poniedziałek, 18 marca 2013
31. Zayn (część 2)
-no [t.i], nie bd taka spięta, rozluźnij się kochanie... -powiedział chłopak i zaczął głośno stękać i mruczeć.
modliłam się, aby w tym momencie ktoś się tu zjawił. sprzątaczka, inny uczeń, nauczyciel, dyrektor. ktokolwiek. nawet sam papież mógł tu przyjechać. jednak, żeby ktoś się pojawił. jak to jest? 24 letnia kobieta nie umie dać sb rady z jakimś gówniarzem? a jednak... poczułam jego rękę pod bluzką. szukał rozpięcia stanika. chciałam zacząć krzyczeć, jednak nie wiem czy ktoś by mnie usłyszał, bo byłam praktycznie sama w szkole. może jakaś sekretarka czy ktoś w pokoju, ale i tak nie słyszeliby mnie...
-co się tutaj dzieje? -usłyszałam nagle, a chłopak odskoczył.
-yyy, nic się tutaj nie dzieje. pani [t.n] prosiła, żebym eee... zapiął jej wisiorek, bo jakoś jej się odczepił... znaczy nie. zaplątał jej się we włosy i nie mogła dać sb z nim rady. -wyjąkał chłopiec.
-tak było? -zapytała jakaś pani kierując to pytanie w moją stronę. w sumie to jej nie znałam. pewnie była jakaś kobietą zajmującą się księgowością czy jakimiś innymi duperelami.
-tak, tak. wie pani, mam takie jakieś lewe zapięcie od tego wisiorka i zahaczyło mi się, nie mogłam sb poradzić, więc poprosiłam Josha o pomoc. -uśmiechnęłam się.
-więc w takim razie już pójdę. szukam pani Hannington. nie widziała pani jej?
-yyy, widziałam jak wychodziła jakieś 5 minut temu ze swojej klasy. więc pewnie złapie ją pani jeszcze w pokoju. -posłałam ciepły uśmiech w stronę kobiety.
-dziękuję. -powiedziała odwzajemniając go i poszła.
-czemu to zro...
-posłuchaj gówniarzu, jeśli jeszcze raz taką akcję spróbujesz odpieprzyć, to dzwonię na policję i bd miał później gówno, a nie życie. zrozumiałeś? a teraz zabieraj swoje rzeczy i wynocha! -syknęłam.
-przepraszam... -powiedział ze spuszczoną głową.
-gówno mi po twoim przepraszam! gdybym powiedziała jak było na prawdę, zostałbyś w tej chwili wywalony ze szkoły, miałbyś kuratora, sprawę w sądzie i może byłbyś już karany jak dorosły! i nie wiem czy w promieniu 100 kilometrów znalazłbyś jakąś szkołę, do której by cię przyjęli! wynoś się powiedziałam! -krzyknęłam. chłopak zabrał książki i wyszedł posłusznie z klasy.
-czemu to zrobiłaś? -zapytała [i.t.p]
-w sumie to nie wiem... długo się nad tym zastanawiałam i nie umiem sb tego wytłumaczyć. może nie chciałam zrobić chłopakowi błota z życia? nie wiem... -odpowiedziałam patrząc się w widoki za oknem mojego domu.
-no tak, a jakby jednak tamta kobieta nie weszła? to co?
-oj [i.t.p], wiesz, że się nic nie stało i nie gdybajmy.
-no jak chcesz... a tak wgl to poznałaś tam jakieś fajne duperki? -zapytała całkowicie zmieniając ton.
-no nie bardzo. większość kobiet tam pracuje, a jeśli już to faceci po 40... a wolę kogoś w swoim wieku. -zaśmiałam się.
-słuchaj, ostatnio przeglądałam koncerty one direction i słuchaj grają tutaj niedaleko. więc może byśmy się wyb...
-nie gadaj? serio? zamawiaj bilety! no na co czekasz?! -pisnęła zadowolona przyjaciółka.
-się robi. -sięgnęłaś po laptopa i już po chwili zamówiłaś bilety.- w tą sobotę koncert. o 20.30. zamawiać jakiś hotel czy bd wracać?
-może wrócimy, wiesz, mam dziecko małe, więc... -nie skończyła.
-wiem, ok. rozumiem.
-dobra, to ja się bd zbierać. daj mi znać z rana w sobotę o której bd jechały, ok? -powiedziała dziewczyna kierując się w stronę drzwi.
-dobra. -po czym zamknęłam drzwi za nią.
wreszcie. wreszcie pojadę na koncert moich chłopaków. no jaram się tym jak nastolatka, a tu już za pasem 30. nareszcie bd mogła się odstresować, zrelaksować. zrobić to, co chciałam zrobić od zawsze.
-no to co? gotowa na koncert? -zapytałam wysiadając z auta i kierując się na halę, w której miał się odbyć występ.
-oczywiście. -powiedziała wesoło, po czym nieco smutniej dodała.- wiesz, że zawsze chciałam stanąć twarzą w twarz z Harrym? od zawsze mi się podobał. te jego loczki, dołeczki, oczy, uśmiech... no jest tak cholernie seksowny, że masakra...
-ja mam tak z Malikiem. no jest normalnie moją pierwszą i ostatnią myślą w ciągu dnia... to głupie, wiem, ale tak już mam... -zobaczyłyśmy jakiegoś człowieka, który nas wyminął dziwnym krokiem i od razu przestałyśmy gadać.
-zaczyna się, zaczyna! -zaczęłyśmy skakać jak jakieś niezrównoważone psychicznie dzieci.
na koncercie było fantastycznie. chłopaki byli świetni. dali z sb wszystko. bardzo dobrze się bawiłam. a przede wszystkim spełniło się moje marzenie - zobaczyłam ich na żywo.
czas na podpisywanie płyt. poszłyśmy. w sumie nic się tam nie wydarzyło, tylko tyle, że prawie umarłam, kiedy zobaczyłam Zayna, te jego czekoladowe tęczówki. zrobiłam sb nawet z nim zdjęcie. podpisał mi płytę i książkę. w sumie to chłopaki się trochę z nas nabijali, bo byłyśmy najstarsze z grupy fanów tutaj, ale cóż.
minęło. znów wróciłam do domu. położyłam się do łóżka i od jutra miały zacząć się znowu zwykłe dni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz