Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

środa, 20 marca 2013

34. Zayn (część 3)


*z perspektywy Zayna*

miałem już 26 lat i na koncie tydzień temu zakończony związek z Perrie. byliśmy ze sb bardzo długo. prawie 10 lat. jednak postanowiłem od niej odejść. to nie była ta kobieta na całe życie. kochałem ją, ale jednak nie. kiedy zaczęła wchodzić na tematy ślubu, uświadomiłem sb, że nie mogę tak z nią żyć. 
-chłopaki, mamy teraz 3 tygodnie wolnego, ja wyjeżdżam  -powiedziałem próbując uporać się z walizkami.
-no lajcik. -rzucili grając na x-boxie.
-a może tak jakieś pożegnanie? albo przynajmniej pomoc w zapakowaniu walizek? -zapytałem z wyrzutem.
-dasz radę Malik, pakowałeś ostatnio, silny jesteś! -krzyknął Harry.
-dzięki... -powiedziałem ironicznie i wyszedłem.
nie wiem czy dobrze zrobiłem odchodząc od niej. 10 lat robi swoje. ona mnie kochała. ale jeśli patrzyłbym na nią i przejmował się bardziej nią niż mną, to miałbym przyszłe życie zepsute. nie kochałem jej na tyle, żeby wiązać się z nią na całe życie. brać ślub, mieć dzieci, dom z ogrodem i psa. nie. nie z Pezz. to nie ta jedyna. jeśli nie uda mi się w najbliższym czasie znaleźć kobiety swojego życia, to po prostu zostanę starym kawalerem i tyle. jak wyjeżdżaliśmy w trasę z chłopakami - zawsze była jakaś panienka. wiem, nie powianiem jej zdradzać, ale nie dowie się o tym nigdy. może jeśli ją zdradzałem, to wgl jej nie kochałem? nie wiem. mam mętlik w głowie. jednak jestem pewny tego, że Perrie, to nie kobieta na całe życie. teraz kiedy się od niej uwolniłem, postanowiłem znaleźć nową. zacząć od zera. z czystą kartą. wiadomo, że ta kobieta musi mnie kochać, a nie moje pieniądze, a z tym trudno, bo wiele panienek leci na kasę.
jechałem już od dobrego godziny. nie wiedziałem gdzie. po prostu. przed sb. jak najdalej od hałasu, autografów, krzyków, zdjęć, ciągłych wywiadów, koncertów, pytań. miałem tego wszystkiego dość. musiałem odpocząć. niby kochałem śpiewać, ale kiedy dajesz koncert praktycznie każdego dnia, przez prawie rok, to uwierz, nudzi ci się to już... jechałem i jechałem. na prawdę nie wiedziałem gdzie. mijałem jakieś lasy, aż w końcu wjechałem do pewniej miejscowości, ale nie wiem jakiej, bo nazwa była zamazana spray'em. cholera, gdzie jestem? jak się stąd ruszyć? pojechałem dalej. w oddali zobaczyłem jakiś budynek, kiedy się zbliżyłem, zauważyłem, że to hotel. 

-dzień dobry. -powiedziałem do recepcjonistki.
-dzień dobry. w czym mogę panu pomóc? -zapytała drżącym głosem, pewnie mnie rozpoznała.
-po pierwsze, chciałbym, żeby nikt nie dowiedział się, że tu jestem. po drugie, to chciałbym wynająć pokój. nie wiem na jak długo.
-yyy... to hotel 4-gwiazdkowy. -była lekko zszokowana.
-no i co? wie pani, nie każda gwiazda potrzebuje luksusów. ja jestem normalnym mężczyzną i nie przesadzajmy, że jak gdzieś jadę, to tylko do 5-cio, a nawet 6-cio gwiazdkowych hoteli... 
-tak, tak. przepraszam, nie powinnam. więc wolny jest pokój z widokiem na ten wyżynny krajobraz, który pan mijał, jak jechał pan do nas. może być? -zapytała niepewnie.
-jasne. -rzuciłem krótko.
-proszę tutaj podpisać. -powiedziała dając mi kartkę.- dziękuję. i tutaj klucz dla pana.
-dzięki wielkie. -po czym wziąłem klucz i skierowałem się do pokoju z nr 234.

*z twojej perspektywy*

-pani [t.i], czy chciałaby pani jechać na wycieczkę, jako opiekun? znaczy, jako jeden z opiekunów?
-a gdzie ta wycieczka? -zapytałam zaciekawiona. może pojechałabym na nią. zrelaksowała się w jakimś cichym i spokojnym miejscu. niby z dziećmi, ale przecież zawsze mogę powiedzieć, że źle się czuję i zostanę cały dzień w łóżku albo pochodzę i pooglądam krajobrazy. 
-dobrze, mogę jechać, to kiedy wyjazd? -zapytałam dyrektorki pod koniec rozmowy.
-wyjazd już jutro, w ostatniej chwili matematyczka nam odmówiła, bo dziecko jej się rozchorowało. więc co? mogę na panią liczyć?
-tak, oczywiście. -uśmiechnęłam się ciepło do kobiety, po czym podpisałam papier, który mi podała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz