczymy na jakąś kawę czy coś?
-wiesz, chętnie, ale muszę zanieść te zakupy do domu i zrobić jakiś obiad. -powiedziałam chcąc się wykręcić.
-a może mógłbym ci pomóc? całkiem dobrze gotuję i w niesieniu zakupów do domu tez jestem dobry. -zaśmiał się chłopak i wziął torby.
-ehh...no dobra. -powiedziałam po czym pokierowałam nas do domu.

-eej! przestań! miałeś gotować, a nie obrzucać mnie mąką! -krzyknęłam na chłopaka, po czym oddałam mu.
-jak twoi rodzice zobaczą kuchnię, to nie chciałbym być w twojej skórze. wygląda, jakby tu jakieś tornado przeszło... -powiedział.
-masz dużo czasu do sprzątania. dopiero 16, a mama bd dopiero po północy -zaśmiałam się.
-ja? ja mam tu sprzątać? no chyba nie. -zbulwersował się chłopak.
-no a ja? ty zacząłeś rzucać we mnie mąką, więc nie marudź. mopa w rękę, heja banana i za konstytucję! -po tych słowach Lou znów rzucił we mnie, ale tym razem pomidorem. nie wytrzymałam, wyciągnęłam jajko z lodówki. tak bitwa zaczęła się na dobre. w pewnym momencie niebezpiecznie zbliżyliśmy się do sb. czułam jego oddech na skórze. zatonęłam w jego cudownym spojrzeniu, przeszyło mnie na wskroś. jednak nie dopuściłam do pocałunku. chciałam go uniknąć. w sumie to sama nie wiem dlaczego.
-pójdę się ogarnę, bo jestem cała brudna. za chwilę wracam. czuj się jak u sb. -powiedziałam.
doprowadzając się do porządku doszłam do wniosku, że ten chłopak jest całkiem spoko. ładny, miły, żartobliwy, pomocny, opiekuńczy, umie gotować. tylko jest jeszcze Niall. miałam do niego zadzwonić. on też mi się spodobał. może przez jakiś czas, bd leciała na dwa fronty i zobaczę, który z nich jest lepszy.
-jak ci idzie? -krzyknęłam wychodząc z łazienki.
-całkiem dobrze, już prawie sprzątnięte. -odpowiedział chłopak.
poszłam do pokoju i włączyłam tv. akurat ostatnim kanałem, jaki był włączony, była viva. leciała jakaś muzyka, której nie słucham. chciałam wyłączyć, jednak coś przykuło moją uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz