Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 21 marca 2013

35. Zayn (część 4)



-no i co teraz? co my teraz zrobimy? -zapytała pani Brown kierowcy.
-wydaje mi się, że musimy przejść nogami. gdzieś w pobliżu powinien być jakiś hotel, bo to malownicze miejsce. brakło nam paliwa. ja też pójdę z wami. jak spotkamy kogoś, poproszę o kilka litrów i wrócę się po autobus, a potem przyjadę do hotelu.
-no dobrze. -powiedziałam do niego, po czym dodałam zwracając się do uczniów.- słuchajcie kochani, mamy problem z paliwem. plan jest taki. -usłyszałam jęki i jakieś przekleństwa ze strony dzieci.- no nie przesadzajcie, tu zaraz jest hotel  nie bd przecież spać w lesie. to nie jakiś survival, tylko przyjemna wycieczka. więc zabieramy tylko bagaż, który macie ze sb tutaj w autobusie, tzw. podręczny i idziemy do tego hotelu.
-a co z walizkami? -usłyszałam.
-pan kierowca pójdzie z nami i kiedy bd już miał paliwo, wróci się po autobus i przyjedzie. spokojnie. wszystko jest ok. a teraz wychodzimy i stajemy w jakiejś ogarniętej grupce, ok? -po czym drzwi od autobusu się otworzyły i uczniowie wyszli na świeże powietrze.

'daleko jeszcze?', 'za ile ten hotel?', 'długo jeszcze?', 'no gdzie to jest?', 'ile jeszcze?', 'za ile bd?' -te i milion podobnych pytań usłyszałam w przeciągu niecałych 2 kilometrów drogi. w pewnym momencie nie wytrzymałam, bo sama byłam w szpilkach, a droga była nierówna i też źle mi się szło.- słuchajcie, zachowujecie się jak jakieś paniusie wypindrowane. 2 kilometry to przecież nie jest AŻ tak dużo, każdy tyle przejdzie. popatrzcie na mnie: szpilki i jakoś daję radę, a droga nie jest idealnie prosta. a wy co? dupy tylko wożą w autach, a parę kroków zrobić to już ogromny wysiłek. przestańcie się tak zachowywać. to jest wycieczka. trzeba być przygotowanym na wszystko. jeśli macie taką potrzebę, zadzwońcie sb po taksówkę i niech przyjedzie. weźmie was pod hotel podrzuci i macie po sprawie. popatrzcie jak żyją w afryce czy gdzieś, gdzie nie ma tak rozwiniętej cywilizacji jak my...
-a co ma afryka do nas? -zapytał chamsko Josh.
-co ma do nas? to ma do nas, że zamiast twojego tatusia, mama mogła poznać jakiegoś murzyna i urodziłbyś się w afryce i nigdy nie woziłbyś się w beemce. tyle ma do nas.
-ale tak się nie stało. -czułam, że chce mnie wkurzyć, jednak się nie dałam.
-tb też nic się nie stanie, jeśli przejdziesz jeszcze kilka kilometrów. 
-stanie się.
-co niby?
-zawał serca bd miał. -zaśmiał się.
-ooooj, ale mi przykro. nie trzeba jeść tyle na noc i nie siedzieć przed komputerem albo tv całymi dniami. pasowałoby kiedyś zacząć chodzić na wf, bo wiesz Josh, na stare lata wysiłek fizyczny to ci raczej nic nie da i radzę, byś się już zamknął i nie denerwował mnie. -powiedziałam spokojnie.
-a co jeśli tego nie zrobię? -usłyszałam to cwaniactwo w głosie.
-to może się dla cb źle skończyć. -powiedziałam i puściłam mu oczko, a później uśmiechnęłam sztucznie.

-dobra, teraz poczekajcie tutaj, a ja z panią Brown wejdę i zapytamy na recepcji o wolne pokoje. -krzyknęłam do grupy rozsiadających się gdzie tylko się dało dzieciaków. 
weszłyśmy.
-dzień dobry, moje nazwisko to [t.n]. chciałam się dowiedzieć, czy są jakieś wolne pokoje. tylko uprzedzam, duża grupa, bo 35 uczniów + 3 nauczycieli i kierowca. a o kierowcy mówiąc, to czy ma pani może kilka litrów paliwa? bo zabrakło nam w drodze i właśnie dlatego się tu znaleźliśmy. 
-wie pani co, paliwo to nie wiem, ale zaraz kogoś poślę, by to sprawdzić, a o pokoje proszę się nie martwić, bo właśnie dziś z rana wyjechała wycieczka i mamy wolne miejsca. -uśmiechnęła się kobieta.

-no i ostatni pokój z nr 368. Nathan, Justin i Josh, proszę, to wasz klucz. 3 piętro. -powiedziałam po czym poszłam jeszcze załatwić pokoje dla nas.
-mamy problem, bo nie ma pokoju na trzy osoby i jedną, tylko wolne zostały się dwójka i dwie jedynki. -powiedziała recepcjonistka.
-dobrze, to pani Brown i pani Thron, bd miały pokój we dwie, pan kierowca jedynkę i ja jedynkę, co? -zwróciłam się do nich. zgodzili się.- a więc tak może być.
-proszę. -powiedziała kobieta wręczając klucz kierowcy i dwóm nauczycielką.- proszę tutaj podpisać i tutaj klucz dla pani.
-dziękuję bardzo. -powiedziałam, po czym skierowałam się do mojego pokoju.
nie mogłam znaleźć swojego pokoju, chodziłam po tym korytarzu jak głupia. 267, 268, 269 i nagle 298, później 265, a jeszcze potem 245. a 233? no gdzie? dobra, jest tutaj coś. 229, 230, 231, minęłam jakiegoś faceta w moim wieku, nie widziałam jego twarzy, bo miał kaptur naciągnięty na głowę, 232, 233 - jest. nareszcie.
weszłam i od razu rzuciłam się na łóżko ściągając buty z nóg. teraz chciałabym się wykąpać, ale nie miałam nawet szczoteczki do zębów, bo Henry właśnie szedł z kilkoma litrami paliwa po autobus i nasze bagaże.

*z perspektywy Zayna*

-panie Malik, proszę pana. -szepnęła recepcjonistka kiedy zszedłem do holu.
-taaa?
-jest taka sprawa, wiem, że pan chciał spokój i ciszę, ale niestety przyjechała jakaś wycieczka. dałam im pokoje jak najdalej od pańskiego, bo na 3 piętrze, ale jedna pani, opiekunka, ma pokój sąsiedni. 233. przepraszam, że tak wyszło. zrobiłam wszystko, by jak najmniej miał pan ludzi obok sb.
-dobrze, dobrze. a chociaż młoda ta opiekunka? -zaśmiałem się.
-o dwa lata młodsza od pana. -uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech, po czym udałem się na długi spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz